Pierwsze życie Marka Kondrata Jacek Wakar 4,8
Książkę rozpczyna długi wstęp w formie eseju, w którym autor pisze tak:
„Marek Kondrat ma dla mnie twarz pułkownika Kwiatkowskiego. Zawadiacki uśmiech, męski charme, chłopięcy nieposkromiony wdzięk, choć na skroni dałoby się już zapewne wypatrzyć siwy włos. Jest jeszcze drugi tytuł i drugi bohater, który z Kondratem zrósł się do samego spodu, zalazł mu za skórę i wniknął w serce, a przy tym kosztował ponad wszelką wątpliwość więcej, niż jakakolwiek inna postać. Adaś Miauczyński z „Domu wariatów”, a potem – i przede wszystkim – z „Dnia świra” Marka Koterskiego. „Jak tatuś zrobi Dziubek, to nie ma chuja we wsi” – pokolenia Polaków mówią Miauczyńskim, naśladują charakterystyczną intonację Kondrata i śmieją się przy tym do rozpuku".
W drugiej części o wybitnym aktorze teatralnym i filmowym, który w pewnym momencie zakończył karierę i zajął się swoją winiarską pasją opowiadają jego koledzy i współpracownicy Janusz Majewski, Juliusz Machulski, Mariusz Wilczyński, Wojciech Malajkat, Andrzej Grabowski, Renata Dancewicz, Janusz Zaorski, Daniel Olbrychski, Olaf Lubaszenko, Piotr Fronczewski, Sławomira Łozińska.
Niestety mam wrażenie, że tak znakomita postać naszej kultury zasłużyła na bardziej dopracowaną publikację, szczegółowo analizującą jego artystyczny dorobek. Pochodzący z aktorskiej rodziny Marek Kondrat już na warszawskiej PWST trafił na rocznik wybitny, jego kolegami byli m in. Ewa Dałkowska, Joanna Żółkowska, Jadwiga Jankowska, Krzysztof Kolberger, Jerzy Radziwiłowicz, a jedno z przedstawień dyplomowych „Akty” wyreżyserował sam Jerzy Jarocki. Potem aktor był częścią legendarnego teamu Teatru Dramatycznego za czasów dyrekcji jego mistrza Gustawa Holoubka. Z czasem Kondrat coraz bardziej oddalał się od sceny, koncentrując się na występach telewizyjnych i filmowych, tworząc wachlarz przeróżnych postaci i wielu kultowych produkcjach, takich jak „Ciemno”, „Psy”, „C.K. Dezerterzy”, „Zawrócony”, „Ekstradycja”.
Nie trafia do mnie formuła tej książki, może autor miał dobre chęci, ale niestety odnoszę wrażenie, że została napisana troszkę na kolanie jak praca na zadany temat, wywiady z drugiej części są w zasadzie bliźniacze, wszyscy mówią praktycznie to samo, że Kondrat to niezwykle inteligentny i obdarzony niebanalnym poczuciem humoru aktor, wspaniały kompan w pracy i po niej, mistrz anegdoty i niedościgniony parodysta Andrzeja Wajdy, a do tego człowiek, który nigdy nie stracił chłopięcego uroku, Kazimierz Kutz w swojej autobiografii ujął to tak: „Marek ma, w sobie coś takiego, co chciałoby się mieć w domu”. Oczywiście wszyscy rozmówcy, bardzo żałują, że nie mogą dalej współpracować z Markiem, choć szanują jego życiowe wybory.
Jako wielki fan aktora miałem nieco większe oczekiwania wobec tej książki i bardzo na nią czekałem, nie spełniła ona moich oczekiwań. Na pewno jest on postacią, której życie i kariera, a nawet zaskakująca zawodowa wolta jest doskonałym tematem na wciągającą opowieść. Tym razem się nie udało, ale cóż, pierwsze koty za płoty. Myślę, że gdyby Marek Kondrat stworzył autobiografię, to dopiero byłby strzał w dziesiątkę, ale jakoś w to nie wierzę, bo zapewne zajmuje go coś zupełnie innego.