Po śmierci marszałka [Piłsudskiego] tę część [Łazienek] udostępniano również publiczności. I stała się ona terenem dalszych moich chłopięcyc...
Po śmierci marszałka [Piłsudskiego] tę część [Łazienek] udostępniano również publiczności. I stała się ona terenem dalszych moich chłopięcych odkryć. To właśnie tam przepływał maleńki strumyk. I nad tym strumykiem dwa czy trzy lata po wojnie siadywałem na trawie. Tak, siedziałem nie na ławce, tylko na trawie, a obok mnie siedziała dziewczyna, która od paru miesięcy była moją żoną. I opowiadałem tej mojej dziewczynie o wieczorze łazienkowskim sprzed wojny, o takim wieczorze , którego zapomnieć nie należy, nie wolno, nie trzeba. To był mianowicie czas po maturze, kiedy rówieśnicy urządzali po domach koleżeńskie wieczorki taneczne. I właśnie byłem gościem na takim wieczorku u jednej mojej znajomej, panienki o imieniu Danusia, której ojciec był inżynierem ogrodnikiem i mieszkał na terenie Łazienek. Park o zmroku był zamykany. Najpierw chodził strażnik z wielka trąbą, dmuchał w nią i wszyscy wiedzieli, że park należy czym prędzej opuścić, bo zaraz będzie zamknięty. I bramy wtedy zamknięto. A my zostaliśmy na wieczorze tanecznym u Danusi. I całe Łazienki - pomyślcie - całe Łazienki były nasze - i te pawie, które już właśnie wskakiwały na wysokie gałęzie, żeby tam krzyczeć i panoszyć się i kokosić przed zaśnięciem... i te łabędzie, które skupiały się w stadku i wpływały do jakiegoś zacisznego kąta stawu, żeby tam przedrzemać do rana.