Eliseo Alberto de Diego García Marruz - kubański pisarz i poeta mieszkający w Meksyku. Absolwent Uniwersytetu Hawańskiego (dziennikarstwo). Bliski współpracownik najbardziej znanego kolumbijskiego pisarza, Gabriela Garcíi Márqueza. Laureat nagrody Premio Alfaguara de novela za rok 1998 (razem z Nikaraguańczykiem Sergio Ramírezem). W Polsce wydano aż pięć dzieł Elisea Alberta. Wybrane książki: "La eternidad por fin comienza un lunes o El Grande Viaje del Cisne Negro sobre los lagos de hielo de Irlanda" (1992, polskie wydanie: "W poniedziałek wieczność wreszcie się zaczyna. Czyli Wojaże Czarnego Łabędzia po zlodowaciałych jeziorach Irlandii", Muza, 2008),"Caracol Beach" (1998, polskie wydanie: "Caracol Beach", Muza, 2001),"La fábula de José" (2000, polskie wydanie: "Niech Bóg sprawi, żeby istniał Bóg", Muza, 2003),"Esther en alguna parte" (2005, polskie wydanie: "Ester, gdzieś tam. Czyli romans Lina i Larry'ego Po", Muza, 2006),"El retablo del conde Eros" (2008, polskie wydanie: "Teatr Hrabiego Erosa", Muza, 2011).
Dwukrotnie żonaty: 1. Rosario Suárez (rozwód); 2. María del Carmen Álvaro Díaz (01.06.1984-31.07.2011, jego śmierć),2 córki: María José i Patricia Lara.http://www.elpais.com/todo-sobre/persona/Eliseo/Alberto/3600/
Trudno powiedzieć, czy to kwestia autora, czy może tłumacza, ale książka ta jest bardzo nudna. Historia zapowiada się obiecująco, ale ostatecznie nie wzbudza większych emocji. Za dużo bohaterów i pobocznych wątków, przez co historia głównego bohatera traci na znaczeniu. Brak jakiegokolwiek napięcia. Brakuje również klimatu przedrewolucyjnej Kuby.
Bez rewelacji. Bardziej kusi okłada serii dla muzykalnych, niż... No właśnie.
Retrospekcje, przy czym jeden z bohaterów jest aktorem i za pomocą granych ról tworzy coś a'la osobowość wielokrotna. Po co? Rzekomo po to by odnaleźć miłość z dzieciństwa. Retrospekcje zagmatwane. Drugi to wdowiec, który nie znał właściwie swojej żony.
Z omówienia na okładce: powieść przesycona nostalgią i kubańską wesołością. Jakoś tego klimatu i pogody Kuby tu nie odnalazłam.
W zasadzie wszystko tu opiera się na próbie powrotu do dawnych miłości i zagmatwanej, wielokrotnej osobowości Aristidesa.
Styl językowy... To może wina tłumacza.
O innych książkach tu: http://slowooslowach.blox.pl/html