Ktosiek Beata Piliszek-Słowińska 8,0
ocenił(a) na 83 lata temu Kiedy po raz pierwszy wzięłam „Ktośka” do rąk i przewróciwszy kilka stron zobaczyłam czcionkę, jaka została użyta – przeniosłam się w lata dzieciństwa, gdy mnóstwo książek drukowanych było właśnie w ten sposób. Te swoje pierwsze chwile z samodzielnym czytaniem i to dziecięce pierwsze podczytywanie „poważnej literatury” budzi dziś we mnie ogromne wzruszenie ale i obawę, czy aby moje dziecko też to zapamięta. Chciałabym ogromnie!
„Ktośka”, już to wiem, nie można czytać jednym tchem. Nic dziwnego, to przecież książka, która zdobyła nagrodę Feniks 2019 przyznawaną corocznie przez Stowarzyszenie Wydawców Katolickich. Trzeba się nim delektować, wracać po kilka razy do przeczytanych już fragmentów, rozmawiać, chłonąć, przeżywać. I wcale nie przesadzę, jak powiem, że co piękniejsze zdania sobie wypisywałyśmy na wszędobylskich karteczkach; na moich były te, które mnie ujęły, a córka wyszukiwała swoje własne. Każdy czytelnik, bez względu na wiek, znajdzie tu ważne dla siebie przesłanie. Szczerze? Przy dokładnym czytaniu – znajdzie je na każdej stronie! I przeczytałybyśmy to szybciej i recenzja byłaby wcześniej, ale….czytałyśmy drugi raz. Ogromny szacunek dla Wydawnictwa AdTempus.
To historia Michałka, na którego najbliżsi mówią „Ktosiek” widziana jego oczami. Chłopiec nagle zostaje wyrwany ze swojego domu, i znanego przedszkola i udaje się z mamą w podróż do dalekiej Polski, gdzie mieści się jej dom rodzinny. Tam czeka na nich dziadek i ogromny, na wpół zapuszczony ogród stopniowo odkrywający przed chłopcem swoje tajemnice. Ten wyalienowany, mający problem z nawiązywaniem bliższych relacji z rówieśnikami dzieciak ma przebogate życie wewnętrzne, a jego ciągłe przemyślenia i pytania często wprawiają dorosłych w konsternację. Bo czymże jest czas? Dlaczego psi medal zrobiony przez dziadka ma być gorszy niż ten z wystawy? Albo dlaczego dzieci tak perfidnie kłamią, że choć wybacza się im wyrządzaną krzywdę – to w środku, w sercu pozostaje ślad? Albo dorośli ze swoją przymilną obłudą i diabłem ze skórą, jakby zupełnie nie interesowało ich, że dzieci są tuż obok i są najlepszymi na świecie obserwatorami.
Przyznaję, że ta książka trochę nami wstrząsnęła. Nie tyle historią, bo ta toczy się bez pośpiechu i jest całkowicie normalna, ale właśnie tymi spostrzeżeniami, które bombardują nas zewsząd zmuszając do myślenia i trochę do zrobienia rachunku sumienia. Rozmawiałyśmy też dużo podczas lektury, bo przecież co chwilę pojawiał się jakiś temat, jakiś przykład z życia wzięty, jakieś nowe pytania i dociekania. Ktosiek, jego mama i dziadek wzbudzili naszą sympatię i chociaż chwilami mojej prawie dziewięciolatce trudno było ogarnąć, że istnieją w życiu sytuacje, do których dziecko musi się dostosować bez względu na to, czy mu się podoba czy nie. I nawet jak w powieści pojawił się ktoś wyczekiwany i wytęskniony przez małego bohatera, to temat rodzinnego życia stał się dla nas tematem dyskusyjnym.
Sama książka jest niewielkich rozmiarów, o miękkiej, gładkiej okładce. Podzielona na rozdziały, z których każdy zdobi delikatny rysunek. Sporadycznie pojawiają się ilustracje (a jak już się pojawią, to są piękne!) Niekoniecznie znajdziecie tam żywiołowe dialogi nadające tempo czytaniu, ale to nie o szybkość przeczytania tu chodzi. Uwierzcie mi, w tym przypadku im wolniej, tym sięga głębiej i oddziałuje mocniej. Wtedy, uważam, uwalnia się cała magia tej powieści. Na nas zadziałała i nie możemy się doczekać drugiej części, którą zrecenzujemy dla was jak najszybciej. Nie przegapcie! Przeznaczona dla dzieciaków 8+, ale do samodzielnego czytania przez trochę jednak starszych.