Najnowsze artykuły
- ArtykułyWeź udział w akcji recenzenckiej i wygraj książkę Julii Biel „Times New Romans”LubimyCzytać1
- ArtykułySpotkaj Terry’ego Hayesa. Autor kultowego „Pielgrzyma” już w maju odwiedzi PolskęLubimyCzytać2
- Artykuły[QUIZ] Te fakty o pisarzach znają tylko literaccy eksperciKonrad Wrzesiński18
- ArtykułyWznowienie, na które warto było czekaćInegrette0
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Gamon Sakurai
Znany jako: G-10
17
7,6/10
Pisze książki: komiksy
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
7,6/10średnia ocena książek autora
297 przeczytało książki autora
459 chce przeczytać książki autora
2fanów autora
Zostań fanem autoraSprawdź, czy Twoi znajomi też czytają książki autora - dołącz do nas
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Ajin 1 Tsunina Miura
7,5
Manga potrafi zdziałać cuda, przekonując do siebie nawet tych totalnie jej ,,anty na wszystko" przeciwników i wobec jej ,,niby niecnego, ogłupiającego młodzież" charakteru i celu powstawania sceptyków. Tego rodzaju medium potrafi pisać wyjątkowe opowieści o licznych historiach, kreujących w ten sposób fantastyczne Uniwersa, połacie przestrzeni w nich zawarte, różne postaci, fantasmagoryczne obce istoty, zbiorowości i cywilizacje, a także liczne planety, multum rozległych wątków i relacji. Tak, manga jest takim samym tworem w literaturze, co powieść, ot zwykła beletrystyka o jakimkolwiek gatunku, czy przykład literatury pięknej. Chodzi o fakt, że przy tworzeniu japońskiego komiksu nigdy nie ma złych intencji twórców - tu chodzi o aspekt rozrywki i rozszerzania możliwości popkulturowych, co wiąże się z dawaniem ludziom (czy to młodzieży, dzieciom, czy wytrawnym dorosłym z rozwiniętym ,,gustomierzem") rozmaite powody do radości, do posiadania zainteresowań w ogóle, do właściwego spędzania czasu wolnego.
Możesz wybrać mangę typu Hentai, Ecchi albo przeznaczoną dla dorastających chłopców lub dziewczyn, jeśli nią czy nim jesteś (lub nie),czy też złapać coś dla siebie, pod dobrany gust, z pełnego wora produktów idealnych np. dla mężczyzn między 18 a 30 rokiem życia, albo pasjonatów mocnych kryminałów. Z mangą możesz wszystko: raz się wzruszysz, raz porządnie zirytujesz, a raz uśmiejesz do łez. A może być tak, że ta manga, którą masz w rękach, i której doświadczasz, staje się kolejnym zapychaczem czasu wolnego, czyli po prostu mangą. To medium potrafi być sztuką, której mogą zazdrościć niektóre ,,piękne" i klasyczne pozycje, jak i czymś nie wartym naszej uwagi. Dlatego nie sposób nie powiedzieć, nie użyć tych słów: ,,japoński komiks obfituje w różnorodność, a to od odbiorcy w przeważającej większości zależy to, co wybierze, czemu się poświęci. W tym rozbudowanym grajdołku możliwości, każdy, absolutnie każdy kto sięgnie po ten typ medium powinien być stosownie zadowolony". Tak jest w istocie; sam złapałem się na tym, że po mangę zaczynam sięgać coraz częściej, z tą świadomością, że przeważająca ilość tych produktów w tej komiksowej formie, które mnie najmocniej interesują, ma swoje adaptacje jako filmy czy seriale anime, które to najpierw, a nie odwrotnie, widziałem. Można by rzec: wyprzedzam przyczynę, bo biorę się za to, co jest skutkiem, czyli nie inaczej: za oglądanie produkcji w konwencji anime. To dzięki przygodzie z różnymi tytułami takiego rodzaju serialu właśnie, wiem na ilu różnych Światach, tytułach, cyklach mogę się skupić; jeśli dana manga zrobi się dla mnie toporna, mam możliwość aby na trochę się od niej oderwać i zacząć czytać coś widziałem w formie animacji, ale jeszcze czytelniczo tego nie doświadczyłem. Tak zrobiłem kilka dni temu, gdy postanowiłem oderwać się od tomów "Dragon Ball Super" i m.in. "Hellsing"; zacząłem więc czytać mangę, której adaptowaną wersję serialową znają fani Netflixa, a jest to "Ajin". Tytuł ten z samej już swej nazwy brzmi jako niezwykle oryginalny, tajemniczy, suspensowy, wręcz jako mistyczny i zwodniczy. I tak jest w rzeczywistości, zarówno w wersji dwu-sezonowego anime i jego mandze. Bo "Ajin" to wyjątkowy Świat, z wyjątkową wizją gatunku sci-fi i horroru oraz odważnymi kreacjami bohaterów, od randomowych sylwetek przez pierwszoplanowe postaci aż do silnych i trudnych charakterów antagonistów. "Ajin" w opcji ponad 20 odcinków serialu w odróżnieniu od swej mangi wyróżnia się czymś, co ichniejsza narracja obrazkowa może pozazdrościć: ,,kreska" jest zawrotnie szybka i dynamiczna, co często pasuje do krótkich ujęć w animacji, a nie pomaga dalszym planom filmowym i zmianie perspektywy. Bo ów serial kreślony jest graficznie w stylu i technice, co niektórym widzom może przeszkodzić w odbiorze całego dzieła: komputerowej, z pełnym renderowaniem i mocnym zaangażowaniem różnych form ,,trójwymiaru". Jest to o tyle specyficzne, że czytając mangę tego Uniwersum po obejrzeniu serii anime, zyskuje się dodatkowy wypukły i namacalny wymiar wizualnego doświadczenia przedstawianej historii. I nie żałuję, bo manga po anime w tym przypadku wyszła mi bardzo na plus - tak jakby było to przedłużenie serialu, który rozpoczynam od początku, ta jego projekcja w moim umyśle, której tempo dyktuję sam.
"Ajin" ze swym mangowym tomem pierwszym stanowi mocne odbicie i wyjątek od typowego horroru sci-fi i fantasy w świecie komiksu z kraju kwitnącej wiśni. Całe założenie fabularne, które ma kreować tu odpowiednią dynamikę narracji, wątki, typy postaci, relacje między nimi, nie jest ani płytkie ani mocno infantylne - to wszystko posiada swój wewnętrzny głos i cel, któremu ma służyć. A fabuła skupia się wokół postaci Kei Nagai, nastolatka wchodzącego powoli w dorosłość, podczas niespodziewanego wypadku odkrywającego w sobie zdolność bycia tak zwanym ,,Ajin", formą ludzkiej egzystencji, która nigdy nie umiera na poważnie, gdyż posiada zdolność ultraszybkiej regeneracji. Dodatkowo jako Ajin Kei jest w stanie obserwować tak zwane ,,Widma", czy inaczej ,,Czarne Duchy" - nieokreśloną jakby złożoną z pasm cieni i protomaterii, masę humanoidalnego... czegoś. Ajini nie mają łatwo - są szykanowani przez społeczeństwo, spychani daleko poza przyzwoitą moralnie granicę traktowania ich jako kogoś normalnego. Rzecz jasna, szybko możliwości Keia i innych Ajinów wyłapuje Rząd, próbując ich dopaść (mimo ich siły),a jak im się uda wykorzystując ich moce do eksperymentów. Kei poznaje dość szybko Satou, - głównego antagonistę - złola z jasnym celem i ciężkim charakterem, któremu chodzi o zemstę na władzy i zwykłych ludziach, dążąc w ten sposób do wywołania i jego późniejszej ewolucji konfliktu zbrojnego na cały Świat. To tak pokrótce - w odniesieniu do serii ogólnej mangi i konstrukcji serialowej, bo w przypadku fabuły "Ajin" ważny jest fakt istnienia tu swego rodzaju ,,ajinowych supermocy" u wielu postaci, motyw konfliktu grożącego zamachem stanu, co idzie na plus temu Uniwersum, a także wewnętrzny konflikt, który przeżywają główne postaci, a które muszą przezwyciężyć dźgające ich prywatne demony, plus te, o czym nie powinniśmy zapomnieć, bolączki w postaci ,,kłody pod nogi" rzucanych im przez Rząd i społeczeństwo.
Za stworzenie pierwszego i dalszych tomów omawianej mangi "Ajin" odpowiada w większości Gamon Sakurai a także Tsuina Miura. Kwestie rysunku - tak w tej szacie graficznej kryje się coś bardzo wyjątkowego - są tutaj bardzo specyficzne: fakt, to nie jest to samo co anime, jak i na odwrót. CGI, 3D render i inne techniki animowania stanowią zupełnie inny środek graficznego wyrazu niż to, co ukazuje jakby nie patrzeć ,,dwuwymiarowy” komiks. To, co widzimy w pracy duetu Sakurai i Miura, to forma dość klasycznego, współczesnego mangowo rysunku, pełnego werwy i odpowiednich emocji płynącej z dynamiki narracji. I nie, nie jest on niniejszym pozbawiony tej istotnej dynamiki i akcji, co grafika w anime właśnie. W ,,ajinowej” mandzie udało się wykreować całe plansze, ba!, w większości tomu otwierającego Sagę Ajin: pełne ogólnie tego rodzaju obrazu, jakby sami animatorzy pracujący przy serialu skopiowali byli styl i formę szaty graficznej komiksu, dodali współczesne im techniki komputerowe, uwypuklili treści wymiarem 3D i uzyskali pożądany im efekt. Dlatego też w kwestii samych wtłoczonych w dwuwymiarowe kartki mangi przez naszych twórców odpowiednio dobranych: tuszu, rozmaitych szkiców, delikatnych a innym razem nieco solidniejszych konturów przy tworzeniu postaci czy świata przedstawionego; w kwestii odpowiedniego zbalansowania mangowych tonów czerni, bieli i szarości, a także za wiele innych aspektów grafiki tak świetnej i pasującej do całego Uniwersum i jego założeń, twórcom omawianego tomu 1 „Ajin” należy się za to wszystko pomnik ze szczerego złota i liczne kapliczki dziękczynne, przy których modły ku ich czci będą prawić doceniający ich pracę fani. Kawał dobrej roboty, w której, co subiektywnie podejrzewam, celowo zostawiono lekki niedosyt, jakby nie ukazano tego, co jeszcze fantazyjnego i bogatego swymi formami i w efektach opowiadanej historii może nam wykreować tu rysunek. Grafika jest tu swego rodzaju furtką, która została otwarta, aby czytelnik sam domyślił się, co może czekać go zarówno pod względem opowieści samym obrazem jak i po połączeniu go z fabułą.
Zawsze się zastanawiałem, czy wizualna sfera mangowej treści ma wyprzedzać w wadze opowiadanej historii, to co opowiada sam tekst, czyli dialogi, obecność jak i nie narratora, rozplanowanie kadrów i plansz i temu podobne. W przypadku mojego startu z Uniwersum Ajin w mandze, z początku w tym tytule tego rodzaju mechanizm kreowania historii był dość trudny do odgadnienia i zdecydowania, czy i jak to w tej opowieści funkcjonuje. Zacznijmy od tego, że "Ajin"... czyli, jak to Polacy w tej mandze mają przyjemność tłumaczyć: ,,Ahumanoid" - potrafi zapaść w pamięć bardzo głęboko. A wszystko w bardzo dużym udziale sfery graficznej. I na uwagę zasługuje, a weźmy przykład jeden z wielu tego tomu - to, jak w tej pilotowej do serii narracji potrafiono pociągnąć kontury postaci i sekwencje akcji: monstrualna kreska, mięsisty kolor i mocne cieniowanie z umiejętnym użyciem koloru czarnego i szarych tonów. I w kwestii obrazu i fabuły jest tylko i wyłącznie na tom 1 do ogólnego cyklu mangi "Ajin": bardzo, bardzo dobrze. Czytelnik jest zasypywany – i jest to moim zdaniem potężna zaleta grafik tegoż wydania – monstrualnymi ilustracjami, i to dość dokładnymi, gdzie najbardziej jest to widoczne w okolicy bliżej połowy tomu, gdy Kei oraz Kaito uciekają z metropolii w kierunku innej prefektury przed ścigającymi ich Rządem oraz zbuntowanym i trochę bojaźliwym społeczeństwem, które chce sprawiedliwości i wyjaśnienia ,,dlaczego prawda o Ajinach była ukrywana przez tak długi czas”. Obraz staje się tu bardzo szeroki, tak dynamiczny, że aż krzyczący tą tak nienaturalnie rozrysowaną i zaprezentowaną akcją, tą hiperbolicznością rysowania wielu sekwencji i mieszanego doboru raz dużych raz małych kadrów, przez co same emocje potrafią sięgać tu bardzo wysokich progów. Tak jest graficznie w większości wydarzeń kreowanych w tomie 1: tempo takich grafik, ich ,,mięsistość” i dotykalność nie spada, a to pasuje do sytuacji w której znajdują się najważniejsi aktorzy pierwszego tomu: Kei i Kai/Kaito.
Nie spoilerując w odniesieniu do tego momentu dokąd sięga cała fabuła pilotowej mangi "Ajin" w kilkunastu odcinkach pierwszego sezonu, dodam jeszcze, że ci co czytają mangę po serialu, jak i na odwrót, zauważą, jak sam serial potrafił wiernie odtworzyć, na nim się wzorować, pierwszy tom tej wartkiej historii. A to jak to Uniwersum w mandzie oraz w serii anime stało się tajemnicze, jak nieobce jest mu wytworzenie atmosfery nieustającego napięcia jak w typowym sci-fi akcyjniaku, gdzie w przypadku tomu 1 dostajemy jeszcze ,,na deser” ciekawy cliffhanger i pewien ,,widmowy” pojedynek - ,,Upiory” odegrają zapewne większą rolę w kolejnych tomach - niech podkreśli jedno zdanie: ,,nie wiadomo czy ten ktoś przed tobą to Ajin, dopóki nie stanie w obliczu śmierci".
Ajin 11 Gamon Sakurai
7,7
Śledzę tę serię z niesłabnącym zainteresowaniem. Chyba mój ulubiony mangowy guilty pleasure (z tych obecnie wydawanych). Tom 10 jest nieco spokojniejszy - autorzy pozwalają odpowiednio wybrzmieć ostatnim wydarzeniom; bohaterowie przegrupowują siły i szykują się do finałowego pojedynku. Tom 11 to powrót do formy z tomów 8-9; dzieje się dużo i intensywnie, a niekonwencjonalne rozwiązania fabularne ponownie zaskakują. Lubię tę serię i z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy.
instagram.com/polishpopkulture