Servamp #8 Strike Tanaka 7,2
ocenił(a) na 73 lata temu I docieramy do momentu, w którym manga wybiega już poza anime (przynajmniej w połowie tomiku). Gdy kolejny Servamp zostaje pokonany przez Tsubakiego, nagle całą zabawę psuje organizacja C3, która wbija na imprezę bez zaproszenia. Do tego oddział, który się zjawia jest piekielnie silny, przez co wróg zmuszony jest do tymczasowego odwrotu.
"Ludzie wypierają to, czego nie rozumieją. Tylko tak umieją się przed tym bronić. Zakwestionowanie ich wartości niszczy im cały świat."
Tsurugi i jego świta są dość dziwni. Niby mili panowie, którzy dobrym alkoholem nie pogardzą, ale jak przychodzi czas na walkę, potrafią być bezlitośni. Każdy z nich na pewno ma swoje grzeszki, jednak niewiele o nich wiadomo. Jednak poza (wątpliwymi) scenami walki (tsaaa) dostarczają też humor, który cenię.
O co mogłabym się jeszcze doczepić poza nieudolnymi walkami i standardową biedą tła? Może o tłumaczenie tym razem. W poprzednich tomach było sporo brakujących literek i tłumaczenie imienia pewnego wampira, jak się podoba. Jednak można różnie go nazywać, ale nikt mi nie wmówi, że Australia i Austria jest tym samym! Więc skąd w końcu pochodzi jeden Eve? W poprzednich tomikach było, że z Australii, a w anime, na internecie i okładce tego tomu - z Austrii. Czepiam się, ale mnie to przeszkadza.
Pojawia się, oczywiście, więcej pytań niż odpowiedzi. Można godzinami snuć teorie, które nie wiem, czy cokolwiek przyniosą. Ponieważ Tanaka opiera się na wymuszonym zaskoczeniu czytelnika - przecież podpowiedzi nie da - to powodzenia ze zgadywaniem czegokolwiek. Chociaż minimum, żeby było na czym oprzeć swoje teorie by się przydało. Mimo wszystko polecam.
"Tak właśnie jest! Świat to gra pozorów."