rozwiń zwiń

Perypetie z przekładem Alicji

Róża_Bzowa Róża_Bzowa
06.01.2016

Obchodzone w 2015 roku huczne 150. urodziny Alice’s Adventures in Wonderland jeszcze się nie zakończyły – wydawcy polscy, a zwłaszcza angielscy wciąż zasypują rynek księgarski kolejnymi, coraz piękniejszymi i bardziej niesamowitymi publikacjami: różnymi wydaniami oryginalnego tekstu książki oraz jej licznymi adaptacjami i wariacjami (z kolorowankami włącznie), nie wspominając o kalendarzach i notesach z cytatami i kanonicznymi ilustracjami Johna Tenniela. Wydawnictw tych jest tak wiele, że zapoznanie się z nimi i ich opisanie wymagałoby zatrudnienia się na stanowisku etatowego alicjologa (gdyby ktoś takiego potrzebował to autorka niniejszego tekstu poleca swoje usługi). Z morza publikacji związanych z Alicją w Krainie Czarów dostępnych w naszym kraju warto wyłowić i zauważyć nowy, dwunasty już przekład książki na język polski. Nowe tłumaczenie jako takie zasługuje już na uwagę, można bowiem niemal od razu postawić pytanie: czy w przypadku utworu, z którym zmierzyło się już kilkunastu tłumaczy, można zaproponować coś nowego? Otóż okazuje się, że odpowiedź jest twierdząca, choć warto zaznaczyć, że istotna jest tu także osoba samego autora przekładu, jego doświadczenie życiowe i podejście do tekstu, tym bardziej gdy – jak zaraz się przekonamy – jest ono rewolucyjne.

Perypetie z przekładem Alicji

Książkę pod najbardziej oryginalnym tytułem [1] z dotychczas opublikowanych Perypetie Alicji na Czarytorium „w niewiernym przekładzie” [2] (jak uczciwie zaznacza) przygotował dla czytelników „Na 150-lecie narodzin Alicji” [3] Grzegorz Wasowski, dziennikarz muzyczny i satyryk, zdeklarowany alicjofil oraz „piórotechnik” [4] (jak sam siebie nazywa). Tłumaczenie powstawało przez kilka lat, tłumacz przeczytał wszystkie opublikowane do tej pory (oraz jeden niepublikowany) przekłady, doceniając pracę swoich poprzedników i zwracając baczną uwagę na to, by czegoś nie powielić. Swoją pracę nad książką szczegółowo i dowcipnie opisuje w Zakończeniu [5], w którym także przekonująco uzasadnia swoje decyzje dotyczące wyboru takich a nie innych zwrotów, wyrażeń czy słów oraz kompozycje słowotwórcze. Warto podkreślić także uczciwość tłumacza, który wyznaje: (…) jestem za tłumaczeniem oddającym ideę, a zatem nie słowo w słowo, o ile to niemożliwe. Z tym, że niemożliwe musi wyniknąć po bezpardonowej walce i wyczerpaniu wszelkich istniejących możliwości [6] stąd na karcie tytułowej podkreślona niewierność przekładu. Jednocześnie po raz pierwszy autor przekładu wyraźnie akcentuje rolę swoich poprzedników w przybliżeniu tekstu polskiemu czytelnikowi: dziękując wszystkim wcześniejszym tłumaczom pierwszego tomu przygód Alicji a także tłumaczom adaptacji za ich pracę, a także gratulując twórczych (i słowotwórczych) pomysłów w trudniejszych fragmentach tekstu. Wasowski niekiedy z żalem przyznaje, że po stwierdzeniu, iż jakieś odkrywcze słowo czy wyrażenie pojawiło się już z którymś z wcześniejszych przekładów, rezygnował z niego i zaczynał pracę nad nim od nowa.

W tym miejscu zróbmy małą dygresję. Książka „Alice’s Adventures in Wonderland” jest dziełem wyjątkowym z wielu względów, tutaj jednak warto podkreślić, że z punktu widzenia tłumacza stanowi wyzwanie, które można porównać do wysiłku alpinisty (a może nawet himalaisty) w dziedzinie lingwistyki, przekładoznawstwa i słowotwórstwa, a także wielu innych dyscyplinach. Porywając się na ambitne zadanie przybliżenia dzieła Carrolla polskim czytelnikom warto znać doskonale nie tylko język angielski, angielską kulturę, literaturę i historię (zwłaszcza czasy wiktoriańskie), biografię autora i osoby z jego najbliższego otoczenia, ale także nie zaszkodzi orientacja w popkulturze, historii Polski, znajomość polskiej literatury dziecięcej, kołysanek, wyliczanek i popularnych wieczorynek, języka potocznego, zwłaszcza młodszego pokolenia, historii sztuki, zwłaszcza malarstwa, rysunku i ilustracji książkowo-prasowej, nieco wiedzy edytorskiej, nie wspominając o realiach polityczno-społecznych i tak dalej, i tak dalej. Jeśli dodać do tego wymóg zapoznania się z poprzednimi tłumaczeniami polskimi (lub przynajmniej jakieś zdanie o owych), opracowaniami angielskimi nt. książki oraz dużą wyobraźnię językową i sprawność nie tylko we władaniu piórem, ale i w układaniu kalamburów, gier słownych i słowotwórstwie (tworzeniu neologizmów) to przestajemy się dziwić, że zadanie jest karkołomne, a raczej z podziwem myślimy o aż dwanaściorgu [7] śmiałkach, którzy podjęli wyzwanie zmierzenia się z tekstem Lewisa Carrolla.

---

[1] Warto wiedzieć, że to już szósty wariant tytułu tej książki w wydaniach polskich; inne tytuły to: Ala w Krainie Czarów / Alicja w Krainie Czarów / Alicja w krainie czarów / Przygody Alicji w Krainie Czarów / Przygody Alinki w krainie cudów. Co ciekawsze – drugi tom przygód Alicji Through the Looking-Glass, and What Alice Fund There doczekał się aż 10 polskich tytułów; zestawienie przygotowała autorka tego tekstu, więcej dla zainteresowanych: http://podrugiejstroniekrainy.blogspot.com/2013/06/rita-o-alicji.html oraz http://podrugiejstroniekrainy.blogspot.com/2013/06/piskle-biaego-kruka.html

[2] Lewis Carroll, Perypetie Alicji na Czarytorium, Wydawnictwo Wasowscy, Warszawa, 2015, s. 3

[3] Tamże, okładka

[4] Tamże, s. 203

[5]Tamże, Zakończenie, s. 159-173

[6] Tamże, s. 160-161

[7] Tłumaczy drugiej książki o Alicji jest natomiast tylko dziewięcioro, więcej http://podrugiejstroniekrainy.blogspot.com/2013/06/piskle-biaego-kruka.html

#####

Jeden, dwa, trzy… dwanaście!

Pierwszego tłumaczenia polskiego podjęła się dopiero w 1910 r. (książka ukazała się w Anglii w 1865r.) Adela S., a jej praca to raczej spolszczenie tekstu i jego redakcja (skróty). Spolszczeniu uległo nawet nazwisko autora i na okładce przeczytamy „Ludwik Karrol” (z podwójny „r” i pojedynczym „l”). Nie jest znane pełne nazwisko tłumaczki, wśród fanów książki trwa dyskusja, kim była – jeden z czytelników wysunął przypuszczenie, że pod pseudonimem może kryć się Aniela Szycówna, wydająca w tym samym czasie wraz z M. Arctem pismo dziecięce – nie ma jednak żadnych dowodów potwierdzających tę hipotezę. Przekład ten, długo uważany za zaginiony, do czego przyczyniła się także zawarta we wstępie uwaga Roberta Stillera [8] (jednego z tłumaczy) o niedostępności tego tekstu, odkryty został przez dr Ewę Rajewską w Bibliotece Raczyńskich w Poznaniu. Obecnie w naszym kraju znajduje się prawdopodobnie tylko kilka egzemplarzy tej książki, jest ona jednak dostępna online w Wielkopolskiej Bibliotece Cyfrowej (zainteresowanych zapraszam na tę stronę WBC).

Kolejna tłumaczka, Maria Morawska, dokonała w 1927r. wolnego przekładu, w którym zauważyć możemy wiele ingerencji w tekst (zastępowanie tekstu Carrolla własnym), natomiast warte uwagi są wiersze przełożone przez Antoniego Lange. Niezadowolony z poprzednich przekładów, zwłaszcza wierszy, Antoni Marianowicz założył sobie, że jego tłumaczenie, opublikowane w 1955r., skierowane będzie bardziej do dzieci i bliższe kulturowym realiom polskim, stąd parodie wiktoriańskich wierszyków tłumacz zastąpił znanymi polskimi wierszykami. Maciej Słomczyński w 1965r. opublikował swój przekład, który był pierwszym zgodnym z oryginałem i zamysłem autora, przez co zawierał dużo anglicyzmów i dzięki temu przypadł bardziej do gustu starszym czytelnikom. Uważany przez niektórych znawców za najlepszy przekład Roberta Stillera z 1986r. akcentował walory estetyczne tekstu, zawierał ponadto (po raz pierwszy) przypisy wyjaśniające niuanse epoki wiktoriańskiej i okoliczności powstania książki. Jolanta Kozak w swoim tłumaczeniu z 1999r. uwspółcześniła język utworu, by ułatwić dzieciom jego lekturę, pozostała jednocześnie wierna oryginałowi. Z kolei Tomasz Misiak (brak roku wydania książki, ok. 2000) stara się swoim przekładem przybliżyć tekst wiktoriański polskim nastolatkom, stąd teksty wierszy parodiują wierszyki znane polskim dzieciom. Krzysztof Dworak w roku 2010 podarował nam tłumaczenie napisane uwspółcześnionym językiem, ale wierne oryginałowi. Opublikowane również w 2010r. tłumaczenie Bogumiły Kaniewskiej miało w założeniu być bardziej przyjazne dla dzieci niż wcześniejsze wydania tekstu Carrolla. Wydany z opracowaniem, także w 2010r., przekład Magdaleny Machay, choć wierny oryginałowi, napisany został przystępnym, młodzieżowym językiem. Tekst tłumaczenia Elżbiety Tabakowskiej z 2012r. zawiera kilka ważnych zmian, np. w nazwach postaci i nawiązuje do polskich realiów kulturowych. Najnowszy wydanie książki zawiera najbardziej szalony i twórczy, najmniej wierny oryginałowi, a jednocześnie najbardziej zabawny polski przekład autorstwa Grzegorza Wasowskiego z 2015r.

Wybaczcie, proszę, kolejną dygresję. Tekst, który czytacie, nie jest wynikiem badań akademickich, wiedzy lingwistycznej, filologicznej ani przekładoznawczej. Przedstawiane tu informacje zbierałam przez kilka, a w zasadzie kilkanaście, lat oddając się mojej pasji, związanej z czytaniem, kolekcjonowaniem i analizą różnych wydań książek o Alicji. Nie wyczerpują one tematu, który – warto zaznaczyć – stanowi wyzwanie badawcze i doskonale nadaje się na pracę doktorską, a może nawet habilitacyjną. Nie dysponując ani specjalistyczną wiedzą, potrzebną w tego rodzaju działaniu, ani odpowiednimi tytułami naukowymi, zwykłam uważać się (może nieskromnie) za Alicjolożkę czyli znawczynię Alicji i tematów z nią związanych. Warto zatem podkreślić, że większość z przedstawianych tu wiadomości zgromadziłam metodą oglądową, porównując różne wydania, a także szukając brakujących fragmentów informacji w artykułach, opracowaniach i pracach krytycznych. Wzmianka ta jest o tyle istotna, że różne opracowania czy zestawienia tłumaczeń książki, w tym nagradzany artykuł w polskiej Wikipedii, zawierają braki lub ewidentne pomyłki (w tym w tak podstawowych kwestiach jak liczba przekładów czy nazwiska tłumaczy), które mogą wprowadzać czytelnika w błąd. Z kolei wszelkie zawarte tu wnioski czy oceny wynikają z mojego subiektywnego spojrzenia na tę tematykę, ulegały zmianie w czasie i, jako takie, są wrażliwe na nowe zdarzenia, zmienne oraz otwarte na konfrontację. Czujcie się zatem zaproszeni do własnych poszukiwań, subiektywnych porównań i sympatii.

Tytułem wstępu

Tłumacz już na wstępie prac nad książką napotyka trudności, a dotyczą one tytułu. Z pozoru sprawa jest prosta: „Alice’s Adventures in Wonderland” przetłumaczyć możemy najprościej jako „Przygody Alicji w Krainie Cudów”. Dziwić zatem może fakt, że tylko jedna tłumaczka, Adela S., wybrała podobny do powyższego tytuł: „Przygody Alinki w krainie cudów”. Pomijając kwestię wielkiej bądź małej litery w nazwach własnych (oznaczeniach miejsca, imionach i przydomkach), z którą tłumacze tej książki często się borykają, zastanawiać może zmiana imienia głównej bohaterki. Aby jednak nie gmatwać zbytnio odłóżmy na później analizę imion. Pojawia się pytanie: dlaczego inni tłumacze zmienili krainę na Krainę Czarów? Wszak „wonderland” sugeruje „krainę” (land) „cudów”, „dziwów” (wonder). Może problem polegał na tym, iż w naszej kulturze słowa „cud, cuda” niosą ze sobą znaczenie o dużym ładunku religijnym czy metafizycznym, a tego nie znajdziemy w książce. Z kolei „dziwy”, poza niezbyt wskazaną w książce dla dzieci dwuznacznością znaczenia, wydają się za mało atrakcyjne i bajkowe. Tym sposobem „Kraina Czarów” (lub „kraina czarów”) pojawia się w tytule aż dziesięciu przekładów, zaś w jedenastym (Grzegorza Wasowskiego) zachowano czary (choć tłumacz doskonale zdaje sobie sprawę z ich braku, a swój wybór wyczerpująco wyjaśnia) zmieniając określenie miejsca akcji, stąd „Czarytorium”. Inna zastanawiająca kwestia dotyczy wykorzystania lub brak w tytule słowa „przygody”. Wytłumaczenie jest tyle nieskomplikowane, co pragmatyczne i uniwersalne – tłumaczom zależało na wyeksponowaniu postaci głównej bohaterki, stąd jej przygody potraktowali być może jako pewny składnik książki o dziewczynce. Warto dodać, że „Alicja w Krainie Czarów” (ang. „Alice in Wonderland”) to także najczęstszy tytuł wszystkich adaptacji dzieła Carrolla – książek dla młodszych czytelników ze skrótami, filmów, słuchowisk, przestawień teatralnych, operowych, baletowych, gier oraz wszelkich przedmiotów wykorzystujących wizerunki postaci z książki czy sam tytuł.

---

[8] Lewis Carroll, Przygody Alicji w Krainie Czarów, przeł., wstępem i przyp. opatrz. Robert Stiller, Lettrex, Warszawa, 1990

#####

Podział rozdziałów

Tytuł został ustalony, nie byłoby zatem od rzeczy zajęcie się kwestią nazw rozdziałów. Dwanaście zdań lub równoważników zdań wydaje się być zadaniem do wykonania w czasie jednego poranka. Sprawa jednak nie jest łatwa, ponieważ rozdziały, ściśle związane z treścią utworu i zawierające zwroty wieloznaczne, wymagają dokładnej znajomości całego utworu. Najrozsądniejsza wydaje się zatem być praca nad nimi na samym końcu, po przedarciu się przez wszystkie pułapki i meandry utworu.

Poniżej, dla zobrazowania pracy przekładowej dwunastu tłumaczy, zamieszczono zestawienie tytułów dwóch wybranych rozdziałów.

Lewis Carroll

3 A Caucus-Race and a Long Tale

Krzysztof Dworak

Gonitwa Za Stanowiskami oraz Rzecz Długa o Smutnym Zakończeniu

Bogumiła Kaniewska

Wyścig Elit i długaśna opowieść

Jolanta Kozak

Gonitwa Parlamentarna i żałosny ogon

Magdalena Machay

Wyścig Komitetu i długi ogon

Antoni Marianowicz

Wyścigi ptasie i opowieść Myszy

Tomasz Misiak

Wyścig z samym sobą i opowieść na godzinę z ogonkiem

Maria Morawska

Wyścigi

Adela S.

Wyścigi

Maciej Słomczyński

Wyścig Kumotrów i ogonopowieść

Robert Stiller

Kumoterski wyścig i ogoniasta opowieść

Elżbieta Tabakowska

Maraton przedwyborczy i długa opowieść

Grzegorz Wasowski

Ściganieład i Rymogon

 

W powyższym przykładzie widać duże różnice w tłumaczeniu. Wynikają one z występujących w oryginale wieloznaczności i aluzji. Słówko „caucus”, wywodzi się z amerykańskiego terminu nawiązującego do spotkania liderów frakcji politycznej zwołanej w celu wyłonienia kandydata lub ustalenia polityki. W Anglii przyjęło się w innym znaczeniu, używane było jako obraźliwy termin określający organizację przeciwnej (opozycyjnej) partii. Natomiast zwrot „caucus-race” Carroll mógł użyć jako symbol długotrwałej, bezcelowej bieganiny zwierząt w kółko bez żadnego celu, z której nic nie wynika oraz do wszystkich pragnących wymarzonej pozycji politycznej [9].Tłumacze polscy nie zostali w tyle i zamieścili mnóstwo odniesień politycznych: odnajdziemy gonitwę za stanowiskami, maraton przedwyborczy, elity, komitet czy gonitwę parlamentarną. Dwuznaczne jest nawiązanie przez dwóch tłumaczy – Macieja Słomczyńskiego i Roberta Stillera - do przestarzałego słowa „kumoter”, które może oznaczać zarówno przyjaciela, kompana, towarzysza (bez politycznego kontekstu), jak i zausznika czy sprzymierzeńca w jakiejś sprawie (także politycznej). Z kontekstu politycznego wyłamały się zdecydowanie dwie tłumaczki: Adela S. i Maria Morawska tytułując rozdział lakonicznie „Wyścigi”, zaś Grzegorz Wasowski, również odcinając się od polityki, zaakcentował chaos gonitwy przez użycie neologizmu „ściganieład”. Najbardziej zastanawiające, jako odbiegające od zamysłu autora, są wybory Antoniego Marianowicza i Tomasza Misiaka: pierwszy określa wyścigi mianem „ptasie”, co nie do końca oddaje przebieg akcji, jako że w biegu uczestniczyła także Alicja, zaś w scenie występuje także mysz (choć nie jest jasne, czy również biega), a wielu ilustratorów, w tym John Tenniel, umieszcza w tej scenie małpę. Drugi z tłumaczy uznał za właściwy zwrot „wyścig z samym sobą” i – jakkolwiek dobrze oddaje on charakter gonitwy, zdecydowanie mija się jednak z oryginałem.

Drugim i chyba ambitniejszym zwrotem jest w nazwie rozdziału określenie „long tale”. Z pozoru prosty zwrot, kryje przewrotne poczucie humoru autora w tym, że angielskie słowo „tale” (opowieść) wymawia się identycznie jak „tail” (ogon) i tak też, opacznie, rozumie je Alicja. Jak jednak oddać po polsku dwa różne słowa za pomocą jednego? Nie zawsze jest to możliwie, a sztuka ta udała się Maciejowi Słomczyńskiemu (ogonopowieść) i Grzegorzowi Wasowskiemu (rymogon). Niektórzy autorzy przekładów poradzili sobie umieszczając wieloznaczność w zwrotach używanych przez mysz przed samą opowieścią np.: „Moja opowieść jest smutna i bardzo długa (…) Będę mówiła przez godzinę z ogonkiem!” (Tomasz Misiak); „Był to przypadek, proszę ja kogo, no… długi i smutny!” [podkreślenia moje] (Robert Stiller); „Zobaczysz sama, jak bardzo ten problem jest zaogniony (…) Za o…, ale za co?... za ogony!” (Antoni Marianowicz). Zainteresowanych rezultatem poszukiwań językowych pozostałych tłumaczy odsyłam do odpowiednich wydań książki.

Lewis Carroll

4 The Rabbit Sends in a Little Bill

Krzysztof Dworak

Przeznaczenie Małego Jaśka

Bogumiła Kaniewska

Bill na posyłki

Jolanta Kozak

Królik posyła Bilusia

Magdalena Machay

Królik wysyła Małego Billa

Antoni Marianowicz

Wysłannik Białego Królika

Tomasz Misiak

Dokąd Królik posłał małego Zwisia

Maria Morawska

Alicja posłańcem królika

Adela S.

Królik wysyła małego Bibusia

Maciej Słomczyński

Królik wysyła małego Billa

Robert Stiller

Królik wpuszcza w komin

Elżbieta Tabakowska

Posłaniec Białego Królika

Grzegorz Wasowski

Z DemoBillem na Alicję

 

Tym razem mamy żart dotyczy służącego Białego Królika, jaszczurki. Bill może oznaczać zdrobniałą formę imienia William, ale także rachunek. Stąd „sends in a little bill” może wskazywać na posłanie gdzieś małego Billa, jak i wysłanie małego rachunku. Z uwagi na to, iż nie da się oddać tej dwuznaczności w języku polskim, tłumacze wymyślali różne warianty imienia służącego, z których najzabawniejszy wydaje mi się DemoBill, który zdaniem Grzegorza Wasowskiego, po przygodzie z Alicją wychodzi z użycia. Gdy spojrzymy na powyższe zestawienie najbardziej zastanawiać mogą te zdania (lub równoważniki tychże), gdzie imię jaszczurki w ogóle się nie pojawia. Tak jest u następujących tłumaczy: Elżbiety Tabakowskiej (w tekście znajdziemy Billa) i Antoniego Marianowicza (w tekście Biś), podkreślających sam fakt posyłania / wysyłania. Z kolei Robert Stiller pomijając osobę służącego (Zbych) zastosował inną grę słów, wysuwając na pierwszy plan Królika, a Maria Morawska zupełnie zmieniła sens zdania czyniąc osobą posłaną… samą Alicję.

---

[9] Tłumaczenie własne wyjaśnienia zaczerpniętego z książki Lewis Carroll, The Annotated Alice. The Definitive Edition, edited by Martin Gardnem, with an Introduction and Notes by Martin Gardnem, Penguin Books, London 2001, s. 32

#####

Alicja trojga imion

Wiele zabawy dostarcza wnikliwym czytelnikom samo wyszukiwanie imion w różnych przekładach dzieła. Tłumacze wykazali się tutaj dużą kreatywnością, niektóre imiona nie tylko doskonale oddają zamysł autora, ale wręcz świadczą o wirtuozerskim opanowaniu języka polskiego. Warto przeanalizować poniższą tabelę, w której zestawiono imiona postaci w różnych tłumaczeniach. Przyznam się, że sama także pokusiłam się kiedyś o własne nazwy dla ważniejszych bohaterów, zachęcam i was do takiej słowotwórczej gimnastyki.

Lewis Carroll

Alice

Cheshire cat

March Hare

Hatter

Krzysztof Dworak

Alicja

kot z Cheshire

Marcowy Zając

Kapelusznik

Bogumiła Kaniewska

Alicja

Kot z Cheshire / Kot

Zając Marcowy

Kapelusznik

Jolanta Kozak

Alicja

Szczere Kocisko

Postrzelony Zajączek

Bezdenny Kapelusznik

Magdalena Machay

Alicja

Kot z Cheshire

Marcowy Zając

Kapelusznik

Antoni Marianowicz

Alicja

Kot-Dziwak

Szarak Bez Piątej Klepki

Kapelusznik

Tomasz Misiak

Alicja

Kot

Pijany Zając

Kapelusznik / Kapelusznik z głową od parady

Maria Morawska

Ala / Alicja

Kot z Cheshire

Zając Marzec

Kapelusznik

Adela S.

Alinka

kot angorski / kot Angora

zając marcowy

kapelusznik

Maciej Słomczyński

Alicja

Kot z Cheshire

Marcowy Zając

Kapelusznik

Robert Stiller

Alicja

Kot z Cheshire

Zając Marcowy

Kapelusznik

Elżbieta Tabakowska

Alicja

Kot Znikot

Marcowy Zając

Kapelusznik

Grzegorz Wasowski

Alicja

Kot ze Szczerzychowic

Marcowy Zając

Kapelusznik

 

Pierwsze zaskoczenie przeżyjemy przyglądając się imieniu samej głównej bohaterki – bardzo niecodzienna to sytuacja, by w kolejnych tłumaczeniach nadawać tytułowej, bądź co bądź, postaci inne imię. Pierwsza tłumaczka, a raczej autorka spolszczenia Adela S. kierowała się prawdopodobnie względami kulturowymi, co pozwala nam przypuszczać, że imię Alinka było częściej używane w naszym kraju przed I wojną światową niż Alicja. Warto tu nadmienić, że w pierwszym z dwóch [10] dostępnych czeskich przekładów książki, opublikowanym w latach 30. XX wieku użyto imienia Alenka, mimo iż w języku czeskim istnieje imię Alice (wymawiane tak jak się pisze, podobnie z wymową polską). Możliwe zatem, że tłumacz czeski inspirował się podczas tłumaczenia wcześniejszym o dwie dekady przekładem polskim i stąd podobne imię tytułowej postaci. Ciekawe jest użycie przez Marię Morawską zdrobnienia (choć może być to także inne imię) Ala, co ciekawe, w niektórych późniejszych wydaniach tego tłumaczenia zastąpionego przez imię Alicja.

W przypadku kota z Cheshire sprawa jest znacznie bardziej zagmatwana. W czasach Lewisa Carrolla znane było powiedzenie „grin like a Cheshire cat” (uśmiechać się / szczerzyć jak kot z Cheshire), którego pochodzenie jest nieznane. Najbardziej prawdopodobne wyjaśnienia przynoszą dwie teorie: 1) w Cheshire tworzył malarz umieszczający na szyldach zajazdów w okolicy uśmiechające się lwy lub 2) w tym czasie w Cheshire wyrabiano ser uformowany w kształt szczerzącego się kota [11]. Nieusatysfakcjonowanych tymi wyjaśnieniami zachęcam do własnych poszukiwań, tym bardziej, że zagadnienie jest wciąż żywe, ukazują się kolejne prace na ten temat i można wdać się w interesującą dyskusję z innymi pasjonatami tych kwestii. Wracajmy jednak do tłumaczeń – Tomasz Misiak rozwiązał problem z nazwą (przydomkiem) w ten sposób, iż go pominął zostawiając samego Kota. Połowa tłumaczy przełożyła zwrot dosłownie zostawiając kota z Cheshire (lub Kota z Cheshire), zaś pozostali próbowali oddać charakter kota lub jego niezwykłe umiejętności i stąd: Kot-Dziwak (Marianowicz), Kot Znikot (Tabakowska) oraz Szczere Kocisko (Kozak) czy zabawny i ujmujący pomysł z Kotem ze Szczerzychowic (Wasowski). Najbardziej zagadkowy wydaje się być kot angorski / kot Angora autorstwa Adeli S. – może tłumaczka odwołuje się do jakichś zrozumiałych w jej czasach wyrażeń albo po prostu do oryginalnego wyglądu zwierzęcia – najczęściej o białym futrze, mogą mieć każde z oczu w odmiennym kolorze – lub rzadkości występowania i nietypowym upodobaniom – bardzo lubią pływać.

Angielskie wyrażenia „mad as a hatter” (szalony jak kapelusznik) i „mad as a March Hare” (szalony jak marcowy zając) były dla Lewisa Carrolla bezpośrednią inspiracją do stworzenia tych dwóch postaci. Szaleństwo kapeluszników wynikało z zatrucia oparami rtęci, wykorzystywanej przez nich podczas procesu wyrobu kapeluszy. Natomiast szaleństwo marcowych zajęcy jest prawdopodobnie spowodowane pomyłką kopistów, z dokładniej - literówką, tym bowiem tłumaczą badacze przekształcenie zwrotu zapisanego przez Erazma z Rotterdamu „mad as a marsh hare” (szalony jak bagienny zając) w wyrażenie przytoczone wyżej. Obserwacje zoologów zdają się potwierdzać tę hipotezę, zachowanie zajęcy w marcu nie odbiega bowiem od ich zwyczajów w innych miesiącach. Tłumacze wykazują tutaj wyjątkową zgodność – aż u dziewięciu z nich pojawia się przymiotnik marcowy lub nazwa miesiąca marca, natomiast pozostała trójka podkreśla szaleństwo w odmienny sposób – Postrzelony Zajączek to pomysł J. Kozak, Szarak Bez Piątej Klepki pojawił się u A. Marianowicza, zaś najtrafniejszy wydaje się być Pijany Zając autorstwa Tomasza Misiaka, nawiązujący do znanego polskiego powiedzenia o rozrabiającym w kapuście szkodniku. Kapelusznik z kolei wzbudził chyba najmniej wątpliwości – tylko dwoje autorów przekładów poczuło potrzebę dodania czegoś od siebie – i tak Bezdenny Kapelusznik pojawił się w J. Kozak, zaś u Tomasza Misiaka Kapelusznik występuje w tekście zamiennie z, ciekawym znaczeniowo, Kapelusznikiem z głową od parady.

Lewis Carroll

Little Bill

The Fish-Footman

The Frog-Footman

Mock Turtle

Gryphon

Krzysztof Dworak

Jasiek

Lokaj-Ryba

Lokaj-Żaba

Nibyżółw

Gryfon

Bogumiła Kaniewska

Bill

Rybolokaj

Żabolokaj

Niby-Żółw

Gryfon

Jolanta Kozak

Biluś

Rybolokaj

Żabolokaj

À la Żółw

Gryf

Magdalena Machay

Bill

Lokaj-Ryba

Lokaj-Żaba

Żółwiciel

Gryf

Antoni Marianowicz

Biś

Lokaj-Ryba

Lokaj-Żaba

Niby Żółw

Smok

Tomasz Misiak

Zwiś

Lokaj-Ryba

Lokaj-Żaba

Włóż

Gryf

Maria Morawska

Bill

lokaj-ryba

lokaj-żaba

Fałszywy Żółw

Gryf

Adela S.

Bibuś

lokaj ryba

lokaj żaba

żółwiozwierz

gryf

Maciej Słomczyński

Bill /
Mały Bill

Ryba-Lokaj

Żaba-Lokaj

Żółwiciel

Gryf

Robert Stiller

Zbych

Lokaj - Ryba

Lokaj - Żaba

Fałszywy Żółw

Gryfon

Elżbieta Tabakowska

Bill

Lokaj-Ryba

Lokaj-Żaba

Przeżułwacz

Gryf

Grzegorz Wasowski

DemoBill

Lokaj Rybartłomiej

Lokaj Żabartłomiej

Podrabiany Żółw

Gryf

 

Służący Bill i liczne warianty jego imienia pojawiły się już wcześniej w tym teście. W przypadku lokajów (żaby i ryby) ciekawy wydaje się pomysł Grzegorza Wasowskiego, by nadać im imiono-nazwy: Rybartłomiej i Żabartłomiej. Natomiast bez wątpienia jedną z najbardziej problematycznych przekładowo nazw postaci okazał się być Mock Turtle. Ogromną wskazówkę stanowi tym razem ilustracja Johna Tenniela, który przedstawił tę postać jako hybrydę żółwia i cielęcia. Więcej wyjaśnia informacja, że mock turtle soup (udawana zupa żółwiowa), przyrządzana z cielęciny, miała udawać zieloną zupę żółwiową, wymagającą zdecydowanie większych wydatków oraz trudnego do zdobycia mięsa żółwia (żółwiny?). Tłumacze podzielili się tym razem wyraźnie na dwie grupy: uwypuklających nieprawdziwość żółwia (Niby-Żółw, Podrabiany Żółw itp.) oraz oddających jego dwoistą istotę (żółwiozwierz, Żółwiciel, Przeżułwacz). Autorom dwóch ostatnich nazw – M. Słomczyńskiemu i E. Tabakowskiej – należą się brawa za pomysłowość, choć zgodzę się z G. Wasowskim, że ostatnie z określeń zapisane w postaci „Przeżółwacz” zyskałoby jeszcze dodatkowe walory językowe. Intrygujący, a może niezrozumiały staje się „Włóż” T. Misiaka, do momentu, aż… przeczytamy go od tyłu. Wtedy jasne się staje, że tłumacz wykorzystał tu mordnilap czyli słowo (lub zwrot), które czytane od końca daje wyraz (wyrażenie) o innym znaczeniu (nazwa tego zjawiska to słowo palindrom czytane od końca). Natomiast przy ostatniej w tabeli postaci wyróżnił się Antoni Marianowicz, z tajemniczych powodów ofiarowując nam Smoka.

Płeć Gąsienicy

Inną interesującą kwestią wydaje się być postać Gąsienicy i związane z nią trudności. U Carrolla Gąsienica jest z pozoru bezpłciowa (pisze o niej „it” czyli ono), ale już Alicja zwraca się do niej „Sir” czyli w rodzaju męskim. Zoologia podpowiada, że gąsienice nie mają płci (są bezpłciowe). W języku polskim jednak słowo to posiada rodzaj żeński. Co zrobili z tym tłumacze? Podzielili się, oczywiście. Dodatkową pomoc (komplikację?) wprowadzają ponadto ilustratorzy książki, którzy różnie wyobrażają sobie tę postać – niektórzy (np. Robert Ingpen) przedstawiają ją wyraźnie jako mężczyznę, którego ubiór nawiązuje do tradycyjnego odzienia tureckiego, inni (np. Tove Jansson) dorysowują jej zalotne rzęsy jak firanki, kolejni (np. Zonia Pionk) unikają jednoznaczności. Efekt jest taki, że tylko czworo tłumaczy uznało Gąsienicę za panią: Tomasz Misiak, Maria Morawska, Adela S. i Elżbieta Tabakowska. Co istotne – wybory tłumaczy nie zawsze pokrywają się tu z ich własną płcią.

---

[10] Informacja zaczerpnięta z referatu Anny Radwan „Alicja w Krainie Czarów w przekładach na język czeski”, wygłoszonego podczas konferencji „Dla kogo Alicja? Dzieci i młodzież jako odbiorcy różnych tekstów kultury (w 150. rocznicę „Alice’ Adventures in Wonderland”)” w Poznaniu dnia 22.04.2015r. Możliwe, że od tego czasu pojawiły się kolejne czeskie przekłady książki

[11] Tłumaczenie własne wyjaśnienia zaczerpniętego z książki Lewis Carroll, The Annotated Alice, op. cit, s. 62-63

#####

W pokoiku migał stary ojciec William

O co chodzi z tymi wszystkimi wierszami, które Alicja co chwila deklamuje różnym postaciom? Dlaczego one tak się różnią w różnych przekładach? Ważne są tutaj dwie wzmianki. Carroll wyśmiewa w swym dziele sam zwyczaj zmuszania dzieci w czasach wiktoriańskich do deklamowania na zawołanie w różnych sytuacjach i przed obcymi osobami. Ponadto w sposób niezwykle pomysłowy i zabawny (dla czytelników żyjących w czasach premiery książki) parodiuje powszechnie znane wiersze, a jego talent, poczucie humoru i doskonałe umiejętności pisarskie sprawiają, że powstałe w ten sposób dzieła wznoszą się na szczyty mistrzostwa anglojęzycznej (i nie tylko) poezji nonsensu. Warto dodać, że absolutny szczyt tejże zajmuje inne dzieło Carrolla – poemat „Jabberwocky”, zamieszczony w drugim tomie przygód Alicji. Miłośników tego utworu ucieszy zapewne wzmianka, że jego wszystkie polskie przekłady w liczbie 13 (w tym najnowszy pióra Grzegorza Wasowskiego oraz wcześniejsze tak różnych autorów, jak Stanisława Barańczaka czy Janusza Korwin-Mikkego) znaleźć można we wspomnianym już tomie z najnowszym przekładem „Alicji” - „Perypetiach Alicji na Czarytorium”.

W obliczu wierszy stanowiących parodie innych utworów poetyckich, na dodatek znanych powszechnie, ale półtora wieku temu i to w innym kraju, autorzy przekładów postawieni zostają wobec bardzo trudnego dylematu. Stoi przed nimi wybór: czy przetłumaczyć te wersy w sposób wierny oryginałowi, co wiąże się nie tylko z problemami technicznymi, dotyczącym liczby wersów, sylab i rodzajów rymów (które w wiernym tłumaczeniu są praktycznie nie do odtworzenia), ale także z, prawie oczywistym, brakiem odniesień i rozumienia sensu utworu przez czytelników, czy też odejść od wierności oryginału na rzecz uczynienia dzieła bardziej zrozumiałym dla oddających się lekturze współczesnym ludziom, co może wiązać się z odejściem także od ścisłych zasad formalnych tekstu oraz oddaleniem się od założeń autora oryginału. Dodatkowym utrudnieniem może być fakt, że co pokolenie zmienia się kanon czy też kontekst kulturowy (popkulturowy) czytelników. Każdy tłumacz rozwiązał ten dylemat inaczej; często dokonali wyborów niejednoznacznych – niektóre wiersze przełożyli w sposób wiernych, w innych nawiązali do polskiej literatury czy ludowych piosenek. Z uwagi na ograniczoną ilość miejsca i stopień skomplikowania tematu – poniżej zamieszczono dla porównania przykładowe próbki tłumaczeń tego samego wiersza.

Twinkle, winkle, little bat!
How I wonder, hat you’re at!

(Lewis Carroll)

Migu, migu, mały gacku!
Aż mi dziw, że tak po chwacku
(tł. Robert Stiller, przekład bardzo wierny oryginałowi)

Migocz, migocz, nietoperzu mały!
Jaki plan masz w tym wspaniały!
(tł. Krzysztof Dworak, przekład raczej wierny)

Siedzi sobie nietoperzyk pod miedzą,
A myśliwi wcale o nim nie wiedzą
(tł. Tomasz Misiak, próba rozwiązania dylematu przez połączenie obu założeń – znany polski tekst „Siedzi zając pod miedzą” uzupełniony przez obecność nietoperza z oryginału)

Jasne słoniątko późno dziś wstało,
Zagrać na trąbie czasu nie miało.
(tł. Antoni Marianowicz, przekład bardzo oddalony od oryginału, z którym łączy go tylko założenie o parodii powszechnie znanego wiersza, tu – „Słoneczko późno dzisiaj wstało”)

Więcej przykładów znajdziecie na tej stronie.

Siostry czerpią z malowanej studni

Niezwykle interesująca dla tłumaczy, pełen wieloznaczności, gier słownych i innych zabaw lingwistycznych, jest opowieść o siostrach w studni, snuta przez Susła podczas zwariowanego podwieczorku (albo obłąkanej herbatki czy też szalonego przyjęcia – jak kto woli). Trzy spokrewnione dziewczynki nazwane zostały przekształconymi zdrobnieniami imion Alice Liddel (pierwowzoru głównej bohaterki) i jej dwóch sióstr. W historii występuje wiele gier słownych, poczynając od miejsca ich pobytu, przez rodzaj pożywienia, aż do czynności, którym się oddawały. Podanie przykładów rozwiązań tych piętrowych trudności przekładowych przez kolejnych tłumaczy wymagałoby zwiększenia objętości artykułu co najmniej dwukrotnie. Wnikliwych czytelników odsyłam zatem na odpowiednią stronę.

Polish your English

W rozdziale trzecim mysz snuje przeraźliwie suchą (czyli nieciekawą) opowieść z historii Anglii o Wilhelmie Zdobywcy. Niewątpliwym ułatwieniem dla przekładu polskiego stanowi tym razem fakt, że w naszym języku także używa się wyrażenia „mówić sucho o czymś” (w znaczeniu – w sposób nieciekawy, mało emocjonalny). Pojawia się natomiast inna trudność – czy zostawić w tłumaczeniu historię Wilhelma Zdobywcy (o którym, umówmy się, przeciętny polski czytelnik Alicji wie niewiele, albo nic zgoła) czy wkomponować tu jakieś akcenty polskie? Twierdząco na drugą część tego pytania odpowiedziało sobie tylko dwoje tłumaczy: Adela S. i Grzegorz Wasowski. Pierwsza tłumaczka książki kazała myszy mówić o Bolesławie Śmiałym, Władysławie Hermanie i wojewodzie Sieciechu, dzięki czemu historia staje się bliższa czytelnikowi, a autorka przekładu osadza opowieść w tym samym okresie historycznym (XI w.), co oryginalny tekst. Natomiast ostatni (chronologicznie, jak dotąd) tłumacz pozwolił sobie nie tylko na wprowadzenie wątków zarówno z historii Polski, jak i z historii polskiej sztuki – pojawiają się tu Jagiełło, Matejko i Wit Stwosz - ale także znacznie rozbudował scenę, ubarwił ją przezabawnymi gierkami słownymi i wprowadził chaos chronologiczny (umieszczając w jednej perspektywie czasowej postaci z XIV w., XIX w. i XV-XVI w.), dzięki czemu uzyskał efekt uroczego nonsensownego bredzenia, a opisywany tu fragment stał się jednym z najzabawniejszych w całej książce. Z kolei pozostali tłumacze karnie raczą nas wyjątkami z historii Anglii.

Zagadka Kapelusznika

Nie można nie zakończyć tego artykułu garścią wiadomości o słynnej zagadce Kapelusznika. W ujęciu polskich autorów przekładu przedstawia się ona następująco:

Lewis Carroll

Why is a raven like a writing-desk?

Krzysztof Dworak

Dlaczego kruk jest podobny do biurka?

Bogumiła Kaniewska

A co mają wspólnego kruk i biurko?

Jolanta Kozak

Co ma wspólnego kruk z biurkiem?

Magdalena Machay

Dlaczego kruk jest jak biurko?

Adela S.

Jakie jest podobieństwo między krukiem a biurkiem?

Maciej Słomczyński

Dlaczego kruk jest podobny do biureczka?

Robert Stiller

Dlaczego kruk jest podobny do biurka?

Maria Morawska

Czym się różni kruk od biurka?

Antoni Marianowicz

Jaka jest różnica między krukiem a piórnikiem?

Tomasz Misiak

Dlaczego kruk jest podobny do sekretarzyka?

Grzegorz Wasowski

Dlaczego w sekretarzyku nie ma miejsca dla kruka?

Elżbieta Tabakowska

Jakie jest podobieństwo między sekretarzem i sekretarzykiem?

 

Tym razem, zamiast alfabetycznie, zestawiono kolejność tłumaczeń w ten sposób, by podobne znajdowały się w pobliżu. Zachęcam Was do twórczej pracy w wymyślaniu odpowiedzi, bowiem jest to ćwiczenie zdecydowanie poszerzające horyzonty. Dorzucę jeszcze informację, że zgodnie z pierwotnym zamysłem autora zagadka nie miała rozwiązania. Później zmienił on jednak zdanie w tej materii. Natomiast w polskich wydaniach rozwiązanie odnajdzie czytelnik tylko w jednym jedynym tomie - w przekładzie Grzegorza Wasowskiego – i, choć zdecydowanie autorskie, jest ono bliskie duchowi Carrollowskich zabaw językowych i jego poczuciu humoru.

* * *

To tylko mały fragment meandrów oryginalnego tekstu książki „Alice’s Adventures in Wonderland”. Zainspirowanych tematem zachęcam do dalszych, indywidualnych studiów.

Wytrwali czytelnicy, czujący niedosyt, mogą jeszcze odpowiedzieć na kilka pytań. Czy jesteś w stanie wskazać inną książkę, która w polskich przekładach doczekała się również więcej niż trzech-czterech wariantów tytułu? A może masz swoje ulubione tłumaczenie pierwszego tomu przygód Alicji? Jaki rodzaj tłumaczenia wolisz – bliższy oryginałowi i niekoniecznie atrakcyjny literacko, czy piękne odstępstwo od oryginału na rzecz komfortu i większego zrozumienia tekstu przez czytelnika? Wreszcie – czy Twoim zdaniem, na przekór temu, co mówił George Bernard Shaw – przekład wierny może być piękny, a niewierny wprost przeciwnie?

Jowita Marzec


komentarze [25]

Sortuj:
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Piratka 14.12.2020 14:22
Czytelniczka

Poznałam Alicję w tłumaczeniu Marianowicza i do dziś się mi z nim kojarzy. Najlepiej oczywiście czytać w oryginale, by pojąć wszystkie gry słów. W przekładach Marianowicz jest bardziej zabawny, Słomczyński bardziej zgodny z oryginałem, Stiller bardziej udziwniony (a do tego przekonany, że nie ma sobie równych, skromność godna podziwu).

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Ireth 10.08.2020 11:38
Czytelnik

Uwielbiam takie artykuły! Normalnie potrafię czytać z ciekawości o różnicach w przekładach, ale akurat teraz naprawdę szukałam konkretnej informacji o różnych tłumaczeniach "Alicji..." i artykuł pomógł mi się zdecydować :) Dziękuję!

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
allison 08.01.2016 19:48
Czytelniczka

Dziś listonosz przyniósł mi "Perypetie Alicji na Czarytorium" z dedykacją od tłumacza.
Jestem pod ogromnym wrażeniem - to pięknie i oryginalnie wydana książka, którą ogląda się, kartkuje i czyta z wielką przyjemnością.
Cudowne są ilustracje ze starych wydań, których jest tu mnóstwo. Ja mogę się w nie wpatrywać bez końca:)

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Marago 08.01.2016 19:55
Czytelniczka

Też czekam na przesyłkę :)

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
inaya 08.01.2016 07:36
Bibliotekarka

Przepiękny, magiczny tytuł!

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Kaliber48 08.01.2016 01:34
Czytelnik

@R_B Miła,
dzięki za świetny tekst:)Póki co jestem jeszcze "przed Wasowskim", ale już przebieram nogami, żeby przeczytać kolejną wersję tłumaczenia. I jak do tej pory zachwycam się wersją przekładu profesor Tabakowskiej i z rysunkami Mamy Muminków czyli Tove Jansson:)
Gratulacje R_B!

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Róża_Bzowa 08.01.2016 19:17
Bibliotekarka | Oficjalna recenzentka

Ilustracje Tove Jannson są niezwykłe, inne w klimacie niż prace pozostałych ilustratorów, bardzo oniryczne.
Czekałam na ich polskie wydanie i doczekałam się. Przekład prof. Tabakowskiej bardzo ciekawy (kilka świetnych "wynalazków" językowych), a sama pani profesor jest niezwykłą, skromną i ciepłą osobą.

Dziękuję za dobre słowa i odsyłam uśmiechy :-)

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Róża_Bzowa 07.01.2016 21:36
Bibliotekarka | Oficjalna recenzentka

Wydawca zauważył i ubolewa.
To maleńkie wydawnictwo, nie mają tyle par oczu, co w molochach wydawniczych.

Literówka chyba nie przesądza o wartości całej, ponad 250-ciostronicowej książki, prawda? :-)

Zresztą to częsta przypadłość dłuższych tekstów. Nawiasem mówiąc w powyższym tekście jest ich co najmniej kilka, a jedna szczególnie podstępna (bo powstał inny wyraz, który...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
electric_cat 11.01.2016 01:16
Bibliotekarka

Ta literówka przesądziła. Skleiłam rozpadające się wydanie i nie kupiłam nowego.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Róża_Bzowa 11.01.2016 19:48
Bibliotekarka | Oficjalna recenzentka

Przecież to zupełnie inne, nowe tłumaczenie!
Pierwsze wydanie.

Chyba powstały jakieś zakłócenia na linii tekst-odbiorca.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
electric_cat 22.01.2016 10:02
Bibliotekarka

Treść wciąż ta sama. W letnie popołudnie mała dziewczynka wpada do króliczej nory i przenosi się do przedziwnej krainy.
Tak, jestem malkontentką. Tak, kupiłam na to miejsce Le Fanu. Trzymam kciuki za wydawnictwo, ale tym razem ich nie wesprę.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
electric_cat 07.01.2016 20:39
Bibliotekarka

Gdyby chociaż na stronie tytułowej nie było literówki...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
witcherrie 07.01.2016 18:14
Czytelniczka

Moje perypetie z Alicją rozpoczęłam dopiero...w grudniu ubiegłego już roku! Żałuję niezmiernie, że tak późno, ale za to- Alicję w Krainie Czarów przeczytałam w przekładzie pana Marianowicza, ale też i w przekładzie pana Słomczyńskiego. Trochę dziwiły mnie różnice, które były zauważalne- o nieszczęsnym Rabittcie lub moim ulubionym Kocie z Cheshire( ta wersja bardziej mi...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Bianka 07.01.2016 11:42
Czytelnik

Uwielbiam Alicję. Od małego czytano mi ją w przekładzie Macieja Słomczyńskiego. Róża_Bzowa - dzięki za ten artykuł. Pisze w nim, że przekład M.S. to raczej dla starszych czytelników, ale może właśnie dlatego, że czytano mi od małego właśnie ten, nie potrafię łyknąć żadnego innego. Wydają się spłycone... Zawsze będę chyba twierdzić, że ten przekład jest najlepszy. Pozdrawiam...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Henrietta_Weissmann 07.01.2016 07:58
Czytelniczka

Od jakiegoś czasu mam zakodowane, że najbardziej wierny przekład to przekład Stillera (z moich doświadczeń ciężki do zdobycia), zaś najbardziej porywający jest Słomczyńskiego. Jeszcze żadnego nie czytałam, a chciałabym to zrobić symultanicznie wraz z angielskiej oryginałem. Po tym artykule dorzucam do listy Wasowskiego.
Warto też może wspomnieć, że istnieje...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Róża_Bzowa 07.01.2016 10:11
Bibliotekarka | Oficjalna recenzentka

W kwestii "Annotated Alice" - warto wspomnieć i wspomniano, vide przypis 9 i 11 do artykułu.
Więcej pisałam też o tej książce w poprzednim artykule o "Alicji"
http://lubimyczytac.pl/aktualnosci/publicystyka/5782/150-urodziny-malej-dzi...

Ukłony :-)

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się