Literatura serialowa – „Paragraf 22”

Marcin Waincetel Marcin Waincetel
06.07.2019

Wojna. Podobno nigdy się nie zmienia. Na kartach literatury zapisano obrazy konfliktów z różnych czasów i miejsc, żeby przywołać tylko „Cienką czerwoną linię”, „Jądro ciemności” czy „Przygody dobrego wojaka Szwejka”. W każdym z tych zekranizowanych dzieł militarna agresja odciska zauważalne piętno na życiu bohaterów. Nie inaczej jest w „Paragrafie 22” Josepha Hellera, który niedawno przełożono na język telewizji. Efekt, choć nieco inny niż w pierwowzorze, jest doprawdy niesamowity.

 Literatura serialowa – „Paragraf 22”

Wojenne wspomnienia w autorskim stylu

A przecież „Paragraf 22” nie bez przyczyny uchodzi za jedną z najtrudniejszych do przełożenia historii literackich. Przede wszystkim w warstwie treściowej, formalnej, choć i gatunkowy ciężar może być dla niektórych twórców nieco paraliżujący. Wszystko dlatego, że Joseph Heller wprowadził nielinearny sposób prowadzenia narracji, swoich bohaterów określał na różnych płaszczyznach czasowych, a w wielowątkowej fabule mieszał ze sobą czarny jak smoła humor oraz codzienny koszmar wojennej rzeczywistości. W „Paragrafie 22” zapisano równocześnie absurd i grozę, tak jak komizm oraz tragizm.

Przemyślana, niezwykle misternie opracowana forma kształtowała się jednak pod wpływem impulsu. Heller, pracownik agencji reklamowej na nowojorskiej Madison Avenue, na pomysł książki wydanej po raz pierwszy w 1961 roku wpadł podczas urlopowego wypoczynku. I choć amerykański literat przyznawał, że nigdy nie planował szczegółowych konspektów do kolejnych rozdziałów, to materia, z której mógł korzystać przy pisaniu, wydawała się niewyczerpalna. Bo było nią samo życie.

Jego najsłynniejsze dzieło, właściwie opus magnum, zostało bowiem osnute na kanwie jego własnych doświadczeń z frontu. Amerykanin, który o pisaniu marzył od samego dzieciństwa, w 1942 roku został wcielony do sił powietrznych w USA. Podobnie jak Yossarian, jeden z wiodących bohaterów „Paragrafu 22”, tak samo i Heller służył na pokładzie bombowca na froncie włoskim. Być może to właśnie końcówka globalnego konfliktu i szczególna perspektywa – piekło widziane z lotu mechanicznego ptaka – sprawiły, że powieść od lat wywiera tak niezwykłe wrażenie. Dzięki niej autor stał się milionerem i na zawsze zapisał się w kanonie dzieł literatury, choć żadna z jego późniejszych prac nie zbliżyła się do sukcesu antywojennej opowieści.

Bolesny śmiech i towarzyska śmierć

Tworząc literacki obraz wojny, Heller korzystał z własnych wspomnień, ale również relacji innych osób. Wielogłosowość rozpisano na bohaterów niezwykle różnorodnych, z których każdy musi mierzyć się nie tylko ze śmiercią – najwierniejszym towarzyszem misji – ale również tym, co po niej. Traumą, żalem, społecznym nieprzystosowaniem do zupełnie nowych warunków, w których poradzić mogą sobie tylko najsilniejsi. Albo najsprytniejsi. Jeśli uda im się rozgryźć, na czym właściwie polega prawny kruczek związany z tytułowym paragrafem. A to właśnie w nim zapisano istotę i wymowę całości opartej na absurdzie, niedorzeczności i biurokratycznym piekle, w którym nie liczy się jednostka, lecz przepisy.

Bo z taką sytuacją zmagają się bohaterowie, którzy – aby móc skorzystać z „Paragrafu 22” – muszą wykazać się niemałą pomysłowością. Trudno sparafrazować geniusz, lepiej oddać głos narratorowi: „Był więc tylko jeden kruczek – paragraf 22 – który stwierdzał, że troska o własne życie w obliczu realnego i bezpośredniego zagrożenia jest dowodem zdrowia psychicznego. Orr był wariatem i mógł być zwolniony z lotów. Wystarczyło, żeby o to poprosił, ale gdyby to zrobił, nie byłby wariatem i musiałby latać nadal. Orr byłby wariatem, gdyby chciał dalej latać i byłby normalny, gdyby nie chciał, ale będąc normalny musiałby latać. Skoro latał, był wariatem i mógł nie latać; ale gdyby nie chciał latać, byłby normalny i musiałby latać”. Prawdziwie diabelskie założenie, które pozostawia nas z poczuciem dezorientacji, z chęcią zadania wielu pytań. A Heller, wyjątkowo świadomy twórca, który cieszył się opinią niezwykle kąśliwego ironisty, potrafił zadawać najbardziej niewygodne pytania.

W książce zadawali je szeregowi żołnierze, którzy musieli odnaleźć się na froncie, a potem w koszarowej rzeczywistości na wyjątkowo malowniczej wyspie – włoskiej Pianosie. Targany wątpliwościami jest Yossarian, który aby uchylić się od służby, nakłada maskę szaleńca. Gdy jedni do perfekcji opanowują sztukę symulacji, inni wykazują prawdziwe symptomy postradania zmysłów. Prawdziwa choroba dotyka jednak niespodziewanie, czego najlepszy przykład znajdujemy w biografii Hellera – mężczyzny silnego nie tylko charakterem – który w jesieni życia zmagał się z zespołem Guillaina-Barrégo. Pisarz stopniowo tracił władzę nad swoim ciałem, mięśniami, trudność sprawiało mu oddychanie, jednak – ostatecznie – wygrał i to starcie, czego świadectwem była autobiograficzna książka „Nic śmiesznego”.

Jednak Heller potrafił się śmiać. Wojenny wycinek rzeczywistości potrafił przedstawić z humorem, choć czarnym, doprawionym zapachem siarki. Bo niektóre pomysły były prawdziwie szatańskie, żeby przywołać tutaj tylko Milo Minderbingera, obrotnego oficera żywnościowego, który – zgodnie ze złotą zasadą handlu – kupował taniej, sprzedawał drożej, a w imię interesów potrafił współpracować również z oddziałami państw osi. A nie było to wcale najbardziej śmiałe posunięcie sprytnego żołnierza. Nad tym wszystkim patronowali przełożeni, choćby pułkownik Catchart, o którym dowiadujemy się, że: „był człowiekiem odważnym i bez wahania zgłaszał swoich ludzi na ochotnika do ataku na każdy cel”. Zdanie przewrotne, dowcipne i przerażające równocześnie. Jak oddać wymowę takiej powieści w formie innego medium?

Opanować formę, oddać sens

Groteska, chyba jedna z najtrudniejszych do opracowania konwencji literacko-filmowych, w której zapisano dodatkowo pacyfistyczną wymowę, może prowokować realizacyjne trudności. Nic dziwnego, że na temat pierwszej kinowej ekranizacji „Paragrafu 22” nie chciał się wypowiadać również Heller, który przyznał, że traktuje się przede wszystkim jako człowieka pióra i nie myśli o sobie jako artyście w kontekście X muzy. Amerykanin musiał być jednak świadom, że wyreżyserowany w 1970 roku przez Mike’a Nicholsa obraz nie spełniał oczekiwań ani widzów, ani czytelników. Film zatarł się zresztą w pamięci, ponieważ dokładnie w tym samym czasie swoją premierę miał „MASH” Roberta Altmana, kontynuowany następnie w formacie produkcji telewizyjnej, w której w brawurowy sposób utrwalono komedię z antywojennym przesłaniem.

Nie powinno też specjalnie dziwić, że właśnie teraz – w czasie renesansu opowieści serialowych – doczekaliśmy się nowej ekranizacji „Paragrafu 22”. Nowej, a jednak bardzo wiernej materii literackiej, którą skrojono i dopasowano na potrzebę sześcioodcinkowego widowiska. Jak się okazuje – decyzja ze wszystkich miar słuszna, bo oddająca sens i wymowę dzieła Hellera, choć w nieco zmienionej formie. Nielinearna narracja została tutaj zmodyfikowana – wszystkie wydarzenia poznajemy w sposób chronologiczny, bez nadmiernych eksperymentów związanych z retrospekcjami, co wydaje się strategią słuszną i dobrze przemyślaną. Naszym głównym przewodnikiem w tej niecodziennej rzeczywistości jest Yossarian – to jemu kamera poświęca najwięcej uwagi, co nie znaczy jednak, że pozostałe postacie są anonimowe. Wręcz przeciwnie. W każdym zapisano osobistą historię, która dzieje się na naszych oczach.

Być może serialowa wersja „Paragrafu 22”, zrealizowana przez platformę Hulu, a dostępna na HBO GO, jest nieco mniej surrealistyczna, lecz humor ukazujący biurokratyczny chaos pozostaje wartością. W doskonały sposób zarejestrowano też realia lat 40. XX wieku. Wojna we Włoszech jest przerażająca i makabryczna – zwłaszcza gdy śmierć ponoszą najmłodsi, najbardziej wrażliwi i niepewni żołnierze – ale równocześnie… piękna i romantyczna. Kąpiele w basenie Morza Śródziemnego potrafią dać niezwykłe ukojenie, podobnie jak upojne chwile w domach rozpusty. Eros nieprzerwanie łączy się przecież z Tanatosem. Perfekcyjnie zrealizowano to widowisko, w którym udział wzięli między innymi George Clooney (a przy okazji reżyser kilku epizodów), wcielający się w postać despotycznego generała Scheisskopfa, czy Hugh Laurie jako dystyngowany major de Coverley. Znakomite wybory castingowe.

„Paragraf 22” pozostaje jedną z najważniejszych opowieści w literaturze, która w nieoczywisty sposób odsłania problem wojny, jednostkę uwikłaną w sieć prawnych, niedorzecznych zależności systemu, motyw władzy – paraliżującej i zniewalającej. Powieść wznowiona niedawno przez wydawnictwo Albatros wreszcie doczekała się godnej ekranizacji, w której – z szacunkiem do pierwowzoru – oddano specyficzny humor i złożoność dzieła Hellera.


komentarze [10]

Sortuj:
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Popkulturka 08.07.2019 02:22
Czytelniczka

Klimat serialu jest akurat cudowny, jednak to wszystko wygląda o wiele lepiej, gdy nie zna się książki. Wydaje mi się, że gdybym wcześniej nie czytała Paragrafu, oceniłabym go wyżej.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Marcin Waincetel 08.07.2019 08:40
Oficjalny recenzent

Słusznie. Myślę, że to klasyczna zagwostka adaptacji, ekranizacji i pytanie o to, jak się odbiera coś (nie)znanego.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Iza 07.07.2019 20:48
Czytelniczka

Nauczyłam sie już, żeby nie przykładać miary książki do oglądanej ekranizacji. Serial upraszcza, owszem, ale jest perfekcyjnie "wykonany". Mój mąż, który nigdy nie przebrnął przez powieść, zatopił się bez pamięci w serialu. Nie jest to ideał, niemniej jednak pewnego ducha Hellera w sobie mieści.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Marcin Waincetel 08.07.2019 08:42
Oficjalny recenzent

Ależ dokładnie, że tak! No i realizacyjnie - robota arcyciekawa, bardzo rzetelnie, jeśli chodzi o oddanie realiów.
Serdeczności!

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
allison 06.07.2019 13:00
Czytelniczka

Książka faktycznie jest rewelacyjna, nawet wybitna i na pewno kultowa.
Serialu nie widziałam, więc może zafunduję sobie seans, ale przy okazji, bo aż tak się do tego nie palę. Jeśli mi się nie spodoba, po prostu przestanę oglądać:)

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Marcin Waincetel 08.07.2019 08:41
Oficjalny recenzent

Spróbuj, serio, nawet jeden odcinek - myślę, że w serialowym prologu świetnie oddano charakter, jaki jest w całym widowisku. A jest - raz jeszcze nakreślę - inaczej, ale równie dobrze.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
mclakiewicz 06.07.2019 11:29
Czytelnik

Fatalna ekranizacja, mnóstwo wątków pominiętych, klimat zatracony.
W filmie aktorzy byli "uszyci" pod postaci, w serialu wszyscy wyglądają tak samo, do samego końca nie wiedziałem kto jest kim. Książę Walii jako Major ...de Coverley? A gdzie lwia grzywa i bokobrody?
Zmienione zakończenie, brak absurdalnego humoru, wszystko nakręcone jak rozmowa braci Mroczków, wątek...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
asymon 07.07.2019 15:07
Bibliotekarz

Dałem sobie spokój po trzech odcinkach. Tyle dobrego, ze po którymś z kolei "to nie tak było" postanowiłem przypomnieć sobie książkę, bo może to jednak ja mam coś z pamięcią. Skończyło się na audiobooku z Audible, lektor jest świetny a na końcu sam Heller czyta fragmenty powieści, tak się składa że te najlepsze.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Marcin Waincetel 08.07.2019 08:39
Oficjalny recenzent

@mclakiewicz

Nie twierdzę, że to ekranizacja, której w pełni udało się oddać ducha literackiego pierwowzoru - to chyba nigdy nie jest niemożliwe! - nie podzielam aż tak wielkiej krytyki, aczkolwiek przyjmuję argumentację. ;)

@asymon

Ha, też skorzystałem z tej samej wersji audio. A Hellerowa interpretacja na końcu - wymowna.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Marcin Waincetel 04.07.2019 19:28
Oficjalny recenzent

Zapraszam do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post