Jak sms zmienia literaturę
Niedawno telefon komórkowy obchodził swoje 40. urodziny. Na pewno nie świętował ich noblista i laureat Bookera J.M. Coetzee, którego niechęć do komórek jest niemal legendarna, a o której już wkrótce dowiemy się więcej z jego korespondencji z Paulem Austerem.
„Mówisz, że jesteś gotowy na to, by pisać powieści, w których ludzie krążą z różnymi urządzeniami mobilnymi w swoich kieszeniach”, pisze Coetzee do Paula Austera w jednym z listów zebranych w tomie Here and Now, który wkrótce będzie mieć swoją wydawniczą premierę. „Muszę przyznać, że ja nie. Dzwoniący telefon w książce to najwięcej, co jestem w stanie zrobić w tym kierunku, a i jego używam oszczędnie. Jeśli ludzie („bohaterowie”) będą wciąż komunikować się ze sobą na odległość, to cała gama międzyludzkich znaków i sygnałów, werbalnych i niewerbalnych, rozmyślnych i nieświadomych, przestanie istnieć. Dialog… po prostu stanie się niemożliwy”.
Tę myśl można jeszcze bardziej rozwinąć, dodając, że fabuła może być wówczas tylko efektem nieszczęśliwego splotu zdarzeń: gdy niemal wszyscy posiadają telefony komórkowe, nieprawdopodobne stają się wszelkie historie oparte na nieporozumieniach, niemożliwości znalezienia kogoś czy bycia o czymś powiadomionym lub na sytuacjach, kiedy wiele zostało niedopowiedziane, a przez to nigdy nierozstrzygnięte (np. zakończenie Wielkiego Gatsby’ego musiałoby być we współczesnych nam czasach inne). Poza tym tworzenie tajemniczych postaci zaczyna być wyzwaniem, gdyż każdego przecież można przegooglować.
I tak jak Coetzee ubolewa nad końcem dialogu w powieściach, tak samo można załamywać ręce nad tym, że smartfony i wszelkie inne urządzenia pozwalają nam wszystkim na bycie prawie-pisarzami, gdyż umożliwiają nam ciągłe produkowanie własnych tekstów w postaci smsów, maili, tweetów i blogowych wpisów. Jednak co najmniej dwie pisarki poradziły sobie z tą drobną przeszkodą, wprowadzając te formy komunikacji do swoich książek – te dwie autorki to Jennifer Egan i Zadie Smith. Tym niemniej, poza nimi mało kto się odważył wykorzystywać ten cały zalew tekstów, jaki produkujemy każdego dnia, w swojej twórczości. Jak na razie literacka fikcja istnieje w ogromnej mierze obok tego, co stało się codziennością w naszej uroczej erze cyfrowej.
Można się spierać o to, czy obecność smartfonów w literaturze jest aż tak istotna dla opisania współczesności – jasne, pewnie nie jest aż tak ważna. Lecz zdaje się, że stała się na tyle dominująca, że bez nich fabuła byłaby nieprzekonująca. Dowód? Przekorny. Coeztee to nie jedyny pisarz, który ucieka w swojej twórczości do historii opowiedzianych poza-czasem, by nie musieć z nich w żaden sposób korzystać. Wystarczy pomyśleć o ostatnich laureatach Bookera, ostatnim literackim Paszporcie Polityki lub o nowej książce Jeffreya Eugenidesa Intryga małżeńska – fabuły wszystkich wyróżnionych książek osadzone są całkowicie lub w całości w przeszłości, kiedy komórki nie istniały, lub w teraźniejszości, która jednak upodabnia się w pewien sposób do przeszłości np. z powodu obsadzenia w rolach głównych bohaterów w późnym wieku średnim wspominających swoją młodość (chociażby Julian Barnes w Poczuciu kresu).
A w innych gatunkach, niekoniecznie w literaturze pięknej, jak to wygląda? Cóż, komórki mogą zawadzać też twórcom kryminałów i romansów. Wszystkie te rozdzierające sceny, kiedy ktoś nie zdąży dotrzeć na lotnisko, by zatrzymać ukochaną osobę, znikają – wystarczy wysłać smsa lub zadzwonić. W thrillerach opada całe telefoniczne napięcie: zepsute, rozłączone czy odcięte telefony przestają istnieć. Jako niezręczność odbierzemy sytuację, gdy pisarze spróbują nam wmówić, że telefon stracił zasięg (mimo że to się nadal zdarza).
Mała rzecz, a tyle konsekwencji. Ciekawe, kto napisze pierwszą rewolucyjnie i epicko opartą na smsach powieść (naprawdę dobrą powieść, dodajmy roszczeniowo). Można się rozmarzyć – wystarczy pomyśleć, że Beckett dostałby do rąk smartfona i jakie dziwy by z tego wychynęły. Zatem: kim i gdzie jesteś, jedyny, prawdziwy i nieustraszony piewco współczesności? Czekamy na Ciebie.
komentarze [18]
I między bajeczki należy włożyć tezy, iż ułatwiają życie. Ułatwiają je tylko tym nielicznym, którzy świadomie ograniczają ich używanie do tych funkcji, które są ich istotnymi zaletami.
To jest tak znaczące uogólnienie, że praktycznie nie ma żadnego znaczenia. Nie mam w telefonie książki kucharskiej, czy horoskopu, mam za to dostęp do netu, budzik, latarkę gps,...
Taki ma związek, że do rozumienia świata potrzeba informacji - dużo informacji.(...)Ponadto niektóre informacje są niezbędne teraz-zaraz-już, nie poczekają aż sobie podrepczesz do domku. I nie mówię tu tylko i wyłącznie o wikipedii, żeby sprawdzić, czy coś co mnie użądliło mnie zabije, czy nie. W moim przypadku ostatnio okazało się, że wysłanie przelewu ze...
Widzę, że dyskusja nieco odbiega od tematu ;)Ale niech będzie. Naprawdę dobra, ponadczasowa literatura nie odczuwa wpływu takich gadżetów jak SMS. Nie ma znaczenia dla Romea i Julii, czy umieścimy ich w czasie szpad i sztyletów, czy pistoletów. Ważne jest co innego.
A co do tych pięknych narzędzi, którymi się tak niektórzy podniecają - to zwykłe gadżeciarstwo.I między...
óóó, pojawiają się e-mocje. Grubo.
Tam gdzie jest to TOBIE potrzebne. Ja takiej potrzeby nie mam. Deal with it.
Oczywiście, że używam tego tam gdzie jest to MI potrzebne. W czym więc problem?
Świat owszem, jest fascynujący, ale jaki to ma związek ze smartfonem? Nie czuję, żeby był mniej ciekawy tylko dlatego, że jestem offline. To dla mnie nie...
A ja nie? Korzystam z nich bardzo często - za każdym razem tam, gdzie jest to potrzebne.
Tam gdzie jest to TOBIE potrzebne. Ja takiej potrzeby nie mam. Deal with it.
Gdy wyszedłem z domu okazało się, że tam jest fascynujący świat, w którym także można a wręcz należy spędzić trochę czasu. A głupio tak biegać za każdym razem do domowego komputerka, gdy...
Mateusz, broń boże. Tak samo, jak niezbędny nie jest wspomniany nóż, samochód, czy ubranie. Da się bez tych rzeczy przeżyć? Oczywiście, że się da. Jednak jest to życie trudniejsze i mniej przyjemne. Temu właśnie służą narzędzia - umilaniu i ułatwianiu życia.
I teraz przyjmijmy, że taki pan Coetzee narodził się 4 i pół miliona lat temu i pałał taką samą nienawiścią do...
Hubert, ale co starasz się udowodnić, że smartfon jest niezbędny do życia?
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postUżytkownik wypowiedzi usunął konto
Nie, nieposiadanie czegokolwiek nie jest wyrazem bojkotu. Bojkot to świadome niekorzystanie z czegoś w celu wyrażenia czegoś, więc Twoje "wolę..." jest zupełnie oderwane od tematu.
Telefon ma dzwonić i odbierać smsy, a do informacji mam dostęp z domowego komputera.
Telefon owszem, ale tak jak napisałem wyżej smartfon nie jest telefonem. Dostęp do informacji z...
Nieposiadanie smartfona jest wyrazem bojkotu? A może po prostu wolę te pieniądze wydać na chociażby książki? Czy to mnie czyni ignorantem?
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post