rozwiń zwiń

Agnieszka Janiszewska: Relacje między bliskimi potrafią się zapętlić tak, że aż kusi, by je zerwać

BarbaraDorosz BarbaraDorosz
18.03.2024

Rodzina to nasza pierwsza przestrzeń do rozwijania umiejętności społecznych. To pod jej skrzydłami budujemy swoje poczucie wartości, kształtujemy osobowość. Jednak co w sytuacji, gdy rodzina jest dysfunkcyjna? Wspólnie z autorką sagi zastanawiamy się, jak rodzina, w której dorastaliśmy, wychowanie i zasady determinują nasze życie. Są wydarzenia, które skłaniają do powrotu do przeszłości, ale czy zawsze warto analizować to, co już minęło? Zapraszam do rozmowy.

Agnieszka Janiszewska: Relacje między bliskimi potrafią się zapętlić tak, że aż kusi, by je zerwać Wydawnictwo Zaczytani

[Opis – Wydawnictwo Zaczytani] Nie da się wygrać z przeznaczeniem. W pięknym mieszkaniu państwa Bille na Żoliborzu gosposie zmieniają się częściej niż pory roku – żadna z kobiet zatrudnionych przez mecenasa nie potrafi ułożyć sobie stosunków z jego córkami i schorowaną żoną, Eweliną. Julian Bille jest w pełni świadom przyczyny, a także tego, że nie może jej usunąć.

W końcu w drzwiach apartamentu na Potockiej staje Zuzanna, młoda dziewczyna, która na zawsze odmienia życie wszystkich członków rodziny. Energiczna i inteligentna gosposia powoli staje się jej częścią, zaskarbiając sobie bezgraniczne zaufanie Eweliny i jej męża. Tylko ich córki, Róża oraz Urszula, wciąż patrzą na Zuzannę z ukosa, podejrzewając ją o nie do końca czyste intencje. Nic więc dziwnego, że gdy po śmierci Eweliny mecenas podejmuje decyzję o poślubieniu Zuzanny, życie rodziny całkowicie się zmienia…

Nie mamy wystarczających narzędzi, by skutecznie bronić się przed każdym nieszczęściem. Nie wygramy z przeznaczeniem. Czasami trzeba po prostu zacisnąć zęby i przeczekać. Nic nie trwa wiecznie, w każdym razie nie w życiu doczesnym. Dobre i złe chwile wzajemnie się ze sobą przeplatają, następują jedna po drugiej, tak jak pory roku.

Rozmowa z Agnieszką Janiszewską, autorką książek z cyklu „Sekrety domu Bille”

Barbara Dorosz: Podobno „co chatka, to inna zagadka”. Saga „Sekrety domu Bille” zdaje się potwierdzać tę opinię. Jak bardzo inspirują panią historie rodzinne i ile czerpie pani z tych opowieści?

Agnieszka JaniszewskaHistorie rodzinne to niewyczerpany materiał do skonstruowania zarówno mało rozbudowanej, jak i wielowątkowej fabuły, do wykreowania zarówno bohaterów pierwszoplanowych, jak i tych z dalszego planu, postaci obdarzonych silną osobowością, nietuzinkowych, wielowymiarowych, ale też tych pod różnymi względami słabszych, uległych, mniej barwnych i – przynajmniej pozornie – nieciekawych. Historie rodzinne dają możliwość tworzenia opowieści wyróżniających się realizmem czy życiową prawdą. Możemy w nich odnaleźć siebie, swoje dylematy, problemy, smutki i radości. Moje powieści mają fikcyjnych bohaterów, podobnie rzecz ma się z fabułą. Lecz, jak już wspomniałam, podejmują one zagadnienia w pewnym sensie uniwersalne, to znaczy takie, które mogą się zdarzyć w niejednej rodzinie, w grupie przyjaciół lub znajomych. Niezależnie od epoki, w której toczy się akcja, a także niezależnie od długości i szerokości geograficznej.

Zgaduję w takim razie, że rodzina Bille to w całości wytwór pani wyobraźni.

Rodzina Bille nie ma konkretnego pierwowzoru w rzeczywistości – za jej sprawą podejmuję jednak takie zagadnienia i poruszam takie problemy, jakie mogą mieć miejsce (i zapewne mają) w niejednej rodzinie. Są to zarówno zwykłe ludzkie dylematy, jak i wybory, a także decyzje dużego kalibru, przed jakimi niekiedy przychodzi nam stanąć i się z nimi zmierzyć.

Stopniowo, za pomocą retrospekcji, odmalowuje pani przed czytelnikiem historię rodziny, w której wydarzenia i pewne decyzje miały wpływ na kolejne pokolenia jej członków. W jakim stopniu pochodzenie, rodzina, sposób jej funkcjonowania rzutują na naszą przyszłość?

Myślę, że trudno tu o jednoznaczną, prostą odpowiedź, uzależnione jest to bowiem od wielu czynników. Z jednej strony nie mogę zaprzeczyć, że rodzina, zasady, według których ona funkcjonuje, mają wpływ na nasz sposób bycia, kulturę, postawę. To w domu rodzinnym uczymy się, jak zachować się w określonych sytuacjach, co jest w życiu ważne i na co należy położyć szczególny nacisk. A w związku z tym – jakkolwiek na to nie patrzeć i tego nie oceniać – nasze pochodzenie, nasze korzenie to coś, co w nas pozostaje i towarzyszy nam przez resztę życia. Z drugiej strony nigdy nie brakowało też takich ludzi, którzy próbowali się od tych korzeni odciąć, może nawet z powodzeniem. Czy to drugie rozwiązanie faktycznie przynosi zadowolenie, szczęście, czy też przynajmniej od czasu do czasu nie pojawia się poczucie pewnej pustki? Zapewne różnie z tym bywa. Czasami relacje między skądinąd bliskimi sobie ludźmi potrafią się tak zapętlić, że pojawia się pokusa, aby ten węzeł po prostu przeciąć. Choć w gruncie rzeczy niczego to nie rozwiązuje.

Róża i Urszula Bille, siostry, które są bohaterkami pani powieści, to dość wyjątkowy tandem. Prezentują zupełnie odmienne typy osobowości i modele radzenia sobie w życiu. Dlaczego postanowiła pani postawić siostry na przeciwległych biegunach? Co chciała pani przez to pokazać czytelnikom?

Powtórzę tu pewną dość oklepaną i pewnie banalną prawdę – nie jesteśmy wszyscy skrojeni na jedną miarę, nawet wśród członków najbliższej rodziny. Czy nam się to podoba, czy nie, ludzie są różni. Jedni mają silną osobowość, śmiało rzucają wyzwanie losowi, odważnie idą przez życie, każda przeszkoda to dla nich kolejne wyzwanie, którego się jednak nie boją i z którym dają sobie radę. Potrafią też podporządkować sobie innych, mają dużą samodyscyplinę, starają się nie poddawać słabościom, a gdy podejmą już jakąś decyzję, nie oglądają się wstecz, nie roztrząsają. Idą do przodu. Jak Róża, starsza z sióstr Bille.

Młodsza, Urszula, jest zupełnie inna – nieśmiała, delikatna, niezdecydowana, zagubiona. W życiu osobistym i zawodowym nie radzi sobie najlepiej – oględnie rzecz ujmując. Nie umie walczyć, woli się wycofać, ustąpić. Jako postać literacka może irytować.

Mam wrażenie, że wbrew obecnie obowiązującym trendom i modzie takich ludzi jest bardzo dużo, a nawet coraz więcej.

Nie ma co się oszukiwać, nie wszyscy dajemy sobie radę w tym coraz bardziej chaotycznym, rozpędzonym świecie. Takie są realia. W pewnym momencie zresztą obie siostry rewidują swoje postawy życiowe i oczekiwania, siła jednej i słabość drugiej stopniowo będą traciły na znaczeniu wobec wyzwań, którym obie będą musiały stawić czoła.

Pamiętajmy, że przed laty Urszula i Róża straciły matkę. No właśnie, straciły czy tak naprawdę nigdy jej nie miały?

One same miałyby problem z odpowiedzią na to pytanie. Z pewnością od dzieciństwa towarzyszyło im pod tym względem poczucie pewnej pustki, zaniedbania, osamotnienia. Dlatego obie starały się nie wracać do tych kwestii w dorosłym życiu, nie wracać do przeszłości – ale metoda ta nie zawsze okazywała się skuteczna. A w końcu zupełnie zawiodła. I tu możemy wrócić do postawionego przez panią wcześniej pytania – w jakim stopniu rodzina, sposób jej funkcjonowania, determinuje naszą przyszłość.

W pewnym momencie w życiu rodziny Bille pojawia się Zuzanna, która niespodziewanie po latach zostanie panią Bille. Decyzja mecenasa Juliana Bille o poślubieniu swojej byłej pracownicy wzbudza oburzenie jego córek. Kobiety, choć dorosłe i już dawno założyły swoje własne rodziny, nie potrafią pogodzić się z decyzją ojca. Co nimi kieruje? Wstyd przed opinią innych ludzi, a może strach przed utratą uwagi ojca?

W pewnym sensie jedno i drugie. Pamiętajmy też, że ich dom rodzinny funkcjonował dość niestandardowo. Każdy w tej rodzinie zamykał się w swojej twierdzy, a potem, po śmierci Eweliny Bille, panowała niepisana zasada, by nie wracać do przeszłości, nie dotykać ran, nie analizować. To wszystko nie sprzyjało zadzierzgnięciu szczególnie serdecznych więzów między siostrami, a także między córkami i ojcem, ale jakoś działało – pod warunkiem że żyło się tym, co tu i teraz, i patrzyło się w przyszłość, nigdy wstecz. Pojawienie się Zuzanny, a potem, po latach, decyzja mecenasa o poślubieniu gosposi, wstrząsnęła całym jego środowiskiem towarzyskim i zawodowym, lecz przede wszystkim jego córkami. Nigdy nie ufały Zuzannie, zawsze – nawet za życia ich matki – podejrzewały, że gosposia realizowała jakiś misterny plan w kwestii przejęcia kontroli nad ich rodziną. Poza tym uważały także, że decyzja ojca kompromituje resztę rodziny. Pomimo że są już dorosłe i mają własne rodziny, nie chcą zaakceptować Zuzanny jako macochy również dlatego, że wreszcie muszą zdjąć własne maski, opuścić swoje twierdze i spojrzeć w przeszłość. A zatem zrobić to, przed czym dotąd uciekały, czego starały się unikać.

Stawia pani nie lada wyzwanie przed swoimi bohaterkami. Przenieśmy się na chwilę do współczesności. Czy w obecnych czasach wciąż funkcjonuje zjawisko mezaliansu? Może ukryło się w jakiejś innej formie?

Tak, myślę, że wciąż w jakimś sensie takie zjawisko istnieje. Tyle że faktycznie – tak jak to pani ujęła – przybrało nieco inną formę. Nie mamy już do czynienia ze społeczeństwem stanowym, nadal jednak istnieją różne grupy społeczne i majątkowe, co oczywiście było, jest i będzie zjawiskiem nieuniknionym, normalnym. Czasem jednak (choć oczywiście nie zawsze) pociąga to za sobą przekonanie tych bogatszych, niekiedy lepiej wykształconych i obytych w świecie, że stanowią pewnego rodzaju elitę względem całej reszty społeczeństwa, to znaczy tych gorzej uposażonych i mniej wykształconych. A to może – choć nie musi – sprzyjać także utrzymaniu się zjawiska mezaliansu.

Zaintrygowała mnie jedna z wypowiedzi bohaterek książki: „Chłopu zawsze wybaczą, zrozumieją, poklepią go tylko po plecach. Dał się omotać, poniosło go, powiedzą. Kobietę odsądzą od czci i wiary. Potraktują cię jak cwaną dziwkę, która trafiła na dobry moment”. Odnoszę wrażenie, że to wciąż jest aktualne także i dziś. Ma pani podobne odczucia?

Rzeczywiście jeszcze do niedawna stosowano takie podwójne standardy w kwestiach obyczajowych. Można odnieść wrażenie, że mężczyznom dużo łatwiej wybaczano uchybienia w tych sprawach, nawet patrzono na nie przez palce, podczas gdy kobieta na ogół nie mogła liczyć na podobną tolerancję ze strony społeczeństwa. Czy to nadal jest aktualne? Trudno mi to jednoznacznie stwierdzić, wiele zapewne zależy od danego środowiska czy też innych czynników. Wydaje mi się jednak, że pod tym względem zaszły pewne zmiany. A niekiedy może nawet dla odmiany to z kolei od mężczyzn wymaga się już więcej?

Chciałabym jeszcze zadać pani pytania o warsztat literacki. Ciekawi mnie, jak długa jest droga od pojawienia się pomysłu na powieść do jej ukończenia? Jakie elementy pracy twórczej „po drodze” są dla pani najbardziej czasochłonne?

Nie mogę się w tej sprawie wypowiadać w imieniu innych pisarzy, zapewne mają tu różne doświadczenia. W moim przypadku ta droga bywa niekiedy naprawdę długa. Najpierw pojawia się bardzo mglisty zarys fabuły, który dopiero potem nabiera coraz bardziej wyrazistych konturów i kształtów. W trakcie pisania pojawiają się pomysły na kolejne wątki, wprowadzam kolejne postacie. Czasem bywa, że po napisaniu kilku (a nawet kilkunastu lub więcej) rozdziałów dochodzę do wniosku, że muszę przebudować fabułę, a nawet zacząć wszystko od nowa. Przed przystąpieniem do pracy nad kolejnym rozdziałem (lub kontynuacją tego samego, niedokończonego jeszcze rozdziału) czytam to, co napisałam w ciągu ostatnich kilku dni. A po skończeniu powieści raz jeszcze uważnie analizuję całość, wprowadzam poprawki (bywa, że dość znaczne) i dopiero wtedy decyduję się wysłać tekst do wydawnictwa. A zatem to dość długa droga, tym bardziej że na jej pokonanie nie mogę poświęcić całego czasu z racji mojej wymagającej i czasochłonnej pracy w szkole.

Czy miewa pani blokady twórcze? W jaki sposób sobie pani z nimi radzi?

Tak, zdarza się, że muszę czasem się z tym zmierzyć. Po skończeniu jednej powieści potrzebuję czasu, by zacząć pracę nad kolejną książką. Przy czym to akurat normalne. Problem pojawia się wtedy, gdy ten czas odpoczynku zaczyna się nadmiernie przedłużać. W takim przypadku dochodzę do wniosku, że nie będę dłużej czekać na przypływ tak zwanej weny twórczej, i zaczynam realizować te najbardziej jeszcze niewyraźne i mgliste pomysły na fabułę. To najtrudniejszy etap pracy, bo wtedy jeszcze nie wiadomo, czy doprowadzi do czegoś konkretnego. Pomaga jednak stopniowo odzyskać energię twórczą i potem – tak jak już wspomniałam wcześniej – powieść zaczyna nabierać konkretnych kształtów, a bohaterowie stają się coraz bardziej wyraziści. Bez wątpienia pisanie, proces twórczy, wymaga sporej samodyscypliny.

O autorce

Agnieszka Janiszewska ukończyła historię na Uniwersytecie Warszawskim, pracuje jako nauczyciel historii w liceum ogólnokształcącym. Od urodzenia związana jest z Warszawą, obecnie mieszka w jednej z podwarszawskich miejscowości. Znana jest z porywających sag rodzinnych oraz doskonale zarysowanego tła historycznego w powieściach obyczajowo-historycznych.

Chcesz kupić tę książę w cenie, którą sam/-a wybierzesz? Ustaw dla niej alert LC.

Książki „Sekrety domy Bille. Tom 1” i „Sekrety domu Bille. Tom 2” są już w sprzedaży online

Artykuł sponsorowany, który powstał przy współpracy z wydawnictwem


komentarze [48]

Sortuj:
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Dziadoszan 20.03.2024 09:28
Czytelniczka

Lepiej te chore relacje zerwać, niż po 25 latach jęczeć, że on/ona zmarnowała mi życie.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Melissa 20.03.2024 10:27
Czytelniczka

Gdyby to było takie PROSTE... 🙃

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Dziadoszan 20.03.2024 14:22
Czytelniczka

Przypomniałaś mi coś. Jeden z pisarzy, których bardzo cenię, mawia/pisze: jeśli ktoś ci obiecywał, że będzie prosto, to albo kłamał, albo nie wiedział, co mówi. :-)

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Melissa 20.03.2024 22:30
Czytelniczka

Bez przesady, pompatyczne. Przewijanie niemowlaka lub sprzątanie kuwety kota aż takie trudne nie jest.... Np. 

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Meszuge 19.03.2024 15:38
Czytelnik

Zapowiada się intrygująco. Świadomość tego faktu: Nie mamy wystarczających narzędzi, by skutecznie bronić się przed każdym nieszczęściem. Nie wygramy z przeznaczeniem. Czasami trzeba po prostu zacisnąć zęby i przeczekać. Nic nie trwa wiecznie, w każdym razie nie w życiu doczesnym. Dobre i złe chwile wzajemnie się ze sobą przeplatają, następują jedna po drugiej, tak jak pory...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Agnieszka Żelazna 19.03.2024 19:06
Czytelniczka

Teraz, gdy świat tak pędzi ze wszystkim do przodu, czasami warto zwolnić, zatrzymać się na chwilę, poddać refleksji o życiu, jego przemijaniu. W książkach Pani Agnieszki (zresztą podobnie jak ja -  nauczycielki w liceum) odnajduję spokój i taki przystanek od tego biegu nie wiadomo po co i za czym...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Meszuge 19.03.2024 19:42
Czytelnik

Świat goni? A może to my gonimy? Przynajmniej niektórzy, bo pewien pan jakoś nie goni...
https://img8.demotywatoryfb.pl//uploads/202403/1710863184_ogzq1d_600.jpg 

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Agnieszka Żelazna 20.03.2024 08:04
Czytelniczka

Świat goni i my gonimy, niestety...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
failsafedb 20.03.2024 09:00
Czytelnik

Cytat sam w sobie fajny, ale sposób w jaki umieszczono go w tekście, tzn. tuż po informacji o ślubie i jakichś animozjach rodzinnych sugeruje, że autor tego blurba chyba nie przeczytał go w całości. Ja wiem, że się czepiam, ale to przecież się nie łączy. Gdyby zaczęli blurba w ten sposób, a potem przeszli do fabuły to już połączenie łatwiej znaleźć.

Korzystałem z usług...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Meszuge 20.03.2024 09:40
Czytelnik

Kosztem innych osób? Mocne!
Terapeuci nie są Bogami, bez względu na to, co o sobie myślą, więc nie powinni swoim klientom udzielać prawa (sic!) na krzywdzenie innych ludzi.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
failsafedb 20.03.2024 09:47
Czytelnik

Tak, kosztem innych osób. Ale proponuję w to dalej nie wnikać, bo widzę tutaj forumowy poziom zrozumienia, więc chyba nie ma sensu się dalej produkować ;-). Pozdrawiam.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Agnieszka Żelazna 20.03.2024 10:06
Czytelniczka

Rodzina z książki jest zaburzona i w pewien sposób dysfunkcyjna i chyba każdemu z jej członków (a przede wszystkim obu córkom Juliana) przydałaby się terapia. Relacje między poszczególnymi członkami rodziny pozostawiają wiele do życzenia i działają destrukcyjnie na atmosferę jaka panuje w domu. 

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
failsafedb 20.03.2024 10:23
Czytelnik

Bardziej od terapii przydałaby się zmiana, ale ludzie są istotami, które nie lubią zmian. Przywykają do cierpień i zła, bo standaryzacja zła jest zwykle wygodniejsza od nowego otwarcia, które wszak jest ryzykowne i jakie by nie było, na pewno wymusi zmianę sposobu życia, myślenia, zachowania. Jakkolwiek głupio to brzmi takie złe układy stają się po prostu strefą komfortu....

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Melissa 20.03.2024 10:34
Czytelniczka

@Meszuge - zapewniam cię na podstawie własnej pracy zawodowej, że ZADANIEM (psycho)terapeuty absolutnie NIE JEST ani DORADZANIE (mylisz samozwańczych coachów z ludźmi, którzy UKOŃCZYLI Wydział Lekarski na kierunku psychiatria/psychopatologia) czy SUGEROWANIE GOTOWYCH ROZWIĄZAŃ, ani udupianie ludzi z otoczenia pacjenta/ klienta.

 To MIT, jeden z miliona dotycz. pracy...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Melissa 20.03.2024 10:38
Czytelniczka

@failsafedb - świetnie ująłeś kwestię w ost. wpisie.
 Szkoda, że mało ludzi zdaje sobie sprawę z tych ograniczeń, ram, z tego, czym jest ból psychiczny (i somatyczny, cielesny), spowodowany byciem w toxycxnym 'związku'...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
failsafedb 20.03.2024 11:05
Czytelnik

@Melissa Tygrys Dziękuję ;-). Myślę, że wiele osób po prostu wolałoby aby "inni" tkwili w toksycznych związkach aby społeczna statystyka się zgadzała. Po prostu łatwiej jest się wypowiedzieć, że np. rozwody są złem jeśli jest się singlem lub kimś komu się akurat w małżeństwie nic nie dzieje niż zrozumieć, że ktoś inny może być w zupełnie innej sytuacji. A że żyjemy w...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
NiegdyśNatalia 20.03.2024 11:38
Czytelniczka

W Polsce(i nie tylko) wydaje mi się, że większym problemem jest, to że ludzie trwają w tym co ich krzywdzi "bo to rodzina", "bo jak odejdę, to jak on/ona sobie poradzi" ect niż nagminne zrywanie zdrowych relacji w związku ze zmianami społecznymi. Może nie jest tak, że człowiek zawsze musi czuć się dobrze, ale w relacjach nie powinien czuć się źle (jeśli nie spotyka nas coś...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
failsafedb 20.03.2024 11:44
Czytelnik

@NiegdyśNatalia Dobrze to ujęłaś. Właśnie o to chodzi w "kosztem innych". A jeszcze dodać do tego można jeden fakt: jeśli opuszczamy toksyczny związek to może druga strona w nowej sytuacji przestanie być toksyczna,  bo coś w nas ją triggerowało i było wyzwalaczem zła. Zwykle jednak jest to bardziej złożone, bo trudno jedną decyzją uporać się z rozbudowaną siecią zależności...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
NiegdyśNatalia 20.03.2024 11:52
Czytelniczka

Tak, czasami ludzie po prostu na siebie źle działają (też z różnych przyczyn ) i relacja nie działa, a tworzą później Ci sami ludzie dobrze działające związki i przyjaźnie z innymi. Czasami warto walczyć o relację, bo rokuje, a czasami zamiast czas rany leczyć to rany wlecze i tylko przeciąga się zły stan w którym jest gorzej i gorzej. To bardzo indywidualne i warto mieć...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
failsafedb 20.03.2024 12:09
Czytelnik

Dokładnie. Każda sytuacja jest inna, ale w każdej warto mieć na uwadze także swoje dobro. Wszak póty dzban wodę nosi, póki mu się ucho nie urwie ;-)

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Meszuge 20.03.2024 13:32
Czytelnik

NiegdyśNatalia  Może trwają w tych związkach, bo to się w pewnym sensie jednak opłaci? To było 10 lat temu, ale czy cokolwiek się zmieniło?  https://deon.pl/inteligentne-zycie/dlaczego-sie-godza-dlaczego-zostaja,239751  

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
NiegdyśNatalia 20.03.2024 14:04
Czytelniczka

Masz rację na pewno jest taka grupa osób i sama jak się zastanowię to mam takie w głowie, ale to chyba dość skrajne przypadki i trochę urządzanie się w 😅 sam wiesz gdzie i nie świadczy dobrze o zostającym Jeśli wyciągam korzyści z tego, że jestem w czymś toksycznym i zaspokaja to moją chęć jakiejś dominacji nad kimś albo nie odchodzę, bo np mam źródło finansowania z takiej...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Dziadoszan 20.03.2024 14:26
Czytelniczka

Dziwne to wszystko... Masz prawo krzywdzić innych ludzi, by realizować swoje cele, bo... bo pani terapeutka tak powiedziała?
Ale sądzę, że klientom bardzo się to podoba i za to przecież płacą - za to, czyli za możliwość posługiwania się argumentem, że jej lub jemu taką postawę życiową sugerowała terapeutka.
Jestem egoistką? Tak, ale tak mi zaleciła psycholożka.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
NiegdyśNatalia 20.03.2024 14:28
Czytelniczka

Przecież tu nie padły takie słowa... Nie krzywdzić, a odejść nawet gdyby ktoś czuł się przez to źle ( często ktoś będzie czuł się skrzywdzony rozstaniem, a bywa ono konieczne i w konsekwencji dobre dla dalszego życia obu stron). Terapeuci nie dają takich rad. Terapeuta to nie doradca personalny i nikt nie może radzić krzywdzenia drugiego człowieka. Troszkę o co innego...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
failsafedb 20.03.2024 15:47
Czytelnik

@Dziadoszan A jesteś jeszcze dostępna? Chętnie ożenię się z kobietką, która pozmywa, ugotuje, posprząta, wypierze, wyprasuje i potem jeszcze ucieszy się jak usłyszy o sobie parę niemiłych słów... i która będzie cały czas miała na uwadze, że to jest dobre, właściwe, godne życie, bo przecież gdyby odeszła - to jest złe! - to realizowałaby jakiś swój pokątny cel, nie daj Bóg!...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Paulina 19.03.2024 09:44
Czytelniczka

Nie znam jeszcze tego cyklu, ale czuję się nim zainteresowana. :)

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Agnieszka Żelazna 19.03.2024 12:21
Czytelniczka

Wczoraj zaczęłam czytać i muszę powiedzieć, że jak zawsze u Pani Agnieszki, akcja rozkręca się niespiesznie, ale wciąga od pierwszych stron. Staram się za szybko nie czytać aby móc się podelektować lekturą, gdyż Pani Agnieszka ma swój niepowtarzalny styl i klimat, który pozwala trochę zwolnić, wyciszyć się, zadumać.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Agnieszka Żelazna 18.03.2024 19:19
Czytelniczka

Uwielbiam tę autorkę i jej styl pisania. Właśnie zaczynam czytać  Sekrety domu Bille. Tom 1 a potem  Sekrety domu Bille. Tom 2

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
 Sekrety domu Bille. Tom 1  Sekrety domu Bille. Tom 2
Paulina 19.03.2024 09:45
Czytelniczka

Przyjemnego czytania! :)

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Agnieszka Żelazna 19.03.2024 12:28
Czytelniczka

Dziękuję i wzajemnie. 

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
BarbaraDorosz 18.03.2024 13:00
Redaktorka

Zapraszam do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post