-
ArtykułyMama poleca: najlepsze książki dla najmłodszych czytelnikówEwa Cieślik19
-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński5
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1189
-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać447
Biblioteczka
2024-05-29
2024-05-29
Jedną z najważniejszych książek w moim życiu zdecydowanie jest ,,Mitologia” Parandowskiego. Od dawna chciałam przeczytać inne jego pozycje i tak padło na ,,Dysk olimpijski”.
Akcja zabiera nas do Olimpii za czasów igrzysk. Obserwujemy przygotowania do zmagań i cały opis tego starożytnego świata, który nie jest już mitologią, ale jest w niej zanurzony, a postacie uważają się za spadkobierców i potomków postaci z ,,Iliady”.
Nie jest to typowa powieść. Nie ma tu zwrotów akcji, jakiegoś głównego wątku fabularnego, bohaterowie pojawiają się i znikają. Całość więc nie wciągnie nas przygodami, nie wzruszy, nie sprawi, że będziemy komuś kibicować. Natomiast dla mnie ta historia była w pewien sposób urzekająca przez kilka rzeczy. Pierwsza to styl, bardzo kunsztowny, nieco poetycki. Może być trudny i zawiły, ale jeśli damy mu szansę, przeżyjemy coś zupełnie innego niż we współczesnych książkach. Druga to ta grecka otoczka, opisy zwyczajów, życia dawnych Greków, co jest dosyć świeże, bo zazwyczaj czytamy w kontekście tej epoki typowo o bogach i herosach. Tutaj ich nie ma, ale czuć, że świadomość dawnych dziejów, wiara w wojnę trojańską, przygody Jazona czy Heraklesa ma duży wpływ na Hellenów. Trzecia jest najbardziej nieuchwytna… Po prostu czuć, że autor doskonale znał temat, że kochał Grecję i zostawił w ,,Dysku olimpijskim” kawał tej miłości i swojego serca. I chociaż nie jest to coś, co da się logicznie uzasadnić, zdecydowanie lepiej się czyta tekst, który widać, że był pisany z pasji i potrzeby.
Nie mogę powiedzieć, że zakochałam się w tej książce, ale bardzo dobrze mi się ją czytało i cieszę się, że zagościła na mojej półce.
,, Czy świat może czymkolwiek zastąpić nieprzebrane uroki koleżeństwa i przyjaźni, które każdy dzień wzbogacał szlachetną walką?”
Jedną z najważniejszych książek w moim życiu zdecydowanie jest ,,Mitologia” Parandowskiego. Od dawna chciałam przeczytać inne jego pozycje i tak padło na ,,Dysk olimpijski”.
Akcja zabiera nas do Olimpii za czasów igrzysk. Obserwujemy przygotowania do zmagań i cały opis tego starożytnego świata, który nie jest już mitologią, ale jest w niej zanurzony, a postacie uważają się...
2024-05-28
2024-05-24
Nastoletnia Perry jest Indianką z plemienia Odżibwejów. W ramach stażu uczniowskiego ma odbyć praktyki w muzeum. Początkowo nie jest tam szczęśliwa, ale gdy odkrywa szkielet dawnej wojowniczki z plemienia zaczyna angażować się w walkę o ochronę swojego dziedzictwa.
To niejako spin-off do ,,Córki strażnika ognia” i podobnie jak tamta książka, tę również uważam za bardzo wartościową ze względu na tematykę. Mimo że współczesne książkowe social media lubią mówić o reprezentacji, o dawaniu przestrzeni mniejszościom, to znam naprawdę mało powieści o rdzennych Amerykanach i mam wrażenie, że gdy już się ukazują, to nie są specjalnie popularne. U Boulley podoba mi się to, że skupia się na codzienności współczesnych Indian, pokazuje ich jako zwyczajnych ludzi, ale jednocześnie mocno zakorzenionych w przeszłości i obecnej sytuacji. Z zapałem czytałam o wszystkich badaniach, zwyczajach, poznawaniu historii przodków i refleksjach nad tym, gdzie kończy się inspiracja cudzą kulturą, a zaczyna zabieranie jej tym, którzy powinni nad nią czuwać. Na duży plus też wprowadzanie języka Odżibwejów, chociaż szkoda, że nie tłumaczono tych fragmentów.
Przyznam jednak, że fabularnie ta pozycja podobała mi się dużo mniej niż pozycja o Daunis. Swoja drogą, Daunis tu się pojawia, ale nie mamy praktycznie nic o jej relacji z Jamiem, co mnie nieco zasmuciło. Perry specjalnie nie polubiłam, szczególnie na początku. Miałam wrażenie, że na wszystko narzeka i ma pretensje do całego świata, zamiast wziąć się za siebie. Intryga kryminalna też mnie nie wciągnęła, a wątek miłosny za szybko przeszedł od przyjaźni do pocałunków. Chociaż może tak jest naturalnie, że uczucia rodzą się przypadkowo.
Tę część uważam za sporo gorszą od poprzedniej, bo głównie to przesłanie ją ratowało, a cała fabuła była mi obojętna. Mam wrażenie, że ta część miała głównie zakończyć nierozwiązane wydarzenia z ,,Córki”, a historia Perry była na doczepkę. Ale też nie czytało się tego źle, no i ja sama pracuję w muzeum, więc był to dla mnie fajny smaczek. Chociaż nie wiem, jak oni na siebie zarabiali, skoro turystów przyjmowali tylko w weekendy 😉
,, (…) środki są ważniejsze od celu.(…) to ważne, aby robić to, co należy, z właściwych pobudek, z czystym sercem i czystymi intencjami.”
Nastoletnia Perry jest Indianką z plemienia Odżibwejów. W ramach stażu uczniowskiego ma odbyć praktyki w muzeum. Początkowo nie jest tam szczęśliwa, ale gdy odkrywa szkielet dawnej wojowniczki z plemienia zaczyna angażować się w walkę o ochronę swojego dziedzictwa.
To niejako spin-off do ,,Córki strażnika ognia” i podobnie jak tamta książka, tę również uważam za bardzo...
2024-05-27
2024-05-25
[Współpraca barterowa z wydawnictwem RM]
W tym roku postanowiłam nieco wyjść ze swojej czytelniczej strefy komfortu i sięgać po więcej pozycji non-fiction. Większość z nich dotyczy literaturoznawstwa, historii, religioznawstwa, ogółem rzecz biorąc – nauk humanistycznych. ,,My, skrajnie otyli” było dla mnie nowością, ponieważ stykamy się z tematem otyłości i operacji bariatrycznych. Myślę, że nie tylko dla mnie będzie to zupełnie świeży temat – skrajnie otyli to jedna z najbardziej pomijanych grup w Polsce.
Autorka, Magdalena Gajda, sama przez lata była osobą skrajnie otyłą, a aktualnie zajmuje się ochroną praw tychże osób. Książka składa się głównie z wywiadów ze skrajnie otyłymi oraz ich bliskimi czy specjalistami w temacie, ale znajdą się tu też fragmenty artykułów czy nawet tekstów kultury. Szczególne miejsce zajmuje temat operacji bariatrycznych i niejako promocja ich jako naturalnego sposobu walki z otyłością.
Dzięki swojej formie oraz dopuszczeniu do głosu zwykłych ludzi, niekoniecznie intelektualistów, całość czyta się lekko i szybko. Chwilami wręcz styl wypowiedzi może wydawać się zbyt prosty i bezpośredni, ale chyba dzięki temu łatwiej wczuć się w bohaterów i zrozumieć, że mówimy o prawdziwych ludziach. Jest to lektura budząca empatię, zwracająca uwagę na ludzi, którzy często są wyłączeni z życia bądź liczą się, że każde wejście w społeczeństwo, zwykłe wyjście do sklepu czy wyjazd na wakacje, mogą wiązać się z wyśmiewaniem i poniżaniem. Pokazuje, że skrajnie otyli to wcale nie ludzie, których jedynym celem w życiu jest jedzenie, i że łatwo przegapić sygnały odnośnie swojego zdrowia: ,,bo przecież nie jestem tak zapuszczeni, jak ci w telewizji”. Tryb życia większości bohaterów reportażu nie różnił się specjalnie od naszego. Myślę też, że nawet jeśli nie mamy problemów z wagą, to wiele osób w jakiś sposób utożsami się z opisanymi historiami – całość zaczyna się opisem obowiązkowych badań szkolnych, które były trudnym i wstydliwym doświadczeniem dla wielu z nas z różnych względów. Przede wszystkim jednak przewija się temat operacji, które wciąż są rzadkie, ponieważ panuje przekonanie, że otyłym jest się na własne życzenie i wystarczy przysłowiowe ,,mniej żreć”. A przecież leczenie jest dla wszystkich.
Mimo że nie jest to temat, który sam by mnie przyciągnął, czytanie tej pozycji było dla mnie wartościowym i rozwijającym doświadczeniem. A przy tym sama lektura minęła na tyle szybko i przyjemnie jak jest to możliwe przy ludzkich dramatach.
[Współpraca barterowa z wydawnictwem RM]
W tym roku postanowiłam nieco wyjść ze swojej czytelniczej strefy komfortu i sięgać po więcej pozycji non-fiction. Większość z nich dotyczy literaturoznawstwa, historii, religioznawstwa, ogółem rzecz biorąc – nauk humanistycznych. ,,My, skrajnie otyli” było dla mnie nowością, ponieważ stykamy się z tematem otyłości i operacji...
Po prostu interpretacja mitu trojańskiego, opisująca przybycie Menelaosa i Odyseusza do Sparty po porwaną Helenę i oczywiście stanowcze ,,nie" wydane przez Trojan. Moja sympatia do tej sztuki, pierwszego polskiego dramatu, wynika po części z tego, że miałam ją na kolokwium ustnym i dzięki temu dostałam piątkę.
Bardzo spodobało mi się spojrzenie Kochanowskiego na mit, bardzo różniący się od tego co znamy z popkultury i filmów takich jak ,,Troja" czy ,,Helena Trojańska". Szczególnie postać Heleny, ukazana nie jako romantyczka, która uległa zakazanej miłości, ale ofiara, której nikt nie daje prawa do głosu, a jednak udaje jej się zachować swego rodzaju wewnętrzną wolność. W ogóle postacie kobiece są tu świetnie przedstawione i w sposób miły feministkom(natknęłam się gdzieś na takie określenie), bo również Kasandra oraz stara służąca Heleny są przedstawione jako kobiety, które w nieszczęściach pozostają bardzo dumne i świadome. Postacie mężczyzn też są dosyć ciekawe i oryginalne(Menelaos nie jest ciapą ani tyranem jak w niektórych późniejszych interpretacjach, za to król Priam wychodzi na stuprocentowego egoistę, który kieruje się jedynie własną dumą). Mimo staropolskiego języka dialogi i monologi bohaterów wypadają jednocześnie zrozumiale i poruszająco, a całość poza tym, że jest alegorią na ówczesną sytuację polityczną(gorzka refleksja, że władza zawsze jest bezkarna), to dodatkowo budzi refleksje na temat tego, czy lepiej kierować się osobistymi uczuciami i lojalnością czy starać się patrzeć szerzej, nawet jeśli jest się narażonym na to, że ostatecznie nikt cię nie poprze.
A z takiego bardzo literacko-kulturowego to ciekawe jest przedstawienie mitu z punktu widzenia renesansowej filozofii i jej powiązań ze starożytnością, a także połączenie starożytnych wierzeń z chrześcijańską wizją Boga.
,,Takci na świecie być musi: raz radość,
Drugi raz smutek; z tego dwoja żywot
Nasz upleciony. I rozkoszyć nasze
Niepewne, ale i troski ustąpić
Muszą, gdy Bóg chce, a czasy przyniosą."
Ps. Recenzja w tej formie pojawiła się również na moim profilu na Wattpadzie.
Po prostu interpretacja mitu trojańskiego, opisująca przybycie Menelaosa i Odyseusza do Sparty po porwaną Helenę i oczywiście stanowcze ,,nie" wydane przez Trojan. Moja sympatia do tej sztuki, pierwszego polskiego dramatu, wynika po części z tego, że miałam ją na kolokwium ustnym i dzięki temu dostałam piątkę.
Bardzo spodobało mi się spojrzenie Kochanowskiego na mit,...
2024-05-22
2024-05-21
2024-05-13
Darrow żyje na ludzkiej kolonii na Marsie. Obecny świat jest podzielony według kolorów, a Darrow należy do Czerwonych, najniższej kasty, ale początkowo czuje się dumny z tego, że ma przygotować Marsa dla przyszłych pokoleń uciekających z Ziemi. Jednak gdy po pewnym młodzieńczym wybryku jego żona zostaje uznana za zdrajczynię i zabita, Darrow trafia na buntowników, którzy ujawniają mu, że wszystko, co wiedział o Marsie i nowej cywilizacji, było kłamstwem.
Słyszałam bardzo dużo dobrego o tej książce i chociaż początek lekko mnie znudził, a i dalsze rozdziały miały momenty chaosu i dłużyzny, to ostatecznie nie zawiodłam się. To jest takie s-f jak lubię. Używające wizji przyszłości do opowiedzenia o nas samych, o zagrożeniach w społeczeństwie i refleksjach, do czego może posunąć się człowiek. Brown bardzo wyraziście pokazuje manipulację społeczeństwem, wmawianie ludziom, że ktoś wie lepiej, co dla nich dobre. Kontrasty w tej powieści oraz niejako dwa alternatywne światy, z których mieszkańcy jednego nie są świadomi, jaka naprawdę jest ich sytuacja, są wręcz przerażające. Dużo tu też pokazania, do czego może posunąć się człowiek w skrajnej sytuacji. W większości tego typu książek bohaterowie starają się być moralni i nie przekraczać granic, natomiast tutaj Darrow wie, że robi moralnie wątpliwe rzeczy, ale posuwa się do nich bardzo szybko i cały czas usprawiedliwia sam siebie. Tak naprawdę nie ma tu czystej strony, której w pełni chcielibyśmy powierzyć los świata, i przez to lektura może być trochę trudna, ale jednocześnie jest nieprzewidywalna i naprawdę nie mam pojęcia, jak się to rozwinie. Spodobała mi się też sama wizja ludzkości kolonizującej Marsa i patrzącej z dystansu na Ziemię. Chyba po ,,Diunie” polubiłam akcję w kosmosie i wątki uciekania na inne planety.
Spotkałam się z opiniami, że pierwszy tom tej serii przypomina młodzieżówkę, ale nie zgadzam się z tym. Owszem, bohater jest młody, ale w Grze o Tron główne postacie są jeszcze młodsze i nikt tego tak nie reklamuje. Podział świata trochę przypomina ,,Igrzyska śmierci” i pojawia się wątek akademii, który w fantastyce młodzieżowej jest popularny, ale cały mrok świata, rozbudowana warstwa moralna i polityczna oraz szara moralność czynią w moich oczach ,,Czerwony świt” jak najbardziej dorosłą książką. Darrow jest młody i to po nim czuć, ma w sobie naiwność i niewinność, ale szybko je zatraca i w pewnym momencie sam nie wie, czy mówi prawdę, czy udaje. Całe otoczenie buntowników/terrorystów to mocno skomplikowane jednostki, którym trudno kibicować. Nie znajdziemy tu też typowego wątku miłosnego. Darrow cały czas tęskni za utraconą żoną i jego relacje z kobietami opierają się głównie na szukaniu namiastki pierwszej miłości, nie przekracza jednak pewnych granic i nie jest to ,,telenowelowe”.
Jeśli lubicie szarych moralnie bohaterów, dystopie i kosmos – to powieść dla Was.
,, W miejscach, gdzie panuje ścisk, człowieczeństwo najłatwiej się kruszy.”
Darrow żyje na ludzkiej kolonii na Marsie. Obecny świat jest podzielony według kolorów, a Darrow należy do Czerwonych, najniższej kasty, ale początkowo czuje się dumny z tego, że ma przygotować Marsa dla przyszłych pokoleń uciekających z Ziemi. Jednak gdy po pewnym młodzieńczym wybryku jego żona zostaje uznana za zdrajczynię i zabita, Darrow trafia na buntowników, którzy...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-05-16
Jestem bardzo pozytywnie zaskoczona. Spodziewałam się prostej, ,,szkolnej" wersji mitologii, a tymczasem mamy tu wzmianki o różnych wersjach, także mniej popularnych, cytaty z antycznych utworów i bardzo szeroki obraz mitologii. Do tego wizualnie i pod względem dobranych obrazów książka jest piękna. Polecam, na pewno dużo wiedzy zostanie w głowie.
Jestem bardzo pozytywnie zaskoczona. Spodziewałam się prostej, ,,szkolnej" wersji mitologii, a tymczasem mamy tu wzmianki o różnych wersjach, także mniej popularnych, cytaty z antycznych utworów i bardzo szeroki obraz mitologii. Do tego wizualnie i pod względem dobranych obrazów książka jest piękna. Polecam, na pewno dużo wiedzy zostanie w głowie.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-05-14
2024-05-13
Recenzja pisana w ramach bookture'a organizowanego przez Katarzynę Wierzbicką.
Mimo że nie przepadam za antologiami, z chęcią zapisałam się na bookture z tą książką. W końcu uwielbiam klimaty folklorystyczne. W dodatku wśród autorów znalazło się sporo nazwisk, które śledzę.
1. Monika Maciewicz ,,Dziad wędrowny” – opowiadanie o tytułowym dziadzie wędrownym, który jest zmęczony długim życiem i stratami. Trafia do wioski, gdzie jeden z mieszkańców padł ofiarą wąpierza. Podobnie jak w powieściach tej autorki, tutaj również zastałam cudowny, mistyczny klimat i piękne opisy, ale sama fabuła niespecjalnie mnie przyciągnęła. Miała potencjał, ale rozwinęła się za szybko i przez to nie wzbudziła we mnie żadnych odczuć. Ocena: 5/10.
2. Michał Jankoski ,,Tęsknica” – Wilhelm Staszyński dowiaduje się, że jego wydawca popełnił samobójstwo i jest wstrząśnięty, jak można zdobyć się na taki krok. To opowiadanie to taka typowa scenka, przyjemnie napisana i klimatyczna, mogąca wywołać pewne refleksje, ale tak krótkie formy raczej nie są dla mnie. Ocena: 5/10.
3. Krzysztof Dzieniszewski ,,Pod powierzchnią” – Młody wiejski chłopak czuje się samotny w swojej społeczności, nawet ukochana dziewczyna zdaje się go nie rozumieć. Podczas przechadzki po lesie spotyka rusałkę, która nie może opuścić swoje jeziora. Postanawia ukoić jej samotność i zostać jej przyjacielem. Opowiadanie jest nieco dłuższe niż poprzednie i ma bardziej rozbudowaną fabułę, więc tym razem naprawdę mnie wciągnęło. Również jest bardzo ładnie napisane i ma klimat, a do tego akcja jest naprawdę ciekawa, wciągająca i ukazuje różne oblicza samotności. Zakończenie zaskakuje, nieco wstrząsa, a zarazem idealnie tu pasuje. Ocena: 9/10.
4. Silke Brandt ,,Czarnobóg, pan lodowego miasta” – tytułowy Czarnbóg to bóg śmierci i zagłady, niosący je mieszkańcom Norylska. Żona próbuje go uspokajać, ale on uważa, że po prostu wypełnia swoje zadanie. Opowiadanie ma ciekawy motyw konieczności zła w życiu człowieka, ale dla mnie znowu za krótkie i za bardzo skupione na opisach miasta. Właściwie dopiero posłowie autorki w pełni uzmysłowiło mi, o co tu miało chodzić. Ale trzeba przyznać, że naprawdę czuć ten północny chłód. Ocena: 6/10.
5. Adam Kaczmarczyk ,,Żmijowaci” – W dzień świąteczny młody Bogdasz wyczekuje spotkania ze swoją ukochaną Dobrawą. Jednak gdy budzą się po upojnej nocy, nic już nie będzie takie samo. Opowiadanie na początku urzekło mnie dokładnymi i barwnymi opisami słowiańskich rytuałów. Dalsza część była nieco chaotyczna, ale oddawała mrok i grozę sytuacji. Naprawdę się wciągnęłam i zaangażowałam. Ocena: 8/10.
6. Jacek Pelczar ,,Nieszczęścia chodzą trójkami” – W Noc Kupały Jasiek Niemowa spędza noc jednocześnie z dwiema dziewczynami – Tomiłą i Mileną. Gdy dziewczęta dowiadują się o sobie, wybucha skandal w wiosce, a one postanawiają upomnieć się o swoje. Zaskakujące, humorystyczne i nieco szalone opowiadanie pokazujące do czego prowadzi egoizm i ośli upór. Nieco podobny klimat co w filmie ,,Och, Karol”. Dobre dla rozluźnienia. Ocena: 8/10.
7. Graham Masterton i Karolina Mogielska ,,Pan Nikt” – Wbrew namowom rodziny Anka porzuca wykształconego i obytego Krzysztofa i wychodzi za prostego budowlańca Pawła. Wkrótce romantyczny małżonek zmienia się w tyrana. Załamana Anka udaje się po radę do babci Janki. Opowiadanie wyraziście ukazuje patologiczny, przemocowy związek, a potem zmienia się w klimatyczną historię fantasy z motywem winy i kary, słowiańskimi demonami i oscylowaniem między chrześcijaństwem a pogaństwem. Wręcz czuć ducha Mickiewicza 😉 Mogę się doczepić, że czemu główna bohaterka zwyczajnie nie wystąpi o rozwód… Zapewne po to, aby opowiadanie mogło mieć jakąś fabułę. Ocena: 9/10.
8. Małgorzata Lewandowska ,,1990” – Dwie nastolatki, Iza i Kasia, rozwijają swoją przyjaźń na letnim obozie. A wręcz podejrzewają, że łączy je coś więcej. Ich niewinne czułości zauważa chłopak zainteresowany Izą i postanawia je ,,ukarać”. Opowiadanie zaczyna się lekko i wakacyjnie, by potem poruszyć mroczne tematy przemocy i nietolerancji, które nie zmieniają się na przestrzeni lat. Jednak jak na temat, to opowiadanie nie wyróżnia się na tle pozostałych. Ocena: 7/10.
9. Grzegorz Gajek ,,Wurdułak” – Młody Włoch Marco przebywa na dworze króla Ludwika II Węgierskiego. Wraz ze swoim panem udaje się do Polski i przypadkowo trafia do dworu tajemniczego pana Czarnokruka i jego ponętnej żony Katarzyny. Jedno z mroczniejszych opowiadań, nieco perwersyjne i brutalne. Świetny klimat i intryga, a umiejscowienie akcji w dawnej Polsce dodaje ,,tego czegoś”. Ocena: 8/10.
10. Agnieszka Kuchmister – Ela jest znaną pisarką, ale skrywa pewną tajemnicę z czasów, gdy dawno temu uciekła przed niechcianym małżeństwem. Ukazanie życia słowiańskiej demonicy współcześnie jest ciekawe, ale mnie najbardziej zachęciły fragmenty z przeszłości i pokazanie, jak Ela zmieniała się na przestrzeni wieków. Trochę czuję tu motywy z ,,Niewidzialnego życia Addie LaRue”. Chętnie przeczytałabym dłuższą powieść na podobny temat. Ocena: 7/10.
11. Tadeusz Oszubski ,,Za łzami Goplany” – Młody i przystojny Dziebor Grabek jest obiektem westchnień wielu miejscowych dziewcząt, ale nie tylko. Na swojego wybranka upatrzyła go sobie pani Gopła, Goplana. Początkowo stanowią parę roznamiętnionych kochanków, ale z czasem Dziebor zaczyna obawiać się kochanki. Mroczne, nastrojowe opowiadanie o z pozoru pięknej miłości, która zamienia się w obsesję. Fabuła jest ciekawa i wciąga oraz ma baśniowy klimat, naprawdę przypomina dawną legendę. No i widać ewidentne echa ,,Balladyny”. Ocena: 7/10.
12. Kalina Sucharska ,,Jak wywołać wilki z lasu” – Bohaterką jest młoda ,,agentka”, która zamiast przestępców, tropi słowiańskie bóstwa. Opowiadanie jest bardzo krótkie i nie ma szczególnie zarysowanej fabuły. Styl jest przyjemny, ale jednak skrótowość i brak jakiegoś wątku przewodniego, który spinałby całość, sprawia, że opowiadanie mnie nużyło. Szkoda. Ocena: 5/10.
13. Zeter Zelke ,,Nic nowego pod słońcem” – W grodzie Grochno u boku kniazia pojawia się Mirwa, demoniczna czarownica, która wchodzi na ścieżkę wojenną z mieszkańcami. Postanawiają oni zawalczyć o swoje prawa. W wyniku tego ginie młody Milo. Pomysł ciekawy, intrygujący motyw powrotu z zaświatów i z czym się on wiąże, przyjemny styl, ale całość była dla mnie zbyt chaotyczna. Ocena: 5/10.
14. Aleksandra Dobies ,,Nim nadejdzie świt” – We wsi starej Wituchy dochodzi do serii dziwnych zdarzeń, a w końcu morderstwa. Za sprawkami może stać słowiański demon. Bardzo ciekawy i poruszający pomysł na sprawcę, ale całość była dla mnie zbyt krótka i przez to nie mogłam się wczuć ☹ Ale opisy emocji są dobre. Ocena: 5/10.
15. Olaf Pajączkowski ,,Spotkali się zimą” – Barman Jerzy po przeprowadzce do nowego mieszkania ma problemy ze snem przez uporczywe stukanie. Po jakimś czasie w jego drzwiach pojawia się tajemnicza kobieta – Sylwia, która wydaje się czegoś od niego chcieć. To opowiadanie było dla mnie najstraszniejsze, bo sama jestem bardzo wrażliwa na dźwięki wydawane przez dom i miałam już kilka zepsutych nocy i ,,schiz” z tego powodu. Tak więc budziło we mnie głównie lęk i jako horror jest bardzo dobre i naprawdę można się potem bać zostać samemu. Ciekawie ukazana została też obsesja. Ocena: 7/10.
16. Katarzyna Wierzbicka ,,Rezerwat” – Młody chłopiec jest wychowywany przez kobietę, którą nazywa babcią. Okazjonalnie odwiedza rusałkę Nawojkę, która próbuje ratować słowiańskie tradycje. Sytuacja zmienia się, gdy chłopiec trafia do domu, którzy przypomina mu jego rodzinny. Opowiadanie jest świetnie napisane, ma klimat i naprawdę byłam ciekawa, co się wydarzy. Mimo mniejszej objętości polubiłam bohaterów i martwiłam się o ich losy, szczególnie w przypadku babci i Nawojki. Ładnie pokazane odrzucenie i potrzeba bliskości, ciekawa psychika bohatera. Ocena: 9/10.
Jestem pozytywnie zaskoczona, bo moim zdaniem w tym zbiorze nie ma ani jednego słabego opowiadania, nie uważam, by były nierówne. Fakt, kilka nie przypadło mi do gustu, ale to kwestia małego rozbudowania i mojej niechęci do krótkiej formy. Dlatego polecam ten zbiór osobom, które lubią słowiańskie klimaty i dreszczyk grozy podczas czytania.
,,Złe rzeczy czasem działy się, bo tak miało być. Nie dlatego, że na to zasługiwaliśmy”.(Z opowiadania ,,Rezerwat”)
Recenzja pisana w ramach bookture'a organizowanego przez Katarzynę Wierzbicką.
Mimo że nie przepadam za antologiami, z chęcią zapisałam się na bookture z tą książką. W końcu uwielbiam klimaty folklorystyczne. W dodatku wśród autorów znalazło się sporo nazwisk, które śledzę.
1. Monika Maciewicz ,,Dziad wędrowny” – opowiadanie o tytułowym dziadzie wędrownym, który jest...
Anglia Tudorów to zdecydowanie jeden z najbardziej lubianych przez twórców okres. Jednak zazwyczaj skupiamy się na momencie, gdy Henryk VIII zabiegał o rozwód, lub ewentualnie rządach Elżbiety I. Elizabeth Fremantle podeszła do sytuacji z nieco innej strony i postanowiła opowiedzieć historię Katarzyny Parr, ostatniej żony króla.
Katarzynę poznajemy, gdy czuwa nad łożem śmierci swojego drugiego męża, hrabiego Latimera. Udręczony małżonek błaga Katarzynę, aby ulżyła mu w ostatnich chwilach i pomogła w przejściu na tamten świat. Katarzyna zgadza się, chociaż ma poczucie, że popełniła grzech i przyjdzie jej za to odpowiedzieć. Jednak po owdowieniu początkowo świat wydaje się jej przychylny – ma pieniądze i swobodę, trafia też na dwór królewski, gdzie spotyka Tomasza Seymoura i zakochuje się w nim. Wtedy jednak staje się ofiarą adoracji króla Henryka VIII.
Książka wypada naprawdę dobrze. Głównie dzięki kreacji głównej bohaterki. Katarzyna jest bardzo silna, odważna i dumna, w końcu to kobieta, która zapisała się na kartach historii tym, że przetrwała małżeństwo z tyranem oraz działała na rzecz reformacji i była pierwszą Angielką, która wydała książkę pod swoim nazwiskiem. Jednak Fremantle nie przedstawia jej jako nieomylnej i potężnej – Katarzyna ma wątpliwości, przeżywa chwile słabości, w trakcie powieści odkrywa, że chce się spełniać nie tylko jako żona, ale jednocześnie często tęskni za prostym życiem. Taki jej obraz wydawał mi się bardzo prawdziwy i realny – lubię silne, harde postacie, ale lubię też, gdy mają swoje słabsze momenty i starają się pokonywać lęk i wątpliwości. I chociaż Katarzyna w zbiorowej pamięci funkcjonuje jako ,,ocalona”, to autorka przypomina nam, że zakończenie jej życia było smutne i nie ukrywa gorzkich chwil. Bardzo ciekawa jest relacja bohaterki z Henrykiem – nie jest on karykaturalny, jest rubaszny, traktuje kobiety przedmiotowo, ma ataki agresji, ale chwilami widać też jego zagubienie i możliwe problemy psychiczne. Katarzyna jest kobietą swoich czasów, godzi się z aranżowanym małżeństwem, stara się szanować męża, ale z czasem coraz bardziej się załamuje. W ogóle postacie są tu pokazane dość wielowymiarowe – zwłaszcza córki Henryka, szczególnie Elżbieta o której każdy ma inne zdanie. Bardzo naturalnie wplecione są ostrzejsze sceny czy wulgaryzmy, które dopełniają bardziej brutalnych momentów, ale cały czas się czuje, że mamy do czynienia z królewskim dworem.
Niestety, nie wszystko było idealnie. To nie do końca krytyka, ale warto mieć świadomość, że powieść jest pisana typowo pod współczesnego czytelnika i pojawiają się trochę ,,netflixowe” wątki, typu służąca zaliczająca nagły awans społeczny czy wątek eutanazji. I jak śmierć Latimera była sensownie przedstawiona i miała wpływ na całość, tak okoliczności śmierci Henryka wydawały mi się pewnym nadużyciem. Chwilami za dużo było streszczeń, pewne wątki nie zostały należycie rozwinięte, zwłaszcza postać Marii Tudor. Ogólnie brakowało mi emocji, nie drżałam o losy bohaterów, nie marzyłam, by zmienić historię. Wątki miłosne w ogóle mi się nie podobały, każdy sprowadzał się do tego, że ktoś się widzi i już jest zakochany. O ile w przypadku Katarzyny i Seymoura może to, że nie do końca wierzymy w ich uczucie miało sens, tak relacja miłosna Dot była napisana tak, że ja tylko czekałam, aż jej ukochany coś wywinie i okaże się, że nie wszystko złoto, co się świeci… I fakt, że gdy to zrobił z miejsca zostało mu wybaczone i okoliczności, jak został ,,uwolniony”, było dla mnie wręcz niesmaczne.
Nie ma jednak książki bez wad, a ta jest naprawdę dobra i dość rzetelna historycznie. Polecam fanom tych czasów, ale też po prostu ludziom szukających opowieści o kobietach próbujących przetrwać w męskim świecie.
,, Jak można, będąc człowiekiem, być tutaj i nie grzeszyć?”
Anglia Tudorów to zdecydowanie jeden z najbardziej lubianych przez twórców okres. Jednak zazwyczaj skupiamy się na momencie, gdy Henryk VIII zabiegał o rozwód, lub ewentualnie rządach Elżbiety I. Elizabeth Fremantle podeszła do sytuacji z nieco innej strony i postanowiła opowiedzieć historię Katarzyny Parr, ostatniej żony króla.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toKatarzynę poznajemy, gdy czuwa nad łożem...