Rzeźbiarz łez Erin Doom 7,8
ocenił(a) na 71 tydz. temu Ogólnie książka super, wciągnęła mnie strasznie, ale spodziewałam się czegoś więcej po tak wielu pozytywnych recenzjach i tym, jak głośno było o niej wszędzie.
Historia opowiada o dwójce nastolatków z domu dziecka - samo to ma ogromny potencjał, tak dobrze można ukazać różnice między dziećmi wychowywanymi przez rodziców a dziećmi z takiego ośrodka. Przestawić ich problemy, obawy, poruszyć temat trudności rozpoczęcia samodzielnego życia po wyjściu ośrodka, a w przypadku bohaterów ogromną zmianę w życiu - przeprowadzkę do nowej rodziny, wczucie się w jej rytm, poznanie domowników itd., wszystko tutaj było dość płytkie, przedstawione bardzo ogólnikowo, czułam, jakby autorka tylko przygotowywała grunt pod romans, który tutaj grał pierwsze skrzypce. Dosłownie. Każda czynność, każda decyzja głównej bohaterki została napisana tylko po to, by Rigel mógł jakoś zareagować, pojawić się w historii. Czasem autorka wymyślała okazję do ich interakcji na siłę, co było odczuwalne. Brakowało mi innego wątku, czegoś oprócz problemów Rigela i z Rigelem. Chociażby jakichś szkolnych perypetii bez udziału chłopaka. To była fajna okazja, aby przedstawić na przykład wykluczenie, które mogą czuć dzieci z domu dziecka, może nawet sytuacje, gdy są wyśmiewane. Oczywiście nie życzę nikomu źle, ale takie sytuacje się niestety zdarzają - chodzi mi o to, że w tej historii mało co się działo, oprócz głównego wątku, a było mnóstwo okazji, by stworzyć nowy.
Charaktery bohaterów dość płytkie - Rigel to nieprzystępny mroczny chłopak, który uwielbia ranić ludzi, aby odsunąć ich od siebie. Ma serce z lodu, nienawidzi bliskości i bywa agresywny - to jego jedyne cechy osobowości.
Zaś Nica jest naiwna, momentami dziecinna, a jej osobowość opiera się tylko na jej ogromnej delikatności i kolorowych plastrach - do końca nie zrozumiałam w sumie jakie było ich znaczenie i po co je nosiła.
Książka jest napisana w pseudo-poetyckim stylu, ciągle powtarzane są te same zdania, ale ułożone nieco inaczej, sama książka to częste powtarzanie tych samych myśli, przerabianie tych samych kłopotów kilka razy.
Nie żałuję, że ją przeczytałam i nie nazwałabym jej złą, ale uważam, że potencjał nie został w 100 procentach wykorzystany i ta książka mogłaby być dużo ciekawsza i lepsza. Uniwersum jest naprawdę ciekawe, ale autorka poświęciła mu tak mało czasu, że przeszłość głównych bohaterów nie miała większego znaczenia. Nica i Rigel mogliby poznać się na obozie letnim, a nie w sierocińcu, i nie zmieniłoby to zbyt wiele.
Zakończenie było satysfakcjonujące, słodkie, zostały wyjaśnione wszystkie ważne rzeczy - to mnie cieszy. I jak już wyżej napisałam - wciągnęła mnie, ale głównie dlatego, że byłam ciekawa jak rozwinie się relacja bohaterów. Uwielbiam hate to love (to nie do końca to, ale najbliżej) i przyznam, że autorka dość płynnie przeszła z jednego do drugiego.
A no i nie wiedziałam, że książka została napisana na wattpadzie, ale moją pierwszą myślą po ok. 100 stronach było: „ciekawe czy to było publikowane na watt” XD zdziwiłam się, gdy okazało się, że tak było. Wyczuję to z kilometra, kochajmy bad boy x szara myszka <3