rozwiń zwiń

Żyjemy zawsze w złych czasach. Wokół „Obłędu rotmistrza von Egern” Szczepana Twardocha

Konrad Wrzesiński Konrad Wrzesiński
25.03.2024

„Jakże mała jest przecież różnica między snem, szaleństwem a sprawami na jawie, których nie potrafimy wyjaśnić”, mówi główny bohater debiutanckiego zbioru Szczepana Twardocha, w którym opowieść o tym, co było, miesza się z tym, co być mogło, w którym wojenny realizm ściera się z mitycznymi podaniami, namiętność z szaleństwem, a mrok historii z ledwie dostrzegalnym światłem.

Żyjemy zawsze w złych czasach. Wokół „Obłędu rotmistrza von Egern” Szczepana Twardocha

Wplątanie człowieka w historię przez duże H interesowało Szczepana Twardocha od początku. I tak Konstanty Willemann, skosztowawszy jej, robi wszystko, by od niej uciec, Jakub Szapiro zaś nie wie, że nadciąga, a my, wszechwiedzący, krzyczymy z brzegu: uciekaj, Kubusiu, uciekaj. Nim jednak Twardoch rozkwitł „Morfiną”, a później ugruntował swą pozycję „Królem”, nim „Drachem” zmienił zbiorowe wyobrażenie Śląska, debiutował „Obłędem rotmistrza von Egern” – i znajdziemy w nim wszystko, co później zadecydowało o sukcesie pisarza z Pilchowic.

No dobrze, nie do końca wszystko. Nie znać tu jeszcze tego mistrzostwa stylu, którym Twardoch wystrzelił w „Morfinie”. Ale nie są to z pewnością niewprawne podrygi młodego pisarza czy czytelnicza ciekawostka dla fanów jego późniejszych poczynań, a pełnoprawny kawał prozy, w której bohaterstwo mocuje się z tchórzostwem, szaleństwo przybiera różne oblicza, a wszystko oplatane jest dramatyzmem historii, Behemota, który pożera swoje dzieci. I zawsze jest głodny.

Słodka naiwności

Co tu mamy? Cztery opowiadania. W dwóch pierwszych przyjdzie nam towarzyszyć tytułowemu Joachimowi von Egern, rotmistrzowi huzarskiemu, który kochał wojnę. Pokochał ją zaś, jak czytamy, dzięki młodzieńczym lekturom i opowiadaniom ojca, obcując od dzieciństwa z heroiczną historią swojego rodu. Taką wojnę kochał Joachim. Ale nie taką dostał.

Romantyzowaną wojnę z przemocą realną Twardoch będzie zestawiał także w kolejnych powieściach, ale owo zderzenie młodzieńczych porywów z brutalnością rzeczywistości znajdziemy i w pierwszym, co spod Twardochowego pióra wyszło. Im dalej w głąb jego twórczości, zauważa w posłowiu Anna Cieplak, tym zderzenie to będzie bardziej złożone, ale już od początku jego bohaterom przyszło płacić za nie najwyższą cenę. I tak Joachim, pełen werwy i wiary huzar, zbrukawszy wszystko, w co wierzył, pogrąży się w szaleństwie, złamany zamieni się w bojącego się świata człowieczka, aż wreszcie stanie się ogniem rewolucji, której chwilę wcześniej tak się lękał.

Ale i w przypadku Anny, bohaterki trzeciego opowiadania, która z książek wyczytała nie piękno wojny, a miłość, młodzieńcze porywy szybko zostaną skonfrontowane z okrucieństwem świata.

Bo świat jest u Twardocha okrutny. Choć, jak wykaże wspomniana już Anna Cieślak, jest w nim miejsce na światło. Niewiele go jest, a z mroku Historii wyłania się rzadko, ale jest – i spełnia nader ważną funkcję. A gdzie się pojawia, to już doczytajcie państwo sami.

Spalimy świat, chłopcy

To bezwzględność Historii zajmuje tu jednak najwięcej miejsca. Niewiele mniej – bezwzględność ludzka, ludzka impulsywność, bo o losach bohaterów zbioru rozstrzyga afekt, nierzadko zresztą usprawiedliwiony, decydować trzeba natychmiast, bo „rewolucja jest chaosem, jest zbiorem szalonych trąb powietrznych i sztuka przetrwania jest sztuką lawirowania”. Bo – jak przeczytamy w innym miejscu – chorągiewką na wietrze potrafi być każdy, sztuką zaś „jest być chorągiewką, która zmienia kierunek, zanim odwróci się sam wiatr”.

Zmianę kierunku wiatru w swym opętańczym szale przeczuje choćby Joachim, który wieszcząc koniec cywilizacji zbudowanej przez przodków, postanowi wrócić do barbarzyńskich metod i „wypalić ją do cna, do popiołów”. Bohaterowie debiutanckiego tomu opowiadań Szczepana Twardocha wybierają szybko. A potem – potem jest tylko ogień.

Jednych ten ogień strawi. Innych stworzy. „I will be nobody”, odpowie Friedrich Ratschek, żołnierz z ostatniego opowiadania, pytany o to, kim będzie po wojnie, i są to słowa podobne do tych, które kilkanaście lat później wypowie Alois Pokora: „nie ma mnie poza miejscem i funkcją tej maszynerii, poza tym miejscem i funkcją nie istnieję”.

Oto piekło

Chaos nie ogranicza się zresztą do rewolucji. Czuć go i w samej konstrukcji zbioru. Choć może nie o chaosie wypada tu mówić, bo to sugeruje brak kontroli, a o kulturowym wielogłosie, który Twardoch wybiera świadomie.

Tak oto tajemniczym więźniem Schloss, głównego więzienia cesarstwa, okaże się Jaime de Astarloa, znany z powieści „Fechtmistrz” Artura Péreza-Revertego, postać właściwa czasom, w których następuje koniec epoki. Tak oto na stronicach zbioru pojawią się Wolter i Rousseau, a oficer sprzed wieków, nim dokona porannego przeglądu niewolników, czytał będzie Tukidydesa.

Po co to? Dla zgrywy? Dla pochwalenia się własną erudycją?

Bo przecież wszystko się tu miesza. Historia prawdziwa zlewa się z historią alternatywną, to, co było, z tym, co być mogło, a Twardoch się nie zatrzymuje i w opowieść o czasach nam najbliższych – Jorg Szołtysek, emerytowany górnik z ostatniego opowiadania, zamieszkuje powojenny Śląsk – gdy tylko poczujemy się pewniej, że no, to już znane nam tereny, wpada nagle legenda o Nibelungach.

Więc po co to? Cały ten obłęd?

Twardoch miesza perspektywy, ale nie chodzi tu o to, by imponować historycznym warsztatem. W każdym razie nie tylko. Skacze między starożytnością a współczesnością, jakby przypominał: wzór został stworzony dawno – i stale się powtarza. Bo może na koniec o przestrogę tu idzie: to wszystko już było. Ale nigdy nie będzie niczego innego. W otchłań zaś wpadamy zawsze w ten sam sposób.

„Żyję zawsze w złych czasach, przywiązany do tego kontynentu”, powie Joachim von Egern. Oto jego – nasze? – piekło.

O autorze

Szczepan Twardoch (ur. 1979) – jeden z najbardziej cenionych współczesnych polskich pisarzy. Autor głośnych, bestsellerowych powieści: Morfina (2012), Drach (2014), Król (2016), Królestwo (2018), Pokora (2020), Chołod (2022). Uhonorowany wieloma prestiżowymi nagrodami, m.in. Nagrodą Planeta Lema, Nagrodą im. Kazimierza Kutza, Paszportem „Polityki”, Nagrodą im. Kościelskich, EBRD Literature Prize, Brücke Berlin-Preis, Śląskim Wawrzynem Literackim, Nagrodą Kulturalną Onetu O!Lśnienie, Nagrodą Czytelników Nike i rekordową liczbą nominacji (m.in. do nagród Nike, Gdynia i Angelus). Mieszka w Pilchowicach na Górnym Śląsku.

Przeczytaj fragment „Obłęd rotmistrza von Egern”

Chcesz kupić tę książę w cenie, którą sam/-a wybierzesz? Ustaw dla niej alert LC.

Książka jest już w sprzedaży online

Artykuł sponsorowany, który powstał przy współpracy z wydawnictwem


komentarze [6]

Sortuj:
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
twujstary8 27.03.2024 09:23
Czytelnik

Będzie czytane 

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Bartosz 25.03.2024 16:43
Czytelnik

Przeczytam z ciekawości. Twardoch to mój jeden z ulubionych, żyjących pisarzy :) Miałem nawet przyjemność spotkać, porozmawiać. 

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Sewer 25.03.2024 16:36
Czytelnik

Akurat ja na czasy w których żyję nie narzekam. :) Chętnie przeczytam "Obłęd rotmistrza von Egern" ,ale poczekam jak mi będzie za wesoło. Ten facet(Twardoch) ma dar wprowadzanie mnie w bardzo paskudny nastrój.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Telamon 25.03.2024 14:39
Czytelnik

Niezbyt wybitna. Coś w rodzaju lekkiego czytadła dla młodych mężczyzn, które przeładowano brutalnością. Styl w porządku. Czytałem w 2007, mam gdzieś na półce. Kilka tygodni później sięgnąłem po Sapkowskiego, który jednak oferuje więcej. 

Może późniejsze książki autora były lepsze.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Krzysztof Gromadzki 25.03.2024 14:16
Czytelnik

Bardzo dobry artykuł. Ja właśnie nabyłem inną książkę Twardocha pt.  Sternberg. Szykuje się bardzo ciekawa lektura! 🤗

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
 Sternberg
Konrad Wrzesiński 25.03.2024 14:00
Redaktor

Zapraszam do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post