Dobrze wyjść z pisarzem: Elena Ferrante

Joanna Janowicz Joanna Janowicz
09.11.2016

Czyżbyśmy nie przeżywali naszej historii, a tylko ją powielali?  Dziś – nie wiem, dlaczego tak długo zwlekałam, widocznie musiałam do tego dojrzeć – o włoskiej pisarce, która ostatnio robi furorę na rynku literackim na całym świecie. O tajemniczej, uparcie demaskowanej Elenie Ferrante, autorce m.in. tetralogii neapolitańskiej „Genialna przyjaciółka”.

Dobrze wyjść z pisarzem: Elena Ferrante

Wszystko zaczęło się od tego, że pewnego dnia mama powiedziała mi przez telefon, że właśnie przeczytała o niezwykle ciekawej pisarce. Trzeba Wam wiedzieć, że moja mama to jeden z tych bardzo wymagających, zblazowanych czytelników – z tych, którzy przeczytali już tak wiele, że mało co jest w stanie ich zainteresować czy poruszyć. Z tych, którzy kapryszą, kręcą nosem, ironizują, zaczynają książki i je porzucają – bo okazują się nudne, wszystko, co w nich napisano, już było, i szkoda marnować na nie czas. Ten typ. Więc gdy mama dzwoni i mówi, że trafiła na kogoś, kto naprawdę ją zaciekawił, to musi to być coś niezwykłego.

W parę dni później miałam już książkę, o której wspomniała. Zamierzałam ją mamie sprezentować i zostawić jej przyjemność czytania książki jako pierwszej. Nic z tego nie wyszło. Gdy przeczytałam otwierające akapity Genialnej przyjaciółki, wiedziałam, że nie rozstanę się z tą powieścią, dopóki jej nie skończę. A i później będzie trudno, przeczuwałam. To przeczucie się sprawdziło.

Neapolitańska tetralogia Ferrante wciąga i angażuje czytelnika tak, jakby to była jego pierwsza książka w życiu. Porusza tak, jakby była pisana tylko i wyłącznie z myślą o nas – o naszym pojedynczym, popapranym przypadku. Dotyka czytelnika na kilku poziomach, i to dotyka bardzo, bardzo osobiście. Niemal wszystkie znane mi osoby, które czytały tę książkę, przeżywają ją na głębokim, emocjonalnym poziomie. I są to różni czytelnicy – ludzie o różnych upodobaniach literackich, temperamentach, zainteresowaniach, różnym poziomie posiadanych doświadczeń, różniący się wiekiem i, co ciekawe, nie są to tylko kobiety.

Podkreślam, że to nie tylko kobiety, bo wydawać by się mogło, że historia napisana przez Elenę Ferrante przeznaczona jest dla kobiet, ba, wręcz napisana jest wyłącznie z myślą o nich. Bo, ujmując rzecz najprościej, jest to historia przyjaźni dwóch kobiet. Wreszcie prawdziwa, inteligentna historia o kobietach i dla kobiet. Podkreślam, że prawdziwa i podkreślam, że inteligentna, bo przecież literatury pisanej przez kobiety dla kobiet jest sporo. Ale takiej, w której nie chodzi jedynie o wielką historię miłosną z happy endem czy znalezienie pięknego domu na odludziu i zbudowanie w nim szczęśliwego, nowego życia etc., a która jednocześnie będzie porywająco napisana i epicka, jeszcze nie było. Ok - w moim odczuciu nie było, nie wpadła mi w ręce – bo może gdzieś jest, kiedyś odkryję ją i mnie zachwyci. Wtedy będę bić się w pierś i wołać mea culpa. Jednak teraz, przy obecnie posiadanym przeze mnie zasobie wiedzy i czytelniczych doświadczeń, nie ma, nie było takiej książki jak ta.

Nie byłabym sobą, gdybym nie zaczęła roztrząsać, dlaczego tak czuję. Przede wszystkim chodzi o warstwę fabularną – wydaje się, że każdy znajduje w niej coś dla siebie. Gdy rozmawiałyśmy o tej książce w redakcji, byłyśmy zgodne, że to pierwsza taka historia o kobiecej przyjaźni. Każda z nas ma przyjaciółki i relacje z nimi wcale nie są tak proste, jak chcieliby twórcy amerykańskich seriali (przynajmniej ci podejmujący ten temat przed Leną Dunham). Kobiece przyjaźnie często są skomplikowanymi, siostrzanymi więziami. Często trwają całe życie i pozwalają poznać drugą osobę dogłębnie, w różnych sytuacjach, od podszewki, zupełnie ją obnażając. Dzięki temu relacje te potrafią być silne, nieraz bolesne, a przez to bliskie i niezwykle zażyłe. Często to te silne międzykobiece porozumienia są tymi, które najbardziej wspierają nas, niosą w trudnych chwilach. Nawet jeśli nie są idealne, a wręcz przeciwnie – jak w przypadku Leny i Lili – są niepokojące, niejednoznaczne, czasem wrogie i toksyczne. Żaden, nawet najbardziej inteligentny emocjonalnie mężczyzna nie zrozumie kobiety tak jak druga kobieta. Wydaje się to oczywiste – może dlatego nikt przed Eleną Ferrante o tym tak szczerze, tak otwarcie i tak boleśnie uczciwie nie pisał.

To jeden powód, dla którego Ferrante robi taki czytelniczy szał.

Drugi to sposób, w jaki opowiada. Często porównuje się ją do Knausgårda i zasadniczo zgadzam się z tym skojarzeniem. Oboje poruszają się w często teraz uprawianym przez pisarzy i popularnym wśród czytelników gatunku autofikcji. Oboje posługują się nim w taki sposób, że całkowicie deklasują wszystkich im współczesnych i trudno właściwie porównać ich z pisarzami, którzy robili to wcześniej. W przypadku Knausgårda jest to totalne wybebeszanie się. Wypluwa każdą myśl, każde przeżycie i literacko je przetwarza. I czuje się, że jest w tym kompletnie autentyczny – nie jest to rodzaj gry, pisarz faktycznie się przed nami obnaża. To, że jest to narcystyczne i co można o nim jako o osobie pomyśleć po lekturze, to jest kwestia wtórna. Bo najważniejsze jest, że ta proza działa. I to jak.

Po przeczytaniu paru tomów Mojej walki byłam znieczulona na fikcję. Po tym, jak ktoś tak totalnie, zupełnie, całkowicie się przede mną, przed nami, czytelnikami, otworzył, przejść teraz do zmyślonych światów, w których prawdziwe są tylko fragmenty, było (jest) po prostu niemożliwe. To cofanie się. To już nie smakuje. Naprawdę dużo czasu zajął mi powrót do czytania literatury pięknej w wydaniu fikcyjnym. Chyba dopiero „Małe życie” było przełomem i nawróciło mnie na fikcję.

A Ferrante… A Ferrante sprawia wrażenie równie autentycznej i uczciwej jak Knausgård, ale po pierwsze jest to kobieca perspektywa, o czym już pisałam, a po drugie, robi to z elegancją, z niesłychanym wdziękiem. I gra z czytelnikiem w odsłanianie i zasłanianie. Czy historia jest prawdziwa, czy tylko jest napisana tak, jakby była? Nie wiadomo. Jeśli nie jest to autofikcja, a czyta się ją z tą samą emocją co genialną autofikcję, to Ferrante osiągnęła o niebo wyższy poziom pisarskich kompetencji niż Knausgård.

Trzeci powód to warsztat. Prosty, elegancki język, bezpośredni przekaz. Krótkie rozdziały. W każdym z nich tyle się dzieje, że myśli się tylko o tym, by wrócić do domu i móc w spokoju czytać dalej. Jaka książka tak z Wami robiła ostatnio? Ale tak naprawdę?

To miał być tekst na 3,5 tysiące znaków, a sami widzicie, jak wyszło. Niech to będzie esencją mojej rekomendacji i wyjaśnieniem, dlaczego dziś zdecydowałam się „wyjść” z Eleną Ferrante.

PS 1 Tyle napisałam, a nie napisałam jeszcze o tym, jak wnikliwe i ciekawe są przemyślenia Leny, jednej z głównych bohaterek „Genialnej przyjaciółki”, gdy zostaje pisarką. Więc tylko cytat:

Ten, kto czuje powołanie do sztuki, a przede wszystkim do literatury, zawsze skrywa w duchu pychę i pracuje tak, jakby miał misję do wypełnienia, choć w rzeczywistości nikt niczego mu nie zlecił. Sami siebie upoważniliśmy do bycia autorami, a mimo to skarżymy się, jeśli inni nam mówią: to, co napisałaś, nie interesuje mnie, jest nudne, kto ci dał prawo?

Elena Ferrante – Historia zaginionej dziewczynki

PS 2 Szanuję pierwotny zamiar osoby / osób, które chciały posługiwać się pseudonimem „Elena Ferrante”, gdy wydawały tetralogię neapolitańską i wcześniejsze książki, i dlatego konsekwentnie się nim w tekście posługuję.


komentarze [9]

Sortuj:
więcej
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
mandżuria  - awatar
mandżuria 10.11.2016 21:36
Bibliotekarka

Rewelacyjny tekst i już się nie mogę doczekać, aż Ferrante przeczytam. Pierwszy tom stoi na półce i kusi, ale podejrzewam, że mocno się wciągnę, więc chcę się do niego zabrać przy większej ilości czasu.

Nie mogę się więc wypowiedzieć na temat książek, ale strasznie chciałabym, żeby dzięki takim pisarkom jak Ferrante (też szanuję wybór, by posługiwać się takim a nie innym...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Jagoda  - awatar
Jagoda 10.11.2016 13:01
Czytelnik

W moim odczuciu nie jest to wielka literatura. Brakuje jej przede wszystkim psychologii i dobrego literackiego języka. Fabuła osadza się na tym, że coraz więcej się dzieje i więcej, i więcej. Lata, w których mniej się dzieje w życiu Leny zostają zgrabnie pominięte, jakby ich nie było. A więc tym co pcha fabułę do przodu jest kolejna hekatomba w życiu bohaterek. Tak pisze...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
awatar
konto usunięte
10.11.2016 14:04
Czytelnik

Użytkownik wypowiedzi usunął konto

Łukasz Witt - awatar
Łukasz Witt 11.11.2016 14:38
Czytelnik

Aż zżera mnie ciekawość po tej polemice co do tej serii, co tam w trawie piszczy.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
awatar
konto usunięte
11.11.2016 14:41
Czytelnik

Użytkownik wypowiedzi usunął konto

Łukasz Witt - awatar
Łukasz Witt 11.11.2016 18:55
Czytelnik

To brzmi prawie jak opis prozy Murakamiego :D, ale cały czas chodzi mi po głowie użyte przez kogoś porównanie do Prousta i niby mogłoby być niekiedy nudno, ale ciekawy jestem jakości pisarskiej, stylu.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
awatar
konto usunięte
11.11.2016 18:59
Czytelnik

Użytkownik wypowiedzi usunął konto

Łukasz Witt - awatar
Łukasz Witt 11.11.2016 19:24
Czytelnik

Oczywiście nie spodziewam się arcydzieła :P, prędzej wydmuszki.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Joanna Janowicz - awatar
Joanna Janowicz 09.11.2016 15:18
Czytelniczka

Zapraszam do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post