Dobrze wyjść z pisarzem: Hanya Yanagihara

Joanna Janowicz Joanna Janowicz
22.06.2016

Czasem dzieje się to, o czym myśleliście, że już nigdy w życiu Was nie spotka. Jesteście przekonani, że to, co macie, musi już Wam zupełnie wystarczyć. Trzeba grać tym, co się ma. Nie wydarzy się już nic, co wykraczałoby poza bieg powszednich, nie takich znów przecież złych dni. I wtedy to się dzieje – poznajecie tego człowieka, oglądacie ten film, czytacie tę książkę.

Dobrze wyjść z pisarzem: Hanya Yanagihara

Pierwsze wrażenie jest decydujące? W tym przypadku nie. Najpierw była podejrzliwość. Ale to moja wyjściowa postawa zawsze, tak wobec ludzi, jak i wobec książek, której staram się wyzbyć (ostrożnie). Czytając początek Małego życia, czułam w sobie ogromny opór: nie chodzi o to, że książka źle się zaczyna, ale o to, że zbyt silnie próbowano mi wmówić, że będzie dobra, co tam dobra: bardzo dobra, genialna, najlepsza powieść, jaka ukazała się na amerykańskim rynku w 2015 roku. Nie lubię czytać książek, które otacza taki nimb. Najczęściej jest on fałszywy.

Hanyi Yanagiharze w końcu udało się ten mój wewnętrzny opór przełamać. Wyzbyłam się tej podejrzliwości, otworzyłam się na jej historię. I wtedy znów mnie zawiodła: poczułam się przez nią manipulowana. To okropne uczucie, więc prawie obraziłam się na pisarkę i znów chciałam przestać czytać.

(Wybaczcie, że nie operuję konkretami, ale obiecałam paru osobom, że nie będę mówić o tej książce, dopóki one jej nie przeczytają. Zakładam zresztą, że w ogóle nie wszyscy czytający ten wpis czytali „Małe życie” – zaufajcie mi, tak będzie lepiej).

W każdym razie, poczułam się manipulowana. W czasie lektury miotały mną tak silne emocje – nie owijając w bawełnę: okropnie ryczałam nad tą książką, co prawie nigdy mi się nie zdarza – że pomyślałam, że to jest celowy zabieg autorki. Gra na moich (naszych) emocjach, dawkuje nam ból i napięcie, wywołuje współczucie i litość, przywiązuje nas do bohaterów, zbyt wiele krzywdy im wyrządza…no ale zaraz – na tym przecież m.in. polega literatura. Więc w końcu po raz drugi odpuściłam moją podejrzliwość i dałam się Yanagiharze prowadzić tam, gdzie chciała.

To była dobra decyzja.

W tej chwili czuję – asekuruję się, bo może ta chwila przeminie i już tak nie będę czuła – że to jedna z najlepszych książek, jakie przeczytałam w życiu. Podbiła moje serce Yanagihara, oczarowała mnie. Swoim minimalistycznym stylem, który jednak działa na emocje i wyobraźnię. Tak jak napisał kiedyś, już tak dawno temu, Franz Kafka: powieść powinna być jak siekiera, która rozbije zamarznięte morze wokół nas. Tak było w przypadku „Małego życia”. Myślałam, że już mi się to nie zdarzy (choć po cichu na to liczyłam), ale znów znalazła się książka, która potrafiła mnie wybić z mojego rytmu, totalnie mną zawładnąć czy, mówiąc kolokwialnie, wziąć przez zaskoczenie. Piękna sprawa! Lubię takie niespodzianki.

Słyszałam i czytałam, że zdania o tej książce są mocno podzielone. Na mnie zrobiła najlepsze wrażenie, gdy dotarłam wreszcie do jej drugiej połowy. Pierwsza część była interesująca, później odczuwałam przesyt i niedowierzenie (to ten moment manipulacji, o której wspomniałam), a później ogromnie mi się spodobała. Dlaczego?

Bo to historia o przyjaźni, na którą czekałam, choć nawet nie wiedziałam, że czekam. Zawsze uważałam przyjaźń za jedną z najważniejszych relacji w życiu, ale bardzo niedocenioną – i w życiu, i w literaturze. Przyjaciele są stałymi punktami orientacyjnymi, które – jeśli mamy dość szczęścia – towarzyszą nam od wielu lat do końca życia. Niektórzy z nich znają nas jeszcze z czasów, kiedy nie wiadomo było, co z nas wyrośnie. I o tym m.in. jest ta książka. I o potrzebie bliskości i intymności, o konieczności zaufania komuś – znalezienia w kimś swojej kotwicy. Na całe małe życie.

Mówienie o książce, którą ledwo się przeczytało, że jest jedną z najważniejszych w życiu, zakrawa na egzaltację. Na nadużycie. Ale czasem się to po prostu zdarza (choć czar może prysnąć). Kiedy ostatnio żywiłam takie uczucia po przeczytaniu książki? Chyba po „Półbracie” – pisałam o tym parę tygodni temu. Kończąc go, byłam tak samo oczarowana i przekonana, że to jedna z najważniejszych książek w moim życiu. Nie zrozumcie mnie źle, wiele powieści, zwłaszcza ostatnio, bardzo mi się podobało. Podobają mi się kolejne tomy Karla Ove Knausgårda, podoba mi się – i to jak! – tetralogia Eleny Ferrante, która też w jakimś stopniu zmienia moje myślenie o pisaniu i literaturze, a to znaczy, że wpływa na moje życie, że jest ważna. Ale tak jak Yanagihara ani Knausgård, ani Ferrante mną nie zawładnęli. Ciekawe dlaczego.

Przygotowując się do pisania tego tekstu, trafiłam na artykuł napisany przez Hanyę Yanagiharę, w którym opowiada, jak pisała „Małe życie”:

Pisałam „Małe życie” jakby pogrążona w gorączce: przez 18 miesięcy nie byłam w stanie skoncentrować się na czymkolwiek innym. Książka opowiada o czterech mężczyznach, przyjaciołach i ukazuje ich losy, od kiedy mają po dwadzieścia lat do czasów, kiedy są po pięćdziesiątce. Akcja toczy się w Nowym Jorku w bliżej nieokreślonym czasie. Bohaterowie – Jude, JB, Willem i Malcolm – nie są świadomie wzorowani na konkretnych osobach z mojego otoczenia, a dziedziny, którymi zajmują się zawodowo (prawo, sztuka, aktorstwo, architektura), nie są czymś, na czym sama dobrze się znam.

Ale o ile samo pisanie zajęło mi niewiele czasu, o tyle – dopiero całkiem niedawno zdałam sobie z tego sprawę – myślałam o niej już od dawna. Zaczęłam zbierać fotografie, gdy miałam 26 lat, czyli 14 lat temu. Kiedy zaczęłam pracę nad tą książką, ciągle wracałam do niektórych zdjęć, wciąż i wciąż je oglądałam. Były dla mnie wzorcami tonacji, odniesieniem, które pozwalało mi sprawdzać, czy w słowach i scenach oddaję ich klimat, czy czuję przy nich to samo, co czuję, oglądając te obrazy.

Zdjęcia te Yanagihara określa swoim wizualnym dziennikiem z 1,5-rocznego okresu pisania książki. Znalazły się wśród nich: okładka The New York Times Magazine z artykułem Chipa Kidda „When AIDS Ends”, fotografia Diane Arbus „The Backwards Man in His Hotel Room” (1961) i obraz Geoffreya Chadseya „Boys in the Band” (2006). Faktycznie, po obejrzeniu ich rozumiem, dlaczego stanowiły inspirację dla autorki „Małego życia”.

Z kolei zdjęcia, którymi przeplatam ten wpis, pochodzą z konta Hanyi Yanagihary na instagramie, które bardzo mi się podoba. Nowojorskie kadry przypominają klimat tworzonej przez pisarkę prozy, a te bardziej egzotyczne z palmami narzucają mi myśl, że debiutancka powieść Yanagihary, jeszcze nieprzetłumaczona na polski, The People in the Trees, może być równie porywająca co „Małe życie”, a kto wie, może nawet lepsza? Mam nadzieję, że wkrótce ukaże się polskie wydanie. A jeśli nie, to – publicznie się odgrażam – przeczytam ją po angielsku.

Zobaczcie tez konto na instagramie poświęcone książce „Małe życie”.

Czytaliście „Małe życie”? Po której stronie barykady jesteście: po stronie tych zachwyconych czy znudzonych czytelników?

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Poczekaj, szukamy dla Ciebie najlepszych ofert

Pozostałe księgarnie

Informacja


komentarze [7]

Sortuj:
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
fossa 29.06.2016 11:22
Oficjalny recenzent

Miałam właśnie pisać czy możemy się spodziewać wydania polskiego "People on the trees".
Czytając o tych zdjęciach, myślałam, że może natknę się o wzmiankę o zdjęciu do amerykańskiego wydania tej książki, które de facto tak na mnie podziało, że kupiłam sobie właśnie to wydanie. Już od grudnia nie daje mi spokoju ta okładka i to jak koresponduje z treścią.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
mandżuria 25.06.2016 12:55
Bibliotekarka

Dzięki za ten artykuł, mogłabym się pod nim podpisać (tylko czy umiałabym tak dobrze ubrać swoje myśli w słowa?) - i ja od czasów "Półbrata" nie miałam poczucia, że czytam powieść totalną, ukształtowaną w pełni, gdzie wszystko składa się misternie, żeby opowiedzieć jedną historię, tak naprawdę poruszyć niemalże jeden temat, ale za to tak wielowymiarowo, że zostaje w sercu...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Mira 24.06.2016 23:35
Czytelniczka

Zgadzam się. "Małe życie" to wciągająca i niezmiernie frapująca książka. Jasno z niej wynika, że napisała ją nietuzinkowa autorka. Czasami ją ponosi, ale to jest wielki talent pisarski. Ciekawe więc zobaczyć, co się za nim kryje. Dziękuję!

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Iceman 24.06.2016 16:10
Bibliotekarz

Tiaaaa. Tysiące ludzi na całym świecie (w tym również w Polsce) głęboko przeżyło "Małe życie", o czym świadczy niekończąca się lista postów i recenzji pełnych najprawdziwszych zachwytów i uznania dla autorki. Ta książka bez wątpienia więc odpowiada na potrzeby (i lęki) współczesnego czytelnika, co obecnie bardzo rzadko się zdarza w literaturze. Nie jest to książka bez wad,...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Joanna Janowicz 25.06.2016 12:05
Czytelniczka

Jako że z większością Twojej wypowiedzi się zgadzam, odniosę się jedynie do stwierdzenia, że styl jest nie tyle minimalistyczny, co przezroczysty - zgadzam się, to o wiele lepsze określenie. Choć w moim odczuciu przezroczysty często (i w tym przypadku też) wiąże się z minimalistycznym.

Jeżeli zaś chodzi o samą warstwę fabularną, to celowo w ogóle o niej nie wspominałam....

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
bromba 24.06.2016 09:36
Bibliotekarka

Bardzo słaba książka wypromowana na arcydzieło, bo wydawca wpakował kupę kasy w promocję (banery, podejrzewam też, że w bilety samolotowe dla dziennikarzy robiących wywiad z autorką...) !
A, i poproszę o jakiś przykład 'minimalistycznego stylu' autorki, bo jakoś się nie dopatrzyłam...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Joanna Janowicz 22.06.2016 16:18
Czytelniczka

Zapraszam do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post