Dobrze wyjść z pisarzem: Julio Cortázar i kronopio

Joanna Janowicz Joanna Janowicz
08.06.2016

Najwyższy czas na najważniejsze postaci literackie – nie wiem, jak można bez nich się obyć: dziś o kronopiach, famach i nadziejach. I o Julio Cortázarze.

Dobrze wyjść z pisarzem: Julio Cortázar i kronopio

Julio Cortázar – argentyński pisarz, którego nie trzeba przedstawiać.

Kronopio – jeden z typów fikcyjnych postaci, jakie wymyślił.

W swoich powieściach i opowiadaniach Cortázar opisywał niezwyczajne losy zwyczajnych ludzi. A czasem zwyczajne losy zwyczajnych ludzi. A czasem kompletne absurdy. A czasem sposób, w jaki należy wchodzić po schodach. Zapędziłam się, stop.

Chciałam powiedzieć, że najbardziej charakterystycznymi stworzonymi przez niego postaciami nie są ludzie, ale stworzenia określane jako kronopie, famy i nadzieje. To moi ulubieni bohaterowie literaccy. Pierwszy zbiór historyjek, których bohaterami byli kronopio, famy i nadzieje, ukazał się w 1962 roku, ale postaci te przewijały się również przez późniejsze prace pisarza.

Kronopia można opisać tak: troszkę naiwny, idealistyczny, niezbyt dobrze zorganizowany, ale przede wszystkim niezwykły, wrażliwy, czuły i empatyczny. Czasem aż nazbyt wrażliwy – bywa, że cały zewnętrzny świat go boli. Przeciwieństwem kronopia są famy: praktyczne, metodyczne, zorganizowane, skrupulatne, nieco ograniczone, lubiące oceniać innych, w ogóle krytyczne – taki typ, który udziela rad, choć nikt go o to nie prosi. Niby mają dobre zamiary, ale czasem byłoby fajnie, gdyby się zamknęły. No i nadzieje: obojętne, niemrawe, pozbawione wyobraźni, pesymistyczne, wiecznie zdołowane.

Teraz każdy pomyśli o kronopiach, famach i nadziejach, których rozpoznaje w ludziach (i zwierzętach, czemu nie) ze swojego otoczenia.

Moimi faworytami są oczywiście kronopie. (Dla kogoś nie są?)

W swoich opowiadaniach Cortázar powtarzał o kronopiach, że są tymi przedmiotami zielonymi, zjeżonymi i wilgotnymi, ale na pewno nie miał tego na myśli dosłownie. Nigdy tak sobie nie wyobrażałam kronopiów. Bliżej było mi do odczytywania ich jako strasznie chudych i faktycznie trochę zielonych – jako ludzi-szparagów, jako ożywione i sympatyczne szparagi. Widzicie to?

Bardzo lubię te historyjki o kronopiach, famach i nadziejach. Zawsze poprawiają mi humor. Na przykład jest taka:

Famy, aby zachować wspomnienia, balsamują je w sposób następujący: przytwierdziwszy wspomnienie przy pomocy włosów i znaków, od stóp do głów owijają je w czarne prześcieradło i ustawiają pionowo pod ścianą salonu z kartonikiem: „Wycieczka do Quilmes" albo „Frank Sinatra".

Natomiast kronopie, te stworzonka letnie i nieporządne, rozrzucają wspomnienia po domu pośród okrzyków wesołości, a same łażą między nimi, a kiedy się na nie natkną, głaszczą je pieszczotliwie i mówią: „Nie zniszcz mi się tylko" albo: „uważaj na schodki". A to wszystko dlatego, że domy fam są uporządkowane i ciche, a u kronopiów jest wielki bałagan i trzaskanie drzwiami. Sąsiedzi zawsze skarżą się na kronopiów, zaś famy kręcą głowami wyrozumiale i idą sprawdzić, czy kartoniki są na swoich miejscach.

Albo ta:

Malutki kronopio szukał klucza od furtki od ulicy w szufladzie w nocnym stoliku, w nocnym stoliku w sypialnym, w domu, w domu przy ulicy. Tu musiał się zatrzymać, bowiem żeby wyjść na ulicę, potrzebował klucza od furtki.

No i jeszcze ta, już naprawdę ostatnia - o tym, jak podróżują famy, a jak kronopie, a jak nadzieje:

Kiedy famy podróżują, w następujący sposób spędzają noc w nieznanym mieście: jedna fama idzie do hotelu i starannie sprawdza ceny, gatunek prześcieradeł i kolor dywanów. Drugi fama udaje się do komisariatu i sporządza inwentarz ruchomości i nieruchomości wszystkich trzech podróżnych, jak również inwentarz zawartości wszystkich walizek. Trzeci fama idzie do szpitala i przepisuje listy lekarzy dyżurnych i ich specjalności.

Załatwiwszy te sprawy, podróżni spotykają się na największym placu miasta, dzielą się spostrzeżeniami i idą do kawiarni na aperitif. Ale przedtem jeszcze biorą się za ręce i tańczą w kółko, który to taniec nosi nazwę „wesołość fam”.

Kiedy kronopie, te przedmioty zielone, zjeżone i wilgotne, wybierają się w podróż, hotele są pełne, pociągi już odeszły, leje jak z cebra, a taksówki albo nie chcą ich zabierać, albo każą sobie słono płacić. Kronopie nie zniechęcają się, bo są przekonane, że takie rzeczy zdarzają się wszystkim, a idąc spać, mówią jeden do drugiego: „Piękne miasto, najcudowniejsze miasto”. I całą noc śnią, że w mieście są najwspanialsze zabawy, na które są zaproszone. Nazajutrz wstają uszczęśliwione i tak to właśnie podróżują kronopie.

Nadzieje, osiadłe, pozwalają, by rzeczy i ludzie przez nie podróżowali i są jak posągi, do których trzeba pojechać, żeby je obejrzeć, bo one się nie fatygują.

Jako że jesteśmy – tak, my wszyscy, jak tu jesteśmy; my, którzy czytamy też – społeczeństwem obrazkowym, wrzucam w nagrodę po całym tym bloku tekstu dużo zdjęć mojego ulubionego Julio Cortázara. Na przykłada takie, na którym jest z kronopiem:

I jeszcze takie:

I takie:

A Wy jak wyobrażaliście sobie kronopie, nadzieje i famy? A może macie inne ulubione postaci czy stwory, które odwiedzają Wasze myśli i darzycie sympatią?


komentarze [1]

Sortuj:
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Joanna Janowicz 08.06.2016 15:41
Czytelniczka

Zapraszam do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post