O gałce, chorobach i początku świata

Sylwia Sekret Sylwia Sekret
17.08.2014

Pamiętacie ten moment, kiedy do Waszej świadomości dotarł zaskakujący fakt, że to, co dodawaliście do słodkich wypieków lub mijaliście w sklepie, to nie był żaden cukier waniliowy, tylko wanilinowy? Od mojego uświadomienia minął już jakiś czas i od tamtej pory tylko raz zaopatrzyłam się w prawdziwy cukier waniliowy - cholerstwo jest całkiem drogie. Podobnie sprawa ma się z gałką. Jaką? Ano, właśnie. Do tej pory myślałam, że muszkatałową, ale okazuje się, że muszkatołową. Nie wiem, co mój wzrok i umysł nawyczyniały z tą nazwą, ale zwiodły mnie i spowodowały, że teraz - uświadomionej - jest mi okropnie wstyd. To, że przyprawy tej używam okazjonalnie (głównie do sosu beszamelowego), mnie absolutnie nie usprawiedliwia.

O gałce, chorobach i początku świata

Okazuje się, że jest mnóstwo drobnych spraw, z których większość z nas nie zdaje sobie sprawy, nawet jeśli bezpośrednio nas one dotyczą. Często uczucie, które nam towarzyszy podczas odkrycia, jest nie do opisania. Przypomina ulgę, kiedy po długich poszukiwaniach obejmujących niemal całe ciało, znajdziemy wreszcie uporczywie swędzące miejsce. Obecnie najczęstszym sposobem na wyprowadzenie z błędu jest telewizja - posądzana o kłamstwa, zdaje się zadawać kłam temu oskarżeniu, produkując programy, w których społeczeństwo jest uświadamiane - że na przykład w puszkowanej karmie dla zwierząt jest często większa zawartość mięsa niż w niejednej konserwie dla ludzi. Jednak w książkach również znajdziemy mnóstwo ciekawostek, o których pewnie w końcu byśmy się dowiedzieli, ale nie w tak zaskakujący i przyjemny sposób.

Moja wyższa połówka dokonała ostatnio przerażającego odkrycia. Czytając najnowszą powieść Musso „Jutro”, mężczyzna ten zdiagnozował u siebie przerażającą przypadłość - zespół ACHOO. Próbowałam go pocieszyć, uparcie twierdząc, że ja również to mam i przejdziemy przez to razem, jednak on zawziął się i nie chciał się ze mną podzielić chorobą. Wziął cały jej bagaż na siebie i dzielnie wkroczył w następny dzień. Zespół ACHOO to, Moi Drodzy zjawisko, które - podobno - zaobserwować może u siebie co czwarta osoba! W dodatku jest to przypadłość genetyczna! Radziłabym Wam więc szybciutkie przebadanie się. Wystarczy, że po przebywaniu w cieniu wyjdziecie na światło; jeśli po tej czynności kichniecie - znaczy to, że cierpicie na zespół ACHOO.

Ja z kolei nie zapomnę momentu, kiedy czytając po raz pierwszy „Dziennik Bridget Jones” odkryłam, co robią moje włosy, kiedy ja sobie smacznie śpię. Okazuje się bowiem, że prowadzą one podwójne życie. Żeby nie bawić się w żadne parafrazy, zacytuję dosłownie Helen Fielding, która swoją prawdą, a moim odkryciem rozłożyła mnie na łopatki świadomości. Któregoś ranka, mianowicie, Bridget obudziła się i ujrzawszy w lustrze swoje odbicie, pomyślała: Zupełnie, jakby włosy na mojej głowie miały własne życie: w dzień zachowywały się rozsądnie, a kiedy usnę, zaczynały biegać i skakać jak dzieci, wołając: „To co teraz zrobimy?” Sprawa jest dla mnie oczywista - moje włosy mają własne życie - bez żadnego jakby. One po prostu co noc zachowują się jak dzieci.

Czytając książki, możemy także dowiedzieć się wielu rzeczy, które są na wyciągnięcie ręki, ale jakoś nigdy nie było potrzeby po nie sięgać. Dla przykładu - kilka dni temu, będąc w trakcie lektury kolejnej książki dotyczącej korupcji w futbolu pod tytułem „FIFA mafia”, dowiedziałam się - co było dla mnie może nie szokiem, ale nader ciekawą informacją - że firmy Adidas i Puma założyli dwaj bracia. A w zasadzie, najpierw założyli wspólnie firmę, którą później Adolf Dassler przekształcił w Adidasa (nazwa jest zdrobnieniem imienia - Adi połączonego z początkiem nazwiska), a po rodzinnej kłótni, jego brat wyjechał i założył konkurencyjną Pumę. Jest to informacja, którą można uzyskać bez problemu w Internecie, wklepując w wyszukiwarkę nazwę którejkolwiek z dwóch firm, jednak nigdy nie przyszło mi do głowy, by coś takiego zrobić, bo i nie czułam takiej potrzeby.

Zdarzają się także momenty, kiedy, wyczytawszy coś, przerywamy lekturę i pędzimy tam, gdzie posyła nas autor. Czytałam zbiór esejów Barnesa „Coś do oclenia”, kiedy autor „Poczucia kresu” bez wydawania rozkazu zmusił mnie do tego, abym rzuciła książkę i poszukała w czeluściach Internetu pewnego obrazu. W rozdziale „Francuskie listy”, w części dotyczącej Courbeta, Barnes raczy swojego czytelnika króciutkim opisem - jakoby erotycznego - obrazu, który artysta wykonał dla Chalil-Beja, tureckiego dyplomaty. Eseista próbował wytłumaczyć mi, co znajduje się na obrazie, perorując: naga kobieta o szeroko rozłożonych nogach, pokazana od piersi do połowy uda. Jak to, od piersi do połowy uda? Nie wytrzymałam i wprowadziłam do wyszukiwarki nazwisko malarza, a także tytuł obrazu: „Początek świata”. No, cóż… kończąc artykuł: jeśli jesteście zainteresowani - poszukajcie sobie tego obrazu sami. Podejrzewam jednak, że moja mina w ciągu pierwszej sekundy była bezcenna i muszę się zgodzić z Barnesem, że obraz pomimo kolejnych dziesięcioleci erotyki i pornografii wciąż działa nadzwyczaj silnie. 


komentarze [17]

Sortuj:
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Dominika Kałabun 28.08.2014 22:24
Bibliotekarka

A wydawało mi się, że "Stworzenie świata" Courbeta zrobiło się kilka lat temu tak modne, że już wszyscy je znają. Jakież moje zdziwienie że tak nie jest ;)

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Mateusz Korus 19.08.2014 21:15
Czytelnik

Prawdopodobnie ma to związek z właściwością mózgu pozwalającą mu na czytanie słów z poprzestawianymi znakami, byleby pierwszy i ostatni były na swoim miejscu. Nasz mózg widział jedno słowo, które mu się zgadzało i był zbyt leniwy aby zbadać napis dokładniej. :)

Edit:
Katik: A czy przypadkiem jednym z powodów, dla których ludzie czytają nie jest fakt, że czytanie poszerza...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
venninne 18.08.2014 16:29
Czytelniczka

Tomek: Całe życie myślałem, że on jest waniliowy. Po prostu zawsze czytałem, to co chciałem przeczytać, a nie to co było napisane :)
Zdecydowanie miałam tak samo :)

kajkosz: RuusuTumma:

najgorzej jest czytać książki wszelkiej maści psychologów, psychiatrów i psychoterapeutów. Zazwyczaj kończy się na tym, że diagnozuję w sobie 99,9% chorób i innych przypadłości, o...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Katik 18.08.2014 12:36
Tłumaczka

A czy przypadkiem jednym z powodów, dla których ludzie czytają nie jest fakt, że czytanie poszerza naszą wiedzę? Nie do końca rozumiem zdziwienie faktem, że nabywanie nowych informacji jest jednym ze "skutków ubocznych" czytania książek ;)

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Miyako 18.08.2014 15:48
Czytelniczka

Zależy co czytasz i dlaczego czytasz.
Nie każdy sięga po książki, aby się czegoś uczyć. Wiele osób czyta, bo po prostu lubi czytać oraz odrywać się od rzeczywistości i niekoniecznie szuka w tym możliwości poszerzania swojej wiedzy.
Tak naprawdę takich ludzi jest coraz więcej.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
konto usunięte
18.08.2014 11:56
Czytelnik

Użytkownik wypowiedzi usunął konto

Tomek 17.08.2014 20:42
Bibliotekarz

Całe życie myślałem, że on jest waniliowy. Po prostu zawsze czytałem, to co chciałem przeczytać, a nie to co było napisane :)

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
holly25 17.08.2014 17:44
Czytelniczka

tak, zarówno Adidas (rzeczywiście można by taką wiedzę posiadać) jak i "Początek świata" (chyba nie chciałabym mieć na ścianie ;P) wygooglowałam - i przyznam się, że też czasem takie ciekawostki w książkach wyłapuję, i sprawdzam/doczytuję w internecie :)

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Miyako 17.08.2014 13:22
Czytelniczka

Często czytając książkę wpisuję niektóre rzeczy w wyszukiwarkę, albo wręcz do translatora, szukając z czego się wzięły nazwy. A potem wynotowuję to na żółtych karteczkach i wklejam w książkę, w konkretne miejsca. W efekcie tych zabiegów - pomijając oczywisty rezultat w temacie poszerzania swojej wiedzy - moje książki pełne są żółtych sklerokartek i każdy doznaje szoku, gdy...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Agata 17.08.2014 19:41
Czytelniczka

Ciekawie musi być otrzymać taką dogłębnie "przeczytaną" książkę opatrzoną "sklerokartkami" (spodobało mi się to słowo:)

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Akemi 17.08.2014 10:58
Oficjalna recenzentka

ja musiałam pójść na filozofię, żeby mądra pani z tytułem doktora uświadomiła mnie, co do prawdziwej natury białego proszku w moich wypiekach.

najgorzej jest czytać książki wszelkiej maści psychologów, psychiatrów i psychoterapeutów. Zazwyczaj kończy się na tym, że diagnozuję w sobie 99,9% chorób i innych przypadłości, o których istnieniu wcześniej nie miałam pojęcia. Z...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
kajkosz 17.08.2014 16:03
Czytelnik

Podobno to występuje bardzo często, zwłaszcza u studentów medycyny, i ma nawet własną nazwę! Której teraz oczywiście nie pamiętam :)

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Akemi 17.08.2014 16:07
Oficjalna recenzentka

widzisz? to też mam. :D

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
ursi 17.08.2014 10:57
Czytelniczka

Często zdarza mi się zaglądać do internetu w odniesieniu do książki, którą akurat czytam,aby uzupełnić swoją wiedzę, albo upewnić się czy to co przeczytałam nie jest fikcją, szczególnie jeśli chodzi o książki historyczne. Ostatnio czytając "Szmaragdową tablicę" oglądałam jak wygląda obraz "Astrolog". Może wstyd się przyznać do tego, ale nie byłam pewna czy istnieje...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej