-
Artykuły
Plenerowa kawiarnia i czytelnia wydawnictwa W.A.B. i Lubaszki przy Centrum Nauki KopernikLubimyCzytać2 -
Artykuły
W świecie miłości i marzeń – Zuzanna Kulik i jej „Mała Charlie”LubimyCzytać4 -
Artykuły
Zaczytane wakacje, czyli książki na lato w promocyjnych cenachLubimyCzytać2 -
Artykuły
Ma 62 lata, jest bezdomnym rzymianinem, pochodzi z Polski i właśnie podbija włoską scenę literackąAnna Sierant7
Biblioteczka
Pewnie niewielu jest ludzi, którzy nie kojarzyli by Garfielda. Ten rudy, przemądrzały i leniwy kocur podbija serca zarówno młodszych jak i starszych czytelników już od 1978 roku. Wtedy przygody Garfielda były drukowane w gazetach w formie komiksów, Dziesięć lat później powstał serial animowany z rudym kocurem w roli głównej. Potem powstały także filmy telewizyjne oraz kinowe. Chyba na sam koniec pojawiły się też książki opisujące jego przygody.
Mój Nikodem nie jest wyjątkiem w tym temacie, on także uwielbia Garfielda. Kojarzy go z filmów, kojarzy z bajek, a on niedawna w naszym domu mamy także komplet kilku książek z tym kocurkiem w roli głównej :)
Dla tych, którzy jakimś cudem nie kojarzą Garfielda powiem kim on jest. Jest to rudy, otyły, leniwy, samolubny i sarkastyczny kot, który uwielbia spanie i jedzenie (szczególnie lazanii). Nie cierpi natomiast Odiego (psa, którego przygarnął Jon). Jon to jego właściciel, zwykły, nudny gość, który nie do końca potrafi okiełznać swojego kota... Razem przeżywają przeróżne przygody. "Hipnotyzer" to opowieść o tym jak to Jon nie mógł za nic zasnąć. Dopadła go taka straszna bezsenność, że zupełnie nic nie pomagało. Robienie na drutach, ziołowe herbatki, kąpiel w gorącej wodzie, ciepłe mleko, liczenie baranków, nawet przeczytanie calutkiej książki telefonicznej nic nie dało. W końcu przez przypadek trafił na reklamę w telewizji gdzie doktor Lunatykiewicz obiecywał pomoc w zaśnięciu... Jon nie czekając zbyt długo wybrał się po pomoc... Pomoc otrzymał, ale wynikło potem z tego masa dziwnych nie do końca bezpiecznych sytuacji...
Pewnie niewielu jest ludzi, którzy nie kojarzyli by Garfielda. Ten rudy, przemądrzały i leniwy kocur podbija serca zarówno młodszych jak i starszych czytelników już od 1978 roku. Wtedy przygody Garfielda były drukowane w gazetach w formie komiksów, Dziesięć lat później powstał serial animowany z rudym kocurem w roli głównej. Potem powstały także filmy telewizyjne oraz...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Od bardzo, bardzo dawna miałam ochotę chwycić po tę książeczkę. A to za sprawą Ani ;) Opowiadała mi jaka to wspaniała opowieść, zachwalała ogromnie więc nie mogłabym przejść obok tej książki obojętnie. Kiedy tylko nadarzyła się ku temu okazja postanowiłam nie czekać dłużej i zacząć czytanie ;)
Wiem, że to książka dla dzieci i powinnam przeczytać ją moim chłopcom, ale Nikodem wraca ze szkoły dopiero popołudniu, wtedy musi zjeść obiad, odrobić lekcje itd. Tak naprawdę nie pozostaje nam już czasu na dłuższe czytanie... A ja po prostu byłam tej książki bardzo ciekawa więc musiałam chwycić po nią już teraz :) Na czytanie jej z Nikodemem przyjdzie jeszcze czas, tym bardziej, że przy jego samodzielnym czytaniu skupiamy się narazie na krótszych lekturach ;)
Okazało się, że Ania naprawdę miała co do tej książeczki rację, wcale nie dziwi mnie jej zachwyt. Ale o tym za chwilę, narazie czas na napisanie słów kilku o treści tego opowiadania. W domu rodziny Groszków zapanowała kompletna cisza. Bliźniaki Ania i Artur wraz z rodzicami wyjechali na wakacje. Jednak zabawki wcale nie mają zamiaru się nudzić i rozpaczać, wręcz przeciwne postanawiają wybrać się na strych, aby porozmawiać ze starymi, zapomnianymi zabawkami. Te opowiadają swoim młodszym przyjaciołom o tym jakie przygody spotkały ich w przeszłości oraz bawiły się wspólnie z nimi podczas nieobecności ich Państwa.
Lalka Zosia opowiada lalce Alicji o tym jak to się stało, że dawno, dawno temu jej nóżka została złamana. Trzy małe świnki odegrały przed swoimi przyjaciółmi przedstawienie na wymyślonej scenie. Odbyła się także sprawna akcja ratunkowa ponieważ kotek Łaskotek wylądował w umywalce pełnej wody. Urządzili też sobie prawdziwą karuzelę, Były nawet chwile grozy kiedy zabawki zobaczyły na ścianie cień potwora. Dowiemy się także dlaczego lalka Księżniczka jest taka smutna. I tego dlaczego pluszowa żabka nosi skarpetki. Poznamy zielonego, małego Sinoskarbka i zobaczymy gdzie schowała się Żyrafa...
Takich opowieści jest tutaj oczywiście sporo więcej, każda ciekawa, każda mądra, pouczająca... Już wiem co miała na myśli Ania mówiąc, że ta książka jest taka "ciepła". Naprawdę jest taka miła, taka przyjazna, dobra, pełna pozytywnej treści opisującej różne sytuacje, czasem dobre czasem złe, ale zawsze z happy endem :)
Powiem Wam, że zakochałam się od pierwszego wejrzenia! Te ilustracje są takie śliczne, takie dziecięce, kolorowe,przyjemne, pełne dobra i przyjaźni. Na pierwszy rzut oka widać, że opowieści zawarte w tej książce muszą być cudne i są! Mogłabym przeglądać ją godzinami. Już teraz wiem, że mój starszak z pewnością powie, że to książeczka dla dzieciaczków, a on już jest przecież duży, ale koniec końców i tak na pewno wysłucha jej z zainteresowaniem ;)
Książeczka ta jest i mądra i ciekawa i piękna i na dodatek jest w twardej oprawie, strony ma zszywane i są one śliskie więc jest też wytrzymała. Jakbym koniecznie miała się do czegoś przyczepiać to chyba jedynie powiększyłabym jej format. Myślę, że w fajnym dużym formacie prezentowałaby się ona jeszcze ciekawiej i ładniej, ale tak naprawdę to tylko drobny szczegół, sugestia z mojej strony. I choć ma ona już swoje lata to myślę, że jeszcze przez długi, długi czas zabawkowi bohaterowie tej książki będą mogli cieszyć nasze dzieciaki :)
Od bardzo, bardzo dawna miałam ochotę chwycić po tę książeczkę. A to za sprawą Ani ;) Opowiadała mi jaka to wspaniała opowieść, zachwalała ogromnie więc nie mogłabym przejść obok tej książki obojętnie. Kiedy tylko nadarzyła się ku temu okazja postanowiłam nie czekać dłużej i zacząć czytanie ;)
Wiem, że to książka dla dzieci i powinnam przeczytać ją moim chłopcom, ale...
2016-04-21
Jeszcze chyba nigdy mi się nie zdarzyło pisać recenzji do ośmiu książek na raz. Ale ty razem zrobię ten wyjątek, bo są to lektury tworzące bardzo fajny i ciekawy pakiet Opowieści o zwierzętach. Według mnie to świetny pomysł. Bowiem każda z tych publikacji to opowiadanie dokładnie tej samej autorki. Książeczki te są również identycznie zilustrowane i wydane. Wszystkie razem tworzą zatem piękny komplecik, który na pewno każdy mały człowiek chciałby mieć w swojej biblioteczce.
Tak więc mamy tutaj aż 8 tytułów. Oczywiście na stronie wydawnictwa Siedmioróg każdy z nich można kupić osobno, ale jestem przekonana, że dzieciaczki chciałyby mieć je wszystkie. Bo historie opisane wewnątrz są naprawdę bardzo fajne i ciekawe. Zresztą zaraz Wam je pokrótce opowiem. Oczywiście postaram się nie zdradzać Wam zakończenia tych opowiadań, więc moje opisy będą naprawdę króciutkie. W sumie same opowiadania wcale nie należą do długich, wiec tym bardziej nie ma coś się tu rozpisywać ;)
Pierwsza z nich nosi tytuł Nasz przyjaciel delfin i jest to opowiadanie o przygodzie pewnego rodzeństwa na wakacjach. Jula i Krzyś tego roku wyjechali nad morze. Oboje uwielbiali wodę, a już w szczególności nurkowanie. Jednak żadne z nich nie spodziewało się, że tego roku dzięki ich hobby będą mieli okazję pomóc zaplątanemu w starą linę kotwiczną delfinkowi. Ale to nie koniec ich wakacyjnej przygody. Jednak co działo się dalej przeczytacie już sami. Kolejna opowieść nosi tytuł Najmłodsza dżokejka. Tym razem bohaterami tego opowiadania jest mała Zosia i piękny złotowłosy konik o imieniu Promyk. Pewnego razu dziewczynka wraz ze swoim bratem spotkali konika niedaleko domu swojego dziadka. Konik kulał, bo pod podkowę dostał się malutki kamyczek. Dzieci mu pomogły i... to był początek wielkiej przyjaźni :)
Kolejna historia nosi tytuł Ali z dżungli. Jest to opowiadanie o chłopcu o bardzo dobrym serduszku. Bowiem Ali pewnego dnia, widząc na straganie klatkę z gołębiami postanowił je odkupić od handlarza i zwrócić im wolność. Jego szlachetny czyn nie pozostał jednak bez żadnego odzewu. Gołąbki z wdzięczności stały się jego najlepszymi przyjaciółmi i... też mu pomogły, gdy był w potrzebie :) Ale jak? Dowiecie się z tej książeczki. Czas zatem na część czwartą, czyli opowiadanie pod tytułem Alicja i leśna gromadka. W tym przypadku nasza główna bohaterka nie poznaje żadnego nowego zwierzaka. Wręcz przeciwnie. Dziewczynka od dawna przyjaźni się z kilkoma. Zawsze u swojego boku mam małego pieska, a w pobliskim lesie jest jelonek, który często ją odwiedza. W tej książeczce przeczytamy o ich wielkiej przygodzie. Ale jakiej - już Wam nie powiem :)
Czas na Wielki dzień osiołka Barnaby. To oczywiście kolejna część w tej serii. Tutaj głównym bohaterem jest tytułowy osiołek i jego mały właściciel Antek. Dowiemy się jak ten uroczy zwierzak pomógł w potrzebie komuś, kto wcześniej wcale nie był dla niego miły. Ale czy potem będzie? Sami sprawdźcie :) A czy znacie opowiadanie Miś cyrkowiec? To historia małego chłopca, który został samiutki na świcie. Żeby mieć pieniążki chodził na pobliski targ i sprzedawał wszystko to, co udało mu się uzbierać w lesie. Jednak marny to był zarobek. Czasem nawet żaden. Jednak wkrótce ta zła passa miała się odwrócić, gdy Adaś spotkał na swojej drodze małego Psotka. Kolejna część nosi tytuł Kłopoty małego liska i opowiada o tym jak pewnego zimowego poranka mała Kasia znajduje w śniegu małego liska. Dziewczynka uratowała maluchowi życie przynosząc go do domu. Ale co było dalej... Hm... jak myślicie??
Czas na ostatnią część pod tytułem Dzielny piesek Tobi. To historia malutkiego, ale bardzo odważnego i sprytnego pieska. Codziennie towarzyszył on Szynkowi i Hani w wędrówkach do lasu. Pomagał zbierać drewno na opał oraz pilnować stada owieczek. Wydawałoby się, że dzieci zawsze mogły na niego liczyć. Ale czy tak było na pewno? Czy tak mały piesek może pomóc dzieciom, gdy te staną w obliczu prawdziwego niebezpieczeństwa? Jak myślicie?
Opisałam Wam wszystkie osiem książeczek, które wchodzą w skład tego pakietu. Jak widzicie każda z nich to historia dzieci i zaprzyjaźnionych z nimi zwierzątek. Opowiadania te są naprawdę bardzo krótkie. Moja Ala potrafi przeczytać każde z nich w ciągu dosłownie kilku minut. Ale przyznam Wam się szczerze, że nie ma znaczenia jak długa jest historia. Najważniejsze jest to, jaki niesie ze sobą przekaz. A te tutaj opowiadania są naprawdę bardzo fajne. Po pierwsze są nich zwierzątka i dzieci - coś co każdy maluch uwielbia. Po drugie każda z nich posiada bardzo wyraźny morał, którego po prostu nie sposób przeoczyć. Tak więc podczas lektury dzieci uczą się, że warto pomagać innym, dbać o przyrodę, troszczyć się o zwierzęta itp. Bardzo mi się to podoba.
Wiem, że ta recenzja jest już mega długa, ale dodam jeszcze tylko kilka słów na temat wydania tych lektur. Są to bowiem książeczki formatu A4. Każda z nich jest cieniutka (tak zwane wydanie zeszytowe) i ma miękką laminowaną okładkę. Strony wewnatrz są dość grube i śliskie. Ale to na co bardzo chciałabym Wam zwrócić uwagę to ilustracje. Przepiękne, zajmujące całe strony obrazki, od których trudno oderwać wzrok. Ilustracje te są malowane, ale postacie na nich wyglądają jak żywe. Każda z nich jest pełna pięknych kolorów i ślicznych scenek. Naprawdę sama z ogromna przyjemnością oglądałam każdą część i jestem zachwycona. A moje dziewczyny? To dopiero był szał. Myślałam, ze ich od nich nie oderwę :) Cóż więc mogę Wam jeszcze napisać. Chyba tylko tyle, że je Wam polecam, bo według mnie są super! :)
Jeszcze chyba nigdy mi się nie zdarzyło pisać recenzji do ośmiu książek na raz. Ale ty razem zrobię ten wyjątek, bo są to lektury tworzące bardzo fajny i ciekawy pakiet Opowieści o zwierzętach. Według mnie to świetny pomysł. Bowiem każda z tych publikacji to opowiadanie dokładnie tej samej autorki. Książeczki te są również identycznie zilustrowane i wydane. Wszystkie razem...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Książkę, którą dzisiaj Wam zaprezentuję powinnam polecić Wam już pod koniec grudnia lub na początku stycznia ponieważ jest to książka na 365 dni czyli na cały rok. Ale to nic, zawsze możecie albo nadgonić zaległe bajeczki, albo zacząć od teraz i skończyć w przyszłym roku ;) Nikt Wam przecież nie będzie nic wyliczać, możecie czytać tak jak macie na to ochotę. A jak się wciągniecie to bez wątpienia szybciutko nadrobicie ten zaległy czas ;)
Tak jak wspominałam wewnątrz znajdziemy aż 365, albo i 366 króciutkich bajeczek. Każda oznaczona jest datą zaczynając od 1 stycznia i kończąc na 31 grudnia. Napisałam, że jest ich 366 ponieważ w lutym znajduje się 29 historyjek ;) Mamy tutaj podział na miesiące i dni więc bardzo łatwo systematycznie czytać te opowiastki. Nic nam nie ucieknie, nic nie ominiemy ponieważ wystarczy trzymać się dat.
W książce tej przeczytamy o wielu rzeczach, poznamy bardzo dużo zwierzątek oraz ludzi, dowiemy się co im się przytrafiało, co wymyślili, co zrobili, jakie przygody przeżyli... Poczytamy na przykład o tym jak Maciuś postanowił oszczędzać, o tym jak Gryzelda piekła ciasto choć zupełnie tego nie umiała robić, o tym jak zabawki przestraszyły się strasznego cienia, o tym jak Łatek postanowił dać kogutowi nauczkę, o tym jak Zuza z Marysią przeprowadziły akcje ratunkową nad stawem, o tym jak Klara z rodziną wybrała się na safari, o smutnym lisku, z którym nikt nie chce się bawić, o ciekawskim pingwinku o imieniu Ziki i o bardzo, bardzo wielu innych ludziach i zwierzątkach...
Wymieniłam Wam tylko maluteńką część tego co znajduje się w tej książce, a mogłabym tak pisać i pisać i pisać. Ale tak naprawdę to na niewiele by się to zdało ponieważ te opowiastki zdecydowanie trzeba przeczytać samemu.
Są ona naprawdę bardzo, ale to bardzo króciuteńkie. Przeczytanie jednej z nich zajmuje minutkę, czasem pewnie i mniej. Ale mimo tego są ciekawe, mądre, zabawne i pouczające. Większość z nich aż się prosi o rozwinięcie! Dałoby z nich dużo, bardzo dużo różnych książeczek ;) My z Nikodemem czasem sami dopowiadamy sobie co by mogło być dalej. Wpadliśmy na to niedawno i mamy przy takim wymyślaniu mnóstwo frajdy. Czasem wymyślamy to na poważnie, czasem są to jakieś niestworzone rzeczy, ale naprawdę zawsze nieźle się uśmiejemy. Koniecznie spróbujcie takiej zabawy :)
Ilustracje zamieszczone w tej książce to w większości ilustracje wzięte z innych książeczek. Nie znam wszystkich, ale niektóre z nich kojarzę doskonale ;) Obrazki te są idealnie dopasowane do tekstu, albo może i odwrotnie, może to tekst został wymyślony do ilustracji ;) Nie ważna, najważniejsze, że wszystko jest tak fajnie zgrane i ciekawe. Nam bardzo podoba się ta książka, choć Nikodem tak naprawdę jest na nią już nieco za duży. Historyjki te napisane są w taki sposób, że bez wątpienia zaciekawią nawet maluchy, a ponieważ są naprawdę bardzo krótkie to nie ma obaw, że nasze dziecko znudzi się słuchając ;)
Książkę, którą dzisiaj Wam zaprezentuję powinnam polecić Wam już pod koniec grudnia lub na początku stycznia ponieważ jest to książka na 365 dni czyli na cały rok. Ale to nic, zawsze możecie albo nadgonić zaległe bajeczki, albo zacząć od teraz i skończyć w przyszłym roku ;) Nikt Wam przecież nie będzie nic wyliczać, możecie czytać tak jak macie na to ochotę. A jak się...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Coraz więcej tutaj recenzji książeczek dla maluszków i to z pewnością przez jakiś czas się nie zmieni ponieważ mam w domu chłopca, który ma niespełna 11 miesięcy, a już uwielbia książeczki :) Codziennie opróżnia cały swój koszyk i przegląda losowo to co tam ma. Narazie jest to coraz bardziej pokaźna kolekcja sztywnostronnicowych książek dla najmłodszych. Kolekcja ta rośnie w oczach i koszyk, który używaliśmy dotychczas jest już o wiele za malutki, cała kupka książeczek leży już obok ;)
Niedawno do książek Dominika dołączyło sporo nowych. Dzisiaj chciałabym Wam pokazać część z nich. Jest to seria "Wesołe książeczki" wydawnictwa Siedmioróg. Seria ta liczy sobie łącznie dziesięć tytułów, ja dzisiaj zaprezentuje Wam pięć z nich ponieważ pozostałe są w nieco innym stylu.
"Przyjaciele małych piesków", "Kotki i ich przyjaciele", "Najmilsi przyjaciele", "Zwierzęta i ich dzieci", "Leśne zwierzęta". Jak łatwo się domyślić w każdej z wymienionych tutaj książek znajdziemy przeróżne zwierzaki. Psy, koty, kaczki, pandy, małpy, lisy, foki, konie, żyrafy, świnki morskie, polne myszy, wydry, łasice, szopy, dziki, wiewiórki, krowy, łabędzie, delfiny, pingwiny, tygrysy, słonie, króliki, indyki, papugi - to wszystko tylko część tego co znajduje się na stronach tych książeczek :)
Jeśli chodzi o wnętrze książeczek to nie ma tutaj żadnego typowego podziału ani na grupy, ani na gatunki zwierząt, ani na miejsca występowania, ani na żaden inny sposób. Mamy tutaj taki zwierzęcy misz masz.
Są to książki typowo do przeglądania ponieważ jedynym teksem, który się tutaj znajduje jest podpis pod każdym ze zwierząt. Napis jest duży i czytelny, ale co tam napis, taki maluszek i tak najbardziej interesuje się ilustracjami, a one są przepiękne! Nie przesadzam, zakochałam się w nich po uszy! Są taki delikatne, jednocześnie bardzo szczegółowe, niby rysowane, a takie realistyczne, bardzo kolorowe, prezentują się wspaniale, moim zdaniem są po prostu śliczne! Mogłabym je przeglądać bez końca. Tak, tak, Dominik też je lubi, ale to ja jestem nimi zdecydowanie bardziej zauroczona :)
Coraz więcej tutaj recenzji książeczek dla maluszków i to z pewnością przez jakiś czas się nie zmieni ponieważ mam w domu chłopca, który ma niespełna 11 miesięcy, a już uwielbia książeczki :) Codziennie opróżnia cały swój koszyk i przegląda losowo to co tam ma. Narazie jest to coraz bardziej pokaźna kolekcja sztywnostronnicowych książek dla najmłodszych. Kolekcja ta rośnie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Nikodem jest w klasie pierwszej i trochę mnie dziwi fakt, że nie miał dotychczas ani jednej lektury do przeczytania. Nie ubolewam nad tym jakoś specjalnie, bo dziecko moje jeszcze ma pewne kłopoty z samodzielnym czytaniem (całe szczęście idzie mu już coraz lepiej). Jednak koniec roku szkolnego już niebawem, wydaje mi się, że lektur już przerabiać nie będą. Jednak mimo tego bardzo zainteresowała mnie książka, którą dzisiaj mam przyjemność Wam zaprezentować :)
Książka ta jest z 2012 roku i nie wszystkie zawarte w niej lektury są nadal obowiązkowymi lekturami w szkołach, ale z tego co wyczytałam w internecie kilka z pewnością tak. Nie jestem tylko pewna czy wszytskie szkoły mają identyczne wytyczne dotyczące lektur czy mogą to modyfikować według własnego uznania. Z naszego przykładu wynika, że nasza szkoła raczej nie trzyma się sztywno reguł, bo lektur narazie nie mamy wcale ;)
Wewnątrz tej książki znajdziemy: "Brzechwa - wiersze", "Co słonko widziało", Cudaczek - Wyśmiewaczek", "Czarna owieczka", "Jacek, Wacek i Pankracek", "Jak Wojtek został strażakiem", "Kopciuszek", "Kto ty jesteś? Polak mały!", "Kukuryku na ręczniku", "Nasza mama czarodziejka", "Plastusiowy pamiętnik", Wiersze dla dzieci Tuwima", "Wierszykarnia", "Zaczarowana zagroda", "120 przygód Koziołka Matołka".
Jak widzicie sama klasyka więc moim zdaniem nawet jeśli okaże się, że części z tych tytułów nasze dzieci wcale nie będą przerabiać w szkole to i tak warto mieć taką książkę. W końcu klasykę powinno znać każde dziecko bez wyjątku :) Nie będę opisywała Wam każdego opowiadania i wiersza zamieszczonego w tej książce, bo nie widzę w tym sensu, część, albo może i wszystko z pewnością sami doskonale znacie, albo kojarzycie, sami to przerabialiście lub po prostu czytaliście prawda? Ja doskonale znam większość, nawet Nikodem zna już kilka z nich. Teraz z pewnością pozna i resztę tych opowieści ;)
Jednak same opowiadania i wiersze to nie wszystko co tutaj znajdziemy. Na końcu każdego rozdziału znajduje się bowiem krótki opis biograficzny autora oraz kilka pytań dotyczących tekstów, które dziecko właśnie poznało / przeczytało / przerabiało. Jest to bardzo fajne uzupełnienie lub też zakończenie danego tytułu. Zazwyczaj w szkole także po przeczytanej lekturze nauczyciel zadaje różne pytania czy też w późniejszych klasach robi sprawdzian. Dzięki temu nasze dzieci mają okazję zapoznać wykazać się z czytania ze zrozumieniem czy też słuchania ze zrozumieniem. Dobry test przed tym co czeka ich w szkole :)
Wiecie już, że to typowa polska klasyka, wiecie że to lektury szkolne, przynajmniej część z nich, bez wątpienia wiecie też, że to bardzo ważne, aby dziecko znało choć odrobinę naszej polskiej wspaniałej klasyki, chociażby wiersze Brzechwy i Tuwima - tego po prostu nie można nie znać! To teraz czas, abyście dowiedzieli się co nieco o wyglądzie tej książki, bo choć nie powinno oceniać się książki po wyglądzie to jednak jest to dosyć ważne prawda?
Okładka jest miękka i normalnie może trochę bym ubolewała nad tym ponieważ zbiór takiej wspaniałej klasyki powinien mieć naprawdę piękną oprawę, ale tym razem przyznam, że z taką okładką jest lepiej, poręczniej, wygodniej i lżej. Taką książkę łatwiej się trzyma, czyta czy też przenosi, a lektura zawsze powinna być pod ręką ;) Książka ta jest klejona i tutaj znowu mogłabym ponarzekać, bo zszywana byłaby mocniejsza, pewniejsza, ale ta także wydaje się mocna więc wcale nie obawiam się o jej wytrzymałość. Jestem pewna, że przetrwa przez długi czas :) Książka jest też czytelna, czcionka jest duża i wszystko jest przejrzyste, nic się nie miesza, wiadomo co gdzie się zaczyna i kończy. No i ilustracje. Tutaj mamy zbiór różnych utworów, autorów i ilustratorów więc obrazki są w różnym stylu, ale jest ich sporo i wszystko jest bardzo kolorowe :) Całość jest ciekawa, ładna i co bardzo ważne - tania! Spójrzcie na cenę. Tyle tak ważnej treści dosłownie za grosze! Polecam!
Nikodem jest w klasie pierwszej i trochę mnie dziwi fakt, że nie miał dotychczas ani jednej lektury do przeczytania. Nie ubolewam nad tym jakoś specjalnie, bo dziecko moje jeszcze ma pewne kłopoty z samodzielnym czytaniem (całe szczęście idzie mu już coraz lepiej). Jednak koniec roku szkolnego już niebawem, wydaje mi się, że lektur już przerabiać nie będą. Jednak mimo tego...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Dziecko mi dorasta! Coraz częściej zdarzają się dni kiedy nie chce, abym poczytała mu do snu, choć na całe szczęście są jeszcze momenty, że sam o to prosi ;) Jednak wybór lektur też nie jest już taki łatwy jak kiedyś. Teraz nie wystarczy, że chwycę z półki coś i zacznę czytać. Teraz Nikodem musi to oglądnąć i sprawdzić czy, aby na pewno to co jest w środku mu się podoba i czy czasem nie ma tam nic co wydawać by mu się mogło nieodpowiednie do jego (jakże dorosłego i poważnego) wieku!
Tak, tak, niestety dziecko moje nie ma zamiaru słuchać "bajeczek dla maluszków", a ta książka od razu została przez niego przydzielona do tej kategorii. Ale bez obaw, przekonałam go, że się myli i stwierdził, że w takim razie posłucha i oceni. Wybrał kilka z dostępnych tutaj opowiadań i wysłuchał. Na koniec stwierdził, że były fajne i dobrze, że go namówiłam ;)
W książce tej (jak sam tytuł wskazuje) znajduje się 20 bajeczek. Każda z nich opowiada o czymś innym. Jest na przykład bajka o małej pszczółce, która bardzo chciała powiedzieć swojej mamie, że ją kocha, ale ciągle o tym zapominała. Jest też opowieść o farmie pełnej zwierzaków gdzie doszło do wielu sprzeczek, a wszystko to przez zarozumiałego prosiaczka. Kolejną bajeczką jest bajka o Jasiu który spędzał wakacje u babci na wsi i narzekał na brak przyjaciół, na ciągłą pracę, aż spotkał króla jagodowego rodu.
Przeczytamy też o kogucie, który stwierdził, że umie więcej niż tylko piać. O strachu na wróble, który był smutny, bo wszyscy o nim zapomnieli, ale okazało się, że przyjaźń jest lepsza od straszenia. Jest także bajka o trzech małych chłopcach, którzy najbardziej lubili bawić się w gniewnych rycerzy, przez to dokuczali różnym niewinnym zwierzakom. Kolejna opowieść jest o szkole Pana słowika, który nie potrafił poradzić sobie z nauczeniem śpiewu różnych zwierząt tak jak na przykład lew, krokodyl, sowa, wilk czy nietoperz. Jest także bajka o wężu, który został kolażem...
Nie będę opisywała Wam wszystkich bajeczek, bo sporo ich tutaj, ogólny zarys już znacie i wiecie mniej więcej czego się spodziewać, a to najważniejsze :) Mogę jedynie dodać, że niektóre z tych opowiadań są dłuższe, niektóre krótsze, ale wszystkie ciekawe i pouczające. Każde z nich niesie jakieś ważne przesłanie, z każdego płynie jakiś morał i właśnie to może okazać się dobrym początkiem, aby porozmawiać z naszymi dzieciaczkami na ważne tematy.
Książka ta prezentuje się naprawdę ślicznie. Sztywna oprawa, duży, kwadratowy format, przyciągająca wzrok okładka... A w środku śliskie strony, czytelna i duża czcionka i mnóstwo bardzo kolorowych ilustracji. I jedyne co najchętniej bym tutaj zmieniła jest to, że do każdej bajki są inne obrazki. Chodzi mi o to, że nie są one wykonane taką samą techniką, nie prezentują się tak samo i nie stworzył ich jeden ilustrator. Z jednej strony w niczym to nie przeszkadza, wszystkie ilustracje są ładne i jak najbardziej pasują, ale z drugiej mnie osobiście odrobinę to drażni. Ale nie ja tu jestem najważniejsza lecz mały czytelnik, a Nikodemowi się podobało więc ja nie mam tutaj nic więcej do powiedzenia ;)
Dziecko mi dorasta! Coraz częściej zdarzają się dni kiedy nie chce, abym poczytała mu do snu, choć na całe szczęście są jeszcze momenty, że sam o to prosi ;) Jednak wybór lektur też nie jest już taki łatwy jak kiedyś. Teraz nie wystarczy, że chwycę z półki coś i zacznę czytać. Teraz Nikodem musi to oglądnąć i sprawdzić czy, aby na pewno to co jest w środku mu się podoba i...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-01-23
Wielu zabawom ruchowym maluchów towarzyszy muzyka. Pamiętacie jak mając kilka lat śpiewaliście "Stary niedźwiedź mocno śpi"? Lub tańczyliście kaczuchy? I pomyśleć, że dokładnie tak samo bawili się nasi rodzice, a może nawet dziadkowie? A teraz w ten sam sposób my bawimy się ze swoimi dziećmi. Bo te melodie nigdy się nie starzeją. A maluchy uwielbiają się ruszać, tańczyć i śpiewać. Nasze małe smyki mają wręcz niespożytą energię. Warto zatem ją wykorzystać do tego typu zabaw. To wspaniale spędzony czas, prawda?
Chciałabym zatem polecić Wam jedną bardzo fajną lekturę. Jest to książeczka, w której znajdziemy aż 11 tekstów do piosenek dla przedszkolaków. A są nimi: "Jadą, jadą misie", Żabka", "My jesteśmy krasnoludki", "Jagódki", "Urodziny marchewki", "Stary niedźwiedź", "Mało nas", "Kółko graniaste", "Panie Janie", "Kosi, kosi łapci" oraz "Wieczorem". Jestem pewna, że minimum połowę z tych tekstów doskonale znacie, o ile nie wszystkie. To w końcu ponadczasowe melodie, które towarzyszyły nam podczas zabaw gdy mieliśmy kilka lat.
Ale nie tylko teksty znajdują się w tej książce. Do każdej piosenki jest tu także dołączony zapis nutowy! Możemy więc pochwalić się przed dzieckiem swoim talentem i zagrać mu daną melodię na flecie lub organkach. Możemy także pokazać dziecku jak to zrobić i zrobić wspólny koncert na cymbałkach. Bardzo mi się to podoba, jako dziecko uwielbiałam grę na flecie. Co prawda nuty były dla mnie za trudne, ale mama zawsze zapisywała mi pod nimi cyferki oznaczające ilość zakrytych otworów na instrumencie i szło mi naprawdę fajnie. Mam nadzieję, że taka zabawa spodoba się moim dziewczynom. Ale byłoby fajnie!
Ale to wciąż nie wszystko. Teksty piosenek, nuty - to tylko część tej książki. Na pozostałych stronach znajdziemy pomysły na zabawę z dzieckiem przy każdej z tych melodii. Niektóre z nich możemy wykorzystać z większą grupą maluchów (na przykład w przedszkolu, na zabawie urodzinowej itp). Inne świetnie nadają się na aktywne spędzenie czasu z maluchem w domu. Propozycje te zazwyczaj są bardzo proste. Nie wymagają od nas zbyt wielkiego poświęcenia, nie potrzebujemy do nich jakiś skomplikowanych urządzeń, szeregu rekwizytów ani nic z tych rzeczy. Czasem jest to kartka, rysunek, plastelina itp. Nic nadzwyczajnego. Ale za to każda z tych zabaw ma pewien bardzo ważny cel. Są na przykład wśród nich pomysły, które rozwijają u dziecka poczucie rytmu, ćwiczą koordynację, uczą koncentracji, podzielności uwagi, prawidłowego oddechu, poczucia równowagi. Niektóre rozwijają wyobraźnię, słuch, rytmikę, refleks i wiele wiele więcej. Wspaniale prawda?
Powiem Wam szczerze, że ta lektura wygląda naprawdę bardzo niepozornie. Myślę, że gdybym zobaczyła ją na półce w sklepie pewnie przykułaby ona moją uwagę tylko na chwilkę. Ale wystarczy zerknąć do środka, by stwierdzić, że to naprawdę fajna lektura. Że jest to książka, która z pewnością nie raz nam się przyda, która sprawi, że nasza zabawa z dzieckiem będzie ciekawsza. Podoba mi się w niej bardzo wiele rzeczy. Jest pomysłowa, przydatna i po prostu śliczna. Ma ciekawą, wesołą szatę graficzną. Odrobinę przypominająca mi lektury z mojego dzieciństwa. Grubą okładkę i mały bonusik, który z pewnością Was zachwyci! Na wewnętrznej stronie okładki znajdziemy jeszcze płytę CD. A na niej nagrania tych piosenek, które znajdziemy w książce!
Takie książki to ja lubię. Wesołe, pomysłowe i bardzo treściwe. Gratuluję autorom tej lektury pomysłowości. Na pewno nie umiałabym wymyślić tego lepiej. Jestem przekonana, że zarówno opiekunowie grup przedszkolnych jak i rodzice znajdą w niej coś dla siebie. Ale i tak najbardziej zadowolone będą dzieciaczki. Bo dzięki tej niepozornej książeczce czeka ich cała masa fantastycznych zabaw. A to przecież najważniejsze :)
Wielu zabawom ruchowym maluchów towarzyszy muzyka. Pamiętacie jak mając kilka lat śpiewaliście "Stary niedźwiedź mocno śpi"? Lub tańczyliście kaczuchy? I pomyśleć, że dokładnie tak samo bawili się nasi rodzice, a może nawet dziadkowie? A teraz w ten sam sposób my bawimy się ze swoimi dziećmi. Bo te melodie nigdy się nie starzeją. A maluchy uwielbiają się ruszać, tańczyć i...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-01-23
Okres dojrzewania nigdy nie był łatwy. I nie mam na myśli tutaj wyłącznie rodzica, który musi zmagać się z humorkami swoich pociech, lecz również dziecko, które często w tym czasie kompletnie nie radzi sobie ze swoimi emocjami. Powiedziałabym nawet, że w dzisiejszych czasach ten czas dla nastolatków jest jeszcze trudniejszy, niż to było dawniej. Gdy ja dorastałam nie było czegoś takiego jak dręczenie rówieśników, a o narkotykach słyszałam wyłącznie w filmach. Nie licytowałam się z koleżankami o to, która ma modniejsze ciuszki i na ilu imprezach była. Zresztą, nie będę się zagłębiać w szczegóły. Myślę, że wiecie o co mi chodzi.
Dziś zatem pokażę Wam książkę, która ma pomóc młodym ludziom w tym trudnym dla nich okresie. W której nastolatki znajdą odpowiedzi na wszystkie lub prawie wszystkie pytania, które ich nurtują. Wiem, że nic nie zastąpi rozmowy z rodzicem. Nie ma lepszego rozwiązania niż bliskość z naszym dzieckiem, odpowiednio zbudowana więź, zaufanie. Ale wiadomo, że różnie to bywa. Czasem młody człowiek nie ma do kogo się zwrócić. Czasem czuje się zagubiony, odtrącony. Czasem rodzic, nie potrafi przekazać dziecku niektórych informacji. Nie umie rozmawiać na pewne tematy. Zdarzają się sytuacje w których rodzic nie ma czasu dla dziecka, lub dziecko nie szuka kontaktu z rodzicem. Takich przykładów można by mnożyć. Bo ile rodzin na świecie, tyle historii. Dlatego też uważam, że książki takie z pewnością się przydają. Tym bardziej, jeśli mają one pomóc nastolatkom zrozumieć otaczający ich świat. Pomóc dorosnąć.
Gdy przeczytałam tytuł tej publikacji pomyślałam sobie, że to pewnie kolejna książka nadużywająca mocno tego sowa "encyklopedia". Dla mnie takie lektury muszą być obszerne i kompleksowe. Nie lubię, gdy w tytule książki jest to sowo, a tak naprawdę wewnątrz znajdziemy jedynie szczątkowe informacje z danej dzieciny. A to niestety ostatnio dość często się zdarza. Gdy więc znalazłam ta pozycję w ofercie wydawnictwa Siedmioróg pomyślałam, ze warto do niej zerknąć. Przekonać się na własnej skórze, czy rzeczywiście jest w niej taka obszerna wiedza. W końcu nie aż tak znowu dawno sama byłam nastolatka i pamiętam co nieco z tego okresu. Ciekawa byłam zatem, czy znajdę w niej wszystko to, co w owym czasie było dla mnie ważne.
I muszę przyznać, że jestem mile zaskoczona! Bo jak się okazało - ta książka to źródło bardzo kompleksowych informacji na temat dorastania i problemów wieku nastu lat. Znajdziemy tu cała masę zagadnień, które każda dorastająca panna powinna przeczytać, dowidzieć się czegoś więcej, zapoznać się ze szczegółami. I to co bardzo mi się w tej książce podoba, to fakt, że konkretny temat nie jest tu ujęty jakoś ogólnikowo, tylko jest on wyjaśniony w dokładny i łatwy do zrozumienia sposób. Nie ma tu żadnych moralizatorskich dyrdymałów. Nie znajdziemy w niej psychologicznych wywodów. Można powiedzieć, ze książka ta zawiera wyłącznie suche fakty, Konkrety. I stawia na inteligencję czytelnika nie starając się nawet wpływać na jego opinie. To nastolatek czytając tą lekturę sam musi wyciągnąć wnioski z tego co w danym momencie przeczytał. Myślę, że to bardzo dobre rozwiązanie.
A co konkretnie znajdziemy w tej encyklopedii? Tak jak pisałam wcześniej - w zasadzie wszystko! Jest tu kilkadziesiąt, a może i nawet kilkaset zagadnień posegregowanych alfabetycznie. A ich tematyka jest tak różnorodna, że mam naprawdę spore wątpliwości, czy czegoś może tu brakować. Przeczytamy bowiem w tej książce na przykład o tak oczywistych rzeczach jak chociażby kieszonkowe czy przyjaźń po bardziej skomplikowane tematy jak na przykład pożądanie, pierwszy stosunek, antykoncepcja czy sex. Autor starał się zatem napisać w tej książce o wszystkich aspektach życia każdego nastolatka. W tej encyklopedii znajdziemy zatem tematy dotyczące rodziny, przyjaźni, koleżeństwa, szkoły, zmian w organizmie człowieka, emocji, problemów, odżywiania się, zdrowia, intymności i wiele wiele więcej. Naprawdę trudno mi opisać wszystko to co jest w tej encyklopedii, ale wierzcie mi, że zaglądając do środka, będziecie w szoku. Ja bym pewnie nawet o połowie z tych rzeczy całkiem zapomniała. A tu wszystko jest!
Bardzo podoba mi się także sposób przedstawiania konkretnego zagadnienia. Autor bowiem podszedł do sprawy bardzo poważnie i opisał wszystko w obszerny, ale naprawdę dokładny i ciekawy sposób. Na początku każde z tych zagadnień jest dokładnie opisane. Co to jest, skąd pochodzi, jak to się stało, że się pojawiło, czego dotyczy itp. Pisze tak ogólnikowo, bo wszystko zależy czego dany problem dotyczy. Jeśli czytamy na przykład o miłości, z tego krótkiego stepu dowiemy się na przykład czym jest miłość. Co to takiego itp. Dalej dowiemy się jak się ona przejawia, jak sprawdzić, czy emocje, które nami wdanym momencie targają to właśnie to, czy może jednak się mylimy. Czytając dalej znajdziemy szczegółowsze informacje o tym wspaniałym uczuciu. Jak się zmienia, jak dojrzewa i jak o nią dbać. Nie zabraknie tu także chwili refleksji, zagadnień do przemyślenia czy też kilku dobrych rad. Tak wiec czytania jest tu całkiem sporo, ale powiem Wam szczerze, ze w ogóle się tego ni odczuwa. Wręcz przeciwnie, tą encyklopedię czyta się naprawdę szybko i z wielkim zainteresowaniem.
Ogromną zaletą tej książki jest także jej układ. Poza tym, że poszczególne zagadnienia są tu ujęte w kolejności alfabetycznej, to także na końcu każdego tematu są wypisane zagadnienia z nim powiązane. Na przykład przy wyżej wspomnianej miłości autor nakłania do zapoznania się z takimi działami jak: małżeństwo, wyznanie miłości, zakochanie, zauroczenie i zawiedziona miłość. A na przykład czytając o imprezach w tabelce patrz też znajdziemy takie słowa jak: alkohol, marihuana, narkotyki, odpowiedzialność i rodzice. Gdy czytamy o prawdzie - powiązanymi tematami proponowanymi przez autora na końcu są: kłamstwo, obłuda, tolerancja i wartości. Fajne prawda? Czytając zatem jakiś konkretny temat, mamy szanse zerknąć do kolejnych, mocno związanych z tym, który wyszukaliśmy na początku. Dzięki takiej podpowiedzi łatwo je znajdziemy, dokładniej zagłębimy się w temat, który nas w danym momencie zainteresował i łatwiej będzie nam wyciągnąć z przeczytanych przed chwilka rzeczy wnioski.
Dodam jeszcze tylko, że ta lektura z pewnością skierowana jest do dziewcząt. Ma grubą lekko wypchaną okładkę, która z przodu pokryta jest takim fajnym, miłym w dotyku materiałem. Całość utrzymana jest w takim fajnym dziewczęcym stylu. Wewnątrz poza typowo "babskimi" zdjęciami znajdziemy także wesołe i kolorowe ilustracje. Zresztą daleko nie szukając - nawet czcionka jest typowo dziewczęca, taka lekko ozdoba. Bardzo fajnie to wszystko ze sobą współgra. Tak więc nie tylko sama treść, ale i efekt wizualny oceniam na 6. Naprawdę nie mam się tu do czego przyczepić. Po prostu wszystko mi się tu podoba! Dlatego też uważam, ze warto mieć w domu taki niezbędnik każdej dorastającej panny. Moja Ala jest na tą encyklopedię jeszcze ciut za mała, ale myślę, że w przyszłości z pewnością jej się przyda. Polecam!!!
Okres dojrzewania nigdy nie był łatwy. I nie mam na myśli tutaj wyłącznie rodzica, który musi zmagać się z humorkami swoich pociech, lecz również dziecko, które często w tym czasie kompletnie nie radzi sobie ze swoimi emocjami. Powiedziałabym nawet, że w dzisiejszych czasach ten czas dla nastolatków jest jeszcze trudniejszy, niż to było dawniej. Gdy ja dorastałam nie było...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Kiedyś (zanim jeszcze moje dziecko poszło do zerówki) był taki czas, że bardzo często wspólnie robiliśmy różnego rodzaju prace plastyczne. Czy na święta, czy zimowe, wiosenne, walentynkowe, urodzinowe, halloweenowe albo i bez okazji. Działo się, oj działo. A potem Nikodem poszedł do zerówki i swój zapał twórczy wykorzystywał tam. po powrocie do domu nie miał już ochoty na dodatkowe zabawy plastyczne. Potem był kolejny rok zerówki, teraz szkoła, prace domowe, nauka i najzwyczajniej w świecie nie ma kiedy i nie ma ochoty. A mi trochę żal, ale pociesza mnie myśl, że rośnie drugi bąbelek, który może także będzie lubił takie rzeczy ;)
Z racji tego, że święta zbliżają się wielkimi krokami wbrew temu co napisałam powyżej, postanowiłam zaopatrzyć nas w książeczkę z twórczymi pomysłami zimowymi. A nóż Nikodem stwierdzi, że jednak ma ochotę stworzyć coś fajnego w domu.Trzeba być zabezpieczonym na taką ewentualność. A jeśli mu się nie zachce to książka poczeka na Dominika. Mam nadzieję, że nie zawiedzie mamusi i także będzie lubił takie plastyczne zajęcia :)
Jak sam tytuł wskazuje wewnątrz tej książki znajdziemy 50 pomysłów na różne rękodzieła o zimowej tematyce. Na początku jest spis treści, a w nim podział na takie rozdziały: ozdoby domu, ozdoby bożonarodzeniowe, akcesoria, pudełka i kartki świąteczne. W każdym z powyższych znajduje się kilka lub kilkanaście pomysłów.
Ciekawy kalendarz adwentowy dla dziecka, śnieżynka z papieru, gwiazdka z klamerek, albo z płyt cd, ptaszek z wełnianej dziecięcej skarpetki, papierowe wieńce do powieszenia na drzwi, przeróżne papierowe bombki, pomysł na szopkę, świąteczny przybornik na biurko, pacynkowy renifer, maska sowy, zajączki z rękawiczek, mikołajowa ramka na zdjęcie, ciekawe świąteczne pudełeczka na prezenty... To tylko niektóre z rzeczy, które tutaj znajdziemy.
Pomysły są naprawdę fajne, ciekawe, niektóre od razu wpadły mi w oko i z chęcią wykonałabym je nawet sama bez Nikodema, bo skoro nie chce to co będę się ograniczała ;) Dzięki tej książce nasza choinka może zostać zasypana pięknymi, kolorowymi, własnoręcznie robionymi ozdobami, nasi bliscy mogą otrzymać piękne samorobne kartki z życzeniami i prezenty w oryginalnych ręcznie robionych opakowaniach - nie uważacie, że to naprawdę wspaniały pomysł? Ja sądzę, że każdy byłby mile zaskoczony po otrzymaniu takich ślicznych rzeczy :)
Wiecie już co jest w środku to teraz powiem Wam jak to jest opisane. Przy każdym z tych pomysłów znajduje się zaznaczony czas wykonania oraz poziom trudności. Duży plus za to, bo dzięki temu dziecko wie czy może pozwolić sobie na samodzielne wykonanie czy może musi poprosić rodzica do pomocy. Na początku wyszczególnione są materiały, które będą potrzebne do wykonania danej pracy. Następne podany jest sposób wykonania i tutaj znowu plus ponieważ jest on podany w punktach, a każdy z tych punktów zaprezentowany jest w formie graficznej dzięki czemu dziecku widzi krok po kroku co należy zrobić i w jaki sposób to wykonać. Myślę, że to naprawdę istotne, bo przy takich pracach plastycznych sam opis z pewnością by nie wystarczył.
Na pierwszy rzut oka po zajrzeniu do środka tej książki wydawać by się mogło, że panuje tutaj mały zamęt i faktycznie te wszystkie punkty z obrazkami i opisami wprowadzają mały bałagan, ale mimo tego łatwo jest się w tym połapać i po przyglądnięciu się wszystko okazuje się przejrzyste i czytelne :)
Nie wiem jak Wy, ale ja lubię takie ozdoby i nie wiem jak to się stało, ale takich świątecznych rzeczy mamy naprawdę malutko. Pamiętam jak w domu rodzinnym choinka zawsze była obwieszona wszystkimi moimi własnoręcznie wykonanymi ozdobami, łańcuchami. Nikodem niestety nie specjalnie ma ochotę na robienie takich rzeczy. Nie wiem, może chłopcy tak mają? Ja jako dziecko byłam dumna kiedy każda kolejna rzecz zrobiona przeze mnie zawisała na choince ;) Jeśli i Wy chcielibyście trochę fajnych, twórczych pomysłów zimowo-świątecznych to ta książka z pewnością się Wam przyda!
Kiedyś (zanim jeszcze moje dziecko poszło do zerówki) był taki czas, że bardzo często wspólnie robiliśmy różnego rodzaju prace plastyczne. Czy na święta, czy zimowe, wiosenne, walentynkowe, urodzinowe, halloweenowe albo i bez okazji. Działo się, oj działo. A potem Nikodem poszedł do zerówki i swój zapał twórczy wykorzystywał tam. po powrocie do domu nie miał już ochoty na...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-01-09
Święty Mikołaj to przeuroczy staruszek w czerwonym kubraczku, okularach na nosie i długą białą brodą. Wiem, że nie muszę go Wam przedstawiać. Chyba nie ma nikogo kto by go nie znał. Nie znam także dziecka, które nie marzyłoby, by choć raz w życiu spotkać go osobiście, zobaczyć i uściskać. Święty Mikołaj to staruszek spełniający marzenia, dający nadzieję i wnoszący do naszych domów radość. Wyrosłam już z bajek na jego temat, a i tak go uwielbiam. I chce by był wśród nas na każde Boże Narodzenie tak długo jak to tylko możliwe.
Moja Ala choć ma już 8 lat na szczęście wciąż w Mikołaja wierzy. Nie robią na niej wrażenia opowieści o tym, jak gdzieś przebrał się za niego wujek czy dziadek. Nie przywiązuje wagi do tego gdzie gdzieś ktoś poszedł kupować prezenty gwiazdkowe. Moje dziecko jest tak bardzo przekonane, że Mikołaj jest, że wszystko potrafi sobie wytłumaczyć. A ja baaardzo się z tego cieszę, bo chciałabym, żeby ta magia była z nami zawsze. Cudownie jest wierzyć w zupełnie bezinteresowne dobre uczynki. W ludzi, którzy przynoszą nam szczęście i dbają by spełniały się nasze marzenia. Zresztą gwiazdka w domach, gdzie legenda o Świętym Mikołaju jest wciąż żywa jest zupełnie inna. Czuć takie pozytywne napięcie, niepewność i ciekawość co kryje się w tych wszystkich pakuneczkach pod choinką. Bez tego święta są mniej ekscytujące ;)
Dziś zatem pokażę Wam książeczkę, w której znajdują się opowiadania właśnie o Świętym Mikołaju. Nie jest ich wiele, bo tylko 5. Ale za to są one naprawdę bardzo ładne i z przyjemnością Wam o nich opowiem. Historyjki opisane w tej książce noszą takie tytuły:
List do Świętego Mikoałaja
Czarodziejska choinka
Niebiańskie pierniki
Gloria, gloria...
Pasterka
Pierwsza z nich opowiada o przeuroczym starszym Panu. Pewnego dnia, tuż przed Bożym Narodzeniem rozpętała się wielka śnieżyca. Bohater tej historii postanowił zatem zobaczyć jak miewają się jego kózki w stodole. Ale gdy dotarł na miejsce czekała go mała niespodzianka. Okazało się, że część leśnych zwierząt poszukując schronienia przed śniegiem i zimnem - trafiło właśnie do tej małej stodółki. Ale co było dalej, przeczytacie sami. Druga historia opowiada o tym jak dziadek Jan wraz z wnukami wybrał się do lasu po choinkę. Staś nawet wybrał idealne drzewko, ale gdy dziadek chciał ściąć choinkę zdarzyło się coś niesamowitego... Jak myślicie, co to było? ;)
Trzecie opowiadanie opisuje nam pracę aniołków, które w niebie uwijają się jak w ukropie, by przygotować wszystko przed Bożym Narodzeniem. Według amerykańskich bajeczek, to zadanie dla elfów. Tymczasem w tej historii Mikołaj ma do pomocy całe mnóstwo aniołków. A wiecie, że zadaniem części z nich jest pieczenie pierniczków? I to właśnie te pyszności będą najważniejsze w tej historii. Ale ciii... Więcej nic nie zdradzę! Przejdźmy zatem do opowiadania nr 4, w którym dowiecie się czegoś więcej na temat malutkich leśnych skrzatów. Już w jednym z wcześniejszych opowiadań była wzmianka na ich temat, ale najlepiej poznacie ich właśnie z tej historii. To będzie opowiadanie o tym, jak list malutkich Paluszków do świętego Mikołaj gdzieś przepadł. A gdzie? Dowiedzcie się sami! I tak doszliśmy do ostatniej historii opisującej wydarzenia mające miejsce na Pasterce. A co może się zdarzyć w tą jedną jedyną noc w roku? Pamiętacie?
Książeczka ta nie jest zbyt wielka. Opowiadań jak widzicie jest tylko kilka i nie są one zbyt długie. Ale i tak czyta się ją bardzo fajnie i chętnie po nią sięgnęłam. Za każdym razem podczas lektury wszyscy czujemy już ten świąteczny klimat i jakoś tak cieplej robi się w sercu. A gdy nasz dom będzie już pełen świątecznych dekoracji, w największym pokoju stanie ogromna choinka - ta lektura będzie wręcz idealna do czytania każdego wieczora. Kocham takie historie. Dzięki nim ten nasz świąteczny klimat jest jeszcze bardziej rodzinny ciepły i taki wyjątkowy. Nie ma nic lepszego niż czytanie świątecznych opowiadań wieczorem przy choince. Próbowaliście? Jeśli nie, to sprawdźcie sami, nie pożałujecie.
Oczywiście nie mogę jeszcze dodać kilku słów o wydaniu tej lektury. Nie jest ona ani duża, ani gruba, ani ciężka. To bardzo poręczna niewielka książka, którą na pewno zawsze będziemy mieli pod ręką. Poza tym ma ona coś jeszcze. Przecudne, kolorowe i wesołe ilustracje wewnątrz. Zapełniają one calutkie strony i sprawiają, że jeszcze chętniej zaglądamy do środka. Wszystkie postacie wydają się jakby były prawdziwe. Zwierzątka maja przesympatyczne pyszczki, aniołki to maluchy z wesołymi minkami a Mikołaj wygląda dokładnie tak jak powinien. Tłuściutki rumiany staruszek w czerwonym kubraczku. Powiem Wam szczerze, że nawet gdybym nie miała ochoty na czytanie co nie zdarza mi się chyba nigdy, to warto sięgnąć po tę lekturę tylko po to, by przyjrzeć się jej ilustracjom. Uwielbiam je. Podobnie jak całą resztę. Zresztą - sprawdźcie sami. Jestem pewna, że nie pożałujecie! :)
Święty Mikołaj to przeuroczy staruszek w czerwonym kubraczku, okularach na nosie i długą białą brodą. Wiem, że nie muszę go Wam przedstawiać. Chyba nie ma nikogo kto by go nie znał. Nie znam także dziecka, które nie marzyłoby, by choć raz w życiu spotkać go osobiście, zobaczyć i uściskać. Święty Mikołaj to staruszek spełniający marzenia, dający nadzieję i wnoszący do...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Nie po raz pierwszy okazuje się, że książka dla młodzieży może być nie tylko ciekawa, ale także bardzo mądra. Jadnak chyba nigdy nie zdarzyło mi się tak bardzo wciągnąć się w fabułę i tak bardzo emocjonalnie podejść do wydarzeń w niej opisanych co tym razem. Sama byłam zdziwiona, że tak polubiłam główną bohaterkę tej książki i mocno ściskało się moje serce, gdy jej życie coraz bardziej się komplikowało. Płakałam razem z nią i złościłam na niesprawiedliwość losu oraz bezradność jej i jej ukochanego ojca. Ale... o tym za chwilkę.
Według mnie są na świecie kobiety, które nie powinny mieć dzieci. Które nie nadają się na bycie matkami, a ich instynkt macierzyński albo nigdy nie dochodził do głosu, albo ulatywał gdzieś w nieznane wraz z dorastaniem ich latorośli. Znam to niestety z mojego otoczenia i wiem jak strasznie takie zachowanie odbija się na dzieciach. Tym bardziej żal mi było Madzi. 11-to letniej bardzo mądrej, bystrej i zaradnej dziewczynki, której matka właśnie była taką kobietą. Nieczułą i głupią. Kobietą, dla której kariera, pieniądze oraz nowi partnerzy byli całym światem. Nie interesował jej dom, ani dziecko. Nie martwiła się o ich uczucia, potrzeby. Nic sobie nie robiła z krzywdy jaką im wyrządza. Najważniejsze było to czego ona chce i już. A Magda? Przez zachowanie swojej mamy bardzo szybko dorosła i dojrzała. Wiedziała, że na matce nie może ufać, choć niekiedy łudziła się, że będzie miała normalny dom. Bolało ją serce, gdy patrzyła na cierpienia swojego tatusia, którego kochała najbardziej na świecie. A matka? Dla niej, wraz z odejściem umarła. Tak po prostu. Przestała dla niej istnieć. Ale czy w rzeczywistości? Może to był po prostu sposób na to by mniej cierpieć? Magda przecież kochała swoją matkę. Jak każde dziecko. Nie potrafiła zrozumieć jej samolubnego zachowania, cierpiała, gdy ta ignorowała ją lub traktowała jak powietrze. A mimo to, gdzieś tam tliła się w niej nadzieja, że może uda się ją przekonać by było jak dawniej.
Nie chcę Wam zdradzać szczegółów fabuły. Powiem tylko, że jest to książka o rozbitej rodzinie. O nieodpowiedzialnej i lekkomyślnej matce, oraz bardzo kochającym i troskliwym ojcu. O szalonym lecz bardzo posłusznym psie, o kilku zauroczonych kobietach, kilku chłopcach oraz dziewczynce o imieniu Magda. To właśnie ona jest tu najważniejsza. 11-toletnia niezwykle inteligentna, bystra i spostrzegawcza dziewczynka, która kocha czytać "dorosłe" książki, ma same szóstki na świadectwie szkolnym i żadnych przyjaciółek. W szkole polubił ją tylko jeden chłopiec, a wszyscy wokół nazywają ją "szajbuską", bo jest inna. Inteligentniejsza. Jak to jej babcie nazywa: stara malućka - i już.
"U nas też nie jest wesoło, ale ja wiem, że smutek jest czymś naturalnym, wlecze się za nami jak cień, trzeba go polubić, a najlepiej nie zauważać. To właśnie robię. Stale jestem czymś zajęta."
Muszę przyznać, że do tej lektury nie podchodziłam zbyt entuzjastycznie. Zniechęcił mnie fakt, że to książka dla młodzieży, a ja mam akurat fazę na romanse dla dorosłych. No i drobna czcionka. Bardzo drobna. Miałam wątpliwości czy przebrnę przez te kilkaset stron. Czy się nie zanudzę. Tymczasem lektura ta już na samym początku bardzo mnie wciągnęła. Nie tylko ze względu na treść, bo choć trzeba przyznać, że jest bardzo ciekawa to i tak nie jest to jedyna zaleta tej lektury. Przede wszystkim szalenie spodobał mi się styl pisania jej autorki. Błyskotliwe spostrzeżenia, trafne, cięte riposty, dużo dialogów, szybka akcja, zaskakująca fabuła. W zasadzie mogłabym tak wymieniać bez końca, bo zdaje się, że spokojnie już po tej pierwszej książce mogę zaliczyć Panią Janinę Zającównę do moich ulubionych pisarzy. Książkę czytałam jednym tchem i bardzo się cieszę, że miałam okazję ją poznać.
"Teraz nie chcę słyszeć o miłości, za dużo jej w słowach, wszyscy o niej mówią, a to nic nie znaczy. Słowo "miłość" straciło sens i brzmi fałszywie, za dużo w nim zgrzytów i świstów. Zużyło się od częstego używania."
Z bohaterką tej książki bardzo się zżyłam. Od samego początku, aż do ostatniej strony mocno trzymałam kciuki, żeby wszystko się ułożyło. By to dziecko było szczęśliwe. Podziwiałam Magdę za jej rozsądek i zaradność. Według mnie ta dziewczynka jest naprawdę wyjątkowa, a jej matka nie potrafi tego dostrzec i docenić. A książka? Jest równie wyjątkowa co jej główna bohaterka. Mnie bardzo się podoba i bardzo gorąco ją Wam polecam.
Nie po raz pierwszy okazuje się, że książka dla młodzieży może być nie tylko ciekawa, ale także bardzo mądra. Jadnak chyba nigdy nie zdarzyło mi się tak bardzo wciągnąć się w fabułę i tak bardzo emocjonalnie podejść do wydarzeń w niej opisanych co tym razem. Sama byłam zdziwiona, że tak polubiłam główną bohaterkę tej książki i mocno ściskało się moje serce, gdy jej życie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Elementarz przeznaczony dla uczniów pierwszej klasy szkoły podstawowej. Co prawda dziecko moje do pierwszej klasy jeszcze nie idzie, choć tak naprawdę to fuksem ponieważ gdyby urodził się w pierwszej połowie 2008 roku to obowiązkowo od września poszedł by do szkoły. Całe szczęście urodził się pod koniec lipca więc załapaliśmy się na dodatkowy rok w zerówce i edukację szkolną rozpoczniemy normalnie jako 7-latki :)
Jednak nie zmienia to wcale fakty, że Nikodem zaczyna interesować się literkami. Potrafi rozpoznać kilka z nich, potrafi zapisać kilka wyrazów. Trzeba więc korzystać z chęci do nauki i stąd właśnie w domu naszym pojawił się elementarz :) Co prawda, ani pisać, ani czytać dziecko moje jeszcze nie potrafi, ale całą resztę tutaj zawartą wypełnia bardzo pięknie.
W tej książeczce jak na elementarz przystało znajdują się wszystkie literki, ale to oczywiście nie wszystko. Oprócz tego, że dzieciaczki nauczą się je zapisywać w linijkach to będą mogli także porozwiązywać różne zadania, poczytać, popisać wyrazy. Już piszę dokładniej :) Na początku znajdują się wszystkie literki alfabetu, a obok nich przeróżne zwierzątka zaczynające się na daną literę. Dalej są obrazki przedstawiające różne scenki z życia dzieci. Nasze maluchy mają za zadanie opisać wszystko własnymi słowami.
Dalej jest także kolorowanie, rysowanie konturów, szlaczki, przerysowywanie obrazków w kratkach, labirynty, nauka czytania i pisania, łączenie w pary, szukanie różnic, powtarzanie sylab i samogłosek, rozwiązywanie rebusów, wykreślanki, odszukiwanie cienia, krzyżówka, opowiadania, liczenie sylab... Na końcu natomiast są trzy znane rymowanki czyli "Kto Ty jesteś?", "Paweł i Gaweł", "Wszyscy dla wszystkich" oraz cztery dłuższe opowiadania.
I to wszystko zmieściło się na niespełna stu stronach. Nieźle, prawda ;) ? No cóż ja mogę powiedzieć. Moim zdaniem wszystko zawarte w tej książeczce jest dobrane odpowiednio do wieku dziecka. Nauczanie wczesnoszkolne to w końcu nie tylko nauka, ale również zabawa, a tutaj tej zabawy znajdziemy z pewnością całe mnóstwo :) W końcu mały uczeń zanudziłby się gdyby musiał wyłącznie pisać czy czytać. Takie urozmaicenie ciekawymi i jednocześnie wspomagającymi naukę ćwiczeniami jest jak najbardziej dobrym rozwiązaniem.
Jeśli chodzi o wydanie tej książki to również nie mam żadnych zastrzeżeń. Nawet to co mnie na początku nieco zdziwiło czyli śliskie strony (bo jak tu je pokolorować?) nie są już teraz minusem, ponieważ idzie je kolorować bez problemu. Co prawda wszystko jest takie jaśniejsze i mniej widoczne, ale to nic, kredki ołówkowe wcale się nie ślizgają na tych kartkach. Okładka jest sztywna, format taki podłużny, strony wystarczająco grube, aby nic przez nie nie przebijało. Czcionka czytelna, wszystko przejrzyste. Ilustracje natomiast są ładne, dobrze widoczne, zarówno kolorowe jak i czarno-białe. Wszystko jest tak jak być powinno, więc mimo, że to starsza pozycja nie pozostaje mi nic innego jak tylko ją polecić :)
Elementarz przeznaczony dla uczniów pierwszej klasy szkoły podstawowej. Co prawda dziecko moje do pierwszej klasy jeszcze nie idzie, choć tak naprawdę to fuksem ponieważ gdyby urodził się w pierwszej połowie 2008 roku to obowiązkowo od września poszedł by do szkoły. Całe szczęście urodził się pod koniec lipca więc załapaliśmy się na dodatkowy rok w zerówce i edukację...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Baśnie, baśnie, któż by ich nie lubił. Klasyka piękna to jest, bajki z dzieciństwa naszych pradziadków, dziadków, rodziców, a także z pewnością i z naszego dzieciństwa. A teraz my mamy okazję przekazywać je naszym dzieciom... Moim zdaniem to naprawdę fajne uczucie wiedzieć, że właśnie te same opowieści słuchało tak wiele ludzi na całym świecie, a może i w tym samym momencie kiedy ja czytam tę baśń mojemu dziecku gdzieś tam na świecie ktoś inny również ją czyta :) Tak mnie teraz wzięło na rozmyślania, ale nie ukrywając baśnie istnieją od setek lat, a te, których autorami są Jakub i Wilhelm Grimm mają już około 200 lat.
Ta dwójka niemieckich braci zasłynęła na całym świecie dzięki swej zdolności do opowiadania wspaniałych baśni. Jednak opowieści te były często okrutne, pełno w nich było krzywdy i okrucieństwa, ale morał zawsze pozostawał ten sam. Dobro zwycięży wszystko :)
W tym wydaniu z pewnością treść jest o wiele bardziej przystępna, zrozumiała i mniej straszna niż w oryginałach, ale nadal znajdziemy tutaj momenty takie jak na przykład zabicie wilka przez drwala, aby uratować Tomcio Palucha, bijące kije samobije, czarownic spalona w piecu przez Jasia i Małgosię... Ale jak się pewnie domyślacie sceny te nie są oczywiście rozpisane, to raczej tylko takie krótkie napomknięcie. I ja kompletnie nie mam nic przeciwko temu, takie są właśnie baśnie, a klasyki nie powinno się zmieniać :)
Syn mój nie jest żadnym delikatnym dzieciaczkiem, a ja nie chronię go przed całym złem tego świata. Oczywiście nie dałabym go nikomu skrzywdzić, kiedy coś złego będzie mu się działo, będę walczyła jak lwica! Ale nie ukrywam przed nim jaki jest świat, jak źli potrafią być ludzie, jakie krzywdy potrafią wyrządzać. Nie będę omijała również baśni, w których ktoś zabił jakieś zwierzę, czy też złą czarownicę. Nie zaszkodzi mu to w niczym, a raczej doprowadzi do tego, że będziemy mieli z Nikodemem kolejny temat do przedyskutowania :)
Wracając do tej książki to znajdziemy w niej dziesięć znanych i mniej znanych baśni braci Grimm. Ja sama z niektórymi z nich zapoznałam się dopiero teraz podczas czytania ich synkowi. Jest to książka z serii: Klasyka światowa: antologie. Miałam już okazję pisać Wam o Baśniach Andersena oraz o Bajkach Perrault'a. Tym razem do kompletu mamy także braci Grimm :)
O treści nie ma co za wiele pisać, bo z pewnością znacie większość tych bajek, ale wspomnieć o ilustracjach wypada, bo nie są one takie same w całej książeczce jak często bywa, tutaj ilustratorów było kilka, doliczyłam się pięciu, więc jak się domyślacie ilustracje różnią się od siebie ogólnym wyglądem, sposobem ich rysowania. Jednak mimo to wszystkie są bardzo ładne, kolorowe, idealnie przedstawiające nam to o czym czytamy. Całość prezentuje się bardzo fajnie i moim zdaniem warto sięgnąć zarówno po tę książkę jak i po inne z serii klasyki światowej :)
Baśnie, baśnie, któż by ich nie lubił. Klasyka piękna to jest, bajki z dzieciństwa naszych pradziadków, dziadków, rodziców, a także z pewnością i z naszego dzieciństwa. A teraz my mamy okazję przekazywać je naszym dzieciom... Moim zdaniem to naprawdę fajne uczucie wiedzieć, że właśnie te same opowieści słuchało tak wiele ludzi na całym świecie, a może i w tym samym momencie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Dzisiaj tak dla zupełnej odmiany mama chłopca zajmie się recenzją książeczki zupełnie do chłopca nie pasującej ;) A czemuż to tak dziwnie? Skąd u nas księżniczki? A no właśnie nie dla Nikodema, on nie lubi takich "dziewczyńskich" książek jak sam to ujął... Za to Nikusiowa kuzynka wręcz przeciwnie, księżniczki ubóstwia, kiedy więc zobaczyłam tę pozycję na stronie wydawnictwa Siedmioróg po prosty wiedziałam, że musi ona do nas trafić. Ależ się panienka nasza ucieszy :)
Przyznam Wam się, że ja w temacie księżniczek i innych tym podobnych rzeczy nie jestem zbytnio obeznana. Jednym z powodów jest to, że jestem mamą chłopca więc pogadać możemy sobie o samochodach, piłce czy jakiś innych maszynach ciężkich, ale o laleczkach czy innych takich już nie specjalnie. Ale powiem Wam, że ja sama w dzieciństwie byłam raczej małym łobuzem co to biegał po dzielnicy umorusany, znał dookoła wszystkie możliwe psy, z wieloma byłam na tyle zaprzyjaźniona, że za zgodą właścicieli pakowałam im się nawet na podwórka, żeby z owymi psiakami się bawić ;)
Wchodziłam na drzewa, bawiłam się w piachu, robiłam wyścigi ślimaków, szukałam dżdżownic po deszczu... Oj mogłabym Wam tak wymieniać... Od zawsze stroniłam od jakichkolwiek spódniczek, a nie licząc tej ubranej na ślub to ostatnią moją "spódniczką" była alba do przyjęcia :P Natomiast lalki miałam chyba tylko po to by obcinać im włosy :P Więc sami widzicie, że do księżniczek nigdy mnie nie ciągnęło ;)
Choć pewnie jak każde dziecko znałam takie bajki jak Królewicz i Królewna, Kopciuszek czy też Śpiąca Królewna. I to właśnie te trzy piękne bajki znajdują się w tej książce. Klasyka prawda? Nie będę więc opowiadała Wam o czym one są, z pewnością każdy z naszych czytelników zna ich treść. Są one z pewnością nieco inne niż ich oryginalne wersje, ale nie zmienia to faktu, że to nadal te same bajki :)
O treści nie mam Wam za wiele do powiedzenia, może jedynie to, że wszystko jest opisane bardzo zrozumiale, dosyć zwięźle i opowieści te czyta się szybciutko. Czcionka jest duża co z pewnością jest dużym plusem dla dzieciaczków czytających samodzielnie :)
O wyglądzie wspomnieć muszę koniecznie ponieważ najważniejsze jest z pewnością to, że książka ta jest wielka. Naprawdę jej format robi wrażenie... Co za tym idzie, poręczna nie jest ona zbytnio, ale prezentuje się świetnie i jestem przekonana o tym, że małym fankom księżniczek taka duża książeczka przypadnie do gustu :) Okładka twarda z gąbką czy może raczej taka "dmuchana". Różne podpisy do takich okładek znajduję więc sama już nie jestem pewna ;) Ilustracje za to są śliczne, kolorowe, bajeczne, dziewczęce, pełne księżniczek, zamków, rycerzy, dworzan, królów... Piękne takie jest to wszystko, pełne radości, dobroci, miłości, ciepła... Polecam jak najbardziej, choć wydanie starutkie już jak na książki to mimo wszystko warto, oczywiście jeśli tylko znacie jakąś małą panienkę zafascynowaną księżniczkami :)
Dzisiaj tak dla zupełnej odmiany mama chłopca zajmie się recenzją książeczki zupełnie do chłopca nie pasującej ;) A czemuż to tak dziwnie? Skąd u nas księżniczki? A no właśnie nie dla Nikodema, on nie lubi takich "dziewczyńskich" książek jak sam to ujął... Za to Nikusiowa kuzynka wręcz przeciwnie, księżniczki ubóstwia, kiedy więc zobaczyłam tę pozycję na stronie wydawnictwa...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Z okazji 120 rocznicy urodzin Marii Kownackiej wydawnictwo Siedmioróg postanowiło wydać kolejną lekturę, która dołączyła do serii limitowanej. Oczywiście jak się już domyślacie bohaterem tej książki jest Plastuś. Mały wesoły plastelinowy ludzik, który zamieszkał w piórniku pewnej uczennicy. A my dzięki tej właśnie publikacji mamy okazję za jednym zamachem poznać wszystkie jego przygody. Zarówno te opisane w Plastusiowym pamiętniku jak i te opowiedziane w Przygodach Plastusia :) Takie dwa w jednym. Fajnie prawda?
Plastuś powstał w 1931 roku. Na początku jego przygody opisywane były w czasopiśmie o nazwie "Płomyczek". Dopiero po pięciu latach od tego momentu doczekał się on wydania książkowego. Jest to więc nie zły staruszek, a mimo to ten maluch wciąż cieszy i bawi dzieci w różnym wieku na całym świecie. Ja również bardzo go polubiłam, gdy będąc jeszcze małą dziewczynką zagłębiłam się w tą lekturę. Od zawsze lubiłam czytać i muszę przyznać, ze Plastusiowy pamiętnik to jedna z tych książek, które przeczytałam w ekspresowym tempie.
Ale nie ma się co dziwić, bo przygody Plastusia są naprawdę bardzo fajne. Pamiętacie je może? Jeśli nie to postaram się Wam ich odrobinę przypomnieć. To, że Plastuś został ulepiony, to wiecie. A autorką tego wyjątkowo udanego dzieła jest Tosia. Dziewczynka była bardzo zadowolona ze swojego dzieła i od tej pory ten mały ludzik zamieszkał w jej piórniku. Nasz plastuś szybko zaprzyjaźnił się z przedmiotami, które również miały swoje miejsce w szkolnym piórniczku dziewczynki. Dzięki stalówce oraz scyzorykowi naszemu ludzikowi udało się stworzyć własny pamiętnik, gdzie zapisywał wszystkie swoje przygody. Tam opowiadał, jak pomógł Tosi, gdy w jej zeszycie aż roiło się od kleksów lub o Tosinkowej nowej koleżance z ławki, która strasznie niszczyła jej przybory do pisania. Plastuś wspomina również o młodszym braciszku Tosi, którego wszyscy bardzo się boją lub o niegrzecznym Witku, który ukradł naszego przyjaciela i rozwałkował mu nosek.
Dalszy ciąg "Plastusiowego Pamiętnika" jest już mniej znana. Tyma razem akcja książki nie rozgrywa się w szkole, lecz na wsi. Gdyż Tosia z Jackiem i oczywiście naszym Plastusiem pojechali w odwiedziny do kuzynki Hani. Tam nasz mały bohater poznaje różne dziwne zwierzęta z rogami, lub takie tłuściutkie na krótkich nóżkach, których ogonek związany jest w pętelkę. A jego przygody są równie ciekawe co poprzednio. A może nawet ciekawsze? Koniecznie sprawdźcie to sami :) Jestem pewna, ze nie tylko Wy, ale i wasze brzdące będziecie zadowoleni...
Tego uroczego ludzika z czerwonym noskiem i dużymi uszami nie da się nie lubić. Jego ciekawość świata, bystrość, spostrzegawczość i mądrość sprawiają, że świat widziany oczami Plastusia jest jeszcze bardziej kolorowy i niesamowity niż nam się zdaje. Lubie te opowiadania, za ich prostotę i taką pozytywną energię. Dziś jest inaczej. Zupełnie inaczej. Dla większości dzieciaków coś co nie jest kupione w sklepie i czego nie reklamują w tv nie ma takiej wartości, jak dawniej. Dzieci nie cieszą się z tego co mają, lecz chciałyby mieć więcej i więcej. A szkoda. Bo jak się okazuje cieszyć może nawet zwykły plastelinowy ludzik. A przy odrobinie wyobraźni, może on przeżywać całe mnóstwo wspaniałych przygód, o których my możemy tylko pomarzyć :)
Wydanie tej książki, to ponownie powrót do przeszłości. Te same ilustracje, faktura stron, grubość papieru, okładka... Naprawdę tak wydana lektura z mojego dzieciństwa przywołuje cała masę wspomnień i sprawia, że z jeszcze większym sentymentem po nie sięgam. Szalenie podoba mi się seria limitowane wydawnictwo Siedmioróg. Zarówno pomysł na nią jak i jej wykonanie. Teraz czekam na kolejne tytuły, które (jestem tego pewna) jeszcze powstaną. Co to będzie? Nie mam pojęcia. Ale jeśli choć w połowie dorównają tym, o których miałam Wam okazje już napisać - to będę zachwycona. Gorąco polecam :)
Z okazji 120 rocznicy urodzin Marii Kownackiej wydawnictwo Siedmioróg postanowiło wydać kolejną lekturę, która dołączyła do serii limitowanej. Oczywiście jak się już domyślacie bohaterem tej książki jest Plastuś. Mały wesoły plastelinowy ludzik, który zamieszkał w piórniku pewnej uczennicy. A my dzięki tej właśnie publikacji mamy okazję za jednym zamachem poznać wszystkie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Tak wiem, wiem... nie raz już Wam pisałam, że uwielbiam wiersze Juliana Tuwima. Ale uprzedzałam również, że jeszcze nie raz o tym wspomnę, więc proszę się tu na mnie nie denerwować, tylko czytać ładnie co tym razem mam do przekazania :P A mam o czym pisać. A jakże! Bowiem wydawnictwo Siedmioróg w swojej ofercie wśród książek z serii limitowanej posiada również tomik wierszy tego wspaniałego pisarza! Nie wiem jak Wy, ale ja się baaardzo z tego powodu cieszę.
A zatem znów Tuwim. Czyli rytmiczne, ciekawe, wesołe, błyskotliwe i kochane przez wszystkich wierszyki dla naszych najmłodszych czytelników. Znamy je doskonale z dzieciństwa, a ponieważ twórczość Juliana Tuwima nigdy się nie starzeje, świetnie się one nadają również dla naszych dzieci. A pewnie również spodobają się i naszym wnukom, i prawnukom :)
Co znajdziemy w tym tomiku? Wszystko to co pokochałam jako kilkuletnia dziewczynka. Czyli: Słoń Trąbalski, Skakanka, Figielek, Gabryś, Bambo, Abecadło, Taniec, Wszyscy dla wszystkich, Pstryk, O Grzesiu kłamczuchu i jego cioci, Stół, Dyzio marzyciel, Kotek, Trudny rachunek, Kapuśniaczek oraz W aeroplanie. Niektóre z nich wciąż doskonale pamiętam i mogłabym prawie całe zacytować. Ale czytanie jest znacznie ciekawsze. Szczególnie mając w zasięgu reki taką świetną lekturę.
Seria limitowana wydawnictwa Siedmioróg to nie lada gratka nie tylko dla miłośników książek, ale również dla kolekcjonerów. Bo jak już wiecie jest ona wydana w ograniczonej liczbie egzemplarzy, a każdy z nich ma swój numer. W naszym przypadku jest to 9006. A poza tym dana książka jest wydana z jakiejś ważnej okazji. Wiersze Juliana Tuwima w takim wydaniu jaki tu widzicie powstała z okazji XX-lecia istnienia Wydawnictwa Siedmioróg :)
Ale nie tylko z tego powodu podoba mi się ta książka. Kolejnym jej plusem jest to, że wygląda ona dokładnie tak samo jak ta, którą miałam w domu jako dziecko. Z jednym wyjątkiem. Tamta miała miękką okładkę. Ale cała reszta pozostała bez zmian. Format, grafika okładki, tekst... wszystko! Normalnie jakbym cofnęła się w czasie. Kartki wewnątrz są grube i chropowate. A ilustracje to prace Ignacego Witza z pierwszego wydania Słonia Trąbalskiego z 1949 roku!
Ta publikacja przypomina mi moje dzieciństwo. I choć miałam okazję nie raz sięgnąć po książki, które pamiętam z tego okresu, ta jakoś wyjątkowo poruszyła moje serce. Teraz stoi sobie grzecznie na półeczce, a ja chętnie do niej wracam. Chociażby po to, by znów zerknąć na znane mi dobrze karty i powspominać...
Tak wiem, wiem... nie raz już Wam pisałam, że uwielbiam wiersze Juliana Tuwima. Ale uprzedzałam również, że jeszcze nie raz o tym wspomnę, więc proszę się tu na mnie nie denerwować, tylko czytać ładnie co tym razem mam do przekazania :P A mam o czym pisać. A jakże! Bowiem wydawnictwo Siedmioróg w swojej ofercie wśród książek z serii limitowanej posiada również tomik wierszy...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Kolejną książką, z której jestem niezwykle zadowolona i dumna zarazem, że znalazła się ona w naszej biblioteczce jest książka ze zbiorem bajek Chalesa Perraulta z serii "Klasyka światowa: antologie". Bardzo się cieszę, że będę miała okazję zapoznać mojego synka z bajkami tego autora. Choć niektóre z nich zna on z moich opowiadań czy też z bajek oglądanych na tv to jednak to nie to samo co wysłuchanie ich czytanych przez mamę :)
Ja sama poznałam te bajki jako mała dziewczynka. Pamiętam jakby to było wczoraj. Do biblioteki zapisałam się w wieku sześciu lat, zaraz po tym jak nauczyłam się samodzielnie czytać. Pamiętam jaka byłam dumna, z jaką uwagą i skupieniem wybierałam sobie książeczki, które tym razem wezmę do domu. Pewnego razu chwyciłam po bajki Charlesa Perraulta. Nie wyróżniały się niczym szczególnym, ale pamiętam jak babcia podpowiedziała mi, że na pewno mi się spodoba. I właśnie wtedy siedząc wieczorem w łóżku, przy małej nocnej lampce poznałam jedne z najbardziej znanych bajek na świecie. Ach wzięło mnie tak na wspominki :)
W tej książeczce znajdziemy siedem najbardziej znanych i uwielbianych opowieści tego francuskiego baśniopisarza: "Kot w butach", "Śpiąca królewna", "Paluszek", "Czerwony Kapturek", Kopciuszek", "Sinobrody" oraz "Piękna i Bestia". Z całą pewnością znacie je doskonale, wiedzie o czym opowiadają, więc nie będę się rozpisywała na temat treści.
Bajki te są znane od setek lat. Przez cały ten okres doczekały się bardzo wielu przekładów, wydań, ekranizacji. Ich wersje w wielu przypadkach z pewnością bardzo różnią się od siebie. Skupmy się na przykład na Czerwonym Kapturku. Wersja oryginalna opowiada nam o podstępnym wilku, który zjada babcię, a potem jej pomocną wnuczkę. Jednak gajowy domyśla się prawdy, rozpruwa mu brzuch i ratuje babcię i jej wnuczkę. Wiele osób twierdzi, że czegoś takiego nie można opowiadać dzieciom, że to krwawe i straszne. I dlatego też powstało bardzo wiele innych, zmodyfikowanych, często łagodniejszych wersji tej bajki.
Tutaj jednak znajdziemy tą oryginalną. To znaczy nieco zmienioną, napisaną w skrócie, z pewnością bardziej delikatnie niż kiedyś, jednak sens jest ten sam. A co ja o tym myślę? Tak naprawdę nie mam nic przeciwko zapoznania Nikodema z nią. Nie jest on ani malutkim, ani też delikatnym dzieckiem. Nie przestraszył się podczas czytania, nie był zgorszony, nie drążył tematu pożarcia czy też rozprucia brzucha, a po tym wszystkich nie miał też skłonności do jakiś krwawych zabaw w zabijanie wilków czy pożeranie ludzi. Sądzę, ze wiele dzieci podeszłoby czy też podchodzi do tego właśnie w taki sam sposób. A zapewne często to rodzice wyolbrzymiają sprawę ;) Skupiłam się na Czerwonym Kapturku ponieważ chciałam pokazać jakie jest moje podejście do tego typu utworów. W literaturze klasycznej wiele jest takich opowiadań i nie uważam oczywiście, że teraz trzeba wszystkie je czytać dziecku, ale te najbardziej znane? Dlaczego nie ;)
Moim zdaniem klasyka to klasyka, jak najbardziej powinno sie zapoznawać z nią dziecko. A jeśli wydana jest ona w taki ładny i porządny sposób jak właśnie ta książeczka, którą dzisiaj Wam prezentuję to tym bardziej należy po nią sięgnąć :) Tutaj znajdziemy sztywną okładkę, porządnie zszywane strony, dużą i czytelną czcionkę oraz wiele bardzo ładnych i barwnych ilustracji. Sądzę, że to naprawdę ciekawy i godny uwagi zbiór, warto po niego sięgnąć. Zarówno ja jak i moje dziecko z wielką przyjemnością zagłębiamy się w te piękne bajki, Was również zachęcam :)
Kolejną książką, z której jestem niezwykle zadowolona i dumna zarazem, że znalazła się ona w naszej biblioteczce jest książka ze zbiorem bajek Chalesa Perraulta z serii "Klasyka światowa: antologie". Bardzo się cieszę, że będę miała okazję zapoznać mojego synka z bajkami tego autora. Choć niektóre z nich zna on z moich opowiadań czy też z bajek oglądanych na tv to jednak to...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Któż nie kochałby wspaniałych, mądrych i znanych na całym świecie baśni Andersena. Nawet nie wyobrażacie sobie jak bardzo cieszę się, że ta książka trafiła do naszego domu, bo wstyd, naprawdę ogromny wstyd się przyznać, ale nie mieliśmy jak dotąd żadnego zbioru baśni tego wspaniałego autora.
Pamiętam jak ja sama jako dziecko dostałam podobną książkę. Tylko, że tamta już wtedy była bardzo stara i zmarnowana. Mimo, że dbałam o nią jak o skarb największy nie wytrzymała ona walki z czasem. Była tak często używana, tyle razy czytana, że po prostu się rozpadła. Żałuję strasznie, byłaby teraz wspaniałą pamiątką. Ale najważniejsze, że w naszym domu zawitał jednak ten autor. Jego baśnie są piękne, uwielbiane na całym świecie zarówno przez prababcie, babcie, mamy jak i dzieci, choć i zapewne mężczyźni także je lubią ;)
Książka ta pochodzi z serii "Klasyka światowa: antologie". Nie znajdziemy tu co prawda wszystkich baśni ponieważ było ich zdecydowanie zbyt wiele, by zmieścić je do takiej książeczki, ale są tutaj za to jedne z najbardziej znanych i lubianych utworów tego duńskiego autora. 168 stron, a na nich 9 wspaniałych opowieści. Znajdują się tutaj takie tytuły jak: "Dziecię elfów" mi osobiście znana raczej jako Calineczka, "Brzydkie kaczątko", "Królowa śniegu", "Mała syrenka", "Dzielny ołowiany żołnierzyk", "Księżniczka na ziarnku grochu", "Dziewczynka z zapałkami", "Nowe szaty cesarza", "Słowik". Co prawda brakuję mi tutaj jeszcze kilku innych wspaniałych tytułów, które pamiętam z dzieciństwa, ale cieszę się z tego co mamy tutaj :)
O treści nie będę pisała, ponieważ z pewnością każdy doskonale wie cóż to są za bajki, o czym opowiadają, jaki mają morał. Ale właśnie o tym ostatnim wspomnieć warto ponieważ są one niezwykle mądre, przekazują małym czytaczom czy też słuchaczom mnóstwo życiowej wiedzy, pomagają w zrozumieniu świata, pokazują co jest dobre, a co złe, jak powinno czy też jak nie powinno się zachowywać. W dobie tych wszystkich ogłupiających kreskówek, powrót do takich baśniowych korzeni jest naprawdę cudowną odmianą zarówno dla dziecka jak i jego rodzica.
Z tego co się do czytałam nie są to oryginalne teksty. Zostały one przełożone w taki sposób, aby były bardziej czytelne i zrozumiałe dla naszych dzieci. Czy jest to plusem czy minusem? Oceńcie sami, ja sądzę, że to dobry pomysł, dzięki temu dziecko lepiej zrozumie sens tych baśni, morał z nich płynący ponieważ nie będą rozpraszały go nieznane mu dotąd trudne i niezrozumiałe słowa.
Poza cudownym tekstem znajdziemy tutaj również piękne, kolorowe i liczne ilustracje. Pamiętam, że moja wersja tych baśni miała czarno-białe obrazki i tylko gdzieniegdzie zamieszczony był jakiś kolorowy. Te natomiast idealnie pasują, wizualizują dziecku to o czym czyta, sprawiają, że książeczka jest weselsza i piękniejsza. Jest bardzo barwnie, całość wygląda super! Do tego wszystkiego sztywna oprawa, zszywane kartki, śliskie strony. Jak najbardziej polecam. My z Nikodemem z przyjemnością zaczytujemy się w tych baśniach. Sądzę, że warto zapoznawać dziecko z tak piękną klasyką :)
Któż nie kochałby wspaniałych, mądrych i znanych na całym świecie baśni Andersena. Nawet nie wyobrażacie sobie jak bardzo cieszę się, że ta książka trafiła do naszego domu, bo wstyd, naprawdę ogromny wstyd się przyznać, ale nie mieliśmy jak dotąd żadnego zbioru baśni tego wspaniałego autora.
Pamiętam jak ja sama jako dziecko dostałam podobną książkę. Tylko, że tamta już...
Młodzież od zawsze lubiła powieści z dreszczykiem. Odkąd pamiętam na wszystkich ogniskach opowiadało się straszne historie, a największą sensacją na szkolnym korytarzu nie było to, że komuś coś się udało, lecz to gdy komuś w jakiś sposób podwinęła się noga. Dlaczego? Nie mam pojęcia. Mam wrażenie, że po prostu takie młode osoby szukają emocji. Lekkiej adrenaliny. Teraz według mnie to się jeszcze bardziej nasila. Aż strach się bać co będzie za kilkadziesiąt lat...
Dlatego też uważam, że powieści dla nastolatków także powinny trzymać w napięciu. Pamiętam, że ja także chętnie po tego typu lektury sięgałam i z wypiekami na twarzy czytałam pod kołdrą gdy wszyscy już dawno smacznie spali. Ale wtedy było zawsze najciekawiej. Każdą akcję przezywało się podwójnie. A gdy jeszcze gdzieś w oddali zaskrzypiała podłoga lub zaśpiewał wiatr za oknem - moje emocje sięgały zenitu. Ogólnie nie lubię się bać. Bywa, że i książki są dla mnie zbyt straszne, bo to z całą pewnością nie moje klimaty. Ja lubię się śmiać i płakać ze szczęścia. Nie kręcą mnie żadne kryminalne zagrywki iście z filmów Jamesa Bonda. Ale jako nastolatka dałam się wciągnąć w ten wir. I niekiedy podczytywałam takie powieści by potem przeżywać je przesz kolejnych kilka dni. I wtedy nawet mi się to podobało! Dlatego teraz, jako mam także czasem chwytam po takie książki. Trochę by sobie przypomnieć jak to było. Trochę po to, by wiedzieć co warto przeczytać gdy moja Ala wejdzie w ten wiek i zechce również poobgryzać trochę paznokci podczas czytania. I tak właśnie w moje ręce trafiła seria Porachunki z przygodą. Książki, choć nie pierwszej młodości - ale nadal na czasie. Myślę, że mojemu dziecku się spodobają :)
W tych książkach spotkamy grupkę przyjaciół. Jacka zwanego potocznie Jajco, Pchełkę Pucka i Martę. Dzieciaki, którym stale coś się przytrafia. To nie jest tak, że ta grupka przyjaciół sama szuka zaczepki. Oni po prostu stale trafiają w sam środek jakiegoś wydarzenia. A potem... no cóż. Trzeba wypić piwo, które się zważyło. Na przykład w tej części chłopcy dostrzegają, że w ciemnej uliczce została napadnięta młoda dziewczyna. Kilku łobuzów wyrwało jej torebkę i zaczynają ją bić. Nasi bohaterowie nie mogli pozostać obojętni w takiej sytuacji. Przecież komuś dzieje się krzywda! Tak więc natychmiast wkraczają do akcji. Walka jest nierówna, ale młodzież daje radę. Łobuzy okazują się być silni i co najgorsze - uzbrojeni. Ale po długiej potyczce Jajco z przyjaciółmi wychodzą cało z opresji. A gdy jest już prawie po wszystkim - nadjeżdża policja i wszystko układa się jak należy. To wydarzenie sprawia, że ojciec poszkodowanej dziewczyny chce jakoś wynagrodzić chłopcom ich bohaterski czyn. Jednak młodzieńcy nie chcą niczego dla siebie. Skoro mężczyzna chce coś dać - niech da. Nie daleko mieszka dziewczynka, która bardzo, ale to bardzo potrzebuje pomocy. Jej serce jest chore, a ona natychmiast potrzebuje bardzo drogiego sprzętu, by przeżyć. Jest okazja - więc trzeba z niej skorzystać. I w ten właśnie sposób chłopcy całkiem nieświadomie wkraczają na drogę kolejnej przygody. Mają za zadanie przewieźć pociągiem bardzo cenny ładunek. Tylko, że na walizkę, którą mają oni strzec jak oka w głowie, mają chrapkę także inni. A żeby ją zdobyć - zrobią wszystko...
Jak widzicie, książka zapowiada się naprawdę ciekawie. Od samego początku trzyma w napięciu i sprawia, że nie możemy się od niej oderwać. Fakt, zawiera brutalne sceny. Walka naszych bohaterów z łobuzami w obronie dziewczyny na pewno nie należała do sielankowych scen. Ale ja myślę, że dla nastolatka (lektura ta przeznaczona jest dla młodzieży powyżej 13 tego roku życia) taki opis wcale nie budzi grozy. Takie filmy jak Harry potter itp są według mnie bardziej brutalne. Co więcej postępowanie Jajca, Pchełki i Pucka to zachowanie godne naśladowania. To nie jakieś opryszki, które postanowiły zabawić się po jakiejś suto zakrapianej imprezie. Oni stanęli w obronie kogoś słabszego. Chcieli pomóc. Wykazali się niezwykłą odwagą i sprytem. Takiego zachowanie nie można potępiać. Tu trzeba być dumnym z tego, że ci młodzi ludzie znaleźli w sonie tyle odwagi, by stanąć w szranki z bandytami. Wiem, że wszystko mogłoby się potoczyć znacznie inaczej. Też jestem mamą i wiem, jak trudno jest czytać o takich rzeczach. Gdyby któryś z tych chłopców był moim synem, byłabym wściekłą, że tak się naraża. Choć z pewnością duma by mnie rozpierała. Ale będąc mamą poszkodowanej dziewczynki dziękowałabym Bogu, że ktoś jednak się tam pojawił by ją ratować. Więc wiecie, wszystko zależy od naszego punktu widzenia. Ale odbiegłam od tematu. Tak więc w tej powieści nie obejdzie się bez brutalnych scen. Nie ma ich tu na szczęście wiele. To nie książka o gangsterskich porachunkach. Ale jednak coś tam się znajdzie. Jako mama pewnie z przyjemnością też wycięłabym wszystkie niegrzeczne dyskusje chłopców, ale tu znów odzywa się we mnie matczyny instynkt. Bo tak naprawdę idąc ulicą czasem chciałabym, żeby najgorszym słowem wydobywającym się z ust rosłego nastolatka było zwykłe "zamknij się". Więc w tym temacie także nie jest źle. Najważniejsze jest jednak to, że ta książka naprawdę wciąga. Przygoda nastolatków jest ciekawa, akcja szybka, a cel ich podróży - szczytny. Ta lektura uczy nasze dzieciaki wartości. Daje do zrozumienia, że warto czasem pomyśleć nie tylko o sobie i swoich potrzebach. Ale przede wszystkim o innych. O tym, że w każdym wieku możemy nieść pomoc. Trzeba tylko dobrze się rozejrzeć. No i trzeba chcieć.
Podsumowując - według mnie książka jest super. I już wiem, że kolejne części ani odrobinkę nie są gorsze więc musicie się uzbroić w cierpliwość i wysłuchiwać tych moich pochwał jeszcze kilak razy. Bo zamierzam zaprezentować Wam tu całą serię. O ile uda mi się zdobyć wszystkie części ;) Ale jestem dobrej myśli. Teraz jednak zostawiam Was z tą częścią. I napiszę tylko - POLECAM!
Młodzież od zawsze lubiła powieści z dreszczykiem. Odkąd pamiętam na wszystkich ogniskach opowiadało się straszne historie, a największą sensacją na szkolnym korytarzu nie było to, że komuś coś się udało, lecz to gdy komuś w jakiś sposób podwinęła się noga. Dlaczego? Nie mam pojęcia. Mam wrażenie, że po prostu takie młode osoby szukają emocji. Lekkiej adrenaliny. Teraz...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to