-
Artykuły
James Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński7 -
Artykuły
Śladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8 -
Artykuły
Czytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać455 -
Artykuły
Znamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant15
Biblioteczka
2014-06-26
2014-05-18
2014-03-27
2013-08-14
Zbiór dwunastu problemów z jakimi zmierzył się Frederic Bastiat w omawianej książce - Co widać i czego nie widać. Polecam wszystkim początkującym ekonomistom, jak i tym, którzy chcą poznać twórczość autora. Książka krótka, ale zmienia pogląd na wiele spraw. Zmusza do myślenia, czego raczej państwu socjalistycznemu nie jest na rękę. Z czasem stając się coraz bardziej aktualną pokazuje w ten sposób absurd "państwa" a raczej jego dzisiejszej roli. Cięte i trafne uwagi są jedną z mocnych stron tej pozycji. Można odczuć czytając książkę, że faktycznie autor wychował się między innymi na twórczości Adama Smitha, ale właśnie to dzięki niemu i Say'owi ugruntował swoją wiedzę i poglądy.
Przechodząc do meritum, każdy ekonomiczny problem jest rozważany w przyjętym założeniu: korzyść jednej strony jest tym co widać, szkoda spowodowana drugiej stronie jest tym czego nie widać. Korzyści jednej strony są najczęściej uzyskiwane w najbliższym czasie - na krótką metę, ale już skutki tych pomysłów objawiają się najczęściej po dłuższym czasie. Państwo, które ma w ręku ustawodawstwo jest poważnym kąskiem dla różnych grup interesu, którym jest na rękę, aby rząd zmienił prawo jak najkorzystniej pod ich działalność.
Żadne wydatki państwa nie biorą się z powietrza. Każde zapewnienie o gwarantowanej pracy, darmowym nauczaniu, organizacji robót publicznych, utrzymanie licznego wojska, rządowe gwarancje stabilnych cen czy kupno niesprzedanych plonów przez rolników - oznaczają sięgnięcie do kieszeni podatnika. A co zostanie wydane przez rząd najczęściej nie jest dobrze spożytkowane przez okradanego obywatela. Jednak to obywatele są najlepiej zorientowani w tym co chcą i wiedzą najlepiej jak i na co wydać swoje ciężko zarobione pieniądze.
Trafność argumentów i lekka forma ukazania socjalistycznych sofizmatów dla szerszego grona odbiorców powodują, że jest to dzieło nieocenione. Mającym niedosyt i chęć poznania szerszego punktu widzenia proponuję inną książkę autora - Prawo. Poza tym jako kontynuację wątku zapoczątkowanego przez Bastiata, polecam książkę spod pióra Henry'ego Hazlitta - Ekonomię w jednej lekcji.
W obu pozycjach - Bastiata jak i wspomnianej już Ekonomii w jednej lekcji wątek zaczyna się od mitu zbitej szyby. Dla niektórych ludzi zbicie szyby oznacza rozwój gospodarczy, ponieważ trzeba wydać pieniądze na szklarza i w ten sposób dajemy mu zarobić. Jednakże zysk szklarza widać, ale straty przez poszkodowanego (przykładowo piekarza) i innego przedsiębiorcy, na którego dobra czy usługę by wydał pieniądze - nie widać. Gdyby szyba nie została zbita, piekarz mógłby kupić sobie garnitur u krawca. W ten sposób miałby i szybę i garnitur, ale musi się zadowolić jedynie naprawionym oknem. A co by było, gdyby tak wszystkim wybić szyby w mieście? Wtedy byłby szybszy rozwój gospodarczy? Oczywiście szklarz na tym interesie dorobi się znacznie większych pieniędzy kosztem innych przedsiębiorców, do których te pieniądze nie trafią. Zysk szklarza widać, straty innych przedsiębiorców nie widać. A co by było, gdyby spalić całe miasto? Wszyscy w ten sposób będą mieli zajęcie, aby je odbudować?
W dzisiejszych czasach sprawa już nie wygląda tak prosto, jak dawniej. Ale można zauważyć, jak wygląda przerzucanie pieniędzy od jednych grup interesu do innych. Gdzie jedni tracą to inni mogą zyskać. Jednakże nie można zapomnieć, że gospodarka nie jest statycznym tworem, gdzie zawsze jedni tracą a inni zyskują. Podobne zasady wyznawali merkantyliści w bilansie handlowym (państwo musi mieć dodatni bilans, aby mogło się rozwijać). Nie można też pominąć kwestii złożonej gospodarki, gdzie nawet model "co widać a czego nie widać" zaprezentowany przez Bastiata może okazać się niewystarczający i niekompletny przy niektórych problemach. Z takimi uogólnieniami myślowymi należy uważać przy rozważaniach ekonomicznych. Trzeba spojrzeć na daną sytuację z różnego punktu widzenia. I nie chodzi mi tu akurat o typowe przykłady niszczenia czyjegoś mienia w imię wzrostu gospodarczego.
Na zakończenie napiszę, że ciekawie rozwija koncepcję Hazlitt we wspomnianej wyżej Ekonomii w jednej lekcji. Nie kieruje się zasadą, że jedna strona traci druga zyskuje, ale raczej, żeby problem rozpatrywać w całości a nie we fragmentach. Jest raczej zwolennikiem przyjęcia patrzenia na problemy w ujęciu długookresowym, aby mogli wszyscy skorzystać, a nie krótkookresowym, gdzie mogą zyskiwać jedynie grupy interesu, lub zyski są tylko krótkotrwałe i nie widać efektów, które jeszcze nie nastąpiły.
Recenzja pochodzi ze strony: http://zasadyekonomii.blogspot.com/
Zbiór dwunastu problemów z jakimi zmierzył się Frederic Bastiat w omawianej książce - Co widać i czego nie widać. Polecam wszystkim początkującym ekonomistom, jak i tym, którzy chcą poznać twórczość autora. Książka krótka, ale zmienia pogląd na wiele spraw. Zmusza do myślenia, czego raczej państwu socjalistycznemu nie jest na rękę. Z czasem stając się coraz bardziej...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2013-08-08
Ciekawa pozycja w dorobku Hazlitta. Dla rozpoczynających przygodę z ekonomią może okazać się nieco trudna do przyswojenia ze względu na niektóre pojęcia i sformułowania. Na problem ten mogą napotkać m.in. podczas analiz danych oraz różnic pomiędzy szkołą austriacką a innymi monetarystami (np. szkołą Chicagowską czy Keynesistami).
Książka składa się z dwóch części: podejścia ogólnego do inflacji oraz inflacji z bliska. W pierwszej części jak sama nazwa wskazuje autor przytacza podstawowe pojęcia i problemy dotyczące problemu. Więc z kolei bardziej obytym czytelnikom w tematyce wolnorynkowej może wydawać się nieco "senna". Druga część jest już bardziej rozbudowana jeśli chodzi o omawiane zagadnienie. Więc w dalszej części mini-recenzji przedstawię co można w niej znaleźć.
Autor często przedstawia i analizuje historię. Dokładniej jaki wpływ miały wydarzenia na przyszłe ukształtowanie polityki rządów oraz jaki jest jej wpływ na gospodarkę. Z ważniejszych wydarzeń przedstawionych w publikacji przez autora można zaliczyć hiperinflację w Niemczech po I wojnie światowej - jako wyostrzonego przykładu, jak zachowuje się inflacja i do czego może doprowadzić; czy Bretton Woods - gdzie ważył się przyszły kierunek świata, jeśli chodzi o system monetarny.
Zaczynającym przygodę z ekonomią, książka wydaje się dobrym uzupełnieniem pozycji Rothbarda zatytułowanej: "Złoto banki, ludzie - krótka historia pieniądza". Przykładem jest fakt, że Rothbard nie wspominał w niej na jakiej zasadzie funkcjonował klasyczny standard złota w latach 1815-1914. U Hazlitta można dowiedzieć się na przykład, że był oparty o system cząstkowej rezerwy i jaki był tego skutek. Odchodząc od porównań, w książce jak wspominałem, są częste nawiązania do monetarystów. Autor daje do zrozumienia skutki błędów w takim podejściu do sprawy. Przedstawia ilościową teorię pieniądza Irvinga Fishera, która jest istnym "pogwałceniem" różnych zasad ekonomii. Innym całkowicie błędnym założeniem jest też krzywa Phillipsa, w której bezrobocie spada wraz z podniesieniem się inflacji. Hazlitt kwituje więc, że niech inflacja skoczy do powiedzmy 50% a zaczniemy żyć w bogactwie. Te i inne zasady są często wychwalane na uniwersytetach przez wykładowców a następnie nam wpojone jako jedyna, najlepsza opcja zarządzania państwem (gospodarką). Oprócz tych dwóch przykładów, autor pokazuje również inne, błędne założenia, którymi kierują się monetaryści, oraz wychodzi im na przeciw naprawdę ciekawymi argumentami. Dodam jeszcze, że Hazlitt często uzasadnienia swoich wywodów opiera o dane statystyczne.
W omawianej "Inflacji" bardzo ciekawe wydają się dwa ostatnie rozdziały. Może dlatego, że poglądy autora w końcu wyłaniają się jakby z mgły. Oprócz tego można przeczytać o jego przemyśleniach na temat aktualnego systemu monetarnego i jakby miał ewentualnie wyglądać. Jeśli chodzi o system monetarny autor ma zbliżone poglądy z Rothbardem jak i większością austriaków. Ostatni rozdział jest również poświęcony polemice z niektórymi błędnymi tezami Hayeka.
Książka posiada też pewne niedociągnięcia nie tylko ze strony samego autora. Zdarzały się drobne błędy językowe w druku. Natomiast Hazlitt mimo tytułowej inflacji, mógłby przedstawić bardziej rozbudowany problem deflacji. Jak dla mnie zdarzały się również tezy, które nie do końca do mnie trafiały. Jednak można je policzyć na palcach jednej ręki.
Polecam wszystkim, którzy nie chcą być manipulowani przez wszelkiej maści lobbystów. Szerzenie demagogii wśród ekonomistów i polityków jest już tak popularne, że trzeba wziąć się za siebie, powiedzieć stanowcze nie i zmienić ten stan rzeczy chwytając chociaż parę książek związanych z tematyką wolnorynkową czy historią myśli ekonomicznej.
Recenzja pochodzi ze strony: http://zasadyekonomii.blogspot.com/
Ciekawa pozycja w dorobku Hazlitta. Dla rozpoczynających przygodę z ekonomią może okazać się nieco trudna do przyswojenia ze względu na niektóre pojęcia i sformułowania. Na problem ten mogą napotkać m.in. podczas analiz danych oraz różnic pomiędzy szkołą austriacką a innymi monetarystami (np. szkołą Chicagowską czy Keynesistami).
Książka składa się z dwóch części: podejścia...
2013-11-29
2013-11-24
Ciężko jest mi ocenić jedyną przetłumaczoną na język polski pozycję Mengera z tego względu, że była swoimi czasy przełomowa. Menger wraz z Jevons'em i Walras'em wyznaczyli nowy nurt subiektywno-marginalistyczny w nauce ekonomii, co ciekawe niezależnie od siebie. Mimo tej samej metody badawczej wszyscy trzej podążyli we własnym kierunku. Nastąpił więc podział na szkołę neoklasyczną - Jevons, austriacką - Menger oraz lozańską (matematyczną) - Walras. Jevons i Walras postanowili włączyć jeszcze matematykę do swoich prac, natomiast Menger wolał skupić się przy badaniach na metodzie logiczno-dedukcyjnej. Często znajduję, że Menger był przeciwnikiem stosowania matematyki w ekonomii, jednak tak naprawdę nie powiedział tego wprost. Przeciwnikiem stosowania jej na pewno był Mises, natomiast u Mengera można tego się jedynie domyślać. Na autora Zasad ekonomii duży wpływ miała szkoła historyczna, gdyż znajdujemy najwięcej odnośników do autorów właśnie tejże szkoły. Z drugiej strony książka Mengera zawiera jedynie podstawy szkoły austriackiej, a więc ważne jest zapoznanie się z innymi czołowymi przedstawicielami Austriaków. Jeśli chodzi o mnie, nie zajmuję się częścią matematyczną, jednak uważam, że rozsądnie zastosowana, może wciąż wiele ukazać w badaniach w ekonomii.
Wszystkim początkującym w ekonomii, a nawet zainteresowanych hobbistycznie zagadnieniami ekonomicznymi mógłbym polecić tą pozycję, ponieważ jak wspomniałem, nie ma w niej niemal żadnej matematyki, praktycznie żadnych wzorów, więc nie powinna na początek odstraszać, w przeciwieństwie do wspomnianych dwóch autorów biorących udział w "rewolucji" marginalistycznej. Na początek w książce jest ukazana nota biograficzna, szczególnie nastawiona na okres w życiu związany z badaniami nad ekonomią.
Następnie po krótkim wprowadzeniu Skousena, zaczyna się "część właściwa" Zasad ekonomii. Jednym z ciekawych stwierdzeń, które niebezpośrednio może ukazać, że nie trudno o niewłaściwe zastosowanie matematyki w ekonomii jest: "Poszerzenie ludzkich potrzeb jest nieograniczone, lecz każdy element zbioru jest skończony". Jak wspomniałem w książce autor nie przedstawia swojego stanowiska wobec matematyki. Mamy również tutaj wytłumaczone znaczenie dóbr pierwszego rzędu (konsumpcyjnych) oraz dóbr wyższych rzędów (służących do produkcji) jak i zależności między nimi. Menger dochodzi też do wniosku, że nie tylko ceny, ale i koszty (zarówno dóbr konsumpcyjnych jak i produkcyjnych) kształtują się poprzez subiektywne wartościowanie konsumentów od dóbr I rzędu aż po coraz wyższego rzędy. W produkcji ważną rolę odgrywają również dobra komplementarne, bez których produkcja stanęła by w miejscu.
Menger przedstawia również jakie są wady prowadzonych przez państwo rejestrów statystycznych. Oprócz tego w książce mamy rozróżnienie na dobra ekonomiczne (zapotrzebowanie na nie jest wyższe od dostępnej ilości) oraz dobra nieekonomiczne (zapotrzebowanie na nie jest niższe od dostępnej ilości). Natomiast dobra publiczne są zakwalifikowane przez Mengera do pośrednich między ekonomicznymi a nieekonomicznymi. Dalej zostaje przedstawiona różnica między wartością wymienną a użytkową, co może być dobrym wstępem do ostatniego rozdziału jakim jest krótka historia kształtowania się pieniądza. Ale jeszcze przed tym rozdziałem Menger odrywa w końcu wartość towaru od włożonej w niego pracy, towarzyszące większości przedstawicieli poprzedzającej szkoły klasycznej. Może się to wydawać banalne, ale trzeba pamiętać, że jest to przecież jedna z pierwszych pozycji łamiących myślenie klasyków. Nawiązując do nich, Menger dokonuje dodatkowo krytyki ekwiwalentności wymiany, rozdzielając ją na pojęcie w znaczeniu obiektywnym i subiektywnym. Subiektywna ekwiwalentność nie oznacza sumy zerowej podczas wymiany (wtedy, gdy nikt nie zyskuje ani nikt nie traci). Polega ona na tym, że do wymiany dochodzi wtedy, kiedy obie strony zyskują na niej. Gdyby przynajmniej jedna strona nie zyskała na wymianie, wtedy by do niej nie doszło (nie uwzględniając przymusu). Zostając przy wymianie, autor uważa, że ceny nie są najważniejszym jej elementem, ale "zaspokojenie potrzeb obu stronom transakcji". Jednym z problemów, jakie próbuje zbadać Menger, jest monopol. Według niego: "Monopolista zachowałby się nieodpowiednio, gdyby zamiast osiągnąć większy zysk poprzez zmniejszenie ilości sprzedaży, wprowadził do sprzedaży ilość większą". Zauważa również, że cena w gospodarce przy monopolistach i konkurujących przedsiębiorstwach ustala się w ten sam sposób (oczywiście nie mając na myśli, że ustali się na tym samym poziomie). Oprócz tego przedstawia wady działania monopoli, jako, że nie służą dobrze konsumentom.
Ostatnim rozdział traktuje o historii kształtowania się pieniądza. Jednym z pierwszych towarów pomocnych przy wymianie było bydło. Natomiast dawne ludy germańskie za "pieniądz" uznawały srebrne i gliniane naczynia. Bydło było w późniejszych czasach coraz większym utrudnieniem (gdy dochodziło do rozwoju cywilizacyjnego i bardziej osiadłego trybu życia), więc zaczęły odgrywać coraz większą wagę monety z kruszców takich jak srebro, złoto, miedź czy też żelazo. Mamy parę przykładów z różnych epok. Autor również przedstawia jak wyglądała sprawa w tej kwestii u Azteków. Na koniec są również przedstawione wady metali szlachetnych jako surowca na monety.
W książce mamy do czynienia z dużą ilością przykładów - wymyślonych sytuacji i wplecionych w nie struktur logicznych - co z czego wynika. Zapoznanie się z Zasadami ekonomii jest ważne i z historycznego punktu widzenia, ocena póki co wygląda tak a nie inaczej. Dodam też, że najczęściej przedstawiciele austriaccy bronili koncepcji wolnorynkowych i dzięki temu dziś funkcjonuje m.in. Instytut Misesa w Polsce.
Recenzja pochodzi ze strony: http://zasadyekonomii.blogspot.com/
Ciężko jest mi ocenić jedyną przetłumaczoną na język polski pozycję Mengera z tego względu, że była swoimi czasy przełomowa. Menger wraz z Jevons'em i Walras'em wyznaczyli nowy nurt subiektywno-marginalistyczny w nauce ekonomii, co ciekawe niezależnie od siebie. Mimo tej samej metody badawczej wszyscy trzej podążyli we własnym kierunku. Nastąpił więc podział na szkołę...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to