-
ArtykułyJames Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński7
-
ArtykułyŚladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać445
-
ArtykułyZnamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant15
Biblioteczka
2022-06-30
2022-06-05
Po pięciu tomach oderwałam się od Zawrocia Hanny Kowalewskiej by znowu przepaść w kolejnej posiadłości skrywającej rodzinne tajemnice i od nowa całkowicie stracić głowę. Tym razem autorka - Daphne du Maurier (1907-1989) - przeniosła mnie w czasie i przestrzeni do angielskiego Manderley w lata trzydzieste XX wieku. Powieść z roku 1938, która, jak zauważyłam, cieszy się, słusznie zresztą, sporym renesansem czytelniczym, przeniosła mnie w klimat starych, mrocznych rezydencji wypełnionych starożytną bronią i portretami przodków, klimat gotycki, niepokojący, pełen niedopowiedzeń i powodujący częstokroć ciarki na plecach.
Chociaż pozycja ma ponad osiemdziesiąt lat ani myśli trącić myszką. Wręcz przeciwnie. Tytułowa Rebeka, pierwsza pani na majątku de Winterów, prezentuje typ kobiety niezależnej, aż nadto pewnej siebie, wyzwolonej ponad oczekiwania współczesnej obyczajowości. Drugoplanowe bohaterki palą papierosy, prowadzą samochody, mają spory wpływ na swoich małżonków. Nieco inaczej na tym tle prezentuje się druga żona de Wintera. Ale ten zamysł autorki łatwo zrozumieć. Młodziutka żona nieśmiało i niepewnie stąpająca po pokojach posiadłości, jest w końcu tą drugą, przywiezioną nagle i nie wiadomo skąd. Nie może dorównać pierwszej – ani urodą, ani pewnością siebie, ani umiejętnością zarządzania domem. Żadna kobieta, w powszechnej opinii, nie mogła równać się ze zjawiskową Rebeką.
Przyznam, że autorka zbyt szybko rozkochała narratorkę w starszym o dwadzieścia lat de Winterze, zbyt szybko połączyła Winterów więzami małżeńskimi, a potem z kolei zbyt długo, bo przez prawie dwie trzecie powieści kazała uwierzyć w nieskazitelny obraz Rebeki. To trzy rzeczy, które niekoniecznie do mnie przemawiają. Jakże zwodniczy był to obraz, jakże przepełniony nienawiścią, która dla świata zewnętrznego nabywała lukrowanej twarzy pokazującej bezgraniczną miłość do męża i życzliwość wobec towarzystwa krewnych i znajomych. De Winter niczego nie ułatwiał. Nie wracał do wspomnień o zmarłej pierwszej żonie aż do pamiętnego wydarzenia, kiedy na skałach nadmorskich przy posiadłości rozbił się statek i na jaw wypłynęły nowe fakty związane ze śmiercią Rebeki.
Umiejętnie dawkowane napięcie, sceny z elementami grozy, znakomity klimat i doskonałe studium charakterologiczne każdej z postaci to wielkie atuty tej powieści. Nienawiść, miłość, zdrada i zbrodnia obecne na kartach powieści dają czytelnikowi sporo emocji. Czyta się tę książkę szybko, z dużym zainteresowaniem, a zakończenie zmusza do sięgnięcia po drugi tom pióra Susan Hill. Klasyka w najlepszym wydaniu, bez nudy i skomplikowanej stylistyki.
Po pięciu tomach oderwałam się od Zawrocia Hanny Kowalewskiej by znowu przepaść w kolejnej posiadłości skrywającej rodzinne tajemnice i od nowa całkowicie stracić głowę. Tym razem autorka - Daphne du Maurier (1907-1989) - przeniosła mnie w czasie i przestrzeni do angielskiego Manderley w lata trzydzieste XX wieku. Powieść z roku 1938, która, jak zauważyłam, cieszy się,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2022-06-12
Chciałabym mieć pewność, że “Moja kuzynka Rachela” to genialne studium męskiego zaślepienia i to w dwóch pokoleniach. Chciałabym wierzyć, że Ambroży i Filip Ashleyowie ulegli urokowi zręcznej manipulantki, kobiety niemoralnej, bez skrupułów czyhającej na ich majątek, posuwającej się nawet do zbrodni otrucia. A jednak zakończenie powieści nie dało mi możliwości całkowicie jednoznacznie potwierdzić moich przypuszczeń... W tej niejednoznaczności tkwi geniusz pisarski autorki.
Powieść Daphne du Maurier to kolejny po “Rebece” mistrzowsko poprowadzony thriller psychologiczny. Niespiesznie prowadzona akcja skupia się głównie na pokazaniu wzajemnych relacji między Filipem i jego opiekunem, a potem, po przybyciu wdowy Racheli do majątku Ashleyów w Kornwalii, do precyzyjnego zapisu uczuć Filipa miotającego się od nienawiści, przez dystans aż do bezgranicznego uwielbienia tytułowej bohaterki. Filip od mężczyzny obwiniającego Rachelę o przedwczesną śmierć swego opiekuna, stopniowo zmienia swe nastawienie do bohaterki, a w końcu coraz bardziej irytuje swoim zauroczeniem i oddaniem, niezmiennym nawet w sytuacji, kiedy docierają do niego niepokojące treści listów wuja. Odrzuca wszelkie niejasności i nieścisłości, burzy świetne kontakty ze swoim prawnikiem, jawnie wytykającym mu swe wątpliwości. Nie chce widzieć w Racheli kobiety rozrzutnej, dwulicowej i zręcznie nim manipulującej.
Czym Rachela ujęła obu Ashleyów? Czy była to sztuka prowadzenia konwersacji, poczucie humoru i aparycja niewinnej dziewczynki? Bo przecież uchodziła za piękność tylko w oczach zazdrosnych miejscowych, zahukanych panien. Nie wyróżniała jej ani nadzwyczajna uroda, ani wybitna inteligencja. W Kornwalii, w żałobie po mężu, nie mogła rozwinąć skrzydeł jako organizatorka balów i maskarad w których się lubowała, ale pokazała znawstwo sztuki ogrodniczej i zielarstwa. Tę ostatnią wiedzę wykorzystywała aż nadto gorliwie.
Daphne du Maurier nie pozwoliła mi oderwać się od lektury. Czytałam zachłannie nie mogąc nadziwić się naiwności obu Ashleyów i usiłując znaleźć potwierdzenie mojej opinii o Racheli. W moich oczach była demonem zła, przebiegłości i obłudy oraz morderczynią, po trupach dążącą do bogactwa. A jednak finalnie młody Ashley nie znalazł stuprocentowych na to dowodów, chociaż sama bohaterka poniosła najwyższą karę. Zakończenie pozostawiło mnie zatem w faktycznej rozterce. Czy Rachela pozbawiła życia Ambrożego i w ten sam sposób chciała pozbyć się Filipa, czy była jedynie rozrzutną wdową, szczerze opłakującą zmarłego męża i gorliwie pielęgnującą w chorobie jego wychowanka?
Powieść przepełniona klimatem tajemnicy, napisana wyszukanym, kunsztownym językiem, chociaż bez zawikłanej stylizacji, czaruje słowem i ujmuje głębią psychologicznych portretów bohaterów.
Chciałabym mieć pewność, że “Moja kuzynka Rachela” to genialne studium męskiego zaślepienia i to w dwóch pokoleniach. Chciałabym wierzyć, że Ambroży i Filip Ashleyowie ulegli urokowi zręcznej manipulantki, kobiety niemoralnej, bez skrupułów czyhającej na ich majątek, posuwającej się nawet do zbrodni otrucia. A jednak zakończenie powieści nie dało mi możliwości całkowicie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
“Niezłomna” Daphne du Maurier to książka jakże niepodobna do “Rebeki” czy “Mojej kuzynki Racheli”. Nawet pomimo podobnego klimatu kornwalijskich posiadłości, w których rozgrywa się akcja, nawet mimo ulokowania w fabule wyrazistych portretów kobiecych. Tym razem nie chodzi jednak o sprawy miłosne czy zdrady małżeńskie, dokonujące się w zamkniętym kręgu rodziny, bo zakres ujawnionych przestępstw jest o wiele szerszy i ma rangę państwową.
Zadziwiające, że w powieści wydanej w roku 1972, kiedy jeszcze Wielka Brytania oficjalnie nawet nie przystąpiła do Unii Europejskiej, nie mówiąc o Brexicie, autorka kreśli historię z gatunku klasycznego political fiction. Czy Daphne du Maurier w tej książce daje jedynie upust swej gruntownej znajomości polityki brytyjskiej, czy też prorokuje odległą, o pięć dekad prawie, przyszłość?
Czego dotyczy zatem fabuła? Oto Wielka Brytania, po ponoć bardzo nieudanej przyjaźni ze Wspólnotą Europejską (sic!) łączy siły ze Stanami Zjednoczonymi tworząc szeroko rozumianą unię polityczną, gospodarczą i walutową pod skrótem USUK. Nie wiadomo, z jakich powodów zawiązanie unii wymaga obecności wojsk amerykańskich na brytyjskiej ziemi, w tym w Kornwalii. Krok po kroku relacje między jankesami a lokalną ludnością od bardzo przyjaznych zmieniają się w regularną okupację. Zaczyna się od blokad na drogach i przepustek, potem unicestwiona zostaje łączność komunikacyjna i telefoniczna, dostawy wody i energii. Przeciwnicy narażeni są na brutalne przesłuchania, aresztowania a w końcu dochodzą słuchy o pierwszych obozach koncentracyjnych...
W całej powieści najbardziej nieustępliwego i niezłomnego ducha wykazuje właścicielka posiadłości Trevanal, blisko osiemdziesięcioletnia Mad, niegdyś słynna aktorka, a obecnie opiekunka siedmiu adoptowanych chłopców. Od początku nieufnie podchodząca do całej idei i dostrzegająca w unii oznaki upadku Zjednoczonego Królestwa.
Akcja toczy się dosyć szybko, a nasze zainteresowanie wypadkami wzrasta. Od zamordowania psa należącego do Mad, poprzez morderstwo jednego z amerykańskich marines, wydarzenia nabierają coraz szybszego tempa, zaś Kornwalijczycy narażeni są na coraz to bardziej drastyczniejsze restrykcje. Ich wrogość i opór wobec okupantów narastają. Nie ma tu grozy, chociaż napięcia nie brakuje.
Warto poczytać coś zupełnie odmiennego od tematów, do których przyzwyczaiło nas pióro autorki. Chociaż nie jest to powieść wybitna, bo w zbytnim uproszczeniu autorka opisuje skomplikowane polityczne relacje, to trzeba jej przyklasnąć za zupełnie trafne spostrzeżenia dotyczące np. dyktatury oraz zróżnicowanych postaw wobec wroga w warunkach okupacji.
“Niezłomna” Daphne du Maurier to książka jakże niepodobna do “Rebeki” czy “Mojej kuzynki Racheli”. Nawet pomimo podobnego klimatu kornwalijskich posiadłości, w których rozgrywa się akcja, nawet mimo ulokowania w fabule wyrazistych portretów kobiecych. Tym razem nie chodzi jednak o sprawy miłosne czy zdrady małżeńskie, dokonujące się w zamkniętym kręgu rodziny, bo zakres...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to