-
ArtykułyJames Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński7
-
ArtykułyŚladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać445
-
ArtykułyZnamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant15
Biblioteczka
2017-05
2015-10
OK. Całkiem intrygująca pozycja. Kiedy sięgam po tego typu książki, zawsze się lekko obawiam dużej rozbieżności w rozumieniu tematu przewodniego, co czasem prowadzi do rozmycia jego definicji, a w konsekwencji do chaosu. Na szczęście nie jest to ten przypadek.
Filip Springer w pierwszym eseju wskazuje palcem, co rozumie pod pojęciem "hawaikum". Tischner daje filozoficzną podbudowę, a Sowa domyka ramę analizą antropologiczną. W zasadzie te trzy eseje, w mojej opinii, konstytuują temat przewodni tej książki. Grodzą pole semantyczne pojęcia "hawaikum".
Kolejne teksty są przykładami tego jak dani autorzy rozumieją powyższy termin i jak objawia się ten okładkowy zgrzyt, o którym Pisze Springer, w dziedzinie, która ich interesuje. Nie wgłębiając się w zbędne dla krótkiej recenzji oraz psujące lekturę szczegóły powiem tylko, że poruszamy się w obrębie architektury, fotografii i przeróżnych aspektów kultury, które czasem są przedmiotem refleksji same w sobie, a czasem są przyczynkiem do głębszej analizy.
Muszę przyznać, że spodobał mi się pomysł, który przyświecał autorom oraz jego umiejętna realizacja. Dużym plusem jest też sama oprawa graficzna. Natomiast, co do drobnych wad, szkoda, że zdjęcia dotyczyły tylko płaszczyzny architektonicznej, a tekst Sowy był tylko poprawionym przedrukiem rozdziału z „Fantomowego ciała króla”. Dla wiernego fana było to lekkie rozczarowanie.
OK. Całkiem intrygująca pozycja. Kiedy sięgam po tego typu książki, zawsze się lekko obawiam dużej rozbieżności w rozumieniu tematu przewodniego, co czasem prowadzi do rozmycia jego definicji, a w konsekwencji do chaosu. Na szczęście nie jest to ten przypadek.
Filip Springer w pierwszym eseju wskazuje palcem, co rozumie pod pojęciem "hawaikum". Tischner daje filozoficzną...
Felietony czyta się fantastycznie. Nawet drugi raz.
Jeżeli chodzi o warstwę językową, wiedziałem czego się spodziewać i nie zawiodłem się. Nie od dzisiaj wiadomo, że polski to język Mickiewicza i Masłowskiej. To już oficjalne. I nie ma o czym dyskutować.
Jedynym elementem, który stanowił dla mnie pewnego rodzaju novum było podejście do zjawisk, którym się przyglądała DM. Chodzi mi o zrozumienie bądź próbę zrozumienia i absolutny brak szydery (no może lekka ironia), co w takim połączeniu i przy tego rodzaju publicystyce i tematach jest dość rzadkie. Na marginesie, próba zrozumienia drugiej istoty, czy zjawiska nam obcego to towar mocno deficytowy w naszej kulturze, dlatego wdzięczny jestem za tę radykalną kontrę stylistyczną w stosunku do rzeczywistości.
DM pozostaje jedynym autorem, który powoduje u mnie nie do końca kontrolowane salwy śmiechu - czy jak by powiedział Szpakowski - przyśmiechy. Dzięki!
Koniec tych minienuncjacji.
Felietony czyta się fantastycznie. Nawet drugi raz.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toJeżeli chodzi o warstwę językową, wiedziałem czego się spodziewać i nie zawiodłem się. Nie od dzisiaj wiadomo, że polski to język Mickiewicza i Masłowskiej. To już oficjalne. I nie ma o czym dyskutować.
Jedynym elementem, który stanowił dla mnie pewnego rodzaju novum było podejście do zjawisk, którym się przyglądała DM....