-
ArtykułyJames Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński9
-
ArtykułyŚladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant10
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać467
-
ArtykułyZnamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant15
Biblioteczka
2020-05-17
Jeśli chcesz więcej i więcej to tylko tutaj http://kwyrloczka.pl/2020/05/17/o-tym-jak-zanudza-huck-przygody-tomka-sawyera-mark-twain/
JUŻ NIGDY
Potwierdzam — ani w podstawówce, ani teraz — powieść o przygodach pewnego małoletniego Tomasza mnie nie wciągnęła, nie zachwyciła, nie zainteresowała i ogólnie ciekawsze było nawet to jak Ginter importował zboże, kabaretu Mumio. Cieszę się niewymownie, że więcej już nigdy — NIGDY! – nie będę musiała mierzyć się z tą opowieścią.
PROTESTANCI W LEKTURACH
Zauważam takie ciekawe zjawisko. W przypadku szkolnego omawiania Ani z Zielonego Wzgórza, czy też Tomka, nauczyciele kompletnie nie uświadamiają młodych czytelników, że bohaterowie z ich książek to nie są katolicy. Czy to nieważny szczegół? Ależ bardzo ważny, ponieważ wpływa na mentalność bohaterów, ich światopogląd, podejście do życia. Kiedy katolickie dzieci uczą się modlitw z katechizmu czy skarbczyka na oczy oglądając Pismo Święte jedynie na kościelnej ambonie, Tomek Sawyer uczy się fragmentów Pisma właśnie. Ma nawet na tym polu pewnego rodzaju sukcesy. Ma tym samym kontakt ze źródłem wiary od dziecka, w dorosłym życiu może z tegoż źródła zaczerpnąć lub je odrzucić. Ja, musiałam najpierw odrzucić bezużyteczne, klepane tępo modlitwy, wściec się, obrazić, załamać po czym odszukać Pismo Święte w domu, przeczytać zdecydowanie od końca czyli od Ewangelii, zrozumieć i uwierzyć. To stanowi niebywałą różnicę w myśleniu, a mimo to jest pomijane w opracowaniach, co przykre ponieważ czytanie właśnie poszerzać ma horyzonty, zapoznawać czytelników z innymi kulturami, a nie ograniczać powieści do: opisz charakterystykę wybranej postaci. Czasem tracę nadzieję, że ten skostniały, pruski model nauczania kiedykolwiek zostanie zmieniony. Nawet kiedy pojawiają się na liście lektur nowe ciekawsze pozycje nauczyciele i tak pozostają przy starych trupach pokroju Pinokia.
ZACZĘŁO SIĘ OD KOŚCIELNEJ NUDY
Potem przyszedł czas na szkolną nudę, miłosną nudę, nudę ucieczkową, aby wreszcie na końcu odrobinę zelżeć przeradzając się na moment w jaskiniowe zainteresowanie z nieprawdopodobnie niemożliwym zakończeniem. Gdzieś w powieści Przygody Tomka Sawyera zawarty jest obraz Ameryki drugiej połowy XIX wieku. Na tym może należy się skupić, nie na przygodach wyjątkowo wrednego, zadufanego, nieznośnego bachora, jakim był Tomek. Z uczepionym siebie Huckiem, synem pijaka, bezdomnym, sypiającym w pustej beczce chłopakiem, który nie miał nic oprócz łachmanów na grzbiecie.
Niestety, na tym kompletnie się nie skupiłam, bo jakby tak realia są mi znane – to raz – a dwa – jakoś tak nieszczególnie było to wyeksponowane. Niewolnictwo objawiało się w gdzieś tam udającym się po wodę osobniku, ale gdyby nie mieć świadomości istniejącego w tamtym czasie wyzysku czarnych można by się nawet nie zorientować, w czym rzecz. Tak sobie myślę — bezczeszczenie grobów w celach pozyskiwania zwłok połączone z mordowaniem, napadanie na wdowy i soczyste opisy ich ewentualnego patroszenia, egzekucje przez powieszenie, poszukiwania skarbów i szwendanie się po ciemnych pieczarach to zaiste odpowiednie tło epokowe dla jedenastolatków. Zasięgnęłam języka u latorośli i dowiaduję się, że nauczycielka tła historycznego również nie nakreśla, nie wyjaśnia zagadnienia niewolnictwa czy przyczyn rozkopywania mogił skupiając się jedynie na charakterystyce postaci. Uwielbiam szkołę, serio.
LEWAKI NIE CZYTAJO
Drodzy rodzice z tej drugiej strony barykady. Ci, co to drżą tylko na wspomnienie o klapsie, boją się przemocy w każdej formie. Którzy uważają, że straszenie Mikołajem ryje dziecku beret na całe dorosłe życie. Ci, co obsesyjnie chronią, dbają o higienę, asekurują dzieci na drabinkach, zakładają kaski i ochraniacze. Nie czekajcie dłużej, musicie oprotestować tę książkę, póki jeszcze nie skrzywdziła waszych pociech swym zbytnim realizmem, zaściankowym podejściem do wychowania i nadmierną religijnością.
Jeśli chcesz więcej i więcej to tylko tutaj http://kwyrloczka.pl/2020/05/17/o-tym-jak-zanudza-huck-przygody-tomka-sawyera-mark-twain/
JUŻ NIGDY
Potwierdzam — ani w podstawówce, ani teraz — powieść o przygodach pewnego małoletniego Tomasza mnie nie wciągnęła, nie zachwyciła, nie zainteresowała i ogólnie ciekawsze było nawet to jak Ginter importował zboże, kabaretu Mumio....
Z przedwojenną muzyką i komentarzem do sytuacji z początku roku 2020 oraz innymi ciekawymi gratisami recenzję znajdziesz tu: http://kwyrloczka.pl/2020/03/31/o-tym-jak-odpoczywac-w-przededniu-wojny-wakacje-1939-anna-lisiecka/
MOJE ULUBIONE LATA
Nie wiem jak inni ludzie i czy w ogóle, ja w każdym razie mam swoje ulubione czasy. Inaczej niż u mojego męża, który, jak twierdzi, lubi wszystkie, moje przypadają na schyłek 1800 roku, a kończą się wraz z drugą wojną światową. Mam też małego wkręta na dyktatorów. Swego czasu, poszukując prawdy o ludzkiej psychice, naczytałam się wiele o Stalinie i Hitlerze. Nie wniosło to wprawdzie niczego nowego, ponieważ we wszystkich opracowaniach o tych dwóch personach mamy praktycznie to samo, czyli głównie półprawdy. Łączą się oni jednak z rokiem 1939 dość ściśle. Zanim nasi dialektyczni panowie runą żelaznym wojskiem pozwólmy tym, co mieli nadzieję, że nie stanie się nic, jeszcze potańczyć tamtych czasów hit.
WAKACJE 1939
Tak od końca zaczynając książka Wakacje 1939 jest bardzo ładnie wydana. Oprawę ma ładną, twardą, łączącą elegancką szarość z wesołym pomarańczem. Wewnątrz kryje się ogrom fotografii z dawnych lat. Już samo ich przeglądanie daje niebywale dużo frajdy. Na zdjęciach zapomniani ludzie, o których nie uczy historia. Zapomniane miejsca, które kiedyś były polskie, a teraz porzucone przez Polaków utknęły gdzieś w obcych państwach.
Dużo radości dało mi poznawanie przedwojennych celebrytów, o których zapomniał zdaje się współczesny świat pozostawiając w naszej świadomości jedynie wielkich polityków, literatów i pisarzy. Gubiąc gdzieś gwiazdy czarnego ekranu, śpiewaków i piosenkarzy zastępując ich tym, co amerykańskie, obce. Kimże są trzy siostry Halama, kim Barszczewska, Bodo, Ordonka? Możemy dowiedzieć się z książki Wakacje 1939 i nie chodzi tu o to jak spędzali czas, ale że byli niebywale ważni i sławni.
POCHWALIŁAM
Biorąc Wakacje 1939 do ręki oczekiwałam jednak czegoś zupełnie innego. Czegoś potworniejszego, groźniejszego. Ogólnoludzkiego przerażenia na chwilę przed opadającym ostrzem gilotyny. A tu, co? Wakacje. Nie koniecznie tegoż strasznego roku, czasem i z poprzednich lat. Beztroskie i zbyt ogólne. Szczególnie ciężko przebrnąć było przez początek. Sto trzynaście stron o nadmorskich kurortach, sto trzynaście stron wypełnionych głównie tym, kto z kim gdzie bywał. Nie zrażajcie się jednak, w najgorszym razie omińcie ten początek. Im dalej tym zdecydowanie ciekawiej i nostalgicznej się robi. Łezka w oku może się zakręcić za tym światem, za tą minioną epoką, za Polską sięgająca po samą Rumuńską granicę.
PODSUMOWUJĄC KRÓTKO
Mimo iż nie porwała mnie ta lektura myślę, że bardzo mi się przyda. W walory z jej posiadania zostaną jeszcze przeze mnie docenione. Zdarzy mi się pewnie do opisanych w niej miejsc zawitać, a wtedy ciekawostki do kolejnych podróżniczych wpisów mam jak znalazł.
Z przedwojenną muzyką i komentarzem do sytuacji z początku roku 2020 oraz innymi ciekawymi gratisami recenzję znajdziesz tu: http://kwyrloczka.pl/2020/03/31/o-tym-jak-odpoczywac-w-przededniu-wojny-wakacje-1939-anna-lisiecka/
MOJE ULUBIONE LATA
Nie wiem jak inni ludzie i czy w ogóle, ja w każdym razie mam swoje ulubione czasy. Inaczej niż u mojego męża, który, jak...
ENTUZJAZM BYŁ TAK WIELKI
Miało być tak pięknie, wywiady miały być, autografy… i było, było pięknie tak i poczytnie, radośnie oczka po literkach biegały zdania składając. Było pięknie tak, aż skończył się pierwszy tom i piękno owo sielskiego życia ustąpiło miejsca czemuś zgoła przeciwnemu. Nienażarta, złakniona tamtych czasów połykałam wręcz stronę po stronie, zdanie po zdaniu. Delektowałam się przedpierwszowojenną obyczajowością, tym ostatnim momentem starego świata, zanim szlachectwo rozwałkuje podwójna wojenna zawierucha tworząc podwaliny pod obmierzłe mi znaki współczesności – korporacjonizm, ekologię, weganizm i kowidiotyzm.
MÓZG WYŁĄCZYŁ SIĘ NA CZAS JAKIŚ
Zrezygnowała autorka z opisu spokojnego wiejskiego życia ze spokojnym aż nadto Bogumiłem, Barbarą panikarą, dzieciakami, służbą, chłopami z czworaków, znajomkami, z nawet psami. Fundując czytelnikowi – czyli mnie, i Tobie nieznajomy jeden na milion co się odważyłeś Noce i Dnie wziąć w swe dłonie – nużące rozterki nie o nawożeniu jabłoni niestety.
Niekończące się rozmowy o polityce, zaborcach, socjalizmie, dobroczynności, oddaniu sprawie, ponownie o socjalizmie, polityce, zaborcach. O polityce socjalnej zaborców, o dobroczynności socjalnej polityki, o polityce dobroczynnej socjalizmu, oddaniu sprawie dobroczynności. Żeby jeszcze potrawy spożywane do tego dobroczynnego zaborczego socjalizmu były opisane, ale nie. Kawa, koniaczek, wiśnióweczka. Raz jeden tylko coś z kwaśnym sosem, mięso chyba, no i masz, jeszcze zapomniałam co to było. Na tych tematach mózg mój się wyłączał, strawić tego nie było sposobu. Gałka się przekręcała, audycja radiowa zmieniała, coś tam szumiało nieznacznie socjalizm socjalizm, ale głównie, jak to moja babcia mawiała – szła audycja o praniu, sprzątaniu i najwymyślniejszych kanapkach dla męża z tym nowym biedrowym pesto z orzeszków.
OPOWIEŚĆ O DWÓCH DUETACH STRASZLIWYCH
Marcyś i Agnieszka, Agnicha i Marcyś by ich szlag trafił z politycznym zaangażowaniem, zakochaniem i konspiracją. Okrutnie grali mi oni na nerwach, przyprawiali o torsje i migrenowe bóle głowy, najprawdopodobniej także o bóle porodowe. Rozchodzili się – schodzili, ględzili o wolnej Polsce. Boże, gdyby tak wiedzieli, że całą tę ich walkę o wolność za darmo w 2004 roku, bez jednego wystrzału, na tacy oddano pod zabory pewnego socjalistycznego tworu (à propos socjalizmu i zaborców). Gorsi nawet byli od rozhisteryzowanej Barbary panikary, którą, swoją drogą, że tak do tego wątku parę słów wtrącę, mąż jej Bogumił powinien lać od rana do wieczora, aż wytłukłby tą piskliwą durnotę, nadopiekuńczość, zachowawczość i nieumiejętność dostrzeżenia prawdziwej, szczerej i do wyrzygania poświęcającej się miłości.
„NIESTETY, NOBLA RACZEJ NIE WEŹMIE”
Czy mnie to dziwi, ani trochę, choć znawca ze mnie literatury noblistów raczej żaden. Brakuje w Nocach i Dniach epickości, barwnych opisów. Gdyby tak nająć Reymonta, żeby to podrasował swym impresjonistyczno-słownym stylem, to mógłby być przebój. Obwieszczam z bólem serca, wszem wobec, że Noce i Dnie to mój ogromny książkowy zawód oraz jednocześnie dziewięć miesięcy intelektualnej mordęgi. Ostatnie sto stron wymęczyłam leżąc w szpitalu po porodzie. Udało mi się chyba tylko dlatego, że nie dało się stamtąd uciekać, a czymś trzeba było się jednak zająć.
Może to straszne, ale wydaje mi się, że czasem tak bardzo jestem drugą durną Barbarą panikarą, a mój mąż tak często jest kochanym i ciepłym Bogumiłem. Nawet mając to przed oczyma duszy muszę całun zapomnienia zarzucić na Noce i Dnie. Odhaczam je jako przeczytaną klasykę i odkładam na półkę z łezką w oku. Czemu z łezką, bo kupiłam dwa brakujące tomy, a teraz wiem, że to była wyjątkowo kiepska lokata kapitału.
TRADYCYJNIE ZAPRASZAM DO SWOJEGO KĄTA KWYRLOCZKA.PL
ENTUZJAZM BYŁ TAK WIELKI
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toMiało być tak pięknie, wywiady miały być, autografy… i było, było pięknie tak i poczytnie, radośnie oczka po literkach biegały zdania składając. Było pięknie tak, aż skończył się pierwszy tom i piękno owo sielskiego życia ustąpiło miejsca czemuś zgoła przeciwnemu. Nienażarta, złakniona tamtych czasów połykałam wręcz stronę po stronie, zdanie po...