Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , ,

Niewielka książeczka, tak niepozorna, a zawierająca w sobie tyle bogatej treści. "Medaliony" są bardzo dobrym przedstawieniem wojny, jednak nie jest to wojna, podczas której dzielni mężczyźni chwalebnie zmagają się z nieprzyjacielem na polu bitwy w obronie swojego kraju. Nie jest to nawet wojna, na której zamiast chwały widzimy śmierć, zniszczenie, potoki krwi i wybuchy. Nie znajdziemy tu także tajnych operacji wojskowych, niegodziwych strzałów w plecy pod przykrywką czarnej nocy. Ta tycia książeczka pokazuje najzwyklejszą w świecie eksterminację narodów. Najzwyklejszą? Otóż tak, używam tego słowa, gdyż w taki sposób Zofia Nałkowska ukazuje ten czas pogardy. Bohaterami tych opowiadań są ludzie, którzy tę katorgę przeżyli, którym udało się przetrwać całe te cierpienie i wyraźnie widać w ich wypowiedziach, z jaką łatwością o tym mówią. I to jest właśnie największa wartość tego dzieła. Nie chodzi o przedstawienie samego cierpienia, okrucieństwa i niegodziwości wojny, ale o stosunek, jaki ludzie przyjmują do tych aspektów. Człowiek, który przeżył wojnę, jest zobojętniały na nikczemność drugiego człowieka. Ludzkie bestialstwo nie robi na nim już wrażenia. Lektura warta przeczytania dla każdego.

Niewielka książeczka, tak niepozorna, a zawierająca w sobie tyle bogatej treści. "Medaliony" są bardzo dobrym przedstawieniem wojny, jednak nie jest to wojna, podczas której dzielni mężczyźni chwalebnie zmagają się z nieprzyjacielem na polu bitwy w obronie swojego kraju. Nie jest to nawet wojna, na której zamiast chwały widzimy śmierć, zniszczenie, potoki krwi i wybuchy....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

No i cóż, kolejna książka Flanagana. Możemy się spodziewać tego samego, co w każdej poprzedniej części "Drużyny" lub "Zwiadowców". Bohaterowie mają zadanie do wypełnienia, zbierają się aby rozplanować poczynania podczas ich nowej misji, przystępują do działania, ale oczywiście w ostatnim momencie pojawia się usterka w planie, jednak nie ma się co martwić, bo jak mogłoby się coś naszym bohaterom nie powieść? zawsze znajdzie się jakaś alternatywa, która uchroni Czaple przed porażką. "Góra Skorpiona" różni się tylko tym od poprzednich tomów, że tym razem mamy podwójną dawkę tej rutyny. Bohaterowie planują aż dwa "wypady", dwa razy pojawia się niespodziewane zagrożenie i podwójnie udaje im się wydostać cudownie z opresji. Tyle, jeśli chodzi o wady, nieco już nudnawa rutynowa "Flanaganowa" fabuła. A jednak nie, minusem jest jeszcze dziecinność bohaterów. Oczywiście jest to książka młodzieżowa i występuje tu mnóstwo nastolatkowego humoru. To mi bardzo odpowiada, jednak coś takiego powinno utrzymać się jedynie na pokładzie Czapli. Niemal każdy nowy bohater dziwi się, że Hal jest taki młody, więc jeśli ci bohaterowie są już starsi, niech nie zachowują się bardziej dziecinnie od tej drużyny Skandian! No i jeszcze odnośnie humoru, niektóre, a powiedziałbym, że nawet spora część żartów występujących w książce jest całkowicie nie na miejscu. Czasami może to służyć rozładowaniu sytuacji, ale bardzo często te dowcipy są tak wręcz brutalnie nieodpowiednio umiejscowione, że aż ręce opadają. No i jeszcze ci bohaterowie są tacy niesamowicie szczęśliwi, cały czas, poza małymi wyjątkami, ale są tak rozradowani, że łeb boli. Rozumiem, że to jest książka młodzieżowa, ale w końcu trochę się tu mordują, krew się leje, są rżną się toporami, mieczami, włóczniami, trują się, strzelają... mogłoby być nieco poważniej, tego nie czytają przedszkolaki! Dobra, teraz już naprawdę skończyłem z minusami, czas przejść do zalet. W tym tomie Flanagan skupił się trochę mocniej na uczuciach niektórych z bohaterów. Dane jest nam poznać bardziej wewnętrzną stronę kilku załogantów Czapli i to mi się naprawdę bardzo spodobało. Więzi coraz bardziej się zacieśniają. Zaletą jest też oczywiście humor, który, mimo, iż młodzieżowy, potrafi w wielu momentach wywołać uśmiech na twarzy. Jednak, jak pisałem wyżej, z tymi dowcipami autor mógłby trochę przystopować. No i plus za Arydię, bo lokacja jest naprawdę cudowna! A przynajmniej dla mnie. Książka dobra, jak każda Flanagana, ale też jest do przesady obłożona rutyną tego autora, co w końcu jednak może trochę zmęczyć.

No i cóż, kolejna książka Flanagana. Możemy się spodziewać tego samego, co w każdej poprzedniej części "Drużyny" lub "Zwiadowców". Bohaterowie mają zadanie do wypełnienia, zbierają się aby rozplanować poczynania podczas ich nowej misji, przystępują do działania, ale oczywiście w ostatnim momencie pojawia się usterka w planie, jednak nie ma się co martwić, bo jak mogłoby się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Cóż, jeśli patrzeć pod względem fabularnym, rewelacji nie ma. Jest niemal identyczna jak w każdej książce z Forgotten Realms, ale to oczywiście nie przeszkadza, jeśli jesteś zagorzałym fanem tego uniwersum, to wręcz ulepsza odbiór. Wyróżniająca się wśród społeczeństwa elfka, "przeznaczenie" wiąże ją z wybrańcem rasy ludzkiej i razem wybierają się w epicką podróż. Magia, pradawne artefakty, smoki i różne inne przedziwne dziwadła. Dla fana heroicznej i epickiej fantasy lektura obowiązkowa. Co jest jednak zasługującym na pochwałę plusem tej książki to język. Też nie jest świetny, ale patrząc pod kątem uniwersum, jest się w czym rozsmakować. Otóż, każdą książkę z Forgotten Realms czyta się tak samo. Każda jest napisana identycznym językiem i możemy przeczytać tuzin książek różnych autorów z tego uniwersum, a różnicy nie dostrzeżemy. Może to być oczywiście wina tłumaczenia, ale nie potrafię tego akurat ocenić, gdyż nie miałem okazji zetknąć się z żadną książką z Zapomnianych Krain w oryginale. Wracając jednak do "Córki Mrocznego Elfa", język trochę się różni, jest bardziej poetycki i barwny. Możemy spotkać się z naprawdę plastycznymi opisami, przyozdobionymi zręcznymi metaforami i porównaniami, których w innych książkach z Forgotten Realms nie dostrzegłem. Podsumowując, powiem dokładnie to, co na samym początku. Książka w linii fabularnej jak każda inna z gatunku heroicznego fantasy, jeśli ktoś naprawdę w tym gustuje i nie nudzi mu się czytać w kółko o tym samym, bez obaw może sięgnąć po tę książkę. A nawet jeśli jest trochę znudzony, to może zerknąć, bo jednak językowo nieco się różni. Książka dobra, ale bez fascynacji. Ot kolejna z tysięcy.

Cóż, jeśli patrzeć pod względem fabularnym, rewelacji nie ma. Jest niemal identyczna jak w każdej książce z Forgotten Realms, ale to oczywiście nie przeszkadza, jeśli jesteś zagorzałym fanem tego uniwersum, to wręcz ulepsza odbiór. Wyróżniająca się wśród społeczeństwa elfka, "przeznaczenie" wiąże ją z wybrańcem rasy ludzkiej i razem wybierają się w epicką podróż. Magia,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Niesamowicie ciężko jest napisać coś o tej książce, poza tym, że jest to po prostu majstersztyk! Najgorsze jest jednak to, że ciężko mi jest znaleźć jakiekolwiek plusy (bo nad minusami to nawet nie ma co się zastanawiać), ta książka jest po prostu świetna, ot tak. No ale coś spróbuję znaleźć. Wszystkim wiadome jest, jak ogromna jest to książka, więc informuję strachliwych, że na objętość nie ma co zwracać uwagi. Akcja, jeśli spojrzeć na nią pod kątem pojedynczej książki, porusza się bardzo powoli, ale jeśli spojrzeć pod kątem całego, dziesięcio!tomowego cyklu, mknie jak strzała. Co jest jednak właśnie jednym z największych fenomenów "Słów Światłości", mimo, że akcja powoli nabiera tempa, ani trochę nie można się nudzić. Jeżeli wreszcie miałbym znaleźć jakąś konkretną zaletę tej książki, jest nią ciekawość. Sanderson nie ma jakiegoś swojego wybitnego, specyficznego stylu, nie jest mistrzem batalistyki, ani dyplomacji (chociaż, broń Boże, nie myślcie, że to kuleje, ani troszkę!), ale z całą pewnością potrafi wzbudzić ciekawość czytelnika. Już od "Drogi Królów" wiemy, że Kaladin prędzej czy później zostanie jakimś super Power Rangerem, że Shallan dokona z Jasnah jakiegoś niesamowitego naukowego przełomu, że Dalinar kiedyś może w końcu zjednoczy Alethkar. I my wiemy, że to w końcu nastąpi, a czy to stanie się już w tym tomie czy dopiero w piątym czy szóstym, tego już możemy się tylko poprzez czytanie. Dlatego zagłębienie się w "Słowa Światłości" przychodzi nam tak łatwo, bo wiemy do czego nasi bohaterowie zmierzają, nie wiemy tylko, kiedy uda im się to w końcu osiągnąć. Tajemniczości dodają też interludia, które w tak magiczny sposób wpływają na nasze zainteresowanie, że to aż się w głowie nie mieści. Zagadkowe są też króciutkie fragmenty wykreowanych przez autora własnych książek umiejscowionych w powieści, z których możemy w końcu wywnioskować, że cały świat tkwi w jednym wielkim spisku i wszyscy wszystko wiedzą, oprócz naszych głównych bohaterów, co z jednej strony jest trochę śmieszne, ale z drugiej znowu zaciekawiające. No i może coś o samej fabule. Drugi tom Archiwum Burzowego Światła bardziej skupia się na postaci Shallan. Tak, jak w "Drodze Królów" pojawiały się rozdziały-przerywniki, opowiadające o przeszłości Kaladina, które rzucały dużo światła na sposób postrzegania świata przez tą postać, tak samo w "Słowach Światłości" został przeprowadzony taki zabieg z Shallan, dzięki czemu odkrywamy jej mroczną przeszłość. Z poprzedniego tomu pamiętamy tą młodą dziewczynę jako zdeterminowaną i pogodną, starającą się o względy Jasnah. W tej części zaś poznajemy drugą, czarną, stronę medalu, czasami się serio zastanawiam czemu ja lubię tą postać. No i oczywiście plus za Shetha-syna-syna-Vallano, Shetha-syna-Naturo, Skrytobójcę w Bieli, Zgubę Gavilara, którego losy również przybierają zastanawiający obrót. Zdecydowanie polecam. Nie patrzeć na grubość, po prostu brać w łapska i czytać, z pewnością nie pożałujecie.

Niesamowicie ciężko jest napisać coś o tej książce, poza tym, że jest to po prostu majstersztyk! Najgorsze jest jednak to, że ciężko mi jest znaleźć jakiekolwiek plusy (bo nad minusami to nawet nie ma co się zastanawiać), ta książka jest po prostu świetna, ot tak. No ale coś spróbuję znaleźć. Wszystkim wiadome jest, jak ogromna jest to książka, więc informuję strachliwych,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Ze wszystkich dotychczasowych ksiąg Wojen Pajęczej Królowej, ta podobała mi się najbardziej. Największym plusem książki jest oczywiście uniwersum, co, rzecz jasna, nie wyróżnia jej spośród pozostałych tomów cyklu, ale muszę o tym wspomnieć bo jest to, jak już powiedziałem, największa zaleta lektury. Zapomniane Krainy są najbardziej magicznym i fantastycznym światem, z jakim miałem do tej pory styczność i żaden fikcyjny świat mu chyba nie dorówna. Nigdzie nie znajdziemy tyle przeróżnych lokacji, ras, bóstw czy czarów. Jest to po prostu najbardziej szczegółowy i dopracowany świat, jaki kiedykolwiek powstał. W "Potępieniu" widać to bez problemu. Bohaterowie z łatwością migrują między miastami, krainami geograficznymi, przechodzą z Podmroku do Świata Ponad i z powrotem, podróżują przez siedziby demonów, bogów, plany astralne. Krótko mówiąc - wszędzie. Bohaterowie napotykają na swojej drodze inne drowy, krasnoludy, demony, beholdery, elfy, żuki. Jak widać różnych postaci również bez liku. W tej części nawet bogów przybywa. Tak naprawdę, pod względem samego świata przedstawionego niemal nic się nie zmienia, co oczywiście wychodzi jak najbardziej na plus. Mówię, niemal, ponieważ pisarz nieco urozmaicił nam miejsce wydarzeń. Podczas gdy poprzednie tomy cyklu rozgrywają się w ciemnościach Podmroku, autor doskonale zdaje sobie sprawę, że nieustanne kluczenie po ciemnych tunelach przez sześć ksiąg byłoby niewyobrażalnie męczące, wiec wyprowadza naszych bohaterów nieco na Powierzchnię, żeby uatrakcyjnić podróż naszym postaciom. A już skoro jesteśmy przy postaciach, to warto powiedzieć, że ich grono nieco się poszerza dodając wątek poboczny i rzucając nieco światła na główny. Nasz stary skład pozostaje jednak niezmienny. Wciąż możemy podziwiać władczość i dumę kapłanki Quenthel, zachwycać się ironicznymi dowcipami Pharauna oraz jego imponującymi czarami. Wciąż możemy oglądać perfekcyjne pojedynki Rylda i zachodzić jednocześnie w głowę: "Gdzie, do diabła, podział się znowu Valas?". Pamiętajmy jednak o nowych towarzyszkach tej grupki, czyli Halisstrze i Danifae. O drugiej z nich nie mam zbyt wiele do powiedzenia, bo jest to postać jak na razie bardzo marginalna, ale za to pierwsza z tej dwójki wysuwa się w tej części na pierwszy plan. Niemal każdy rozdział dotyczący właśnie tej grupy bohaterów jest pokazany oczami Halisstry. Zabieg jest ten czysto poznawczy. Autor próbuje nam przez całą książkę wtłoczyć jej emocje, jej uczucie straty z poprzedniego tomu, jej bezsensowną sytuację, a wszystko po to, żeby łatwiej nam było zrozumieć kulminacyjny moment powieści. Więc radzę uważnie wczytywać się w poświęcone jej epizody. Poza tym oczywiście obowiązkowo ukazane jest wielkie starcie, jak w obu poprzednich tomach. Co do wyraźnych minusów, jest to język. Jak wiadomo, autorzy książek z uniwersum Zapomnianych Krain nie szczycą się elokwencją i wyszukanym stylem. Są to typowe książki akcji i nie można niczego takiego oczekiwać, ale mimo wszystko, czytałoby się to o wiele lepiej, gdyby włożyć w sam tekst trochę więcej gracji. Książka jest dobra, jak każda z tego uniwersum, ale właśnie jest to po prostu kolejna, mówiąca o tym samym lektura, którą czyta się wyłącznie dla uciechy wyobraźni, nic poza tym. Dlatego też ocena jedynie "dobra". Dla każdego, kto szuka zwyczajnej rozrywki, polecam :)

Ze wszystkich dotychczasowych ksiąg Wojen Pajęczej Królowej, ta podobała mi się najbardziej. Największym plusem książki jest oczywiście uniwersum, co, rzecz jasna, nie wyróżnia jej spośród pozostałych tomów cyklu, ale muszę o tym wspomnieć bo jest to, jak już powiedziałem, największa zaleta lektury. Zapomniane Krainy są najbardziej magicznym i fantastycznym światem, z jakim...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Wyznania Łgarza to pierwsza książka Dicka, która mi wpadła w ręce i stało się to naprawdę przypadkiem. Z tego, co wiem, jest to książka mocno odmienna od pozostałej twórczości tego autora i chyba jak na start słabo trafiłem, ale książka mi się bardzo podobała. Jest to coś całkowicie odmiennego, niż czytałem do tej pory. Brak elementów fantastycznych, realistyczne (w miarę) postacie i miejsce akcji, ot zwykłe życie przypadkowych ludzi. Co prawda, charaktery bohaterów są mocno nierealne, ale każdy z nich ma tak niesamowicie złożoną osobowość i ich rozwiązywanie problemów są przedstawione w taki sposób, że naprawdę ciężko oderwać się od tej książki. Czyta się ją dosyć szybko, mnogość opisów i przemyśleń wcale mi w tym przypadku nie przeszkadzała. Akcja nie jest w żadnym momencie rozwleczona, ani przyspieszona, żebyśmy nie mogli połapać się o co chodzi. Wszystko jest we właściwym miejscu. Wrócę jednak znowu do bohaterów, bo właściwie o niczym innym nie można mówić, jeśli chodzi o tą książkę. Są to postaci tak pokręcone, że aż niemożliwe, ale, mimo wszystko, ich perypetie i próby ich rozwikłania są przedstawione w doskonale logiczny sposób. Myśli bohaterów są chaotyczne, szybko się zmieniają, wpadają ze skrajności w skrajność, dzięki czemu są bardzo realistyczne. Dużym plusem jest język, którym posługuję się autor, jest przystępny (no może nie z początku, a przynajmniej dla mnie), ale bardzo szybko można się przyzwyczaić do sposobu pisania Dicka, a mi bardzo się on spodobał. Niesamowita dbałość o szczegóły, a przy tym wcale nie nudna. Narracja jest perfekcyjnie poprowadzona, nieraz z trzeciej osoby, a innym razem, pochodząca bezpośrednio od jednego z trzech głównych bohaterów. Ten zabieg jest dla mnie bezbłędny. Zazwyczaj narracja pierwszoosobowa ogranicza się do jednego, głównego bohatera. Tutaj tak nie ma, poznajemy wnętrze trzech różnych postaci, sposób ich myślenia i sposób bycia. Wiemy konkretnie jak każda z tych postaci oddziałuje na drugą i jaki kto ma do kogo stosunek. Jak widać, same plusy, ale ocena niższa, z prostego powodu; książka świetna i wciągająca, ale nie jest rewelacją, jak chociażby Wiedźmin. Gorąco polecam, zwłaszcza, jeśli ktoś nie miał zbytnio styczności z powieścią psychologiczną, tak, jak ja. Ale od razu też ostrzegam, może i powieść psychologiczna, ale z pewnością nie da się zanudzić w nawale przemyśleń. Jest ich wiele, ale nie nudzą. Polecam jeszcze raz.

Wyznania Łgarza to pierwsza książka Dicka, która mi wpadła w ręce i stało się to naprawdę przypadkiem. Z tego, co wiem, jest to książka mocno odmienna od pozostałej twórczości tego autora i chyba jak na start słabo trafiłem, ale książka mi się bardzo podobała. Jest to coś całkowicie odmiennego, niż czytałem do tej pory. Brak elementów fantastycznych, realistyczne (w miarę)...

więcej Pokaż mimo to