-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel10
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński40
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant10
-
ArtykułyPaul Auster nie żyje. Pisarz miał 77 latAnna Sierant6
Biblioteczka
2014-01-01
2014-12-20
O książce Wiliama Goldinga słyszałam już bardzo dawno temu, ale do tej pory kojarzyła mi się, dość głupio zresztą, z kreskówką i Czesiem w roli głównej. Ostatnio zabrałam się za zdobywanie powieści, które na mojej liście czytelniczej widnieją od lat i w końcu udało się dorwać i "Władcę much".
Głównymi bohaterami książki Goldinga są mali chłopcy, którzy przetrwali katastrofę samolotu i wylądowali na bezludnej wyspie. Przeżyły tylko dzieci, które muszą się odnaleźć w nowej sytuacji i po prostu przeżyć. Wraz z rozwojem fabuły czytelnik obserwuje jak chłopcy sobie radzą, jak rozwiązują kwestię władzy w grupie, ale też jak pod wpływem stresu i bezsilności zmieniają się ich charaktery.
Powieść jest stosunkowo krótka, ale za to niesamowicie hipnotyzująca. Golding potrafi wprowadzić odbiorcę w swego rodzaju trans, zaszokować go, przerazić. Choć powieściowe wizje często są urojeniami chłopców, to z biegiem czasu zmieniają młodych bohaterów w chore istoty, których jedynym instynktem jest ten, żeby przeżyć.
"Władca much" jest momentami wręcz przerażający. Autor stworzył wyspę okrytą aurą tajemniczości, niebezpiecznego rytuału i psychozy. Jeszcze mocniej działa to na wyobraźnię, jeśli podkreślić, że na wyspie znajdują się tylko dzieci, które kojarzą się z niewinnością, a nie grą na śmierć i życie.
Powieść Williama Goldinga to bardzo dobra książka, którą zwyczajnie warto poznać. Ale myślę, że trzeba mieć na nią odpowiedni nastrój, bo to, co wydaje nam się zabawą, szybko zyskuje tam miano jednego z najmroczniejszych koszmarów.
O książce Wiliama Goldinga słyszałam już bardzo dawno temu, ale do tej pory kojarzyła mi się, dość głupio zresztą, z kreskówką i Czesiem w roli głównej. Ostatnio zabrałam się za zdobywanie powieści, które na mojej liście czytelniczej widnieją od lat i w końcu udało się dorwać i "Władcę much".
Głównymi bohaterami książki Goldinga są mali chłopcy, którzy przetrwali...
2014-12-16
Ilekroć decyduję się na przygarnięcie książki o grze, bądź czymkolwiek o czym nie mam zielonego pojęcia, zastanawiam się co mną kieruje. Zazwyczaj jest to jakieś widzimisię, tym razem jednak sprawa była nieco łatwiejsza, gdyż moja przyjaciółka baaardzo chciała tę książkę mieć. Tylko, że ja, w przeciwieństwie do niej, nigdy nie grałam w Diablo.
Najwyższe Zło zostało pokonane, Niebiosa odrodziły się, a Archanioły zdecydowały się strzec Czarnego Kamienia Dusz w swoim królestwie. Ta decyzja może mieć tragiczne skutki, co zdaje się zauważać jedynie Tyrael - Archanioł Mądrości. Jego decyzja jest nieodwołalna i nie spotyka się z przychylnością braci - anioł odrzuca skrzydła i jako człowiek schodzi na ziemię. Jego celem jest zebranie grupy nefalemów, którzy będą mieli dość siły i odwagi, by wraz z nim udać się do Niebios i wykraść szerzący zło kamień. Misja jest niebezpieczna i może sprowadzić śmierć na nich wszystkich.
Co mnie troszkę zdziwiło, to bardzo długi opis z tyłu okładki. Może jest to specjalna wskazówka dla takich laików jak ja, z drugiej jednak strony, zapalony gracz, dowie się z niej aż za dużo. Ja, jak już wspomniałam, nie należę do tej grupy i początkowo czytanie szło mi jak po grudzie. Nie znałam głębszego kontekstu, nie wiedziałam kim są bohaterowie... w ogóle nie wiedziałam nic. Na szczęście wraz z biegiem akcji zorientowałam się o co toczy się walka i wciągnęłam w lekturę. Byłabym nawet skłonna zaryzykować i spróbować zagrać w Diablo, a to już coś, bo jedyne w co gram, to kulki.
Rozdziały w książce są krótkie i naładowane napięciem i emocjami. Nie ma pustych fragmentów, w których nic się nie dzieje. Każdy rozdział to zadanie, które trzeba jak najszybciej wykonać. Całość została opakowana w dobrą fabułę, która jasno charakteryzuje każdą z postaci oraz wskazuje na ich wzajemne relacje. Ze wszystkich postaci najbardziej polubiłam Zayla, nekromantę i jego gadającą czaszkę Humbarta. Miał w sobie spokój i wielką mądrość, której czasem brakowało innym uczestnikom wyprawy. A jego towarzysz Humbart był po prostu ciekawym dodatkiem, który wzbudził we mnie pozytywne odczucia.
Po przemęczeniu tych kilku pierwszych rozdziałów śmiało mogę powiedzieć, że książka mi się podobała. Spodoba się zatem na pewno wszystkim graczom, którzy odnajdą się bez trudu w świecie przedstawionym i może troszkę poszerzą swoje horyzonty, jeśli chodzi o literaturę.
Ilekroć decyduję się na przygarnięcie książki o grze, bądź czymkolwiek o czym nie mam zielonego pojęcia, zastanawiam się co mną kieruje. Zazwyczaj jest to jakieś widzimisię, tym razem jednak sprawa była nieco łatwiejsza, gdyż moja przyjaciółka baaardzo chciała tę książkę mieć. Tylko, że ja, w przeciwieństwie do niej, nigdy nie grałam w Diablo.
Najwyższe Zło zostało...
2014-10-18
Katherine Webb znowu w akcji. Po bestsellerowym "Dziedzictwie" przyszedł czas na drugą powieść, której również wróżę podobny, jak nie większy sukces, bo mówiąc szczerze "Echa pamięci" spokojnie dorównują "Dziedzictwu", jeśli go nie przerastają.
Mitzy Hatcher jest biedną dziewczynką z Blacknowle, która dzieciństwo spędza na zbieraniu ziół, szukaniu krabów, które będzie można zjeść na obiad oraz uciekaniu przed złością matki i dzieciaków ze wsi, które uwielbiają ją poniżać.
Pewnego dnia zdarza się cud. Mitzy spotyka uroczą dziewczynkę z miasta, Delphine, która nie odwraca się od niej z odrazą, a wręcz przeciwnie, chce się z nią bawić i nawet zaprasza na podwieczorek.
Życie Dimity zmienia się z dnia na dzień. Gdy dziewczynka poznaje ojca koleżanki, słynnego artystę Charlesa Aubreya, jej życie nabiera barw. Jest jego muzą, Charles ją kocha i na pewno będą razem bardzo szczęśliwi. Biedna Mitzy zakochuje się do szaleństwa, które sprowadzi na rodzinę Aubreyów wielkie nieszczęście.
Siedemdziesiąt lat później, do Blacknowle przyjeżdża Zach. Jego życie nie toczy się tak, jak to sobie zaplanował, była żona wyprowadziła się na drugi koniec stanu z jego ukochaną córeczką, a on nie potrafi nawet skończyć książki biograficznej o Charlesie Aubreyu. Przyjeżdża więc tam, gdzie Charles spędzał wakacje, by znaleźć inspirację i zarobić trochę grosza na utrzymanie. Będzie pierwszym z autorów, który zbliży się do Dimity Hatcher, tej samej, której wspomnienie króluje na wielu obrazkach Aubreya. Będzie pierwszym, który spróbuje dowiedzieć się prawdy. Pierwszym, który odkryje sekrety, o jakich nawet mu się nie śniło.
Tak jak i poprzednia powieść Webb, "Echa pamięci" osadzone są w dwóch płaszczyznach czasowych. Przeszłość miesza się tu z teraźniejszością dzięki wspomnieniom Dimity. Prawda przeplata się z fałszem, obsesja podsuwa aluzje, których nie ma, do złudnych nadziei bez pokrycia. Autorka doskonale pokazała szaleńczą, chorobliwą miłość nastolatki do dorosłego mężczyzny. Miłość beznadziejną, bez pokrycia, po części wyobrażoną i bardzo niebezpieczną.
Gdy dostałam propozycję przeczytania tej książki, nie wahałam się ani chwili. I miałam rację, bo powieść zrobiła na mnie bardzo duże wrażenie. Jedyny zgrzyt, który troszkę mi tam nie pasował, wynikał z wplecenia do teraźniejszej fabuły motywu rodziny Romów, którzy ukrywali się w domu jednej z bohaterek. Co prawda wątek ten wprowadzał nieco nowej akcji do powieści, ale mimo wszystko był jakby oderwany od całości i chyba nie do końca potrzebny.
Podsumowując, mam nadzieję, że już niedługo będę miała okazję przeczytać kolejną książkę Katherine Webb. Ta autorka ma wielki potencjał, a jej książki na długo pozostają w pamięci. Oby wydała ich jak najwięcej.
Katherine Webb znowu w akcji. Po bestsellerowym "Dziedzictwie" przyszedł czas na drugą powieść, której również wróżę podobny, jak nie większy sukces, bo mówiąc szczerze "Echa pamięci" spokojnie dorównują "Dziedzictwu", jeśli go nie przerastają.
Mitzy Hatcher jest biedną dziewczynką z Blacknowle, która dzieciństwo spędza na zbieraniu ziół, szukaniu krabów, które będzie...
2014-09-02
"Lewis Winter musi umrzeć" to debiut powieściowy Malcolma Mackaya. Książka została dobrze przyjęta przez krytyków i czytelników, a niedługo na półkach sklepowych będzie można dostać całą trylogię autora.
Choć zdanie z okładki głosi, że trudno jest dobrze zabić człowieka, to myślę, że Calum McLean nie ma z tym większych kłopotów. Dostaje zlecenie, przyjmuje je, obserwuje ofiarę i w odpowiednim momencie uderza. Lewis Winter naraził się ludziom, którzy nie dają sobie w kaszę dmuchać, więc musiał umrzeć. I umarł.
Malcom Mackay stworzył powieść kryminalną wartą każdej pozytywnej opinii, jaką o niej napisano. Fabuła dotyczy gangsterskiego półświatka Glasgow, a autor idealnie oddaje jego charakter. Książka skupia się na sposobie komunikacji między gangsterami, dokładnie opisany jest również sam sposób popełnienia morderstwa, wszelkie kroki jakie należy podjąć (tak sobie teraz myślę, że brzmi to jak przewodnik dla początkujących morderców ;)). Ciekawym pomysłem jest pokazanie przesłuchania od strony świadka, ujawnienie myśli obu stron.
Książkę czyta się bardzo szybko, a to za sprawą krótkich rozdziałów. Każdy z nich dotyczy innego z bohaterów. Cyngiel, szef jednej z organizacji gangsterskich, Zara - dziewczyna ofiary, no i oczywiście oficer prowadzący dochodzenie. Dzięki takiemu kalejdoskopowi postaci, czytelnik ma szansę poznać półświatek z każdej strony, wniknąć w niego jeszcze głębiej.
Jedynym mniej potrzebnym elementem w powieści był dla mnie spis postaci umieszczony na jej początku. Zajmuje on trzy strony i jeśli się go przejrzy, to można być trochę przerażonym ilością bohaterów. Ja zupełnie pominęłam ten wstęp i niczego nie straciłam, bo postaci są na tyle wyraziste, i jest ich na tyle mało, że nie potrzebowałam dodatkowej nawigacji.
Podsumowując, "Lewis Winter musi umrzeć", to bardzo dobry kryminał, który śmiało mogę polecić. Na pewno spodoba się on osobom lubiącym książki dopracowane i napisane starannie. Ja z pewnością sięgnę po kolejne części.
"Lewis Winter musi umrzeć" to debiut powieściowy Malcolma Mackaya. Książka została dobrze przyjęta przez krytyków i czytelników, a niedługo na półkach sklepowych będzie można dostać całą trylogię autora.
Choć zdanie z okładki głosi, że trudno jest dobrze zabić człowieka, to myślę, że Calum McLean nie ma z tym większych kłopotów. Dostaje zlecenie, przyjmuje je, obserwuje...
2014-08-19
2014-08-19
Nie trudno zauważyć, że bardzo lubię serię Uniwersum Metro 2033. Na pewno nie jestem jedynym takim przypadkiem, o czym świadczyć może chociażby coraz większa kolekcja tych pozycji na polskim rynku wydawniczym.
Suren Cormudian postanowił przenieść czytelników do Moskwy i Kaliningradu. Książkę rozpoczyna prolog, który wprowadza nieco historii faszystów oraz ich tajemnic zakopanych głęboko w tych terenach. Pięcioro przyjaciół schodzi w podziemia Piątego Fortu, by troszkę "pogrzebać" w owych tajemnicach. Jegor, Rusik, Sańka i Lena. Gdyby wiedzieli, że fort będzie niedługo ich jedynym ratunkiem, pewnie te kilka dni pod powierzchnią, spędziliby inaczej.
"Dziedzictwo przodków" różni się znacząco od innych książek z serii Metro. Przede wszystkim nie ma tam żadnego metro, a przynajmniej taka jest wersja oficjalna. Są za to bazy wojskowe, w których mieszkają ocaleni ludzie. Nie ma też zmutowanych potworów (nie licząc krabów wielkości ciężarówki. Kraby się nie liczą). Są za to ludzie, którzy przybyli odebrać "swoje" dziedzictwo przodków. I których trzeba przed tym powstrzymać.
Chyba pierwszy raz muszę powiedzieć, że nie jestem zachwycona lekturą. Rozczarowana również nie jestem. Po prostu nie ma tego "wow", które zwykle mi towarzyszyło. Jest w porządku, czytało mi się lekko, sprawnie i z dreszczykiem emocji.
Suren Cormudian mocno postawił w powieści na historię. Widać, że zna się na rzeczy, pasjonuje go również broń z odległych czasów jak i taktyki wojenne. To wszystko mocno odczuwa się podczas lektury. Może dlatego trochę byłam zawiedziona, że nie jest jak zwykle. Bo Metro uwielbiam przede wszystkim za to, że jest takie odrealnione, postapokaliptyczne. Tu chyba za dużo było wszystkiego, co na co dzień możemy obejrzeć w mediach. Może i wizja prawdopodobna - władza, władza i jeszcze raz władza, ale no, do mnie to jakoś średnio przemówiło.
Póki co, moimi ulubionymi z serii, pozostaje trylogia Andrieja Diakowa. A kiedy w końcu dorobię się oryginałów (taaaak, nadal nie czytałam), to zobaczymy, może zmienię zdanie.
Sam Projekt Uniwersum Metro 2033 uważam za bardzo udany i oby było go jak najwięcej.
Nie trudno zauważyć, że bardzo lubię serię Uniwersum Metro 2033. Na pewno nie jestem jedynym takim przypadkiem, o czym świadczyć może chociażby coraz większa kolekcja tych pozycji na polskim rynku wydawniczym.
Suren Cormudian postanowił przenieść czytelników do Moskwy i Kaliningradu. Książkę rozpoczyna prolog, który wprowadza nieco historii faszystów oraz ich tajemnic...
2014-08-09
Od dłuższego już czasu mocno interesuję się różnego rodzaju dietami i ogólnie zdrowym trybem życia. Okazuje się, że jedzenie ma ogromny wpływ nie tylko na nasz wygląd, ale również samopoczucie oraz zdrowie.
"Diety oczami naukowców" to solidnie napisany przewodnik, z którego można się dowiedzieć jaki sposób odżywiania jest korzystny dla zdrowia, co odkryto za pomocą badań, jakie diety stosować przy ciąży, menopauzie, wieku dojrzałym, dziecięcym. Krystyna Monk stworzyła kompendium wiedzy o tym, co każdy powinien wiedzieć, chcąc przestawić się na korzystny dla zdrowia tryb życia.
Książka jest napisana z dużą starannością, każda przedstawiona teza poparta została naukowymi badaniami. Autorka zebrała dane z różnych obszarów świata, dzięki czemu jej książka jest wiarygodna i wszechstronna.
"Diety oczami naukowców" to pozycja dla osób, które interesują się wpływem pożywienia na jakość życia, chcą poszerzyć swoją wiedzę, a pewne informacje również usystematyzować. Ja duży plus muszę przyznać, za informacje dotyczące diety kobiet w ciąży, tego jak wpływa ona na sposób odżywiania ich dzieci po urodzeniu, a także zagrożeń, które jedzenie przyszłej mamy może stwarzać dziecku. Do tej pory nie zetknęłam się z takimi informacjami (ale też nie planuję w najbliższym czasie ciąży, więc specjalnie mnie to nie interesowało), a dowiedziałam się bardzo dużo nowych rzeczy.
Autorka w swoim poradniku nie faworyzuje żadnej z diet, pokazuje wszelkie możliwe opcje, starając się wskazać tropy jakimi powinniśmy się kierować przy doborze własnej diety. Opisuje również tzw. antydiety, których zdecydowanie powinniśmy się wystrzegać (Dukan!!!).
Bardzo dobra książka. Biorąc pod uwagę fakt, że to poradnik, mogę powiedzieć, że czytało mi się bardzo sprawnie, lekko i wiele się z niej dowiedziałam.
Od dłuższego już czasu mocno interesuję się różnego rodzaju dietami i ogólnie zdrowym trybem życia. Okazuje się, że jedzenie ma ogromny wpływ nie tylko na nasz wygląd, ale również samopoczucie oraz zdrowie.
"Diety oczami naukowców" to solidnie napisany przewodnik, z którego można się dowiedzieć jaki sposób odżywiania jest korzystny dla zdrowia, co odkryto za pomocą badań,...
2014-08-11
Czytając opis powieści Tatiany Jachyry można wywindować swoje oczekiwania co do niej, na wysoki, wręcz niebezpieczny poziom. Najbardziej bulwersująca i skandalizująca książka ostatnich lat! Zapowiedź religijnego fanatyzmu, niezdrowych zachowań seksualnych i problemów psychicznych. Brzmi nieźle, czy jednak jest zgodne z tym, co książka w sobie zawiera?
Dawid jest samotnym, mieszkającym w Warszawie ginekologiem. Troszczy się o swoje pacjentki, jest miły i uprzejmy, ale kobiety (przynajmniej z pozoru) wcale go nie interesują. Asia sprowadza się do stolicy wraz ze swoim chłopakiem, ale nie jest tam szczęśliwa. W dodatku okazuje się, że zaszła w ciążę. Chłopak wyjeżdża w delegację, a jego narzeczona zostaje sama... no, może pod opieką doktora Dawida Czestera.
Odsłona druga - Yasmine, najlepsza w mieście tancerka go-go, dziwka manipulująca napalonymi mężczyznami. I Tomasz, jej wierny Tomasz, koszmar z przeszłości, o którym próbowała zapomnieć.
Autorka bardzo starała się by jej książka pełna była symboliki, czasem jakichś niedomówień, tajemnicy. Rozdziały są bardzo krótkie, więc czyta się szybko. Niektóre sceny były szokujące i bulwersujące, ale inne znów, jedynie starały się takie być, wręcz na siłę. Bohaterowie odznaczają się przede wszystkim psychopatycznymi myślami. To się akurat pisarce udało - przedstawiła każdą z osób tak, jak ona sama siebie widzi - jako normalną, w pełni poczytalną. Natomiast to, co rozgrywa się na oczach czytelnika jest absolutnym zaprzeczeniem normalności.
Nie spodobało mi się przede wszystkim całe to nagromadzenie "syfu", usilne próby zszokowania, napisania czegoś, czego jeszcze nikt nie napisał i to tak, żeby na długo zapadło mu w pamięć. Zakończenie książki, które powinno wszystko zwieńczać, dla mnie nic nie wyjaśnia. Jedną sprawę otwiera, zataczając pewien krąg, natomiast drugą zostawia rozbabraną i nie skończoną.
Na plus mogę zaliczyć szybkość z jaką można tę książkę przeczytać, nie wiem tylko czy znalazłby się ktokolwiek, kto chciałby do niej wrócić.
Czytając opis powieści Tatiany Jachyry można wywindować swoje oczekiwania co do niej, na wysoki, wręcz niebezpieczny poziom. Najbardziej bulwersująca i skandalizująca książka ostatnich lat! Zapowiedź religijnego fanatyzmu, niezdrowych zachowań seksualnych i problemów psychicznych. Brzmi nieźle, czy jednak jest zgodne z tym, co książka w sobie zawiera?
Dawid jest samotnym,...
2014-08-08
2013
Panią Rowling każdy bardzo dobrze zna za sprawą jej bestsellerowej sagi o Harrym Potterze. "Trafny wybór", to pierwsza książka pisarki skierowana do dorosłego odbiorcy (co nie znaczy, że Harry jest tylko dla dzieci ;)).
Małe miasteczko Pagford, w którym wszyscy żyją długo i szczęśliwie... stop, STOP, to nie ta bajka! Po pierwsze, nie każdy żyje tam długo, radny Barry FairBrother umiera na przykład w wieku czterdziestu kilku lat i to w swoją rocznicę ślubu. Całe miasto aż wrze, jak to Barry nie żyje?! Był takim dobrym człowiekiem. Z drugiej strony słychać też głosy satysfakcji, bo skoro Barry nie żyje, zwolniło się miejsce w radzie. Jeśli zasiądzie na nim odpowiednia osoba, mieszkańcy uwolnią się od dzielnicy Fields, która daje schronienie tylko marginesowi społecznemu. W ten oto sposób rozpoczyna się cicha wojna pomiędzy mieszkańcami, kandydatami do rady oraz ich dziećmi. Jedno jest pewne, to całe zamieszanie nie może skończyć się dobrze.
"Trafny wybór" to powieść pełna bohaterów o najróżniejszych charakterach, właściwie znajdziemy tam wszelkiego typ osobowości i wyglądu, jaki tylko możemy sobie wyobrazić - spalona solarium Samantha, agresywny rodzinny bokser Simon, ćpunka Terri i jej córka Krystal, gruby jak wieprz, przewodniczący rady Howard i wielu wielu innych.
Bardzo dużo w tej opowieści nienawiści i niezdrowej rywalizacji, która jak wiadomo, nie prowadzi nigdy do niczego dobrego. Czytało mi się całkiem dobrze, czasem jedynie przerastały mnie niektóre opisy. Niby zwykła książka, o miasteczku w Centrum Niczego, ale jednak wyjątkowo dobrze napisana, ukazująca wszelkie ludzkie wady.
Panią Rowling każdy bardzo dobrze zna za sprawą jej bestsellerowej sagi o Harrym Potterze. "Trafny wybór", to pierwsza książka pisarki skierowana do dorosłego odbiorcy (co nie znaczy, że Harry jest tylko dla dzieci ;)).
Małe miasteczko Pagford, w którym wszyscy żyją długo i szczęśliwie... stop, STOP, to nie ta bajka! Po pierwsze, nie każdy żyje tam długo, radny Barry...
To moje drugie, i na pewno nie ostatnie, spotkanie z Wojciechem Jagielskim, reporterem wojennym, dziennikarzem "Gazety Wyborczej" oraz autorem nominowanym do Nagrody Nike za książkę o Afganistanie pt. "Modlitwa o deszcz".
"Nocnych wędrowców" początkowo chciałam włączyć do mojej pracy licencjackiej, niestety jest ona napisana w trochę innym stylu niż "Wypalanie traw" i, mimo iż obie traktują o Afryce, to nie łączą się ze sobą tematycznie (pisałam o apartheidzie).
Główni bohaterowie "Nocnych wędrowców", to w większości dzieci. Niestety nie są to słodkie dzieciaczki, do których każdy z nas jest przyzwyczajony. To mali partyzanci, ośmio, dziewięcioletni zabójcy, którzy nie wahają się odebrać komuś życia nawet z największym okrucieństwem.
Jagielski rozmawia z jednym z chłopców, Samuelem, który został uratowany z buszu i przechodził "leczenie" w ośrodku w Gulu. Reporter stopniowo poznaje losy chłopca, słucha o tym, jak chłopak musiał zabijać, by ratować swoje życie.
Ale ta książka to nie tylko historia małych zabójców, to też relacja z krwawych rządów w Ugandzie. Autor przedstawia czytelnikowi sylwetki kolejnych władców. Tych, którzy Ugandę sprowadzili niemal na skraj nędzy oraz tych, którzy odbudowali kraj i poczuli się niezwyciężeni, niemal nietykalni.
"Nocni wędrowcy" to reportaż literacki, który łatwo się czyta. Czasem mamy wręcz wrażenie, że wszystko o czym Jagielski pisze, to literacka fikcja. Wydarzenia opisane w książce są w naszym świecie postrzegane jako niemożliwe, dlatego tak trudno nam w nie uwierzyć, bo który normalny dorosły bałby się w Europie małego chłopca? Jakie wojsko drżałoby ze strachu przed oddziałem bezbronnych dzieci?
Nie potrafię wyobrazić sobie strachu tych maluchów, które były porywane ze swoich wiosek i szkolone by zabijać i samemu nie dać się zabić, a nawet jeśli udało im się wrócić, to zazwyczaj wykluczano je ze społeczeństwa, bo się ich bano.
Ta książka Wojciecha Jagielskiego spodobała mi się nieco mniej niż "Wypalanie traw". W tej drugiej autor mocniej odgradzał się od opowiadanej historii, dzięki czemu mogłam głębiej się w nią wczuć. Tutaj natomiast przeprowadzał wywiady i sam stał w centrum uwagi. Jest to ciekawe o tyle, że czytelnik ma szansę zdać sobie sprawę z tego, że reporter, osoba, która pisze książkę, też jest człowiekiem, też może sobie z pewnymi sprawami nie radzić i też może zastanawiać się, jak do takich tragicznych sytuacji w ogóle dochodzi.
"Nocni wędrowcy", to przede wszystkim lektura dla osób lubiących reportaże i relacje z podróży do odległych kontynentów i innych kultur. To książka dla czytelników, którzy nie boją się kontrowersyjnych tematów i historii, które nie mieszczą się w rozumieniu Europejczyków. Wojciech Jagielski pisze w sposób bardzo obrazowy i przemawiający do odbiorcy, więc spotkanie z nim gwarantuje nie tylko zaspokojenie czytelniczego głodu, ale również zdobycie nowej wiedzy o innych rejonach świata.
To moje drugie, i na pewno nie ostatnie, spotkanie z Wojciechem Jagielskim, reporterem wojennym, dziennikarzem "Gazety Wyborczej" oraz autorem nominowanym do Nagrody Nike za książkę o Afganistanie pt. "Modlitwa o deszcz".
więcej Pokaż mimo to"Nocnych wędrowców" początkowo chciałam włączyć do mojej pracy licencjackiej, niestety jest ona napisana w trochę innym stylu niż "Wypalanie traw"...