Alaska

Profil użytkownika: Alaska

Nie podano miasta Nie podano
Status Czytelnik
Aktywność 9 lata temu
158
Przeczytanych
książek
231
Książek
w biblioteczce
7
Opinii
89
Polubień
opinii
Nie podano
miasta
Nie podano
Dodane| Nie dodano
Ten użytkownik nie posiada opisu konta.

Opinie


Na półkach: , , ,

Will Lavender to w Polsce zupełnie nieznany i mało popularny pisarz amerykański. W naszym kraju została wydana tylko jedna jego powieść, która przeszła bez szczególnego echa. Ja przynajmniej jeszcze o niej nie słyszałam. Po skończeniu książki zdziwiłam się, że zyskała tak mały rozgłos, ponieważ uważam, że jest ona znacznie lepsza, od tych które figurują na listach bestsellerów.

"Posłuszeństwo" rozpoczyna się całkiem niewinnie. Na Uniwersytecie Winchester w Indianie pojawia się zupełnie nowy wykładowca przedmiotu o nazwie Logika i rozumowanie, na który w związku z zaliczeniem zapisała się trójka studentów, czyli głównych bohaterów powieści. Jak się później okazuje, lekcje z nowym profesorem nie są takie jak inne. Mężczyzna przedstawia studentom zagadkę do rozwiązania. W ciągu 6 tygodni mają dowiedzieć się kto stoi za porwaniem dziewczyny o imieniu Polly. Jeśli nie zdążą na czas, zostanie zamordowana. Z początku zajęcia zaczęły wydawać się studentom całkiem ciekawe. Poszlaki, pytania, podpowiedzi, tajemnice, jednakże kiedy sprawa zaczyna przypominać morderstwo, które miało miejsce w świecie realnym kilkanaście lat temu, akcja przybiera inny obrót. Trójka studentów, Brian, Mary oraz Dennis za wszelką cenę pragną odkryć dziwną zagadkę wykładowcy, jednakże z czasem zajęcia zaczynają ich przerastać. Sam Williams wzbudza w nich strach. Kolejne tropy i poszlaki wskazują na miejsca i wydarzenia, które mają związek z poprzednią sprawą. Kim tak naprawdę jest Polly? Czy rzeczywiście grozi jej śmiertelne niebezpieczeństwo? Czy zajęcia mają jeszcze jakiś inny cel, po za nauką logiki oraz rozumowania?

"Posłuszeństwo" to genialnie skonstruowany thriller, który posiada w sobie wszystko, co książka z tego gatunku powinna mieć. Niesamowity, mroczny kryminał, sprawa, od której ciężko się oderwać, która wciąga, szokuje i zaskakuje, finał, którego nigdy w życiu bym się nie spodziewała. Całość logicznie się ze sobą łączy. Nie ma mowy o jakichkolwiek niejasnościach. Można się jedynie pogubić w tym całym labiryncie intryg oraz kłamstw, jednakże koniec końców, wszystko zostaje wyjaśnione i rozwiązane. Tak naprawdę, nie mam się do czego przyczepić. Jak dla mnie wszystko było perfekcyjne i dopięte na ostatni guzik. Właśnie takiej powieści oczekiwałam.

Uważam, że dużą zaletą tej książki jest jej objętość. Cała zagadka zawarta na 350 stronach. Nie znajdziemy tutaj zbędnych opisów i różnego rodzaju przedłużeń, jak to było chociażby w "Zaginionej dziewczynie", które wybijają nas z thrillerowego transu. W tym przypadku od książki, wręcz nie można się oderwać. Ciągła akcja oraz kolejne poszlaki trzymają nas przy historii i nie chcą puścić, a o samej całości nie można przestać myśleć. Dopiero satysfakcjonujące zakończenie ujarzmia naszą ciągle uciekającą wyobraźnię. Bohaterowie może nie zostali bogato wykreowani, jednakże ich wątki nie nudzą, a stosunek do nich jest absolutnie neutralny. Wzbudzającą najwięcej emocji postacią jest oczywiście sam Williams, który przez pierwszą część książki podbił moje serce. Z niecierpliwością oczekiwałam dalszego rozwoju wydarzeń.

W samej powieści minusów nie dostrzegłam, jednak mogłabym się przyczepić do wydania. Moim zdaniem, okładka za dużo zdradza. Praktycznie bardzo dobrze wiemy czego się spodziewać. Mimo, że do końca nie wiemy jak wszystko się potoczy, niektórzy mogą snuć prawidłowe spostrzeżenia, które później mogą się sprawdzić i tym sposobem zepsuć przyjemność z lektury. Jeśli chodzi o zakończenie to jestem wręcz pewna, że nikt się go nie spodziewa. Dla każdego będzie miłym zaskoczeniem. Sama okładka w sobie jest po prostu brzydka, której grafika w ogóle nie wiążę się z fabułą. Czcionka tytułu powieści oraz autora również pozostawia wiele do życzenia. Dla tak wspaniałej powieści postanowiłam, że sama zaprojektuję okładkę. Oto ona. Piszcie co o niej sądzicie.

"Posłuszeństwo" to warty uwagi thriller, który zaskakuje, wciąga i zostaje na długo w pamięci. Jest to ten rodzaj powieści, gdzie fikcja miesza się z rzeczywistością, a sam czytelnik już nie wie kto jest kim i w co ma wierzyć. Mistrzowsko poprowadzona intryga zasługuje na jedną z lepszych, przeczytanych w 2015 roku, jak nie w całym moim życiu. Mogę śmiało pokusić się nawet o stwierdzenie, iż znacznie przebija ostatnio promowaną "Zaginioną dziewczynę". Powieść Willa Lavendera to idealny materiał na film. Mam nadzieję, że Fincher ją dostrzeże :P

Will Lavender to w Polsce zupełnie nieznany i mało popularny pisarz amerykański. W naszym kraju została wydana tylko jedna jego powieść, która przeszła bez szczególnego echa. Ja przynajmniej jeszcze o niej nie słyszałam. Po skończeniu książki zdziwiłam się, że zyskała tak mały rozgłos, ponieważ uważam, że jest ona znacznie lepsza, od tych które figurują na listach...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

O książce Mirosława Tomaszewskiego pt. "Marynarka" było bardzo głośno w świecie książkowych blogerów. Gdzie się nie obejrzało, tam widziało się recenzje tej powieści. Kiedy ja otrzymałam propozycje jej ocenienia, postanowiłam spróbować. Mniej więcej kojarzę okres grudnia 1970 roku. Bardzo dobrze wiem co się wtedy w Gdyni stało, jednak pragnęłam dowiedzieć się czegoś więcej. Miałam nadzieję, iż "Marynarka" przybliży mi nieco tamte wydarzenia. Muszę przyznać, że sposób przedstawienia przypadł mi do gustu, jednak wątek obyczajowy wszystko zniszczył.

Książkę czytało mi się ciężko i długo ze względu na formę. Niestety, nie posiadam czytnika, a czytanie na komputerze i telefonie jest niewykonalne przez dłuższy czas, dlatego nie będę oceniać jej pod tym względem, gdyż nie wiem konkretnie jakie czynniki mogły wpływać na prędkość czytania lektury. Pierwszy rozdział wskazywał na wciągającą i trzymającą w napięciu powieść z wątkiem historycznym. I rzeczywiście mogłaby taka być, gdyby nie poznanie zawartości koperty już na 100 stronie książki. Cała ta tajemnica, która trzymała mnie przy czytaniu prysła. Reszta okazała się bardzo przewidywalna. Nawet zakończenie niespecjalnie mnie zaskoczyło. Jedynie poznanie tajemnicy Karola wywołało we mnie pewne poruszenie. Wtedy nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy, jednak wszystkie wydarzenia, które potem nastąpiły, nie szokowały.

Na plus są migawki z przeszłości, z pamiętnego dnia 1970 roku. Pozwoliły mi one na poznanie uczuć i emocji, które kierowały ludzi do takich, a nie innych czynów. Mamy okazję rozpatrzeć sytuacje z dwóch stron. Zarówno ofiary jak i oprawcy. Jak się okazuje, żadnej nie było łatwo, a skutki odbiły szczególne piętno na ich przyszłym życiu.

Bohaterowie są, aż do bólu typowi i schematyczni i tak naprawdę oni psuli każdy dobry pomysł autora. Wszystko przez nich było takie sztuczne i wymuszone. Nie potrafiłam do końca przejąć się tą historią. Pan Tomaszewski nie postarał się pod tym względem i przez to stworzył papierowe postacie na miarę nisko budżetowego filmu obyczajowego. Momentami nawet dialogi wołały o pomstę do nieba, nie wspominając już o zachowaniu i charakterku super ambitnej dziennikarki Niny.

Uważam, że pomysł na książkę był naprawdę dobry, jednak gorzej wyszło z wykonaniem. Postacie zostały bardzo słabo wykreowane, przez co nawet nie da się ich za bardzo lubić. "Marynarka" to taki średniak nie dla każdego. Mnie nieszczególnie przypadła do gustu, jednak myślę, że innym może się spodobać.

O książce Mirosława Tomaszewskiego pt. "Marynarka" było bardzo głośno w świecie książkowych blogerów. Gdzie się nie obejrzało, tam widziało się recenzje tej powieści. Kiedy ja otrzymałam propozycje jej ocenienia, postanowiłam spróbować. Mniej więcej kojarzę okres grudnia 1970 roku. Bardzo dobrze wiem co się wtedy w Gdyni stało, jednak pragnęłam dowiedzieć się czegoś więcej....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Ostatnio dość długo zaczęłam się zastanawiać, dlaczego na początku przygody ze swoim blogiem i w pamiętnym, pierwszym poście o inspiratorach, nie wspomniałam o moim wielkim mistrzu jakim jest Stephen King. Chyba nie znam drugiego takiego autora, którego przeczytałabym tak wiele pozycji i którego tak mocno bym uwielbiała. Czytam wszystko jego autorstwa co mi się w rękach napatoczy. Oczywiście zdarzają się pozycje lepsze i gorsze, jednak te drugie przytrafiają się bardzo rzadko. Mimo wielkiej płodności, książki Kinga utrzymują poziom. Jak już pisałam wcześniej są również wyjątki. Do jakiej kategorii w takim razie zaliczać się będzie "Przebudzenie", czyli najnowsza powieść wielkiego króla grozy?

Uważam, że książek Kinga nie trzeba jakoś specjalnie promować, gdyż nazwisko samo w sobie jest dobrą przynętą dla zwyczajnych czytelników. Każdemu z pewnością obiło się ono o uszy, a może jest nawet znane bliżej, dzięki przygodzie z jedną z jego pozycji. W każdym razie, bardzo zdziwiła mnie wszechobecna reklama najnowszej powieści, którą określano jedną z lepszych i najstraszniejszą w jego dorobku. Pisano również, że powrócił King z dawnych lat. Muszę przyznać, że dałam się nabrać chwytom marketingowym i tańczyłam jak mi zagrali (patrz: piszczałam na widok "Przebudzenia" jak mała dziewczynka). Zdecydowanie nie zastałam powieści, takiej jaką opisywali.

"Przebudzenie" opowiada o losach Jaimiego Mortona, którego życie zmienia się od najmłodszych lat, za sprawą przyjazdu nowego pastora Charlesa Jacobsa. Na początku mieszkańcy miasteczka trzymają go na dystans, jednak już po pierwszym kazaniu nabierają zaufania i patrzą optymistycznie w przyszłość. Jednak nie wiedzą o skrywanej, za murami własnego domu tajemnicy, którą poznaje jedynie sam Jaime. Od tamtej pory losy chłopca i pastora ciągle się krzyżują.

Kilkoma wcześniejszymi zdaniami mogłam dać wam już podpowiedź na mój stosunek do opisywanej powieści. Nie będę ukrywać rozczarowania. Rozczarowanie, jednak nie może równać się z poziomem książki. Przynajmniej ja tak uważam. "Przebudzenie" to nie jest pozycja zła, a jedynie źle promowana, włożona całkowicie do gatunkowo złej szufladki. Po opisach typu "trzymający w napięciu horror" spodziewałam się prawdziwego straszaka z krwi i kości i właśnie na taką pozycje się nastawiłam, a otrzymałam to co otrzymałam, czyli ciekawą historię, przedstawioną w nieciekawy sposób. Fabuła sama w sobie miała spory potencjał. Z tego naprawdę mogło być wielkie coś, jednak wyjątkowo King to spartolił, bo jak King lubi paplać i papla bardzo dobrze, tak tutaj z tą paplaniną przesadził. Całkowicie wciągnął się w świat Jaimiego i tak bardzo skupił się na jego opisaniu, że zapomniał o swoim wielkim darze budowania napięcia i klimatu grozy. Bardzo i to bardzo brakowało mi tego uczucia niepokoju, strachu o głównego bohatera i nadciągającej wielkie katastrofy. Dobrnięcie do ostatecznego finału dłużyło się w nieskończoność i już naprawdę myślałam, że ta książka nigdy się nie skończy, na szczęście prawie pod sam koniec coś zaczęło się dziać.

Uważam, że właśnie największą wadą książki jest to, że po prostu przez większą część jest nudna. Nic tak naprawdę ciekawego się nie dzieje, a jedynie poznajemy kolejne wydarzenia z życia Jaimiego. Ma ona swoje dobre momenty jak chociażby dochodzenie głównego bohatera razem z Bree na temat pastora, jednak jest ich tak niewiele, że giną w gąszczu o wiele słabszych fragmentów. Na plus są już standardowe u Kinga ciekawe i bogate portrety psychologiczne oraz opisy, jednak to za mało, żebym chciała do książki wrócić, czy zachować w pamięci na dłużej.

"Przebudzeniem" mocno się rozczarowałam, gdyż liczyłam na naprawdę straszny horror, jednak jak widać mocno się przeliczyłam. Absolutnie nie uważam, że King pisze teraz źle, czego dowodem jest genialny "Doktor Sen", który serdecznie polecam, a opisywana przeze mnie dzisiaj książka to jedynie małe potknięcie, które i tak z tego co widzę jedynie mi nie przypadło do gustu. Jak chcecie ryzykować proszę bardzo, ja książki nie polecam i wydaję mi się, że spokojnie przeżyjecie bez jej poznania :) Poziom książki oceniam na przeciętny.

Ostatnio dość długo zaczęłam się zastanawiać, dlaczego na początku przygody ze swoim blogiem i w pamiętnym, pierwszym poście o inspiratorach, nie wspomniałam o moim wielkim mistrzu jakim jest Stephen King. Chyba nie znam drugiego takiego autora, którego przeczytałabym tak wiele pozycji i którego tak mocno bym uwielbiała. Czytam wszystko jego autorstwa co mi się w rękach...

więcej Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika Alaska

z ostatnich 3 m-cy

Tu pojawią się powiadomienia związane z aktywnością użytkownika w serwisie


ulubieni autorzy [4]

John Green
Ocena książek:
7,2 / 10
16 książek
0 cykli
3681 fanów
Stephen King
Ocena książek:
7,0 / 10
169 książek
14 cykli
15922 fanów
Henryk Sienkiewicz
Ocena książek:
6,8 / 10
167 książek
8 cykli
Pisze książki z:
1329 fanów
John Green Szukając Alaski Zobacz więcej

statystyki

W sumie
przeczytano
158
książek
Średnio w roku
przeczytane
14
książek
Opinie były
pomocne
89
razy
W sumie
wystawione
126
ocen ze średnią 8,0

Spędzone
na czytaniu
1 025
godzin
Dziennie poświęcane
na czytanie
17
minut
W sumie
dodane
0
cytatów
W sumie
dodane
0
książek [+ Dodaj]