Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Książka sprawnie napisana, szybko się ją czyta. Wartka akcja, charakterystyczne postaci (choć może nieco jednowymiarowe).
Podstawową jednak wadą książki (istotną dla mnie - prawnika z zawodu) jest to, że ma się nijak do rzeczywistości. Błędów prawnych jest zatrzęsienie, co dziwi szczególnie w kontekście wypowiedzi Autora (doktora nauk prawnych!!!), jakoby starał się trzymać litery prawa.
Niestety, rzeczywistość prawnicza opisana w książce bliższa jest tej z serialu "Magda M." niż faktycznej. Błędy są nawet podobne - np. oskarżony jest przesłuchiwany w charakterze ŚWIADKA - gdyby to zdanie wypowiadał nieprawnik, dałoby się jeszcze to znieść, ale mówi to mecenas specjalizująca się od lat w prawie karnym (sic!) do swojego aplikanta.
Ta sama pani adwokat na sali rozpraw w Sądzie Okręgowym wygładza poły swojego żakietu, a młodszemu stażem prawnikowi tłumaczy, że do Sądu Najwyższego powinni pójść ubrani "pod kolor", bo to rzekomo dobrze działa na sędziów. No cóż, wydawałoby się, iż wiedzą powszechną w Polsce jest to, że adwokaci i radcowie prawni występują w sądach odziani w stroje urzędowe czyli TOGI. Autor przenosi tutaj do polskiej rzeczywistości prawniczej standardy amerykańskie, zapominając o naszej narodowej specyfice.
Takich naleciałości zza Oceanu jest zresztą więcej.
Pani mecenas na rozprawie podchodzi np. do biegłej. Jest to możliwe za granicą, ale nie w Polsce, gdzie obrońcy zadają swoje pytania, stojąc w ławie.
Sąd Najwyższy, który w Polsce jest sądem prawa, nie faktów, w "Kasacji" PRZESŁUCHUJE ŚWIADKÓW, i to w zasadzie nie wiadomo na jaką okoliczność. Sędzia tego Sądu, ogłaszając wyrok, w zasadzie najpierw daje jego uzasadnienie, a potem dopiero odczytuje sentencję (czyli samo rozstrzygnięcie - tu: uchyla wyrok I i II instancji). W rzeczywistości jest na odwrót. Rozumiem potrzebę budowania napięcia, ale można było naprawdę zrobić to innymi środkami, nie odstającymi do rzeczywistości.
Autor swobodnie radzi sobie z poważnym uchybieniem procesowym w postaci opóźnienia we wniesieniu kasacji, kwitując to, że wyjaśni się to w późniejszym procesie karnym. Jak bardzo odbiega to od rzeczywistości procesowej, wie każdy POCZĄTKUJĄCY prawnik. To tylko przykładowe "nieścisłości", na których niestety oparta jest cała akcja książki. Wiedząc, jak bardzo różnią się one od prawdziwych reguł procesowych, trudno pozycję tę traktować poważnie.
Nierealnie nakreślona jest też otoczka - nazwijmy to - "obyczajowa" książki. Aplikant zwraca się na przykład do swojej pani patron per "pani adwokat". Konia z rzędem temu, kto słyszał, aby tak mówiono w tej relacji (podpowiedź: właściwa jest forma "pani mecenas").
Błędy w opisie rzeczywistości prawniczej powodują, że nie mogę traktować tej książki jako pełnoprawnego kryminału prawniczego. Ten bowiem winien być osadzony choć trochę w realiach zawodu, a nie bazować na tym, jak mały Jaś wyobraża sobie pracę prawnika.
I jeszcze jeden, wart podkreślenia fakt. W Polsce były już wydawane świetne kryminały prawnicze. Na przykład z opisem światka prokuratorskiego bardzo dobrze poradził sobie Zygmunt Miłoszewski w swojej trylogii o Szackim. W książkach tych nie ma większych błędów proceduralnych, a środowisko prawnicze oddane jest naprawdę realistycznie. A przecież Zygmunt Miłoszewski nie jest z wykształcenia prawnikiem. Czyli można? Można! Wystarczy tylko sprawdzać, sprawdzać i jeszcze raz sprawdzać...

Książka sprawnie napisana, szybko się ją czyta. Wartka akcja, charakterystyczne postaci (choć może nieco jednowymiarowe).
Podstawową jednak wadą książki (istotną dla mnie - prawnika z zawodu) jest to, że ma się nijak do rzeczywistości. Błędów prawnych jest zatrzęsienie, co dziwi szczególnie w kontekście wypowiedzi Autora (doktora nauk prawnych!!!), jakoby starał się trzymać...

więcej Pokaż mimo to