-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać263
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik14
-
ArtykułyMamy dla was książki. Wygraj egzemplarz „Zaginionego sztetla” Maxa GrossaLubimyCzytać2
Biblioteczka
2023-07-18
2020-11-04
2012-01-28
Co może znajdować się między niebem a ziemią? Czy istnieje jakaś granica? A może wszystko tworzy jedną, zupełnie niepodzielną całość i przenika się wzajemnie w każdej części?
Tej odpowiedzi szukałam między innymi i w książce "Między niebem a ziemią" J.F.Twymana, który opisał w niej swoją autentyczną historię.
Pamiętam jak ktoś podzielił się ze mną „sekretem” na czytanie książek: jeśli do 60 str. Cię nie wciągnie- odłóż, jeśli nie- pochłoniesz jednym tchem. I tak było w przypadku tej książki- męcząc kilkadziesiąt pierwszych stron wzdychałam z irytacją, kiedy magicznie przy 60 stronie książka zaczęła wciągać.
Wszystko zaczyna się od dnia, w którym „była” żona autora- Linda, zostaje zamordowana. Nie trudno domyśleć się, że sytuacja przewraca jego świat do góry nogami. Wracając z pogrzebu, wraz z córką oraz jej przyjaciółką, sam ledwo uchodzi z życiem w drodze z Lakeview. Wybierając drogę na skróty podczas śnieżycy, prawie ginie spadając samochodem z niebezpiecznej przepaści. Ponad 3 lata później coś tajemniczo przyciąga go w miejsce jego niedoszłej śmierci. Chcąc uciec od nocnych koszmarów oraz ogromnego bólu po stracie Lindy powraca nad przepaść aby wreszcie znaleźć spokój ducha. Dopiero na miejscu tak naprawdę dowiaduje się dlaczego znalazł się w tym miejscu.
W niezwykłej stodole nieopodal pamiętnej drogi dzieją się niesamowite rzeczy- to miejsce gdzie łączą się dwa światy. Spotyka tam tajemnicze osoby, a każdej nocy odnajduje odpowiedź na swoje pytania, zaczyna rozumieć otaczający go świat a także samego siebie.
Niestety dużym minusem książki jest styl pisania… płaski, wypłukany z emocji, jakby autor chciał przedstawić wszystko neutralnie. Każde chwile są ukazane za mgłą. Wszystko praktycznie jest powolne i mdłe, co bardzo zniechęca do zagłębienia się w fabułę. A szkoda… bo po opowieści o miłości i śmierci spodziewać się można było wybuchowej mieszanki uczuć, emocji i przemyśleń.
Historia jest niezwykle ciekawa, daje nadzieję… na prawdziwą miłość, która jest wieczna, która nie przemija. Jednocześnie niesie ze sobą pocieszenie, że nie jesteśmy sami i zawsze ktoś o nas pamięta i czuwa obok, nawet w najgorszych sytuacjach. Uczy, że wszystko jest w nas samych i trzeba się ogromnie namęczyć, żeby się tego dowiedzieć. A najtrudniej zawsze wbrew pozorom wybaczyć… samemu sobie.
Mimo wszystko książka warta przeczytania chociażby dla poznania innego punktu widzenia. W pewien sposób potrafi pocieszyć i być może stać się powodem dla kilku przemyśleń.
Co może znajdować się między niebem a ziemią? Czy istnieje jakaś granica? A może wszystko tworzy jedną, zupełnie niepodzielną całość i przenika się wzajemnie w każdej części?
Tej odpowiedzi szukałam między innymi i w książce "Między niebem a ziemią" J.F.Twymana, który opisał w niej swoją autentyczną historię.
Pamiętam jak ktoś podzielił się ze mną „sekretem” na czytanie...
Przykro mi i już. To nie to samo co saga, nawet rzekłabym, że zwykłe pisanie dla kasy, na kolanie i na złość.
Początkowe, niecałe 100 stron tak mnie zniechęciło, że odłożyłam książkę na rok-dwa i wróciłam do niej, kiedy nie miałam nic innego, a biblioteki były zamknięte. To było coś okropnego.
"Sezon burz" z dawnych opowieści ma zaledwie imiona i miejsca, bo nawet Geralt z Jaskrem nie są sobą.
Reszta postaci jest albo kopią albo składanką innych występujących w sadze. Nie ma ani jednej, z którą chciałabym się utożsamić, podziwiać, znienawidzić czy... cokolwiek. Wszyscy są mi zupełnie obojętni.
Z całej książki pamiętam ten obleśny początek, statki, morze, statki, sztorm nie wiadomo skąd i po co, i znowu te statki...
Zero humoru, wzruszenia, ciekawości czy elementu zaskoczenia. "Twist" ślubny/pogrzebowy przewidywalny, przypominający telenowelę.
Za dużo niepotrzebnego chędożenia, za dużo przedziwnych i hermetycznych słów, które nic nie wnoszą, nie wyjaśniają. Zwykłe zapchajdziury.
Miałam wrażenie, że czytam scenariusz do nowego, słabego DLC albo nawet samouczka! Wiedźmin bez mieczy przez całą książkę, postać na lvl 1, która łapie co popadnie i sieka każdego kto się nawinie, żeby zdobyć EXP.
I te nowoczesne słowa! Errory? Faktury? Uh.
Ocena gwiazdkę wyżej za sentyment.
ps. Okładka też straszna.
Przykro mi i już. To nie to samo co saga, nawet rzekłabym, że zwykłe pisanie dla kasy, na kolanie i na złość.
więcej Pokaż mimo toPoczątkowe, niecałe 100 stron tak mnie zniechęciło, że odłożyłam książkę na rok-dwa i wróciłam do niej, kiedy nie miałam nic innego, a biblioteki były zamknięte. To było coś okropnego.
"Sezon burz" z dawnych opowieści ma zaledwie imiona i miejsca, bo nawet Geralt...