-
ArtykułyCzytamy w weekend. 24 maja 2024LubimyCzytać312
-
Artykuły„Zabójcza koniunkcja”, czyli Krzysztof Beśka i Stanisław Berg razem po raz siódmyRemigiusz Koziński1
-
ArtykułyCzy to może być zabawna historia?Dominika0
-
ArtykułyAntti Tuomainen: Tworzę poważne historie, które ukrywam pod absurdalnym humoremAnna Sierant4
Biblioteczka
2024-05-23
2024-05-19
Odkryj mnie to debiut literacki Weroniki Szalewicz-Kardy. Książka została wydana przez wydawnictwo BeYa.
Zdecydowanie jest to książka, która porusza tematy, które często omijane są szerokim łukiem. Chociaż z początku zaczyna się dość niepozornie i wydaje się być zwykłą obyczajówką, to się prędko zmienia.
Autorka w książce mierzy się z tematyką osób w spektrum autyzmu, co nie jest zadaniem łatwym. Przez wciąż dość negatywne nacechowanie nieneurotypowości w naszym społeczeństwie, temat ten może pociągnąć za sobą wiele niepoprawnych lub nawet krzywdzących kwestii. Moim zdaniem jednak w książce został on pociągnięty w sposób odpowiedni, przy czym ukazała różne podejścia.
Jeśli chodzi o same wydarzenia i fabułę, na której opiera się książka, momentami były nieco nudne. To może być związane z tym, że Odkryj mnie należy do rodzaju literatury, po którą rzadko sięgam, przez co zwyczajnie nie spotkało się z moimi przyzwyczajeniami. Widać wyraźnie, że akcja opiera się przede wszystkim na relacji głównych bohaterów, Klary i Eryka, oraz tego, jak mierzą się z rzuconymi w ich stronę problemami.
Klara jako główna bohaterka jest specyficzna. Na samym początku zostaje pokazana w dość negatywny sposób, który wrzuca czytelnika w postawę oceniająca już w pierwszym rozdziale. Jest to dziwny zabieg, przez który później trudno znaleźć nić sympatii do postaci. Jednak może zwróci uwagę na to, że w takim sposób na co dzień oceniamy osoby, które przejawiają się innymi zachowaniami, jakie jak na przykład osoby ze spektrum autyzmu.
Muszę przyznać, że autorka ma bardzo przyjemny styl. Choć akcja osobiście mnie nie porwała, przez książkę płynęło się gładko, co jest niemałym zaskoczeniem w przypadku debiutu. Co prawda niektóre postacie, jak matka Klary, były nieco płytkie i zdawały się nie do końca dopracowane, całościowo książka zbiera się całkiem nieźle.
Odkryj mnie to debiut literacki Weroniki Szalewicz-Kardy. Książka została wydana przez wydawnictwo BeYa.
Zdecydowanie jest to książka, która porusza tematy, które często omijane są szerokim łukiem. Chociaż z początku zaczyna się dość niepozornie i wydaje się być zwykłą obyczajówką, to się prędko zmienia.
Autorka w książce mierzy się z tematyką osób w spektrum autyzmu, co...
2024-05-17
W tym tomie autorka powraca z fabułą, co jest ciekawe, choć bardzo szybko się z nią rozprawia. Temat złych kosmitów jest ciekawy, ale traktuje go strasznie po macoszemu. Dziwi mnie, że Kira uważała, że tylko ona się dla nich liczy i że z tą myślą autorka poszła naprzód.
Wkurzyło mnie zakończenie i to, co autorka napisała w posłowiu. Przypadek Kiry był szczególny i wydawać się mogło, że będzie to historia, gdzie jej bezpłodność nie będzie stanowiła "problemu" dla społeczeństwa, gdzie posiadanie dzieci jest priorytetem. To była naprawdę dobra i warta podążenia ścieżka. Szkoda, że nią nie poszła i potraktowała bezpłodność Kiry jako coś, co należy naprawić kosmicznym robakiem.
W tym tomie autorka powraca z fabułą, co jest ciekawe, choć bardzo szybko się z nią rozprawia. Temat złych kosmitów jest ciekawy, ale traktuje go strasznie po macoszemu. Dziwi mnie, że Kira uważała, że tylko ona się dla nich liczy i że z tą myślą autorka poszła naprzód.
Wkurzyło mnie zakończenie i to, co autorka napisała w posłowiu. Przypadek Kiry był szczególny i wydawać...
2024-05-17
Zdecydowanie warto czytać przed Nieswiatem, bo wyjaśnia wiele spraw. Niezmiennie zachwyca mnie, co autorka zrobiła z językiem, jak go unowocześniła i pomieszała kilka języków.
Momentami narracja była jednak trudna i wymagająca.
Zdecydowanie warto czytać przed Nieswiatem, bo wyjaśnia wiele spraw. Niezmiennie zachwyca mnie, co autorka zrobiła z językiem, jak go unowocześniła i pomieszała kilka języków.
Momentami narracja była jednak trudna i wymagająca.
2024-05-15
2024-05-15
Zdecydowanie nie polecam audiobooka, lektorka brzmi gorzej niż tekst czytany przez AI - zero intonacji, zero modulacji głosu, wszystko na jedną barwę.
Ilekroć zaczynała się jakaś akcja, bardzo szybko była ucinana i szło się do kolejnej. Ogólnie książka zdecydowanie za długa, a przez to nudząca.
Końcówki słuchałam oglądając filmiki z czyszczenia dywanów, bo potrzebowałam innych bodźców, co odwrócą moją uwagę od egoizmu Haillie, jej zasadniczo głupich zachowań oraz tego, że autorka w tej książce zniszczyła do cna jedną z dwóch ciekawych postaci - czyli Adriena, którego ukazała jako gościa z manią na punkcie jednej osoby, który zamienia się w stalkera, a później ma nawet zwidy z obiektem swojej obsesji w roli głównej.
Ta książka to jeden wielki red flag.
Zdecydowanie nie polecam audiobooka, lektorka brzmi gorzej niż tekst czytany przez AI - zero intonacji, zero modulacji głosu, wszystko na jedną barwę.
Ilekroć zaczynała się jakaś akcja, bardzo szybko była ucinana i szło się do kolejnej. Ogólnie książka zdecydowanie za długa, a przez to nudząca.
Końcówki słuchałam oglądając filmiki z czyszczenia dywanów, bo potrzebowałam...
2024-05-10
Ludzie w nienawiści to książka kryminalna stworzona przez Krzysztofa Zajasa. Jest to drugie wydanie tej powieści, tym razem za sprawą wydawnictwa PulpBooks. Książkę przesłuchałam w audiobooku w aplikacji wydawnictwa.
Nie jestem znawcą kryminałów i nie przeczytałam ich zbyt wiele w swoim życiu, jednak nie zmienia to faktu, że od czasu do czasu lubię po nie sięgnąć. Gdy otwierałam plik z Ludźmi z nienawiści, wiedziałam tylko, że to przedstawiciel tego gatunku.
Sam pomysł na zbrodniarza bardzo mi się podobał. Wyraźnie poprowadzono motyw zemsty, a kreacja Mściciela pragnącego pozbyć się ze świata tych, których uważa za śmieci, był naprawdę interesujący. Ale w moim odczuciu tylko nim książka się broni.
Niestety, nie przekonała mnie do siebie żadna z postaci. Nie wiem, czy taki był zamysł autora, czy to kwestia moich prywatnych preferencji, ale bohaterowie wydali mi się płytcy i mocno jednowymiarowi. W szczególności osoba Krzyckiego, czyli w gruncie rzeczy głównego bohatera. Czasami miał wrażenie, że tak naprawdę on, mimo bycia policjantem, nie ma pojęcia o swojej robocie. Wszystkie informacje za niego zdobywał inny policjant, Lucek. Który okazał się dla mnie najciekawszą postacią i żałuję, że było go tak niewiele.
Ogólnie całość mi się trochę dłużyła. Przez długi czas nie potrafiłam pojąć, jaki był cel wykorzystania dość stereotypowego wątku dziennikarki. Nie dość, że postaci nie dało się polubić, to jeszcze wydawała się zupełnie zbędna. Aż do momentu, gdy wygodnie okazało się, że jest ważna. Tylko ten moment był również chwilą, gdy wszystko stało się jasne, a książka zamieniła się w dość przewidywalny ciąg przyczynowo-skutkowy.
Wątek romantyczny, który odegrał w całości dość niespodziewanie dużą rolę, był dla mnie mocno naciągany i, ponownie, niepotrzebny. Nie byłam w stanie w niego uwierzyć, bo pojawił się i rozwinął tak nagle, że musiałam cofać odtwarzanie, by sprawdzić, czy przypadkiem coś mi nie umknęło.
Moje podejście do tej książki może być, jakie jest, ze względu na to, że gatunek poznałam przez pryzmat śledztw Sherlocka Holmesa czy Herkulesa Poirota. Nie zmienia to jednak tego, że książka w całości dała mi się odczuć jakoś dość chaotyczna. Wiem, że to początek trylogii, ale, jeśli mam być szczera, nie kusi, by sięgnąć po kolejne tomy.
Ludzie w nienawiści to książka kryminalna stworzona przez Krzysztofa Zajasa. Jest to drugie wydanie tej powieści, tym razem za sprawą wydawnictwa PulpBooks. Książkę przesłuchałam w audiobooku w aplikacji wydawnictwa.
Nie jestem znawcą kryminałów i nie przeczytałam ich zbyt wiele w swoim życiu, jednak nie zmienia to faktu, że od czasu do czasu lubię po nie sięgnąć. Gdy...
2024-05-09
Książka w gruncie rzeczy o niczym, wszystko kręci się wokół scen erotycznych, które szybko stają się powtarzalne. Ale sięgnęłam po nią z pełną świadomością, że to dostanę.
Co jak co, ale Liz podeszła mi bardziej jako postać od Georgie. Chociaż tutaj syndrom Sztokholmski jest ogromny i mocno gloryfikowany, a tytułowy obcy barbarzyńca jest zaborczym red flagiem, można się przy niej nieźle bawić.
Odmóżdżacz, którego obecnie potrzebowałam.
Książka w gruncie rzeczy o niczym, wszystko kręci się wokół scen erotycznych, które szybko stają się powtarzalne. Ale sięgnęłam po nią z pełną świadomością, że to dostanę.
Co jak co, ale Liz podeszła mi bardziej jako postać od Georgie. Chociaż tutaj syndrom Sztokholmski jest ogromny i mocno gloryfikowany, a tytułowy obcy barbarzyńca jest zaborczym red flagiem, można się...
2024-05-08
Romanse potrafią mnie wymęczyć, ale w stylu Moyes, a może w historii Lou, jest coś takiego, że chce się czytać.
To przede wszystkim historia o szukaniu własnego miejsca i uczeniu się, jak być sobą w świecie, gdzie bycie sobą nie jest chętnie widziane.
Z tego powodu to książka naprawdę warta czytania.
Romanse potrafią mnie wymęczyć, ale w stylu Moyes, a może w historii Lou, jest coś takiego, że chce się czytać.
To przede wszystkim historia o szukaniu własnego miejsca i uczeniu się, jak być sobą w świecie, gdzie bycie sobą nie jest chętnie widziane.
Z tego powodu to książka naprawdę warta czytania.
2024-05-04
Wszystko, czego szukasz, znajdziesz w bibliotece to książka z nurtu japońskich, pięknych książek opisujących prozę życia. Została napisana przez Michiko Aoyamę, a w Polsce wydało ją Wydawnictwo Relacja.
Jest to zbiór pięciu opowiadań, a każde z nich jest obdarzone inną perspektywą. Narratorzy są naprawdę przeróżni - kobiety i mężczyźni, z różnych grup społecznych, w różnym wieku, ale łączą ich dwie rzeczy. Po pierwsze, w życiu każdego z nich czegoś brakuje, coś chcą zmienić, czegoś się obawiają. A po drugie, życie kieruje ich w stronę biblioteki, gdzie bibliotekarka zadaje proste pytanie "Czego szukasz?".
Za każdym razem zdumiewało mnie, że każdy z narratorów zupełnie inaczej opisuje bibliotekarkę. To charakterystyczna postać, dość ważna dla opowiadania, przez co mogłoby się wydawać, że pozostanie niezmienna. A jednak za każdym razem czytelnik dostaje inny opis tej samej osoby. W ten sposób Aoyama przepięknie ukazała coś, co wszyscy wiedzą, ale chyba czasem się o tym zapomina. A mianowicie, że każdy z nas widzi świat inaczej. Każdy z nas patrzy na co innego i widzi to przez pryzmat własnych zainteresowań, doświadczeń i wiedzy. Nie pokazuje tego dobitnie, to zwykły mały szczegół, który ujął mnie bez reszty i w każdym opowiadaniu tylko czekałam na moment, gdy na nowo opiszą mi tę samą postać.
Autorka w prosty sposób opisuje prozę życia. Są to historie, w których z łatwością można znaleźć samego siebie. Nawet gdy czytałam opowiadanie o mężczyźnie, który po wielu latach przeszedł na emeryturę, byłam w stanie w pełni zrozumieć jego działania i emocje, choć do tych przeżyć mi daleko. Do tego każda z historii przekazuje uniwersalną naukę, którą warto zachować w pamięci.
Jedynymi "minusami", które zapadły mi w pamięć są imiona i język, jednak obie te rzeczy można zarzucić na moje małe doświadczenie z literaturą japońską. Mam problemy z azjatyckimi imionami, są dla mnie często bardzo podobne i często jestem zbyt leniwa, by czytać je poprawnie. Dlatego zdarzało mi się, że myliłam postacie. A jeśli chodzi o język, to momentami wydał mi się dziwny, lekko niezgrabny. To jednak może być echo oryginału pozostałe po tłumaczeniu z języka, który jest tak różny od naszego ojczystego.
Tekst jest przesycony kulturą japońską, która dla laika może przypominać trochę magię. Lekturę zdecydowanie ułatwiły przypisy od tłumacza, Andrzeja Świrkowskiego, dzięki którym mogłam lepiej zrozumieć bohaterów, ale również świat, w którym żyję.
Opowiadania z Wszystko, czego szukasz, znajdziesz w bibliotece nie są może opowieściami wielce poruszającymi, a przynajmniej dla mnie. Jednak z pewnością jest to pozycja, która stanie się dla wielu osób książką komfortową, do której będą z chęcią wracać. W mojej pamięci pozostanie na długo.
Wszystko, czego szukasz, znajdziesz w bibliotece to książka z nurtu japońskich, pięknych książek opisujących prozę życia. Została napisana przez Michiko Aoyamę, a w Polsce wydało ją Wydawnictwo Relacja.
Jest to zbiór pięciu opowiadań, a każde z nich jest obdarzone inną perspektywą. Narratorzy są naprawdę przeróżni - kobiety i mężczyźni, z różnych grup społecznych, w różnym...
2024-05-02
2024-05-02
2024-04-30
2024-04-30
Aurora. Koniec to finał historii sci-fi stworzonej przez Amie Kaufman i Jaya Kristoffa. Książka została wydana przez wydawnictwo Mag.
Recenzja zawiera SPOILERY dotyczące treści.
Poprzedni tom zostawia nas w nieciekawej sytuacji. Drużyna jest rozbita, a jej członkowie mierzą się z dość pewną śmiercią. Zastanawiało mnie, jak duet autorski rozwiąże ten problem, bo wydawał się być ostateczny. Rozwiązanie, jakie przygotowali dla czytelników, choć bardzo wyraźnie przemyślane, dla mnie było częściowo chaotyczne.
Nie jestem fanką zabaw z czasem, choć muszę przyznać, że Kaufman i Kristoff poradzili sobie z tymi aspektem z połowicznym sukcesem. Bardzo podoba mi się ich podejście do bańki czasowej i zwinnie wpasowali je w fabułę - widać było, że poświęcili temu zagadnieniu mnóstwo czasu, bo nie dość, że nadali mu sens, to jeszcze sprawili, że bohaterowie biorący udział w tych wydarzeniach mogli lśnić.
Jednak wątek przyszłości, z którym mierzyli się Aurora i Kal zupełnie mi nie podszedł. Co prawda przedstawiony świat był ciekawy, jednak bardzo przewidywalny. Nic mnie w nim nie zaskoczyło. W zasadzie jedyne zaskoczenie w tym wątku dotyczyło czarnego charakteru, czyli Cearsana. Jak dla mnie zbyt mocno próbowali go ocalić moralnie, przez co stracił całą swoją moc jako antagonista. Jego finalne działania zupełnie nie zgrały mi się z tym, jak był wcześniej kreowany i nie potrafię uwierzyć w jego nagłą przemianę, bo sam proces nie został mi w żaden sposób ukazany.
Dużym minusem jest dla mnie rozbicie drużyny. Gdy działali razem, tworzył się niepowtarzalny klimat i cudowna atmosfera żartu, która królowała nawet w najbardziej tragicznych sytuacjach. Rozbijając ich, autorzy postawili sobie trudne zadanie, by to ciągnąć dalej i wydaje mi się, że nie do końca temu podołali. Humor zniknął niemal zupełnie z wątków Tylera i Aurory z został jedynie z Scarlett i jej bandą. Do tego w całości Kal stracił swoją funkcję i wydawał się być tylko po to, by być. Co jest smutne, bo wcześniej był integralną częścią drużyny. Przez całą książkę jego jedyna rola sprowadzała się do tego, że stał u boku Aurory i błagał ojca, by się zmienił i pomógł. Nijak mi to nie pasowało do postaci, którą wprowadzili i stworzyli w poprzednich tomach.
Muszę jednak przyznać, że doskonale poprowadzono wątek Zili. Uważam, że jako jedyna w tej trylogii dostała godne siebie zakończenie. Gdy wyszło na jaw, jaka jest jej rola w całości, byłam zachwycona. Doczekała się godnego zamknięcia swoich wątków, a na dodatek jej znaczenie w trylogii wzrosło diametralnie. Stała się także moją ulubioną postacią i mam wrażenie, że to właśnie ona przeszła największą zmianę, która została bardzo wyraźnie pokazana, przez co łatwo było w nią uwierzyć.
Ten tom ma swoje wady, jednak uważam, że całkiem dobrze finalizuje całą trylogię. Może nie zachwyca, wiele nie zaskakuje, ale z pewnością jest ciekawą lekturą, która usatysfakcjonuje czytelnika zwieńczeniem wątków trzech tomów.
Aurora. Koniec to finał historii sci-fi stworzonej przez Amie Kaufman i Jaya Kristoffa. Książka została wydana przez wydawnictwo Mag.
Recenzja zawiera SPOILERY dotyczące treści.
Poprzedni tom zostawia nas w nieciekawej sytuacji. Drużyna jest rozbita, a jej członkowie mierzą się z dość pewną śmiercią. Zastanawiało mnie, jak duet autorski rozwiąże ten problem, bo wydawał...
2024-04-30
Dłuższa niż być powinna przez masę drobnostek, które można było pominąć, przez co niezwykle skomplikowana sytuacja pędziła za szybko na końcówce.
Też całą moja sympatia do bohaterów zgasła. W tym tomie byli wyjątkowo tępi i irytujący.
Dłuższa niż być powinna przez masę drobnostek, które można było pominąć, przez co niezwykle skomplikowana sytuacja pędziła za szybko na końcówce.
Też całą moja sympatia do bohaterów zgasła. W tym tomie byli wyjątkowo tępi i irytujący.
2024-04-28
Tutaj zrobiło się za bardzo smutowo. Tak naprawdę jedyną motywacją bohaterów stał się seks. Przesada, nawet jak na diabłów.
Ale fabuła nie najgorsza.
Tutaj zrobiło się za bardzo smutowo. Tak naprawdę jedyną motywacją bohaterów stał się seks. Przesada, nawet jak na diabłów.
Ale fabuła nie najgorsza.
2024-04-27
2024-04-25
Fajna, naprawdę, ale... Chyba spodziewałam się czegoś więcej. Poprzednie wydawały się być bardziej angażujące i akcja wyraźniej się rysowała i rozwijała. To bardziej przypominało epizod, coś jak opowiadanie, a nie cały tom.
Fajna, naprawdę, ale... Chyba spodziewałam się czegoś więcej. Poprzednie wydawały się być bardziej angażujące i akcja wyraźniej się rysowała i rozwijała. To bardziej przypominało epizod, coś jak opowiadanie, a nie cały tom.
Pokaż mimo to
Zdecydowanie najgorsza książka z serii.
Ogólnie czytałam, by dowiedzieć się w końcu, czym jest Organizacja. Po 7 książkach dalej tego nie wiem, ale, co więcej, nabrałam przekonania, że sama autorka może tego nawet nie wiedzieć. Uparcie mówi, że nie jest to mafia, ale każde ich zachowanie czy akcja idealnie wpisują się w obraz mafii.
Haillie jest paskudną osobą. Co z tego, że prowadzi szeroko zakrojone działania charytatywne, kiedy zachowuje się jak rozpuszczona dziewucha, której wszystko wolno? Wywaliła sąsiadkę z jej drogiego mieszkania tylko dlatego, że uznała, że kobieta ukradła jej kota - nawet nie wysłuchując jej strony, tylko od razu atakując i grożąc braćmi.
Perspektywy Adriena są zupełnie nie potrzebne. Do tego pojawiło się kilka rozdziałów z perspektywy Willa, równie zbędne. A już kompletnie dziwne były rozdziały w stylu "co by było gdyby Haillie wychowywała się z braćmi". W środku książki.
Na dodatek całości brak konsekwencji. Ledwo co Camden Monet uciekł z więzienia, do którego dobrowolnie poszedł (co swoją drogą był ciekawy wątek, ale został całkowicie zignorowany i upłycony), by na koniec książki wrócić w wielkim stylu i całe ogólnoświatowe poszukiwanie uciekłego więźnia tak po prostu zniknęło. Jak magia. A to nie miała być fantastyka...
Zdecydowanie najgorsza książka z serii.
więcej Pokaż mimo toOgólnie czytałam, by dowiedzieć się w końcu, czym jest Organizacja. Po 7 książkach dalej tego nie wiem, ale, co więcej, nabrałam przekonania, że sama autorka może tego nawet nie wiedzieć. Uparcie mówi, że nie jest to mafia, ale każde ich zachowanie czy akcja idealnie wpisują się w obraz mafii.
Haillie jest paskudną osobą. Co z tego,...