rozwiń zwiń
Barbara

Profil użytkownika: Barbara

Poznań Kobieta
Status Autorka
Aktywność 1 rok temu
27
Przeczytanych
książek
27
Książek
w biblioteczce
17
Opinii
44
Polubień
opinii
Poznań Kobieta
Dodane| Nie dodano
Strony www:
Romantyczna pisarka zniewalających książek (czasem też wierszy) i niepoprawna miłośniczka literatury:). Zapraszam na moją oficjalną stronę kujonka.pl

Opinie


Na półkach:

Leibniz jest nie tylko filozofem, jest przede wszystkim ambitnym i inteligentnym człowiekiem, wykorzystującym wiedzę podpartą licznymi kontaktami osobistymi, do zdobycia wysokiego stanowiska. Jego pozycja rośnie, staje się uznanym w środowisku autorytetem do spraw polityki, teologii, filozofii. Prezentuje szeroki zakres zainteresowań, niesamowitą erudycję, umysł bez dna, będący w stanie zgłębić dowolny temat, od kwestii matematycznych, orzekania w sporach sądowych, poprzez gotowe pomysły na zorganizowanie służby zdrowia, zagadnienia inżynieryjne, geologiczne, konstruowanie maszyn do kopalni, na reformach społecznych kończąc. Wykazuje przy tym umiejętności prawdziwego przedsiębiorcy rozkręcającego kolejne złote biznesy, np. z jedwabnikami lub maszyną liczącą, mające przynieść mu fortunę.

Gdybym miała wybrać się w podróż po XVII wiecznej Europie, zrobiłabym to właśnie z Leibnizem. Jako jeden z niewielu, miał dostęp do wszystkich znaczących europejskich dworów. Wędrówka śladami tego wyjątkowego filozofa wiążę się z wizytą na każdym liczącym się europejskim dworze i znajomości z najpotężniejszymi władcami. Mamy okazję poznać Króla Słońce – Ludwika XIV nie tylko jako wielkiego mecenasa sztuki i twórcę Wersalu, ale także jako rwącego do konfliktu katolickiego imperialistę. Oprócz Burbonów poznajemy większość liczących się dynastii, nie tylko Welfów, dla której Leibniz pracował, ale także trzęsących Europą austriackich Habsburgów i tworzący się w Prusach, a dokładniej w Berlinie ród Hohenzollernów. Nie omieszkał również nawiązać współpracę z carem rosyjskim Piotrem Wielkim. Zresztą w zanadrzu miał już przygotowany dla cara pakiet reform gotowy do wprowadzenia w Rosji.

Niektóre z jego śmiałych planów są niezwykle nowoczesne, pokazują, że Leibniz nie uprawiał jedynie suchej polityki i nie był tylko na usługach możnych, skupiony wokół rozstrzygania sporów dynastycznych, ale także głęboko na sercu leżał mu standard życia zwykłych ludzi. Wiele miejsca poświęcił na plany wprowadzenia powszechnej opieki medycznej, ubezpieczeń, rozwoju edukacji, optował nawet za obowiązkiem chodzenia do szkoły dzieci do 14 roku życia, co w tamtych czasach stanowiło istną rewolucję.

Gdziekolwiek się nie pojawił, wszędzie zabierał ze sobą pomysły i próbował je sprzedać możnym, wkraść się w łaski władców, żeby doradzać i rozwijać swoje niezliczone plany i cele. Rzadko słyszymy o równie wszechstronnym człowieku. Interesował się wszystkim, znał się na każdej liczącej się rzeczy, nieraz nazywano go chodzącą encyklopedią, z chęcią zapraszano do towarzystwa, gdyż potrafił pokazać się od strony doskonałego rozmówcy (i przy tym nie śmierdział jak inni, lecz wyjątkowo dbał o higienę, co nie było standardem w tamtych czasach😊).

Nie było takiej sprawy, którą Leibniz by się nie zajmował. Maczał palce nawet w wyborze króla Polski, i to dwukrotnie!

O biografii autorstwa Antognazzy można by pisać bez końca, tyle w tej książce rozwijających się i rozwidlających przemyśleń, każda nitka prowadzi do innego kłębka ale ostatecznie otrzymujemy pełny obraz myśli Leibniza. Ten nico dziwaczny z wyglądu człowiek w przydługiej czarnej peruce, cierpiał na podagrę i megalomanię nie mniejszą niż Newton, jednak prawdopodobnie był od niego o wiele sympatyczniejszy. Jak inne wielkie postaci ze świata filozofii czy logiki, uważał, że rozwiązał wszystkie filozoficzne zagadnienia i nie ma już nad czym się głowić.

Cała recenzja na stronie Kujonka
https://kujonka.pl/grudniowe-wieczory-z-biografia-leibniza/

Leibniz jest nie tylko filozofem, jest przede wszystkim ambitnym i inteligentnym człowiekiem, wykorzystującym wiedzę podpartą licznymi kontaktami osobistymi, do zdobycia wysokiego stanowiska. Jego pozycja rośnie, staje się uznanym w środowisku autorytetem do spraw polityki, teologii, filozofii. Prezentuje szeroki zakres zainteresowań, niesamowitą erudycję, umysł bez dna,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Z książki dowiemy się m.in., jak przytłaczająca większość z nas zachowałaby się w sytuacji, gdyby musiała zabić przeciwnika w starciu bojowym. Nakreślony obraz zawiera, pomimo trudnej tematyki i sugestii, że książka łamie tabu, nad wyraz optymistyczne przesłanie. Można powiedzieć, że wbrew wzorcom pokazywanym w filmach, serialach czy grach, propagującym łatwość zabijania, większość z nas nie byłaby w stanie strzelić do drugiego człowieka. Obrzydzenie przed zabiciem osobnika tego samego gatunku zaprogramowała w nas ewolucja. Ale ewolucyjne oprogramowanie można obejść w inteligentny sposób.

Możemy faktycznie pomyśleć, że książka „O zabijaniu” łamie tabu, dotyczy przecież nauki o zabijaniu człowieka, albo, że jest nieodpowiednia, szokująca czy zawiera pewnego rodzaju zakazaną wiedzę, której lepiej nie posiąść. Niezależnie od tego, co przyjdzie nam na myśl, jedno jest pewne, a mianowicie, że to cholernie dobry i praktyczny przewodnik po behawiorystyce. Zawiera cenne wskazówki, na podstawie których wiele dowiemy się o sobie samych, jeżeli tylko potrafimy uważnie czytać i wyciągać wnioski.

Autor ściśle określa ramy zabijania, a są to ramy wojenne, dotyczące zabijania w starciu bojowym, a więc mamy nawiązania do greckiej falangi, wojen napoleońskich, wojny secesyjnej, I wojny światowej, II wojny światowej, wojny w Korei, Wietnamie, bitwie o Falklandy, wojny w Zatoce Perskiej. Przeczytamy również psychologiczny obraz analizy masakry w My Lai w Wietnamie, a wcześniej prześledzimy celność oddanych strzałów z muszkietów w bitwie pod Gettysburgiem.

Książka nie rozpatruje kwestii zabijania przez seryjnych morderców ani zagadek morderstw rodem ze skandynawskich kryminałów. Chociaż mamy tutaj opisy psychopatów o agresywnych zdolnościach, jednak są to również przypadki wzięte z wydarzeń wojennych i sytuacji wynikających z wojskowych działań. Lektura „O zabijaniu” nie jest też ogólnym rozważaniem na temat ludzkiej natury i teoretyzowaniem typu: dlaczego ludzie w ogóle zabijają. Jej treść jest oparta na historii wojskowości i analizie sytuacji z pola bitwy. Dlatego będzie ciekawą lekturą dla osób interesujących się historią wojen oraz również psychologią wojskowości.

Grossman daje nam książkę bardzo przemyślaną, o zwartej strukturze, napisaną praktycznym, zrozumiałym językiem, bez zbędnych naukowych terminów i niepotrzebnych zawiłości. Jej styl określiłabym mianem amerykańskiego i pragmatycznego, w niektórych miejscach odrobinę sensacyjnego. Warto zwrócić uwagę na strukturę książki. Autor oparł ją na porządnym researchu i porządnie się do tej roboty przygotował. Jestem pewna, że przeczytał wszystkie możliwe badania dotyczące historii i psychologii wojskowości. I to nie tylko amerykańskie czy angielskie, ale również izraelskie. Zresztą, ciekawostkę niech będzie, że znajdziemy tu delikatne nawiązania do biblii.

Autor spotykał się z weteranami, przeprowadzał z nimi trudne rozmowy na temat ich doświadczeń z zabijaniem. Z przeprowadzonych powojennych badań i raportów wydobył najciekawsze relacje żołnierzy, opisujące ich przeżycia związane z zabiciem człowieka. A co najciekawsze, sięgnął do magazynów i czasopism wydawanych dla amerykańskich weteranów. Na forum tych magazynów weterani dzielili się przeżyciami z wojny i pisali emocjonalne listy, co stanowiło dla nich pewną formę terapii.

Część cytatów zgromadził na podstawie dostępnej literatury, reportaży wojennych, wspomnień. Widzimy zatem, że zmierzył się z ogromną ilością materiałów, ale trzeba przyznać, że na potrzeby swojej pracy wybrał te najlepiej pasujące dla jego teorii zabijania. Jak sam pisze, jego celem było stworzenie podstaw nauki o zabijaniu, określenie czynników kształtujących gotowość do zabijania oraz zrozumienie mechanizmów zbrodni.

Szczegółowo analizuje wypowiedzi żołnierzy i na ich podstawie wysnuwa wnioski, tworząc podstawy nauki o zabijaniu. Nie są to jednak czyste teorie akademickie, lecz podwaliny tej nowej nauki są głęboko osadzone w doświadczeniu i przeżyciach żołnierzy wracających z pierwszej linii frontu, dotkniętych koszmarem wojny. Dostrzegamy tutaj amerykański pragmatyzm i nastawienie na praktycznie zastosowanie jego książki.

Praktyczne zastosowanie zostało ujęte w końcowym rozdziale, traktującym o weteranach wojny w Wietnamie. Autor skupia się szczególnie na tym okresie, a to dlatego, że książka była pisana i wydana na początku lat 90.,  kiedy jeszcze echa wojny w Wietnamie były w Ameryce szeroko dyskutowane. Grossman czuje powinność, żeby wyjaśnić pewne rzeczy i sprawić, by weterani czuli się zrozumiani i akceptowani, i przyjmowani z szacunkiem przez amerykańskie społeczeństwo.

Cała recenzja książki na Kujonka.pl
https://kujonka.pl/recenzja-ksiazki-o-zabijaniu-davea-grossmanana/

Z książki dowiemy się m.in., jak przytłaczająca większość z nas zachowałaby się w sytuacji, gdyby musiała zabić przeciwnika w starciu bojowym. Nakreślony obraz zawiera, pomimo trudnej tematyki i sugestii, że książka łamie tabu, nad wyraz optymistyczne przesłanie. Można powiedzieć, że wbrew wzorcom pokazywanym w filmach, serialach czy grach, propagującym łatwość zabijania,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Biografię Enrica Fermiego – Ostatniego człowieka, który wiedział wszystko, autorstwa Davida N. Schwartza, polubią laicy, którzy pierwszy raz mierzą się z naukową biografią. Z pewnością dostrzegą w książce uproszczenia, brak fizycznych zawiłości i przystępny, popularny styl pisania. Naprawdę można nie zauważyć, że czyta się o abstrakcyjnych procesach fizycznych. Z kolei zaawansowani w temacie czytelnicy poczują niedosyt, że biografia nie jest na miarę Abrahama Paisa, Infelda, czy choćby Grahama Farmello. No właśnie, czego brakuje tej pogrubianej na siłę przez duże akapity i przypisy publikacji?

Schwartz często streszcza książkę autorstwa Laury Fermi, dotyczącą życia ze słynnym fizykiem. Nie ma się co dziwić, nie znajdzie lepszego źródła, lecz gdy co trzeci przypis w biografii odnosi się do "Atomów w naszym domu", to mamy z początku wrażenie, że czytamy biografię żony Fermiego. Schwartz całkowicie i bezrefleksyjnie przyjął punkt widzenia nakreślony w „Atomach w naszym domu” i powiela wiele spostrzeżeń Laury. O sile biografii stanowią źródła do jakich dotarł. Jednak już na początku zdradził, że nie zna włoskiego i korzystał z Google translatora, także możemy sobie wyobrazić, do jakich źródeł dotarł, skoro zapiski Fermiego są przecież po włosku, pisane w jego ojczystym języku.

1/3 biografii i całe życie osobiste Fermiego są oparte na tym jednym źródle, sylwetka Fermiego została nakreślona bardzo jednostronnie, co jest ogromną szkodą. Nieznajomość języka nie jest przeszkodą do napisania biografii, ale znacznie ją utrudnia. Schwartz wspomina, że odtajniono jakieś notatki Fermiego, które są już dostępne, ale wydaje się, że z nich nie skorzystał. To, że biograf nie wykorzystuje wszystkich nowych źródeł, też nie świadczy jeszcze na niekorzyść, ale niestety w przypadku „Ostatniego człowieka, który wiedział wszystko” widać, że brakuje researchu. I zdecydowanie mało mamy fragmentów, w których Fermi dochodzi do głosu, chociaż jest głównym bohaterem opowieści, to w pewien sposób został zakrzyczany.

Głównym powodem, dla którego ta biografia jest inna od pozostałych tego typu, należy upatrywać w fakcie, że napisał ją politolog. Biografie naukowe fizyków pochodziły przynajmniej w większości z ich własnego środowiska, Pais czy Infeld byli współpracownikami Einsteina, również naukowcami, a Farmello, autor niedawnej biografii Diraca jest zawodowym fizykiem i popularyzatorem nauki.

Widać wyraźnie, że Schwartzowi brakuje wiedzy z zakresu nauk ścisłych, aby podołać tematowi, nie posiada dobrej orientacji w środowisku XX. wiecznych fizyków, nie dokopał się do fajnych źródeł i uprawia wodolejstwo. Niestety, to że jest synem noblisty, czym chwali się na okładce, naprawdę o niczym nie świadczy. Nie dorównuje poprzednikom, choć  bardzo się stara. Trzeba docenić każdą publikację o pionierach kwantowych ukazującą się w Polsce, lecz niestety ta biografia nie jest najlepsza. Napisana troszkę na kolanie, trochę w niej banalności i sztampowości, zapchajdziur, osobistych rozważań autora i dywagacji nie mających nic wspólnego z życiem Fermiego, a jedynie pozostających przypuszczeniami. W wielu miejscach widać brak profesjonalnego podejścia do tematu. Biografie naukowe są specyficzne i różnią się od biografii powiedzmy literatów, artystów, polityków czy celebrytów. Nie twierdzę, że tylko fizyk jest w stanie coś takiego napisać, tylko, że autor jakby zerwał z zasadami pisania obiektywnych biografii i snuje własne przypuszczenia.

Kolejnym dziwnym posunięciem jest porównywanie fizyków pod względem tego, który jest bardziej sławny. Wtf? W ten nowatorski sposób wyjaśnia, dlaczego do tej pory nikt nie napisał biografii Fermiego. A jego zdaniem nie napisał, gdyż Fermi nie występował w telewizji i nie był popularny! Hahaha! Schwartz tworzy ranking sławnych jego zdaniem fizyków, do których zalicza Einsteina i Hawkinga. Nigdy wcześniej nie spotkałam się z podobną wyliczanką, jest to na poziomie gimnazjum i trochę niepoważne. Jak w takim razie wyjaśnić, że Newton jest dość sławną postacią, choć urodził się przed erą telewizji?

Myślę, że autor dorabia wiele rzeczy, które mu się uroiły w głowie, ale to tylko jego przypuszczenia i powinien rozdzielić je od faktów i źródeł. Interesuje się meandrami awansów na włoskich uniwersytetach. Lubi opisywać sytuacje towarzyskie i plotki, a mało skupia się na tle historycznym. Wydaje się również ignorować specyfikę włoskiego pochodzenia Fermiego i posiada mało zrozumienia dla interkulturalności. Na przykład zupełnie nie bierze pod uwagę tego, że w Getyndze Fermi był jedynym Włochem w środowisku Niemców. Może dlatego czuł się wyobcowany i źle zrozumiany, szczególnie, że działo się to na początku jego kariery, kiedy był jeszcze bardzo młody i nie miał doświadczenia. Ale i tak bardzo ciekawe, co miał na myśli mówiąc, że Maria Curie potraktowała go w najgorszy możliwy sposób. Chyba już się nigdy nie dowiemy, co zaszło.

Praca Fermiego na rzecz faszyzmu i związki z Mussolinim zostały słabo wyjaśnione, z biografii nie dowiemy się niczego więcej. Jak na politologa, to autor mało wnikliwie przedstawił historię, zadowalając się jej szkolną wersją. Poszedł drogą na skróty, to znaczy poprawności politycznej i dyplomacji. Nie rozprawił się z tym niewygodnym tematem, tylko troszkę ładnie przypudrował wrażliwe miejsca.

Przyłączenie się Fermiego do partii faszystowskiej autor określił zadziwiającym zwrotem: „wziął udział w grze”. Spodziewalibyśmy się czegoś więcej od doktora nauk politycznych. Biograf wymyślił sobie, że Fermi świadomie wziął udział w grze Mussoliniego. No pięknie. Cudownie.

Rozumiem, że niezręcznie może się pisać o takich rzeczach, gdyż biografia miała być próbą zbudowania legendy fizyka i oddania mu hołdu, ale zachachmęcenie jest uciekaniem od faktów historycznych. Jak niby czytelnicy mają zrozumieć co się działo, że faszyzm był rodzajem gry? To naprawdę słabe. A dalej jest jeszcze lepiej; Schwartz pisze o relacji z partią jak o pakcie z diabłem. Fermi niczym Faust, nie chciał ale musiał podpisać pakt, żeby reżim wspierał jego prace bez ingerowania w nie.

Podsumowując, jest to biografia popularna, ale niezbyt wnikliwa czy skomplikowana, nie trzyma się również przyjętych standardów. Trudniejsze momenty są traktowane z nonszalancją. Żeby nie pozostać gołosłownym, posłużmy się na koniec przykładem. W książce znajdziemy aż dwa zaskakujące zdjęcia, na których sam autor David N. Schwartz pozuje na tle pulpitu reaktora jądrowego. Zdjęcia nie zostały zamieszczone na końcu, przy nocie o autorze, ani nawet w podziękowaniach. Własne selfie zamieścił w środku książki, jakby miały stanowić jej istotną część. Pierwszy raz spotkałam się z podobną praktyką, może jest to nowa moda, nie mi oceniać. Lecz ktoś tu zapomniał, że nie pisze o sobie i nie on jest tutaj najważniejszy. Może wypadało raczej zadbać o ładne zdjęcia nie siebie, ale E. Fermiego, których w książce jest jak na lekarstwo. Bo w końcu o kim jest ta historia?

Cała recenzja na stronie Kujonka.pl
https://kujonka.pl/enrico-fermi-biografia-dla-fizyka-czy-moze-dla-laika/

Biografię Enrica Fermiego – Ostatniego człowieka, który wiedział wszystko, autorstwa Davida N. Schwartza, polubią laicy, którzy pierwszy raz mierzą się z naukową biografią. Z pewnością dostrzegą w książce uproszczenia, brak fizycznych zawiłości i przystępny, popularny styl pisania. Naprawdę można nie zauważyć, że czyta się o abstrakcyjnych procesach fizycznych. Z kolei...

więcej Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika Barbara Seeman-Włodarczak

z ostatnich 3 m-cy

Tu pojawią się powiadomienia związane z aktywnością użytkownika w serwisie


statystyki

W sumie
przeczytano
27
książek
Średnio w roku
przeczytane
5
książek
Opinie były
pomocne
44
razy
W sumie
wystawione
17
ocen ze średnią 8,5

Spędzone
na czytaniu
201
godzin
Dziennie poświęcane
na czytanie
9
minut
W sumie
dodane
0
cytatów
W sumie
dodane
0
książek [+ Dodaj]

Znajomi [ 1 ]