Jak myślicie, jak byście się zachowali, gdybyście nagle, za pstryknięciem palców, stracili całą pamięć? – Na to właśnie pytanie muszą sobie odpowiedzieć bohaterowie "Never Never" Tarryn Fisher i Colleen Hoover. A właściwie nie tyle muszą na to pytanie odpowiedzieć, co odnaleźć się w takiej rzeczywistości. Brzmi przerażająco? I to jak.
Sam koncept na książkę jest jak dla mnie genialny. Taka sytuacja... coś niewyobrażalnego. Odblokował mi ten pomysł chyba jakiś strach. Bo mam wrażenie, że stracić wszystkie, ale to absolutnie wszystkie wspomnienia... to tak jakby stracić samego siebie. Bo czyż to nie właśnie ze wspomnień się składamy? Z naszych doświadczeń życiowych? Czy gdyby wszystkie zostały nam nagle odebrane, zachowywali byśmy się jak zawsze, czy kompletnie inaczej?
Na te i wiele innych pytań "Never Never" próbuje odpowiedzieć i przyznam szczerze, ciekawie podchodzi do tematu. Zostajemy wrzuceni na głęboką wodę i razem z bohaterami powieści nie mamy bladego pojęcia co się dzieje. Początkowe odkrywanie tajemnicy wciągnęło mnie niesamowicie, strony przewracałam jedna za drugą i przypomniałam sobie za co tak lubię książki Tarryn (CoHo wcześniej nic nie czytałam jeszcze). Tylko no właśnie, początkowo...
"Never Never" to tak naprawdę nie jedna książka, a trzy. Ten wewnętrzny podział wcale nie jest podziałem tylko wewnętrznym, po prostu dzięki polskiemu wydawcy mamy tę historię zawartą w jednym tomie, a nie dzieloną na trylogię po sto stron na część, jak to miało miejsce oryginalnie za granicą. I oj dzięki ci Moondrive za to, bo gdybym miała czekać na tom drugi i jeszcze nie daj Boże za niego zapłacić, to coś by mnie trafiło. Dlaczego? Ponieważ część druga to największy, najpotężniejszy syndrom drugiego tomu, z jakim się spotkałam. Poza samiuteńką końcówką całe te sto stron nie wnosi NIC do fabuły. NIC. A do tego praktycznie powtarza wszystko z pierwszego tomu. Możnaby to wywalić i zrobić dylogię. Oczywiście przekonujemy się o tym po trzeciej części, po skończeniu całości, kiedy przewracamy ostatnią stronę a multum wątków nie miało zakończenia albo choćby w połowie nie zostały wyjaśnione. Mam tyle pytań... Nie wiem czy autorki się pokłóciły w trakcie prac nad tą historią, tylko kontrakt zobowiązywał je do skończenia trylogii, więc po łebkach to zrobiły... ale tak to właśnie wygląda. Wiele, naprawdę wiele wątków, które wydawały się być ważnymi (ba! bez nich sporo rzeczy nie miałoby miejsca), zostało po prostu urwanych. A szkoda, bo naprawdę mnie te wątki i wszystkie tajemnice ciekawiły. Jestem tak sfrustrowana tym, że nie dostaliśmy prawie na nic żadnych odpowiedzi... Bo ta książka mogła być świetna. Świetna. A tak jest... średniakiem. Nie powiem, że jest zła, bo nie jest. Czyta się ją szybko i przyjemnie, od początku wciąga, bohaterowie są w porządku, a zagadka intrygująca. Odpowiedź na nią wcale też nie taka zła. Ale no cholera! Ta część druga, która jest praktycznie powtórzeniem pierwszej, z małą zmianą zakończenia, i trzecia, która nie wyjaśnia prawie nic z poprzednich, ciągną książkę mocno w dół. Jak można było tyle pytań pozostawić bez odpowiedzi, tyle wątków pozaczynanych i niedokończonych?! Przez to nawet nie wiem czy część to dziury logiczne, czy może coś niedopowiedzianego... Szkoda, po prostu szkoda.
W skrócie więc, czy polecam? Hmm... to zależy czego szukacie. Czegoś co was chwyci i nie pozwoli o sobie zapomnieć? Tutaj tego nie ma. Przyjemnej rozrywki na wieczór, bez zbędnego zastanawiania się? Wtedy tak. O ile nie denerwujecie się zbyt mocno, jak ja, gdy końcowo nic nie jest wyjaśnione.
Przez większość czasu (poza tą drugą częścią) bawiłam się na "Never Never" naprawdę dobrze. Szkoda tylko tego zmarnowanego potencjału, to chyba boli mnie najbardziej, i chyba dlatego taki lekki rant poszedł na tę książkę. Ale nie mogę powiedzieć, że jest to zła pozycja. Nie odradzam, ale też nie namawiam.
[Współpraca z wydawnictwem Moondrive]
Jak myślicie, jak byście się zachowali, gdybyście nagle, za pstryknięciem palców, stracili całą pamięć? – Na to właśnie pytanie muszą sobie odpowiedzieć bohaterowie "Never Never" Tarryn Fisher i Colleen Hoover. A właściwie nie tyle muszą na to pytanie odpowiedzieć, co odnaleźć si...
Rozwiń
Zwiń