-
ArtykułyJames Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński8
-
ArtykułyŚladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać459
-
ArtykułyZnamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant15
Biblioteczka
2023-02-14
2020-02-21
Dlaczego tak niska ocena?
Bo to zła książka była.
Największy problem miałam z upływem czasu i autor wcale mi nie pomagał. Brak wyraźnego zaznaczenia odstępów czasowych pomiędzy kolejnymi wydarzeniami sprawił, że w pewnym momencie zdumiałam się szczerze. Główny bohater zamyślił się nad tragicznymi wydarzeniami z ostatnich tygodni, a ja nad tym, jak to możliwe, że mówimy o tygodniach, a nie dniach. Jest w książce scena, w której główny bohater zaznacza, że spotkanie będzie krótkie, bo jest umówiony już za pół godziny, potem zaś wydarzenia popychają go ku innym aktywnościom, a w tekście nie ma choćby jednej wzmianki, że odwołał spotkanie. To nie ułatwia odnalezienia się w czasie.
Nie mniej irytujące potrafiły być dialogi. Tu nawet problemem nie jest to, że ludzie tak nie mówią. Pewnie mówią, choć ciężko byłoby mi wytrzymać taki sposób narracji przez dłuższy czas. Problemem było przede wszystkim to, że na kartach książki są dziesiątki zdań, które niczego nie wnoszą do fabuły. Bohaterowie potrafią przez kolejne linijki prowadzić rozmowy w styli „Co tu robisz?’ „Nie wiem.” „Nie wiesz?” „Nie wiem.” „A mi się jednak wydaje, że wiesz.” „Naprawdę nie wiem.” „Ciekawe.” „No ciekawe.” Dramat!
I jeszcze rozwiązanie wątków. Postaram się nie pisać o niczym konkretnie, ale ktoś, kto jeszcze nie czytał książki, czyta to na własną odpowiedzialność.
Przy rozwiązywaniu problemów pojawiają się tu dwa zabiegi, których szczerze nie lubię. Pierwszym jest cudownie proste rozwiązanie poprzez eliminowanie. A kto umarł, ten nie żyje. Nie musimy ciągnąć niewygodnych wątków, nie musimy niczego tłumaczyć. Fabuła idzie do przodu. Drugi zabieg jest jeszcze gorszy. Czasem, gdy autor tworzy postać złą, czyni ją złą do nieskończoności. To wygodne, bo taka osoba przeżarta złem nie potrzebuje żadnych motywacji. Tylko, że ta osoba traci swój ciężar. Nie mówi nic o problemie, nie pozwala się identyfikować z ofiarami jej działań, bo jest przerysowana. Taki zmarnowany potencjał.
I nie uważam, aby „ważny problem społeczny”, jaki został tu poruszony, był w ogóle potrzebny. Nic nie wnosi ani do dyskusji o sprawcach, ani o ofiarach. Czytając ciągle się zastanawiałam, jakim cudem sprawca zaszedł tak daleko ze swoim „temperamentem”, skoro potrzebował zaledwie kilku tygodni do czegoś, z czego by się jednak nie wybronił. Ok, zgadzam się, że to się mogło zdarzyć, narracja książki każe nam jednak wierzyć, ze mamy do czynienia z osobą o znakomitej opinii, nie budzącą żadnych podejrzeń. Jakim cudem? Był na jakichś cudownych środkach chemicznych, które postanowił nagle odstawić?
A teraz to już spojlerowo – gdy w książce pojawiła się opieka społeczna powiedziałam sobie „Nooooo. W końcu”. Przepraszam, ale moim zdaniem bohater nie był dobrym ojcem. Nie tylko nie umiał rozmawiać z dziećmi (to nie był dobry kontakt, to było ich nieustanne ignorowanie), ale i nie miał możliwości opiekowania się nimi.
Dlaczego tak niska ocena?
Bo to zła książka była.
Największy problem miałam z upływem czasu i autor wcale mi nie pomagał. Brak wyraźnego zaznaczenia odstępów czasowych pomiędzy kolejnymi wydarzeniami sprawił, że w pewnym momencie zdumiałam się szczerze. Główny bohater zamyślił się nad tragicznymi wydarzeniami z ostatnich tygodni, a ja nad tym, jak to możliwe, że mówimy o...
2021-09-10
Nie lubię powieści, które w pewnym momencie przeradzają się w historie o tym, że sprawiedliwość nie działa tak samo, gdy w sprawę angażują się skorumpowani funkcjonariusze, a ta powieść w pewnym momencie zaczęła iść w tym kierunku. Na szczęście, nie trwało to długo. To mój drugi kontakt z autorem i na plus mogę mu zaliczyć to, że bohaterowie byli bardziej wiarygodni niż ostatnio. Nadal jest tu wątek takiej nieco cukierkowej miłości idealnej, związku dusz, który wszystko wybaczy, ale na drugim planie znajdowali się znacznie bardziej normalni ludzie ze znacznie bardziej czytelnymi motywacjami.
Nie męczyłam się czytając, ale też jakoś nie jestem skłonna do zachwytów.
Nie lubię powieści, które w pewnym momencie przeradzają się w historie o tym, że sprawiedliwość nie działa tak samo, gdy w sprawę angażują się skorumpowani funkcjonariusze, a ta powieść w pewnym momencie zaczęła iść w tym kierunku. Na szczęście, nie trwało to długo. To mój drugi kontakt z autorem i na plus mogę mu zaliczyć to, że bohaterowie byli bardziej wiarygodni niż...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-10-04
Jaka to była dobra książka!
Dobrze się "dogadywałam" z jej autorką:, bo ilekroć podczas czytania myślałam sobie "Oooo, ten temat można byłoby rozwinąć. Ciekawe, jakby się potoczyła ta relacja", autorka natychmiast odpowiadała na moje pytanie. Nie było takiej strony, w którą fabuła mogłaby pójść, a nie poszła. I co ważne - nikt tu nie może powiedzieć, że nie ma krwi na rękach, że robił wszystko, bo pomóc głównej bohaterce.
Miło też było czytać o pewnych sprawach (feminizm, uprzedzenia rosowe) z nieco innej perspektywy, bez "politycznej poprawności", ale i bez zakładania z góry, że pewne rzeczy są złe tylko dlatego, że są sprzeczne z naszą tradycją.
Poloniki: pojawia się wzmianka o polskiej ekipie remontowej :)
Jaka to była dobra książka!
Dobrze się "dogadywałam" z jej autorką:, bo ilekroć podczas czytania myślałam sobie "Oooo, ten temat można byłoby rozwinąć. Ciekawe, jakby się potoczyła ta relacja", autorka natychmiast odpowiadała na moje pytanie. Nie było takiej strony, w którą fabuła mogłaby pójść, a nie poszła. I co ważne - nikt tu nie może powiedzieć, że nie ma krwi na...
2019-08-30
Jaka to była przyjemna książka pomimo nieprzyjemnej fabuły! Jak ciekawa wydała mi się Kopenhaga na jej kartach! I jak podbił moje serce Assad, choć wiadomo, że zareagowałam na niego dokładnie tak, jak chciał tego autor!
Oczywiście, swoim zwyczajem, nie czytałam tomu pierwszego i nie mam odniesienia, ale jestem gotowa, w odległej przyszłości, nadrobić zaległości.
Jeden z bohaterów przylatuje do Kopenhagi ze Szczecina. Taki miły dodatek.
Jaka to była przyjemna książka pomimo nieprzyjemnej fabuły! Jak ciekawa wydała mi się Kopenhaga na jej kartach! I jak podbił moje serce Assad, choć wiadomo, że zareagowałam na niego dokładnie tak, jak chciał tego autor!
Oczywiście, swoim zwyczajem, nie czytałam tomu pierwszego i nie mam odniesienia, ale jestem gotowa, w odległej przyszłości, nadrobić zaległości.
Jeden z...
Zacznijmy od streszczenia. Tłumaczenie moje – opis pochodzi od wydawcy
Akcja kryminału rozpoczyna się w chwili odnalezienia ciała dyrektora muzeum Viktora Deda. Ciało znaleziono w muzealnej studni, a okoliczności śmierci nie są znane. Wstępne dochodzenie przeprowadzone przez policjantów nie wyjaśnia czy w grę wchodzi nieszczęśliwy zbieg okoliczności, czy też zabójstwo. Aby sprawę rozwiązać możliwie szybko, przejmuje ja młoda i perspektywiczna inspektor Orla Ognjenović, dla której jest to zresztą pierwsza prowadzona samodzielnie sprawa. W oczekiwaniu na wyniki obdukcji, aby jak najlepiej zrekonstruować ostatni dzień zmarłego, inspektor prowadzi przesłuchanie sześciu świadków, z których każdy może być potencjalnym zabójcą. Ich zeznania sprawiają, że na światło dzienne wychodzą nowe dowody i skrywane tajemnice związane z życiem osobistym Viktora Deda.
A sama książka? Dobre się ją czyta tak do połowy, gdy akcja rzeczywiście koncentruje się na śledztwie. Potem niebezpiecznie skręcamy w stronę romansu, a do rozwiązania akcji dochodzi przez przypadek. W ogóle możecie odnieść wrażenie podczas czytania, że Orli i ekipie sprzyjają sploty przypadków. Nie jestem pewna, czy dokładnie tego szukam w kryminale. Najciężej jest pod koniec, gdy autorka zaczyna opowiadać nam o dalszych losach bohaterów, których w sumie nie zdążyliśmy nawet dobrze poznać. Na tym etapie zaczęłam się nawet zastanawiać, czy nie jest to powieść wydana przez autorkę własnym kosztem (sprawdziłam – nie jest, to nawet nie jest jej debiut). Końcówka satysfakcjonująca.
Czyta się to jednak dobrze, bez przesadnego zachwytu, ale i bez nieprzyjemnego uczucia zakłopotania. Jeśli chcecie sobie przypomnieć chorwacki język w piśmie – będzie jak znalazł, bo raczej nie podejrzewam, żeby ktoś tę książkę przetłumaczył na polski.
Mini spojler: Orla – super bystra pani inspektor, najlepsza studentka Uniwersytetu w Zagrzebiu – nie powiązała zatrucia metanolem z wódką niewiadomego pochodzenia. (Fakt ten nie ma jakiegoś szczególnego znaczenia dla fabuły, więc możecie z nim żyć.) No ale ja pokręciłam głową z niedowierzaniem. Pani Orlo, no jak to tak?
Zacznijmy od streszczenia. Tłumaczenie moje – opis pochodzi od wydawcy
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toAkcja kryminału rozpoczyna się w chwili odnalezienia ciała dyrektora muzeum Viktora Deda. Ciało znaleziono w muzealnej studni, a okoliczności śmierci nie są znane. Wstępne dochodzenie przeprowadzone przez policjantów nie wyjaśnia czy w grę wchodzi nieszczęśliwy zbieg okoliczności, czy też zabójstwo. Aby...