-
ArtykułyŚladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant4
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać382
-
ArtykułyZnamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant11
-
ArtykułyZapraszamy na live z Małgorzatą i Michałem Kuźmińskimi! Zadaj autorom pytanie i wygraj książkę!LubimyCzytać5
Biblioteczka
2020-06-23
2020-06-16
„Krwawa wyliczanka”, pierwszy thriller w karierze Tony’ego Parasonsa był jedną z nielicznych pozycji kryminalnych, które tak pozytywnie mnie zaskoczyły. Ciekawy klimat, mocna opowieść, wciągająca zagadka, sympatyczny główny bohater i przyjemny, lekki styl. Teraz autor przedstawia nam ciąg dalszy losów detektywa Maxa Wolfe’a i robi to w naprawdę znakomitym stylu.
Sylwestrowa noc. Początek nowego roku zbliża się wielkimi krokami, ludzie bawią się w najlepsze, słychać śmiechy, muzykę, co jakiś czas wybuchają petardy… Jednak to nie te odgłosy żegnania minionych roku budzą nastoletniego chłopca. Ktoś jest w domu, a dokładniej w pokoju rodziców, i to, co się tam dzieje, na pewno nie należy do najprzyjemniejszych. Nastolatek wymyka się po cichu do pokoju siostry, a potem oboje przerażeni rzucają się do ucieczki. Niestety ludzie, którzy byli w ich domu, podpalają budynek. A w środku został przecież ich czteroletni braciszek! Kiedy siostra zawraca, chłopiec wie już, że nigdy więcej jej nie zobaczy. Wystarczy jednak kilka minut, by i on podzielił jej tragiczny los.
Morderstwo bogatego małżeństwa i ich dwójki nastoletnich dzieci w sylwestrową noc w domu na ekskluzywnym londyńskim osiedlu staje się prawdziwym wzywaniem dla detektywa Maxa Wolfe’a. Szczególnie gdy okazuje się, że zaginęło czteroletnie dziecko. Trzeba działać szybko, bo wraz z upływem czasu maleją szanse na jego znalezienie, a z każdą chwilą sprawa staje się bardziej zagadkowa. Zabójstwa dokonano pistoletem do uboju bydła, w przeszłości podobnych przypadków było kilka, ale tylko jeden z nich wydaje się analogiczny – zbrodnia Rzeźnika. Mordercy, który w identyczny sposób zabił ojca i trzech synów, jednocześnie zostawiając przy życiu matkę i córkę. Doszło do tego jednak trzy dekady wcześniej i zabójca pewnie już nie żyje.
Co łączy filmy Tarantino, slashery z lat osiemdziesiątych XX wieku oraz „Psychozę” Hitchcocka? Pewnie można by wymienić sporo takich elementów, ale według mnie najważniejszy jest jeden: wszystkie, choć brutalne, rzadko kiedy ukazywały przemoc bezpośrednio, choć też ani trochę jej nie unikały. Krwawe sceny były wszechobecne, ale częściej widzieliśmy zwłoki, niż to, jak giną ludzie albo jak narzędzie zbrodni wchodzi w interakcję z ich ciałami. Podobnie rzecz ma się z prozą Parsonsa – jest ona brutalna, mocna, ale nie epatuje nadmierną przemocą. Jedną z najbardziej przejmujących scen „Krwawej wyliczanki” była otwierająca sekwencja gwałtu, ukazująca bezsilność ofiary i beznadziejność sytuacji – ale autor nie pokazał samego aktu. Tak samo jest w „Rzeźniku”. Nie widzimy, co dzieje się z ofiarami sylwestrowej nocy, możemy się tego jedynie domyślać. Podobnie jest w scenie, w której ojciec wyrzuca z balkonu noworodka – dziecko spada cztery piętra w dół i… Parsons każe nam wyobrazić sobie, co dalej. Ale plastyczność jego opisów nie pozostawia miejsca na wątpliwości.
Przyznam szczerze, że wolę podobne podejście do tematu niż tryskanie krwią i nurzanie się w szokujących opisach. Brutalność bowiem szybko przestaje szokować, podczas gdy drastyczna niepewność, wsparta olbrzymim napięciem, jakie buduje Parsons, intryguje i potrafi przerazić. Do tego mamy szybkie tempo akcji, dobrze poprowadzoną zagadkę i wyważoną stronę obyczajową – czyli naprawdę smakowity i udany miks. Jeśli więc lubicie opowieści z dreszczykiem, bardzo dobre zarówno pod względem stylu, jak i samej fabuły, „Rzeźnik” oraz wcześniejsze przygody Maxa Wolfe’a to propozycja w sam raz dla was. Nie pozostaje mi zatem nic innego, jak polecić je Waszej uwadze i czekać na ciąg dalszy, zatytułowany „Klub wisielców”. Jestem pewna, że Parsons nie zawiedzie.
„Krwawa wyliczanka”, pierwszy thriller w karierze Tony’ego Parasonsa był jedną z nielicznych pozycji kryminalnych, które tak pozytywnie mnie zaskoczyły. Ciekawy klimat, mocna opowieść, wciągająca zagadka, sympatyczny główny bohater i przyjemny, lekki styl. Teraz autor przedstawia nam ciąg dalszy losów detektywa Maxa Wolfe’a i robi to w naprawdę znakomitym...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-06-11
Czy Kuba Rozpruwacz korzystałby dzisiaj z Twittera? Czy Dusiciel z Bostonu zmieniałby swój status związku na Facebooku? Co udostępniliby na tablicy i ile mieli polubień? Media społecznościowe mają ogromną siłę rażenia, przekonaliśmy się o tym wielokrotnie. Potrafią zjednoczyć masy, przykleić łatkę albo w krótkiej chwili zniszczyć wizerunek. Bob Rzeźnik z „Krwawej wyliczanki” doskonale o tym wie. Ukryty za wieloma zaporami sieciowymi manipuluje tłumem i naśmiewa się z policji. Bezkarny i anonimowy, każdy nowy wpis kończy hasztagiem: #zabicwszystkieswinie.
Siedmiu uczniów z elitarnej szkoły dla chłopców obiecało sobie przyjaźń na śmierć i życie. Przepełnieni poczuciem wyższości, utalentowani i ambitni, szybko wspinali się po szczeblach kariery, za nic mając zwykłego, szarego obywatela. Pieniądze, luksusowy dom, piękna żona u boku. Na ten idylliczny obrazek nagle położył się cień. Nie jest już ważne, który z nich jest politykiem albo adwokatem. Morderca za swój cel obiera chłopców ze zdjęcia i eliminuje ich jednego po drugim. Co takiego zrobili?
„Krwawa wyliczanka” nie jest debiutem. Jest jednak pierwszym kryminałem Tony’ego Parsonsa, brytyjskiego dziennikarza i pisarza. Autor używa terminologii typowej dla tego gatunku, pojawiają się tu więc modus operandi czy skurcz pośmiertny, a wyjaśnienia są zgrabnie wplecione w dialogi. Parsons opisuje swobodę, z jaką pracują technicy albo fotograf (podśpiewujący, jakby był na weselu, a nie miejscu oględzin), co rozluźnia atmosferę i pokazuje, że nawet w taki zawód może się wkraść rutyna, bo znieczulenie jest już od dawna.
Główną postacią jest detektyw Max Wolfe, najmłodszy stażem w wydziale kryminalnym. Jest bystry, spostrzegawczy i niepokorny, częściej kieruje się przeczuciem niż rozkazem przełożonego. Od innych bohaterów powieści kryminalnych odróżnia go samotne wychowywanie dziecka. Oczywiście zadawałam sobie pytanie, co się stało z matką. Niektórzy autorzy usiłują wymyślić jak najbardziej pokręconą i krwawą zbrodnię, dzięki której książka będzie ciekawsza czy bardziej przerażająca. Parsons w pewnym sensie też się na to pokusił, bo nie oszczędził czytelnikowi krwawych szczegółów, ale nie to zrobiło na mnie największe wrażenie. Najbardziej uderzyło mnie wyjaśnienie, dlaczego Max został z córką sam.
Chwilę zajęło mi przyzwyczajenie się do stylu, jakim jest napisana „Krwawa wyliczanka”. Nie od razu mnie też wciągnęła. Zainteresowanie pojawiło się mniej więcej w połowie książki, gdy do akcji wkroczył Bob Rzeźnik (konkretnie: jego aktywność na portalu społecznościowym). Szczególnie spodobały mi się rozmyślania bohaterów na jego temat. Starszy wiekiem stwierdził, że nie wyobraża sobie, by Kuba Rozpruwacz korzystał z Twittera, a Dusiciel z Bostonu aktualizował swój status związkowy na Facebooku. W odpowiedzi usłyszał, że się myli, bo Internet to doskonale miejsce dla socjopatów. Wątek ten aż się prosił o rozwinięcie; niósł z sobą wiele możliwości, które moim zdaniem nie zostały do końca wykorzystane.
Na rynku jest całe mnóstwo kryminałów, w którym sprawę rozwiązują policjant do spółki z dziennikarką. Coraz częściej pojawia się też psycholog sądowy. Postacie te posiadają narzędzia, które uatrakcyjniają śledztwo i posuwają je do przodu. Nie dziwię się więc, że chciał z nich skorzystać Tony Parsons. „Krwawa wyliczanka” to udany debiut, spełniający założenia gatunkowe, z błyskotliwym zakończeniem. Jego głównym atutem jest jednak seryjny morderca – nieuchwytny internetowy celebryta.
Czy Kuba Rozpruwacz korzystałby dzisiaj z Twittera? Czy Dusiciel z Bostonu zmieniałby swój status związku na Facebooku? Co udostępniliby na tablicy i ile mieli polubień? Media społecznościowe mają ogromną siłę rażenia, przekonaliśmy się o tym wielokrotnie. Potrafią zjednoczyć masy, przykleić łatkę albo w krótkiej chwili zniszczyć wizerunek. Bob Rzeźnik z „Krwawej...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
„Klub wisielców” to finał trylogii Tony'ego Parsonsa, której bohaterem jest detektyw londyńskiej, Max Wolfe. W tej części detektyw musi ukrócić mordercze zapędy gangu zabójców, których uznano za bohaterów. Powieść ukazała się pod naszym patronatem.
Finał godny tak świetnej trylogii. Wyśmienity i zaskakująco okrutny kryminał autora „Krwawej wyliczanki”.
Grupa samozwańczych mścicieli krąży po ulicach Londynu. W upalne noce uprowadza ludzi, którzy dopuścili się złych uczynków, wydaje wyroki i wykonuje egzekucje przez powieszenie. Wśród skazanych na śmierć jest m.in. członek gangu, który molestował dziewczęta, bogaty alkoholik, który śmiertelnie potrącił dziecko, ziejący nienawiścią kaznodzieja nawołujący do mordowania brytyjskich żołnierzy. Liczba ofiar podejrzanie szybko rośnie, a Londyn znajduje się na krawędzi zamieszek. Detektyw Max Wolfe musi ukrócić mordercze zapędy gangu zabójców, których już uznano za bohaterów.
Najnowsza powieść Tony’ego Parsonsa est książką podejmującą istotny tematy. W centrum uwagi niby jest śledztwo w sprawie popełnianych przez samozwańczych katów morderstw, a jednak kryminalna otoczka skrywa o wiele poważniejsze kwestie. Czytający pod wpływem przedstawionych w „Klubie wisielców” wydarzeń zaczyna się zastanawiać, kto we współczesnym świecie ma prawo do wymierzania sprawiedliwości, a także czy pragnienie zemsty za wyrządzone krzywdy może być usprawiedliwieniem dla zbrodni. Dylematy moralne bohaterów stają się podstawą do rozważań dotyczących sprawiedliwości i żądzy zemsty. Najciekawsze jest w tym wszystkim jednak to, że Tony Parsons nie moralizuje. Brytyjski pisarz zupełnie niepostrzeżenie przemyca istotne dla cywilizowanego, wykształconego człowieka problemy, które skłaniają do głębszej refleksji. Taką ważną kwestią jest kara śmierci – chyba najbardziej kontrowersyjna forma wymierzania sprawiedliwości, która ma tyle samo zwolenników, co przeciwników. Przez jednych uważana za sprawiedliwą formę odpłaty za pozbawienie życia, a przez innych za niehumanitarną i nieetyczną. Niegdyś była bardzo powszechna, również w Polsce, a dziś obecna jest tylko w niektórych krajach. Czy powinna zostać przywrócona? Zdaniem bohaterów „Klubu wisielców”… tak.
Samozwańczy kaci, którzy obrali sobie za cel eliminację zbrodniarzy, których nie dosięgło ramię sprawiedliwości, swoim zachowaniem wyraźnie nawiązują do postaci Alberta Pierrepionta, czyli najsłynniejszego kata Zjednoczonego Królestwa, mającego na swoim koncie największą w historii Wielkiej Brytanii udokumentowaną liczbę wykonanych wyroków kary śmierci. Pierrepoint, który stał się legendą w swoim fachu, w swoim życiu powiesił setki morderców, gangsterów i zbrodniarzy wojennych, w tym ok. 200 nazistów skazanych w procesach norymberskich. Przyznam szczerze, że przed sięgnięciem po powieść Parsonsa nie słyszałam o Pierrepoincie. W wymyślonej przez pisarza fabule towarzyszy jakaś oparta na faktach historia, to taka opowieść nabiera rumieńców. Bezlitosny kat z zimną krwią wykonujący setki egzekucji. Pojawienie się tak kontrowersyjnej i słynnej postaci – nawet tylko we wspomnieniach i rozmowach bohaterów – jak nic innego dodaje przedstawionej historii pikanterii.
Dużą zaletą powieści Parsonsa jest też to, że wcale nie trzeba ich czytać po kolei. Aby sięgnąć po drugi czy trzeci tom trylogii, wcale nie musicie koniecznie znać poprzednich części. Oczywiście warto czytać je po kolei, ale bez obaw możecie zacząć swoją przygodę z prozą Tony’ego Parsonsa właśnie od „Klubu wisielców”, a dopiero potem ewentualnie sięgnąć po dwie poprzednie części.
Stanowiący finałową odsłonę cyklu „Klub wisielców” to przyzwoity kryminał, który czyta się w mgnieniu oka. Intrygująca fabuła, liczne zwroty akcji i niełatwe do przewidzenia zakończenie to mocne strony nowej książki Parsonsa. Z czystym sumieniem polecam.
„Klub wisielców” to finał trylogii Tony'ego Parsonsa, której bohaterem jest detektyw londyńskiej, Max Wolfe. W tej części detektyw musi ukrócić mordercze zapędy gangu zabójców, których uznano za bohaterów. Powieść ukazała się pod naszym patronatem.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toFinał godny tak świetnej trylogii. Wyśmienity i zaskakująco okrutny kryminał autora „Krwawej wyliczanki”.
Grupa...