Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

Na początku była dla mnie po prostu lekką i zabawną powieścią. W miarę czytania zaczęła działać wspomniana w niej "magia fandomu" - sama uwielbiam świat fantasy i potrafię spędzać długie godziny na analizowaniu różnych teorii czy podziwianiu fanartów, dlatego można powiedzieć, że książka trafiła na dobry grunt. Myślę, że autorka bardzo dobrze wplotła w te prostą i miłą opowiastkę swoją myśl przewodnią: że chociaż magia tak naprawdę nie istnieje, to te wymyślone historie i światy i tak mają moc upiększania i wpływania na życie tych, którzy je kochają - 100% prawdy. Bardzo przyjemna lektura.

Na początku była dla mnie po prostu lekką i zabawną powieścią. W miarę czytania zaczęła działać wspomniana w niej "magia fandomu" - sama uwielbiam świat fantasy i potrafię spędzać długie godziny na analizowaniu różnych teorii czy podziwianiu fanartów, dlatego można powiedzieć, że książka trafiła na dobry grunt. Myślę, że autorka bardzo dobrze wplotła w te prostą i miłą...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Po przeczytaniu "Naznaczonych śmiercią", byłam naprawdę "podjarana" kontynuacją. I pewnie gdyby nie to, to nie poczułabym się taka rozczarowana. Ale do rzeczy.

Zacznę od tego, że naprawdę lubiłam głównych bohaterów. Byli ciekawi, dali się lubić. Ale tutaj... Stało się z nimi coś złego. Chyba zgubili gdzieś w kosmicznej próżni swoje charaktery. Jakby ktoś ich wyprał! Chwilami miałam wrażanie, że ich kwestie mogłaby mówić dowolna wstawiona w ich miejsce postać i nie byłoby żadnej różnicy.

Oj, wymęczyłam tę książkę. Osobiście podzieliłam ją na: niezbyt ciekawy początek, dość rozciągnięte i męczące rozwinięcie i zadziwiająco dobre zakończenie (jedynie ono przypominało mi pierwszą część).
Akcja przez większość książki była jakąś plątaniną różnych, mało ciekawych wątków, które w zasadzie gdzieś już widzieliśmy. Buntownicy, banici, negocjacje, różne plany, jakieś nagrania, blabla. Niby opisują sporo wydarzeń, ale tak naprawdę nic się nie dzieje. Dopiero pod koniec pojawiają się wreszcie jakieś KONKRETY.

Co było do przewidzenia, zmieniła się też sceneria. Thuvhe zastąpiły statki kosmiczne (nuda) oraz inne planety. Nie jest to jednak uczciwa wymiana. Thuvhe zostało odmalowane w poprzedniej części fantastycznie. Dwa narody, ta różnorodność, ich zwyczaje, powiedzonka...ah! Dlatego liczyłam, że wraz z nową, (jakże intrygującą!) planetą wiecznego mroku, na której wszystko usiłuje zabić, dostaniemy do kompletu równie rozwiniętą kulturę żyjących na niej ludzi. Ale nie. Tak naprawdę nie ma o niej zbyt wiele. Większość czasu bohaterowie przebywają po prostu wśród uciekinierów z Shotet. Przez to ten nowy krajobraz wydaje się po prostu...płytki. Trochę jakby wcale nie znaleźli się na Ogrze, tylko gdzieś obok niej.

Na domiar złego pojawiło się coś, co potrafi zepsuć każdą obiecującą relację romantyczną w książkach i filmach - konflikt. Ojjj, i to taki wyciągnięty dosłownie z...nikąd, jakby bohaterowie nagle uznali, że zrobiło się nudno, więc czas wrzucić jakieś zmyślone na poczekaniu problemy w swój ledwie kiełkujący związek. I niestety przez to, później przez resztę powieści musimy czytać wstawki o tym, jak przez to cierpią.
Rozczarował mnie też sposób, w jaki zamknięto cały wątek przepowiedzianych losów. Liczyłam na prawdziwe "łał", a wyszło to tak jakoś nijako.

To teraz wypadałoby wymienić coś pozytywnego. Oczywiście są takie rzeczy.
Część rozdziałów jest prowadzona z perspektywy nowych postaci - np. Cisi. Działanie jej daru nurtu jest naprawdę fajnie pomyślane. I choć szczerze - nie polubiłam Cisi, a jej wątek też mnie jakoś nie porwał - to nie mogę jej odmówić bycia ciekawą postacią. Głównie przez kontrast między jej wiecznie miłym i łagodnym wizerunkiem a prawdziwą (i nie taką znowu słodką) naturą tłumioną przez dar nurtu.
Bardzo ciekawy jest też wątek Eijeha i wielka szkoda, że było go tak mało. Chętnie czytałabym, o tym, jak stopniowo w jego głowie "my" zaczyna scalać się w "ja". Jego postać, to trochę niewykorzystany potencjał. Myślę, że książce wyszłoby na dobre, gdyby to Cisi i Eijeh byli jej głównymi bohaterami, a Akos i Cyra pojawiali rzadziej, kiedy akurat nie leczą złamanego serca i nie użalają się nad sobą.

To nie jest tak, że ta książka jest nieskończenie koszmarna. Pojawia się sporo ciekawych, oryginalnych rozwiązań, ale ich sposób przedstawienia jest zwyczajnie...słaby. Autorka chyba w ogóle nie zauważyła mocnych elementów swojej powieści, bo najciekawsze motywy potraktowała po macoszemu, za to zbyt duży nacisk położyła na to, co jest dobrze znane i oklepane - jak rozterki wewnętrzne bohaterów.

Gdyby nie zakończenie, które przypominało mi pierwszy tom, i w którym Cyra i Akos znów są sobą, to ta ocena byłaby gorsza. Właściwie, to żałuję, że przeczytałam drugą część. Zatarła moje pozytywne wrażenie po poprzedniej.

Po przeczytaniu "Naznaczonych śmiercią", byłam naprawdę "podjarana" kontynuacją. I pewnie gdyby nie to, to nie poczułabym się taka rozczarowana. Ale do rzeczy.

Zacznę od tego, że naprawdę lubiłam głównych bohaterów. Byli ciekawi, dali się lubić. Ale tutaj... Stało się z nimi coś złego. Chyba zgubili gdzieś w kosmicznej próżni swoje charaktery. Jakby ktoś ich wyprał!...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Niewielu po usłyszeniu "likaon" od razu będzie wiedziało, co to za zwierzę. Jak widać podobnie niewielu zna tę książkę - i według mnie naprawdę szkoda.

Likaony to dzikie psy, które stadami przemierzają otwarte afrykańskie tereny, a ich realcje społeczne są może nawet bardziej złożone, niż te wilcze. Naszymi głównymi bohaterami są tutaj członkowie "stada Genghisa" i choć stary Genghis najwyraźniej gdzieś przepadł, wataha wciąż radzi sobie bardzo dobrze.
Hugo van Lawick zajmował się tymi zwierzakami od dawna, ale nawet jego zaskoczyła sytuacja, której był świadkiem - dlatego właśnie powstała ta cienka książeczka. Mogłaby być nawet jeszcze krótsza, ale autor dzieli się z czytelnikiem nie tylko samą historią - pozwala też związać się nieco z bohaterami, a nawet wcielić w rolę prawdziwego badacza, gdy razem z nim obserwujemy stado przez lornetkę i śledzimy jego poczynania jak likaoński serial obyczajowy.
Zachowania psów mogą się wydać dziwne i niezrozumiałe (przyroda bywa przecież brutalna), a ich wyjaśnienia nie dostaniemy podanego na tacy. Czytelnik jest zmuszony sam się nad nimi zastanowić, w końcu teraz to on jest badaczem. Van Lawick tylko od czasu do czasu przerywa taką narrację, żeby wtrącić jakieś swoje dłuższe przemyślenie.

Polecam każdemu, kogo fascynuje przyroda - zwłaszcza, że nie jest to długa książka. Może warto od czasu do czasu zamiast znów o wilkach, poczytać o jakiś mniej znanych, za to zdecydowanie bardziej egzotycznych psowatych.

Niewielu po usłyszeniu "likaon" od razu będzie wiedziało, co to za zwierzę. Jak widać podobnie niewielu zna tę książkę - i według mnie naprawdę szkoda.

Likaony to dzikie psy, które stadami przemierzają otwarte afrykańskie tereny, a ich realcje społeczne są może nawet bardziej złożone, niż te wilcze. Naszymi głównymi bohaterami są tutaj członkowie "stada Genghisa" i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dodaję ten badziew do swojej biblioteczki tylko po to, żeby obniżyć jego ocenę. Skoro prawo pozwala na to, żeby obrzydliwy plagiat nadal istniał, a ze złodziejki robi poszkodowaną, to niech chociaż tutaj będzie trochę sprawiedliwości.

Dodaję ten badziew do swojej biblioteczki tylko po to, żeby obniżyć jego ocenę. Skoro prawo pozwala na to, żeby obrzydliwy plagiat nadal istniał, a ze złodziejki robi poszkodowaną, to niech chociaż tutaj będzie trochę sprawiedliwości.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Przeczytałam wcześniej tylko "Rywalki", więc nie mam pojęcia jaki jest ojciec Maxona w następnych tomach, cośtam mi tylko mignęło w opiniach - tym lepiej dla mnie. Mogłam dzięki temu przyglądać się, jak kompletnie zaślepiona miłością Amberly ignoruje wszystkie złe cechy swojego wybranka. Cechy, które aż krzyczą, że w przyszłości mogą rozwinąć się w coś jeszcze gorszego. Na pierwszy rzut oka widać, że Clarksona najbardziej pociąga w dziewczynie jej bezgraniczne oddanie i posłuszeństwo, a ona naiwnie myli to z miłością - coś takiego musi się po prostu skończyć źle.
Nowelka jest niby przeciętna, a jednak zaczęłam czytać i nie oderwałam się od niej aż do ostatniej strony. Czyta się ją szybko i jest lekka - sam raz na chwilowe oderwanie się od rzeczywistości, dlatego nieco zawyżyłam ocenę :)

Przeczytałam wcześniej tylko "Rywalki", więc nie mam pojęcia jaki jest ojciec Maxona w następnych tomach, cośtam mi tylko mignęło w opiniach - tym lepiej dla mnie. Mogłam dzięki temu przyglądać się, jak kompletnie zaślepiona miłością Amberly ignoruje wszystkie złe cechy swojego wybranka. Cechy, które aż krzyczą, że w przyszłości mogą rozwinąć się w coś jeszcze gorszego. Na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Podobała mi się, ale ja opowiem teraz o tym, co mnie boli: Ta powieść nie pochłonęła mnie niestety tak, jak poprzednie części cyklu - pewnie dlatego, że główną bohaterką jest tutaj postać fikcyjna, w dodatku denerwująca mnie do granic możliwości. Jej dwulicowość, rozterki emocjonalne, naiwność i przy tym zadziwiająco wysokie mniemanie o sobie doprowadzało mnie naprawdę do szału. Zmądrzała dopiero po jakimś czasie, wciąż jednak nie przestając być dwulicowa. Jak ktoś słusznie zauważył w powieści, ta dziewczyna ma naprawdę SPORY problem z rozróżnianiem dobra i zła. W dodatku zauważyłam po raz któryś ciekawy zabieg autorki: na siłę stara się przekonać czytelnika, że jakaś postać - kompletnie dla mnie odpychająca - jest wprost cudowna, magnetyczna i wszyscy wkoło ją uwielbiają. Tak było w przypadku Jerzego Boleyna, a teraz to samo mamy z Robertem Dudleyem i Elżbietą. Za nic nie potrafię zrozumieć ochów i achów głównej bohaterki nad tymi postaciami - ich opisy kompletnie im przeczą. Elżbietę z 'Błazna królowej' mogłabym najłagodniej opisać jako rozpieszczoną, puszczalską, zdradliwą małpę, a stale czytam jakaż to jest czarująca...
No już, wypłakałam się. Teraz śmiało mogę powiedzieć, że powieść z pewnością jest dobra, ale niestety (dla mnie) nie aż tak dobra, jak poprzedniczki. Tamte wciągały mnie na długie godziny już od pierwszej strony, a ta - niezbyt.

Podobała mi się, ale ja opowiem teraz o tym, co mnie boli: Ta powieść nie pochłonęła mnie niestety tak, jak poprzednie części cyklu - pewnie dlatego, że główną bohaterką jest tutaj postać fikcyjna, w dodatku denerwująca mnie do granic możliwości. Jej dwulicowość, rozterki emocjonalne, naiwność i przy tym zadziwiająco wysokie mniemanie o sobie doprowadzało mnie naprawdę do...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Do przeczytania tej książki, lub raczej książeczki, zachęciło mnie spotkanie z panią Nowicką organizowane przez uczelnię. Co mogłam powiedzieć po nim? Niesamowita kobieta! Jej opowieści były wręcz niewiarygodne. Praca położnej w Polsce a praca pani Nowickiej w Tanzanii to dosłownie niebo a ziemia! Miałam nadzieję poznać więcej historii, więc po jakimś czasie sięgnęłam po książkę autorstwa tej pani.
Prawie od razu rzuca się w oczy lekki język - nie ma się mu co dziwić, cała opowieść powstała bowiem z fragmentów bloga, nie spodziewajcie się więc literatury najwyższych lotów, o nie! W końcu nie o piękny język tutaj chodzi a o przekazanie czytelnikowi, jak najwięcej rzeczywistości pani Nowickiej. Świat Sukuma tak odmienny od naszego i cuda zdarzające się każdego dnia. Trudne wyzwania i wyjątkowe przypadki medyczne. Tragedie ludzkie i nieskończona wiara w każdy nowy dzień oraz w plan Boga - tak właśnie opisałabym w skrócie tę opowieść trwająca około dwa i pół roku, upchaną zgrabnie na 192 stronach.
Część słówek z "medycznej terminologii" rzeczywiście może być trochę niezrozumiała dla osób, których nie interesuje medycyna - na szczęście ich znajomość nie jest niezbędna, a gdyby kogoś bardzo temat zaciekawił, zawsze można wszystko odnaleźć w Internecie.
Jedynymi fragmentami, które mnie nieco nudziły były opisy w klimacie "religijnym", muszę jednak przyznać, że siła wiary i ducha pani Nowickiej zasługuje na prawdziwy podziw.
Serdecznie wszystkim polecam! Niejedno pewnie Was tu zaskoczy :)

Do przeczytania tej książki, lub raczej książeczki, zachęciło mnie spotkanie z panią Nowicką organizowane przez uczelnię. Co mogłam powiedzieć po nim? Niesamowita kobieta! Jej opowieści były wręcz niewiarygodne. Praca położnej w Polsce a praca pani Nowickiej w Tanzanii to dosłownie niebo a ziemia! Miałam nadzieję poznać więcej historii, więc po jakimś czasie sięgnęłam po...

więcej Pokaż mimo to