-
ArtykułySherlock Holmes na tropie genetycznego skandalu. Nowa odsłona historii o detektywie już w StorytelBarbaraDorosz1
-
ArtykułyDostajesz pudełko z informacją o tym, jak długo będziesz żyć. Otwierasz? „Miara życia” Nikki ErlickAnna Sierant3
-
ArtykułyMagda Tereszczuk: „Błahostka” jest o tym, jak dobrze robi nam uporządkowanie pewnych kwestiiAnna Sierant1
-
ArtykułyLos zaprowadzi cię do domu – premiera powieści „Paryska córka” Kristin HarmelBarbaraDorosz1
Biblioteczka
2020-10-15
Mam mieszane uczucia - z jednej strony genialnie odmalowany obraz śnieżnego piekła jakim dla wielu była kampania rosyjska, zwłaszcza pod Stalingradem ale z drugiej mnóstwo przeinaczeń, drobnych manipulacji i nieuzasadnionych ocen. Rwana i niespójna narracja ciężka dla czytania (przynajmniej dla mnie).
Z jednej strony wybitnie ciekawe porównanie poziomu Niemców i Włochów gdzie włosi w zasadzie pod koniec grudnia 42 nie mieli nic - ten kto nie porzucił karabinu miał tylko bagnet i sześc naboi a inni nawet tego, liczna dezercja włoskich szeregowych, nie wykonywanie rozkazów, brak jakiegokolwiek działania ze strony dowództwa włoskiego i tylko ciągłe oglądanie się i czekanie na Niemców aż oni zorganizują obronę, oni się przebiją, oni wydadzą rozkazy, oni zaprowadzą porządek, oni dadzą wreszcie zapasy. Z drugiej tragiczny obraz włoskiego ataku na bagnety pod Arbuzowem i tragedia bycia pod ciągłym ostrzałem artyleryjskim.
Dla zainteresowanych bitwą Stalingradzką, dla chcących poszerzyć swój horyzont o wspomnienia i spojrzenie innych uczestników konfliktu niż tylko Rosjan, Polaków, Niemców i Amerykanów ale raczej nie dla przygodnego czytelnika.
Mam mieszane uczucia - z jednej strony genialnie odmalowany obraz śnieżnego piekła jakim dla wielu była kampania rosyjska, zwłaszcza pod Stalingradem ale z drugiej mnóstwo przeinaczeń, drobnych manipulacji i nieuzasadnionych ocen. Rwana i niespójna narracja ciężka dla czytania (przynajmniej dla mnie).
Z jednej strony wybitnie ciekawe porównanie poziomu Niemców i Włochów...
Dziwna ta książka. Autor ma ciężki styl, taki - oniryczny. Mam takie właśnie wrażenie jakby to była senna migawka jego przeszłości - bardziej porozrzucane migawki i wspomnienia śnione gdzieś nocą po latach niż pełnokrwista chronologiczna narracja. Nie pomaga też literackie zacięcie autora. Czyta się to bez dwóch zdań ciężko.
nie ma też zbyt wielu faktów i danych. Bardziej są to takie głęboko zapadające w pamięć odczucia życia na froncie - marsze, jedzenie, chłód, rany. etc. Jest też jednak sporo mimochodem dorzuconych konkretnych szczegółów - ot pod Wołowem jakiś Niemiec wrzuca w grupkę jeńców granat a rannych dobija z MP ot tam inny wchodzi do chaty i zabija wszystkich bo nie dali miodu. Sporo oj sporo jest tu zbrodni wojennych i to bez udawania, ze to tylko później jak już zobaczyliśmy co Rosjanie robią z naszymi.
Jednym słowem jeśli przebijemy się przez literackość tych wspomnień to są one całkiem ciekawe ale to miałkie zacięcie i ten oniryzm narracji strasznie przeszkadzają w odbiorze tych wspomnień.
Dziwna ta książka. Autor ma ciężki styl, taki - oniryczny. Mam takie właśnie wrażenie jakby to była senna migawka jego przeszłości - bardziej porozrzucane migawki i wspomnienia śnione gdzieś nocą po latach niż pełnokrwista chronologiczna narracja. Nie pomaga też literackie zacięcie autora. Czyta się to bez dwóch zdań ciężko.
nie ma też zbyt wielu faktów i danych. Bardziej...
Autor, co widać, był propagandzistą III Rzeszy. Widać bo pióro ma lekkie i czyta się całość dobrze a i tłumacz też się postarał to oddać. Niestety książka wręcz do granic absurdu trzyma się linii oczyszczania Niemców z wszystkiego.
Tekst z tyłu obwolutu zachęca stwierdzeniami, że jest to relacje "(...) bacznego, krytycznego świadka brutalnych realiów wojny (...)" oraz "(...) jego spostrzeżenia dotyczące sposobu prowadzenia wojny i polityki są prawdziwą rzadkością (...)". Bzdura. Autor jest typowym besserwiesserem znającym przebieg wypadków wiec może po latach udawać jak to wszystko już wtedy przewidział i wiedział. Baczny świadek któremu udało się NIE zauważyć wszystkich niemieckich zbrodni? Ba zbrodni jego własnego oddziału? Na pewno. Za to zauważa każdą zbrodnie sowiecką (zwłaszcza te podkręcone przez własną germańską propagandę).
Baczny obserwator i krytyk polityki bo po przegranej wojnie był w stanie domyślić się, ze pewne rzeczy Niemcy zrobili źle? Niestety ale to nadużycie i to grube.
Mamy tu sporo ciekawostek, ot na samym początku kampanii rosyjskiej poznajemy... byłego strażnika obozu koncentracyjnego. Fakt zdarzało się ale raczej powinien trafić do Totenkopf niż LAH ale co tam. Ów strażnik nie wytrzymał psychicznie (możliwe) ale za to jakie ciekawe rzeczy prawi. Otóż wedle tego co mówi (w czerwcu 1941!) w obozach osadzonym wcale nie było tak źle, dobrze też nie ale to co się o nich mówi jest przesadzone. Nie jestem w stanie uwierzyć w taki dialog w tym momencie wojny (Niemcy wydają się niezwyciężone, prą na Moskwę jak szaleni) - SSmani dyskutują sobie o kacetach z wyraźnym umniejszaniem winy i cierpień ofiar? To powojenny bzdet dla samych Niemców by powiedzieć widzicie mamy świadka który się niby załamał ale w sumie to nawet taki ktoś mówi, ze nie było tragedii. Powojenne umniejszanie winy.
Dalej np nasz autor natyka się na porzucony sowiecki czołg, zagląda do środka a tam mnóstwo amunicji czołgowej, butelka wódki i duża gruba książka. "Kapitał" Marksa. No i daje to asumpt do dalszego przedstawiania samego Marksa, bolszewizmu połączonego z imperializmem rosyjskim bla bla bla bla na kolejne 10 stron i udowadnianie jak to Niemcy wojne wywołali dla dobra ludzkości. No i znowu - porzucony czołg - spoko może być, butelka wódki? Nawet jestem w stanie uwierzyć ale wielka, gruba książka pt Kapitał? Kapitał Marksa wydany w takim formacie jak te wspomnienia powinna mieć koło 150 stron ani to by było grube ani duże.
Ilośc takich kwiatków mnie osobiście odrzuca.
Autor, co widać, był propagandzistą III Rzeszy. Widać bo pióro ma lekkie i czyta się całość dobrze a i tłumacz też się postarał to oddać. Niestety książka wręcz do granic absurdu trzyma się linii oczyszczania Niemców z wszystkiego.
Tekst z tyłu obwolutu zachęca stwierdzeniami, że jest to relacje "(...) bacznego, krytycznego świadka brutalnych realiów wojny (...)" oraz...
Mam mieszane uczucia - posłowie autora jest bez dwóch zdań obrzydliwą próbą zrzucenia z siebie jakiejkolwiek odpowiedzialności ot klasyczny dobry Niemiec który jedynie walczył ze złym bolszewizmem.
Jednocześnie w treści autor pozwala sobie na cały szereg dygresji i opowieści co najwyżej zasłyszanych ale tak dobrze zapamiętanych, ze nawet wie co kto mówił i w jakim był stanie psychicznym. Moim zdaniem te fragmenty odejmują wiarygodności, parę razy zdarzyło się też umieścić w tej samej sytuacji pewnego feldwebela w dwóch miejscach.
Mapy są tragiczne - współczesny goglemaps i obwódka wokół miejscowości, żeby było wiadomo na co czytelnik patrzy ale nie wynika z nich w zasadzie nic. Zupełnie zbędne moim zdaniem.
Z pozytywów - piechota motocyklowa to nie jest coś o czym czyta się zbyt często. Tu taktyka jej użycia została parokrotnie nieźle opisana i to jest duży bonus dla mnie. Do tego dochodzi kwestia dobrego opisu taktyki użycia pojazdów typu Hornisse co też jest dla mnie sporym bonusem. Mało jest też wydanych po polsku wspomnień niemieckich z walk na terenie dzisiejszej Polski w 1944 i 45 a już w ogóle śladowe ilości mamy publikacji z walk na terenie Czech. To też duży plus tej publikacji.
Mam mieszane uczucia - posłowie autora jest bez dwóch zdań obrzydliwą próbą zrzucenia z siebie jakiejkolwiek odpowiedzialności ot klasyczny dobry Niemiec który jedynie walczył ze złym bolszewizmem.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toJednocześnie w treści autor pozwala sobie na cały szereg dygresji i opowieści co najwyżej zasłyszanych ale tak dobrze zapamiętanych, ze nawet wie co kto mówił i w jakim był...