Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

Życie każdego z nas można podzielić na kilka etapów - dzieciństwa, okres nastoletniego buntu i pierwszych miłości, wkraczania w dorosłość i szukania swojej drogi, zakładania rodziny i stabilizacji, aż po spokojne lata starości spędzone w gronie najbliższych. Czas, który został nam dany do wykorzystania mierzymy w latach, miesiącach, dniach i godzinach. Upływa nieubłaganie sterując naszymi wyborami, kierując nas na określone ścieżki życia i kończy się szybciej niż byśmy tego chcieli. Życie można mierzyć jednak innymi miarami. W przypadku Evelyn Hugo byli to mężowie, dokładnie siedmiu mężów, a każdy z nich symbolizował inny etap życia tytułowej bohaterki. Mężowie, z którymi była z rozsądku, z miłości, z płomiennej namiętności, a niekiedy i z rozpaczy. Kto był jej największą miłością? Jak toczyło się życie wielkiej gwiazdy Hollywood? Czego żałuje?

Monique to młoda, dobrze zapowiadająca się dziennikarka pracująca w jednej z nowojorskich gazet. Zajmuje ona w niej jednak szeregową pozycję, aż do dnia, w którym dostaje propozycję przeprowadzenia wywiadu z jedną z największych gwiazd Hollywood - Evelyn Hugo. Szybko okazuje się jednak, że był to tylko pretekst do zaaranżowania spotkania z Monique. Evelyn chce wyjawić jej wszystkie swoje tajemnice, sekrety i grzechy, ale biografia ukazać się ma dopiero po jej śmierci. Dla Monique, nikomu nieznanej dziennikarki, to szansa na zrobienie kariery, a dla Hugo to możliwość rozliczenia się z przeszłością, spowiedź przed samą sobą, swoimi fanami i Monique, która wybrana została przez Evelyn nieprzypadkowo...

Książka podzielona jest na siedem części, a każda z nich, jak możecie się domyślić, dotyczy innego mężczyzny z życia Evelyn. Poprzeplatane są one mini rozdziałami, które opowiadają o tym co dzieje się pomiędzy bohaterkami w trakcie spisywania wspomnień Evelyn, a także życia samej Monique. Taylor Jenkins Reid stworzyła książkę, od której nie mogłam się oderwać, a w ostatnim czasie rzadko zdarza mi się na takie trafić. Porywającą, fascynującą, a niekiedy i szokującą. Przez praktycznie całą książkę łapałam się na tym, że miałam ochotę sięgnąć po telefon i wygooglować postać Evelyn Hugo, sprawdzić jej filmografię na Filmwebie i czym prędzej obejrzeć jakikolwiek film z jej udziałem. Wrażenie, że historia ta zdarzyła się naprawdę jest tak silne, że w dalszym ciągu nie mogę się mu oprzeć.

Życie Hugo, której gwiazda rozświetlała hollywoodzkie niebo przez kilkadziesiąt lat, począwszy od 1954 roku, nie zawsze było usłane różami, a cena sławy, która spotkała przepiękną aktorkę, mierzona była złamanymi sercami, wypalonymi papierosami i skandalami. Hugo gotowa była zrobić wszystko, aby osiągnąć sukces. Bezwzględna, często wręcz okrutna, dążyła po trupach do celu. Chociaż jej kreacja została przez autorkę stworzona wręcz wybitnie i bezbłędnie, to postać Hugo, jej działania i powódki, którymi się kierowała bywały dla mnie często niezrozumiałe i wywoływały we mnie jeszcze większe emocje. Evelyn szokowała wszystkich przez wiele lat, a gazety rozpisywały się o jej licznych romansach i mężach. Jak niewielu jednak znało prawdziwą twarz Evelyn Hugo... jak niewiele osób znało każdy zakamarek jej serca i zdawało sobie sprawę z tego, że jej działania były często podyktowane chęcią ochrony swoich najbliższych. Sława, o której marzą ludzie, to nie tylko bogactwo, suto zakrapiane imprezy i medialny rozgłos. To definicja wyborów, przed którymi zmuszone są stawać wielkie gwiazdy do końca swojego życia. To wieczna gra pozorów. To ogromna samotność i niezrozumienie, gubienie się we własny życiu, które przypomina film - granie na dwa fronty, ukrywanie swojego prawdziwego ja i tworzenie sztucznej wersji samego siebie, którą oglądają media i widzowie.

Nie chcę zdradzać Wam zbyt wiele na temat książki, ale uwierzcie mi, że historia Evelyn Hugo nie jest jednopłaszczyznowa i płytka. To rozbudowane studium ludzkich uczuć. To opowieść o tematach tabu, które Evelyn mogła poruszyć dopiero tuż przed swoją śmiercią, a przez które cierpiała całe swoje życie. Gdyby prawda o jej osobie wyszła na jaw wcześniej, oznaczałoby to kres jej kariery, zepchnięcie jej osoby na margines społeczny, a być może nawet i więzienie... I chociaż postać Evelyn, a także jej rozterki i problemy są wymyślone, to jestem pewna, że w rzeczywistości dotykały one niejednej gwiazdy kina tamtych lat. Z każdą stroną będziecie odkrywać jej życie i tonąć w tej pozycji coraz głębiej. Wzruszycie się, zdenerwujecie na Evelyn, aby pod koniec wybaczyć jej wszystkie błędne decyzje i zdać sobie sprawę z tego, że to tak naprawdę miłość jest powodem wszystkiego w naszym życiu...

https://ksiazkowoholizm.blogspot.com/2019/07/siedmiu-mezow-evelyn-hugo-taylor.html

Życie każdego z nas można podzielić na kilka etapów - dzieciństwa, okres nastoletniego buntu i pierwszych miłości, wkraczania w dorosłość i szukania swojej drogi, zakładania rodziny i stabilizacji, aż po spokojne lata starości spędzone w gronie najbliższych. Czas, który został nam dany do wykorzystania mierzymy w latach, miesiącach, dniach i godzinach. Upływa nieubłaganie...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Jojo Moyes zabiera nas ze sobą w podróż do Australii, a konkretniej do Srebrnej Zatoki - krainy delfinów, nieskomplikowanego życia wśród przyrody i wielorybów, pojawiających się w niej raz do roku. Liza, główna bohaterka powieści to kobieta skryta, małomówna i ceniącą sobie swoją prywatność. Wraz z pomocą ciotki, właścicielki małego miejscowego hoteliku, wychowuję kilkuletnią córeczkę. Mike zjawiający się w zatoce znienacka zdaje się być jej kompletnym przeciwieństwem - mieszkaniec Londynu, pracownik wielkiej korporacji i... pomysłodawca wybudowania ekskluzywnego kurortu dla bogaczy w samym centrum Srebrnej Zatoki.
Wraz z przybyciem Mike'a do miasteczka zachwiany zostanie nie tylko jego eko-system, ale i życie mieszkańców. Liza będzie musiała stawić czołom duchom
z przeszłości, wspomnieniom utraconej córki, ale i stoczyć bolesną walkę
ze zmieniającym się światem. Walkę o siebie samą, jak i o inne stworzenia, które bez pomocy człowieka nie mają szans się obronić.

Jestem ogromną fanką wszystkich powieści, których akcja dzieje się w malutkich miasteczkach. A kiedy chodzi dodatkowo o Australię, delfiny, wieloryby i niezbadaną, dziką przyrodę, moje czytelnicze kubki smakowe wariują. Uważam, że dobre umiejscowienie fabuły to klucz do sukcesu i jeden z najważniejszych elementów nadających książce niezwykłego klimatu. Srebrna Zatoka to powieść z pozoru lekka, nieco sztampowa i niezwykle wakacyjna. O ile z tym ostatnim w pełni się zgodzę,
o tyle z dwoma pozostałymi niezupełnie. Książka podzielona jest na rozdziały, a każdy z nich pisany jest z perspektywy innego bohatera. Poznajemy miejscowych i historię każdego z nich. To co rzuca się w oczy, to ich bezgraniczne oddanie zwierzętom zamieszkującym wody zatoki. Ich miłość do delfinów i wielorybów definiuje to, jakimi są ludźmi - dobrymi, ciepłymi, kochającymi. To nie są kolejni płytcy bohaterowie. To ludzie z krwi i kości - popełniają błędy, są ukształtowani przez trudy życia, a Moyes za sprawą swojego niezwykłego talentu i lekkiego pióra, tchnęła w nich życie. Mike - główny męski bohater, rozkwita coraz bardziej z każdą kolejną kartką. Zmienia się, przewartościowuje swoje priorytety i odnajduje w Zatoce azyl oraz miłość. Moyes pod płaszczem powieści obyczajowej porusza bardzo ważny
i trudny temat zmian, które zachodzą w środowisku. Postęp technologiczny
i nieustanna pogoń za pieniędzmi nie wpływają korzystnie na przyrodę i otaczający nas świat. Nie zawsze to co dobre jest słuszne. Czasami są w życiu rzeczy ważniejsze od pieniędzy, a dookoła nas żyją stworzenia, które tylko my możemy obronić.
Mike zdał sobie z tego sprawę odrobinę za późno, a jego pochopna, błędna decyzja wywołała lawinę kłopotów i nieszczęść w Srebrnej Zatoce. Bardzo ważnym elementem książki jest historia Lizy, jej tajemnica, która zostaje przed nami stopniowo ujawniana i łamie serca nawet największych skał...

Srebrna Zatoka to przede wszystkim powieść o rozliczeniu się z własnym sumieniem, o przebaczeniu samemu sobie i o tym, jak ważne jest odnalezienie swojego miejsca na ziemi. To powieść o tym, że w życiu są wartości, dla których warto poświęcić wszystko inne. To powieść o sile. To powieść, którą warto zabrać ze sobą na urlop, ale móc relaksować się przy niej na wybrzeżach Australii, ale też oddać refleksji nad tym, co nas otacza...

https://ksiazkowoholizm.blogspot.com/2019/07/srebrna-zatoka-jojo-moyes.html

Jojo Moyes zabiera nas ze sobą w podróż do Australii, a konkretniej do Srebrnej Zatoki - krainy delfinów, nieskomplikowanego życia wśród przyrody i wielorybów, pojawiających się w niej raz do roku. Liza, główna bohaterka powieści to kobieta skryta, małomówna i ceniącą sobie swoją prywatność. Wraz z pomocą ciotki, właścicielki małego miejscowego hoteliku, wychowuję...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

"Światło, które utraciliśmy" to historia miłości Lucy i Gabe'a, którzy poznali się 11 września 2001 roku. Być może to wydarzenia z tamtego dnia popchnęły ich ku sobie, a być może było to po prostu przeznaczenie. Jedno jest pewne - połączyła ich miłość, która powinna trwać wiecznie. Ich wspólne, cudowne życie zaczyna pewnego dnia odzwierciedlać losy bliźniaczych wież WTC. Wszystko zostaje zburzone, kiedy to Gabe przyjmuję pracę reportera na Bliskim Wschodzie, a Lucy postanawia pozostać w Nowym Jorku, aby rozwijać swoją karierę. Dorosłe życie i pogoń za marzeniami, za odnalezieniem siebie samego rozdziela tę dwójkę. Od tamtej pory ich drogi będą krzyżować się ze sobą, a ich samych czeka ścieżka usłana wyboistymi dylematami. Czy są takie miłości, które przetrwają wiele lat w ukryciu, tłumione przez rytm serca i łzy tęsknoty?

Muszę przyznać się przed Wami do tego, że kiedy po raz pierwszy sięgnęłam po tę pozycję, myślałam, że będzie ona kolejną kalką Nicholasa Sparksa. Obawiałam się mdłego romansidła. I wiecie co? Przeczytałam ją w jeden dzień, a na koniec klęłam cicho pod nosem, że paczka chusteczek nie była dołączona w gratisie do książki. Santopol stworzyła powieść nieszablonową, wyłamującą się z typowego schematu, nieprzesłodzoną i rozdzierającą serce. Sposób opowiedzenia historii Lucy i Gabe'a rozdziera serce. Książka to monolog dziewczyny skierowany do Gabe'a. Całe ich życie opisane na 346 stronach. Kilkanaście lat ujętych w kilkuset stronach, a tylko 96 należy wyłącznie do tej dwójki. Pozostała część historii to życie Lucy, która próbowała zacząć wszystko na nowo; jej walka o szczęście u boku innego mężczyzny. Jednoosobowa narracja powieści sprawia, że przeżycia bohaterów stają się niezwykle intymne, a my sami jesteśmy w stanie przeniknąć w głąb ich serca, zrozumieć emocje, które musiały nimi targać i myśli, z którymi toczyli walkę przez wszystkie te lata. Lucy odsłania przed nami całe swoje serce, zwierza się z najgłębszych tajemnic i ponownie ofiarowuje siebie Gabe'owi. Tym razem w swym monologu. Dzięki temu sposobowi narracji polubicie bohaterów powieści. Krótkie rozdziały i doskonały warsztat autorki dodają całości jeszcze większego smaczku. Śledzimy ich związek od samego początku, będąc świadkiem wielu uroczych scen z ich życia. Mamy ochotę roześmiać się w ślad za Lucy i krzyczeć, że przecież takie miłości zdarzają się tylko w filmach! Razem z nimi dobijamy także do momentu, w którym rozstali się, poświęcając miłość na rzecz swych karier zawodowych. Bo widzicie, ta książka to nie tylko wyciskacz łez, ale także opowieść o trudnych wyborach. O decyzjach, które przybliżają nas do jednego celu, ale uniemożliwiają osiągnięcie innego. O tym, że każda decyzja pociąga za sobą konsekwencję, a czasami z obranej przez nas drogi nie ma już powrotu. To po prostu dorosłe życie.

"Prawdziwe oblicze ukazujemy tylko tym, na których nam naprawdę zależy."

Lucy i Gabe rozstali się poniekąd na swoje własne życzenie. Żadne z nich nie było w stanie poświęcić swojej kariery na rzecz miłości. Czy w takim razie to nadal prawdziwe uczucie? Niedająca o sobie zapomnieć miłość nie pozostawia żadnych wątpliwości. I chociaż ta dwójka próbowała ułożyć sobie życie na swój własny sposób, to nigdy nie przestali o sobie myśleć. Książka Jill Santopol stanowi dowód na to, że istnieje życie po miłości, że istnieje po niej kolejna miłość i słońce, ale nie zaświeci już ono tak jak dawniej. Ta historia jest przede wszystkim autentyczna. Nie zakończy się happy endem. Ukazuje bowiem problemy, które dotykają zwykłych ludzi. Maluje przed nami obraz zwyczajnej, ludzkiej, niespełnionej miłość. Bumerangu niosącego ze sobą okruchy ich serc, uderzającego w ich codzienność w najmniej spodziewanych momentach.

"Jutro może nastąpić koniec świata. A w następny czwartek może mnie przejechać ciężarówka. Chce żyć tu i teraz."

W tej powieści każdy z nas odnajdzie cząstkę siebie. Każdy boi się, że sam stanie się jej bohaterem. "Światło, które utraciliśmy" to melancholijny, refleksyjny dramat. Sprawi, że na moment zatrzymacie się w biegu codziennego życia i zastanowicie się, co tak naprawdę jest dla Was ważne. Zapłaczecie nad losem Lucy i Gabe'a. Uważnie rozejrzycie się dookoła i zadacie sobie pytanie: jak wiele ze wszystkich osób, które znam, chciałoby budzić się obok kogoś innego? Książka, która rozświetli Wasze wnętrze, wzruszy i sprawi, że zapragniecie kochać tak jak kochała ta dwójka, ale tym razem z happy endem.

http://ksiazkowoholizm.blogspot.com/

"Światło, które utraciliśmy" to historia miłości Lucy i Gabe'a, którzy poznali się 11 września 2001 roku. Być może to wydarzenia z tamtego dnia popchnęły ich ku sobie, a być może było to po prostu przeznaczenie. Jedno jest pewne - połączyła ich miłość, która powinna trwać wiecznie. Ich wspólne, cudowne życie zaczyna pewnego dnia odzwierciedlać losy bliźniaczych wież WTC....

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

http://ksiazkowoholizm.blogspot.com/2016/07/podniebny-lot-rk-lilley.html
Kiedy tylko otworzyłam paczuszkę z pierwszym tomem serii "W przestworzach" byłam całkowicie oczarowana okładką, którą ujrzałam. Moim zdaniem jest niesamowicie ładna, litery tworzące tytuł i nazwisko autorki są wypukłe, delikatnie połyskujące, stworzone do przesuwania po nich palcem. Po odwróceniu książki na drugą stronę, naszym oczom ukazuje się opis fabuły. Dowiadujemy się, że główną bohaterką jest Bianca - wysoka i szczupła piękność o jasnozłotych włosach, która pracuje jako stewardessa w pierwszej klasie ekskluzywnych linii lotniczych. Pewna siebie, wyniosła i chłodna, zdawać by się mogło, że jest na świecie niewiele rzeczy, które zdołałyby ją poruszyć. Jej najlepszy przyjaciel jest gejem i jednocześnie jedyną bliską jej osobą, chroniącą ją przed koszmarem przeszłości. I on - Pan James Cavendish. Pan miliarder o turkusowych oczach, niesamowitym ciele i głosie, a w skrócie to po prostu najprzystojniejszy mężczyzna, jakiego Bianca widziała. Mężczyzna, który w oka mgnieniu przejmuje nad nią kontrolę, uwodzi ją, dominuje i funduje jej niezliczone godziny rozkoszy pomieszanej z bólem, uwalniając w Biance instynkty, o których nie miała pojęcia. Z pewnością powiecie, że to już było. Opis skojarzy się Wam z Grey'em czy podobnymi do niego tworami. Być może. Ja nie czytałam Grey'a czy innej książki z tego gatunku i dlatego była to dla mnie całkowita nowość, nie byłam do niej negatywnie nastawiona i z ciekawością zaczęłam czytać pierwsze rozdziały, których tytuły to nic innego jak określenia Pana Cavendisha - Pan Hojny, Pan Deprymujący, Pan Przystojny, Pan Uparty i tak przez 36 rozdziałów. Ciekawy zabieg, który spodobał mi się już na początku i nawiązuje do nazywania Pana Cavendisha przez Biancę Panem Przystojnym.

"Podniebny lot" przypomina swój tytuł. Początkowo poziom lektury jest odrobinę mizerny. Przez pierwsze kilkadziesiąt kartek plułam sobie w brodę, że zgodziłam się ją przeczytać. Irytował mnie zbyt lekki styl, bohaterowie, którzy wydawali się odrobinę durni i obawiałam się nadchodzących opisów seksu. Jednak w miarę upływu czasu (czy może ilości przeczytanych stron), coraz bardziej dawałam się porwać fabule stworzonej przez Lilley, a poziom i moja ocena książki szybowały jedynie ku górze. Być może historia jest z pozoru odrobinę schematyczna, ale to tylko pierwsze wrażenie. Mamy tutaj piękną kobietę skrzywdzoną przez los, która musi odkładać każde zarobione przez siebie pieniądze; niedostępną dziewicę. A po drugiej stronie facet, o którym śni po cichu większość z nas - Pan Przystojny. I na tym kończą się podobieństwa do innych tego typu serii. Bianca to jedna z lepiej skonstruowanych damskich bohaterek, które poznałam. Nie jest głupia, nie jest naiwna i nie pragnie zdobyć serca przystojnego Pana Cavendisha. Nie mdleje pod wpływem każdego czułego słówka, które on wypowiada, a przynajmniej nie daje tego po sobie poznać. Gdybym obserwowała tę dwójkę z boku, wielokrotnie poklepałabym ją po ramieniu i wykrzyczała: "tak trzymaj!". To ciekawa postać, która twardo stąpa po ziemi, ma własne zdanie i zawsze go broni. Mało takich damskich bohaterek w dzisiejszych czasach. A Pan Cavendish? Pan Cavendish to tak naprawdę mały szaleniec, który obsesyjnie myśli o dziewczynie i podkochuje się w niej. Brutalny w łóżku, ale poza nim zamienia się w opiekuńczego i troskliwego mężczyznę, który stara się zdobyć serce jasnowłosej i złamać ich układ oparty wyłącznie na seksie. Dla jednych będzie on ideałem, dla mnie niestety okazał się być odrobinę irytującą postacią, a wszystko to za sprawą zaborczości, która ujawniała się w jego kontaktach z Biancą i próbami kontrolowania jej życia. Mimo wszystko to miła odmiana, kiedy możemy poczytać o facecie, który ugania się za silną kobietą, a nie na odwrót. Ogromny plus dla autorki za takie przedstawienie sytuacji.

Na uwagę zasługuje także klimat powieści, który tworzy świat stewardess, pilotów i lotniskowych hali. Nigdy nie czytałam dotąd książki, w której główni bohaterowie to stewardessy i stewardzi, a zaciekawiły mnie ich rytuały i życie, które toczyło się w rytmie silnika samolotu. Ekspresyjnie skonstruowane dialogi i akcja powieści, która posuwała się wciąż naprzód. Intryguje, zaskakuje i trzyma w napięciu do ostatniej strony. Z każdą kartką dowiadujemy się o naszych bohaterach coraz więcej, a ich zachowania czy upodobania do brutalnych zabaw erotycznych tłumaczone są z psychologicznego punktu widzenia. Opisy seksu nie są obrzydliwe i nie odrzucają. Jest ich dużo, ale nie przytłaczają one swą ilością.

"Podniebny lot" to książka, którą czyta się szybko, lekko i przyjemnie. Nie jest ona powieścią wybitną, ale zasługuję na wysoką ocenę, ponieważ wyróżnia się swym stylem, fabułą i barwnymi bohaterami spośród innych powieści tego typu. Zakończenie pozostawia pewien niedosyt i chęć poznania dalszych losów bohaterów, ale wszystko to sprowadza się do drugiej części cyklu. Opowieść o Biance i Jamesie Cavendishu to lektura idealna na lato, do której możecie sięgnąć w podróży samolotem, wypatrując na sąsiednim siedzeniu pasażerów podobnych do zniewalającego Pana Przystojnego...

http://ksiazkowoholizm.blogspot.com/2016/07/podniebny-lot-rk-lilley.html
Kiedy tylko otworzyłam paczuszkę z pierwszym tomem serii "W przestworzach" byłam całkowicie oczarowana okładką, którą ujrzałam. Moim zdaniem jest niesamowicie ładna, litery tworzące tytuł i nazwisko autorki są wypukłe, delikatnie połyskujące, stworzone do przesuwania po nich palcem. Po odwróceniu...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Wojenne panny młode. Weterani. Wdowy, które utraciły swych mężów podczas walki z wrogiem. Powstańcy narażający swe życie każdego dnia. Sieroty, które nie pamiętają swych biologicznych rodziców. Każdy z nas mija tych ludzi na ulicy. To Ci, którym nie chcemy ustąpić miejsca w autobusie. To właśnie te starsze panie, które próbują porozmawiać z każdym w kolejce do lekarza, byleby tylko nie wracać do pustego domu i życia w zapomnieniu. Wszystkich tych ludzi łączą czasy, w których dane było im się urodzić, dorastać, zakochiwać i umierać. Okrutne czasy wojny, których nie jesteśmy sobie nawet w stanie wyobrazić. Ale zanim pierwsze zmarszczki pojawiły się na ich twarzach, zanim pierwszy siwy włos pozostał na ich grzebieniu, byli tak samo młodzi jak i my, pragnęli zawierać przyjaźnie, zakochiwać się, brać ślub i żyć po ludzku, najlepiej jak umieli, a dowodem na to jest fantastyczna książka - "Oblubienice wojny".
"Oblubienice wojny" to opowieść o pięciu młodych kobietach, które znalazły się w czasie wojny w małej, angielskiej wiosce - Crowmarsh Priors. Każda z nich pochodziła z zupełnie innego środowiska, a jednak ich los został ze sobą spleciony już na zawsze. Alice, Elsie, Tanni, Frances i Evangeline walczą z ograniczeniami i trudnościami, które narzuca na nie wojna. Pomagają ewakuowanym z Londynu, podejmują się prac, które przed wybuchem walk były typowo męskimi zajęciami i starają się utrzymać swe życie w ryzach. Spotykają się ponownie po pięćdziesięciu czterech latach, gotowe poznać okrutną prawdę i pomścić niewinną śmierć jednej z nich.
Nie bójcie się tej książki. Niech nie wystraszy Was "literatura historyczna" czy perspektywa czytania zawiłych szczegółów dotyczących przebiegu wojny. Ta opowieść jest niesamowita i prawdziwa. Jeżeli dotąd nie sięgaliście po literaturę wojenną, zmieńcie to i czym prędzej zamówcie "Oblubienice wojny". Nie znajdziecie tutaj dat, opisów strategii poszczególnych stron, makabrycznych opowieści o więźniach obozów koncentracyjnych czy skomplikowanego słownictwa, skutecznie odbierającego radość czytania. Odkryjecie za to magię przyjaźni, która potrafiła rozkwitnąć między głównymi bohaterkami lepiej niż wśród młodych ludzi w dzisiejszych czasach. Poznacie codzienne życie kobiet podczas II wojny światowej i zdacie sobie sprawę, że ich rola w tym trudnym czasie, była równie ważna i równie ciężka jak żołnierzy walczących na froncie. Będziecie podziwiać je za odwagę. Spojrzycie na wojnę z innej perspektywy - perspektywy mieszkańców Wielkiej Brytanii, ludzi żyjących w spokojnych miasteczkach z dala od strzałów, wybuchów i masowej śmierci. Poznacie historię piątki niesamowitych kobiet, które swą siłą, zaradnością i ciepłem, przetrwały ten makabryczny moment w dziejach ludzkości i ze wszystkich sił starały się prawdziwie żyć w czasach wojny, doświadczając prawdziwej gamy uczuć i emocji.
Początkowo myślałam, że kompletnie nie będę umiała wczuć się w klimat powieści. Niestety cierpię na przypadłość, która charakteryzuje się negatywnym nastawieniem do żeńskich bohaterek, a co dopiero, kiedy w książce nie uświadczymy zbyt wielu mężczyzn? Na całe szczęście, okazało się, że każda z nich została skonstruowana w tak różnoraki sposób, że nie da się nie polubić chociaż jednej. A kiedy i tak nie pałamy sympatią do którejś z nich, to Helen Bryan szybko to odmieni, ukazując ją nam w następnym rozdziale z zupełnie innej perspektywy. Słabszym punktem książki jest jej prolog, w którym króciutko przedstawione są nasze bohaterki w roku 1995. Spowodowane jest to tym, że fragmenty na ich temat są dosyć krótkie i momentami było ciężko zorientować się, o której z nich właśnie czytamy. Jednak kiedy tylko oswoicie się z pięcioma imionami i uporządkujecie sobie w głowie, która z nich jest kim, skąd pochodzi i jaką historię dźwiga na swych plecach, wciągnięcie się w tę opowieść bez reszty i całkowicie przepadniecie, a wszystko to za sprawą fascynującej historii, niesamowicie lekkiego pióra i świetnie skonstruowanej fabuły, wywołującej zaskoczenie podczas czytania, śmiech i łzy spływające po policzku.
Wojna jest tak naprawdę tłem dla wydarzeń, które czasami przypominają opowieść sensacyjną, z okładki zdają się być kryminałem, w którym rozwikłujemy zagadkę niewinnej śmierci, a momentami będzie to opowieść o życiu, ludzkich dramatach, rozterkach i trudnych wyborach, które stają się jeszcze trudniejsze w obliczu zagrożenia. Niezwykle ciekawe są fragmenty, w których autorka opisuje brytyjską wieś i jej funkcjonowanie w wojennych latach, a czyta się o tym jeszcze przyjemniej, ponieważ ciekawostki te zostały wplecione w opowieść o naszych bohaterkach.
Przeczytajcie tę książkę. Sięgnijcie po nią dla wątków obyczajowych, których w tej pozycji nie brakuje. Zacznijcie od niej swą przygodę z literaturą wojenną. Rozwikłajcie zagadkę śmierci jednej z piątki naszych bohaterek. Wybierzcie ją, bo to książka godna polecenia i warta przeczytania. Książka oddziałująca na nas, będąca cudowną lekcją życia i przeszłości, którą powinniśmy szanować. Po jej przeczytaniu popatrzycie na swoje problemy z zupełnie innej perspektywy. Babcina herbata stanie się dla Was jeszcze pyszniejsza, a staruszki w autobusie zostaną nowymi kompankami miastowych podróży. Bo właśnie za tę kobiecą siłą w wojennych czasach powinniśmy je podziwiać i pamiętać, że dawniej również się kochało, uśmiechało i zrywało kwiaty na łące, a wszystko to w czasach, w których prawdopodobnie dzisiaj odnalazłaby się jedynie garstka z nas...

Wojenne panny młode. Weterani. Wdowy, które utraciły swych mężów podczas walki z wrogiem. Powstańcy narażający swe życie każdego dnia. Sieroty, które nie pamiętają swych biologicznych rodziców. Każdy z nas mija tych ludzi na ulicy. To Ci, którym nie chcemy ustąpić miejsca w autobusie. To właśnie te starsze panie, które próbują porozmawiać z każdym w kolejce do lekarza,...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

http://ksiazkowoholizm.blogspot.com/2016/05/chopak-ktory-straci-gowe-john-corey.html
Travis to szesnastoletni chłopak, którego życie zostało wywrócone do góry nogami przez nieuleczalnego raka. Ma wspaniałych rodziców, oddanego przyjaciela, kochającą dziewczynę i zerowe szanse na przeżycie. Postanawia poddać się eksperymentowi medycznemu, w którym jego ciało zostaje odcięte od szyi w dół i przeszczepione do ciała innego człowieka. Nastolatek musi jednak poczekać na rozwój medycyny, który będzie w stanie przywrócić go do życia. Dzięki niesamowitemu postępowi techniki, Travis budzi się po 5 latach - dla niego była to jedynie krótka drzemka, a dla jego bliskich cała wieczność, podczas której zdążyli ułożyć sobie życie na nowo. Jego przyjaciele dawno ukończyli liceum, rodzice są dziwni, a dziewczyna zaręczyła się z kimś innym... Brzmi przerażająco, prawda? A to wcale nie był sen, a prawdziwe życie Travisa.

Niewątpliwym i największym plusem powieści jest pomysł na tę historię - niebanalny, poruszający i wciągający. Pomysł, z którym nie mieliśmy przyjemności spotkać się wcześniej, świeży i nieoklepany. Nikt z nas nie może zaprzeczyć temu, że medycyna posuwa się do przodu, a to co wydawało się nam niedawno niemożliwe, staje się rzeczywistością i daje szanse na normalne życie wielu chorym ludziom. Pierwszą moją myślą, kiedy rozpoczęłam lekturę "Chłopaka, który stracił głowę" było to, co ja zrobiłabym na jego miejscu? Jak wielu z nas zdecydowałoby się na tak odważną decyzję i pokładałoby całą swoją nadzieję w eksperymencie medycznym, który dotąd nie miał miejsca? A jeżeli już byśmy to zrobili, to w jaki sposób mielibyśmy powrócić do życia, które teoretycznie wydaje się być naszym, ale tak nim nie jest? Zostać zmuszonym do zmian, w których nie uczestniczyliśmy i których nie pragnęliśmy, ale przede wszystkim, na które nie mieliśmy żadnego wpływu? Pan Whaley porusza w swej powieści bardzo trudną tematykę zagubienia się, tego metaforycznego, tak naprawdę najważniejszego dla każdego nastolatka, który szuka swego miejsca w świecie.

Travis to zaledwie szesnastoletni chłopak, któremu zostało zabrane pięć lat życia. Lata te kształtują nasz charakter i pozwalają podjąć decyzję o przeszłości. I pomimo tego, że nastolatek może przeżyć je na nowo, to nic nie będzie już takie samo jak dawniej. Z salonu gier znikają jego ulubione automaty, z pokoju stare fotele kinowe, najlepszy przyjaciel ledwie znajduje dla niego czas z powodu studiów, a pierwsza miłość uparcie wmawia mu, że mogą być jedynie dobrymi kumplami. Travis przekonuje się, że powrót do przeszłości nie jest możliwy i że żadna osoba na świecie, nawet ta która zmartwychwstała, nie może cofnąć czasu. Jednak uświadomienie sobie tej bardzo ważnej kwestii zajmuje mu naprawdę sporo czasu, kosztuje wiele zawodów, łez i bezskutecznych prób odzyskania swego dawnego życia. Travis musi nauczyć się wszystkiego na nowo, ale przede wszystkim być sobą - nową wersją dawnego Travisa, żyjącego w teraźniejszości a nie w przeszłości.

Byłam zachwycona pomysłem na tę książkę, poruszeniem tematyki transplantologii, śmierci i radzenia sobie ze stratą bliskiej osoby. Mimo wszystko, początek czytało mi się dość topornie. Sądziłam, że zostanę całkowicie pochłonięta, a tak naprawdę przebrnęłam przez całość w tydzień i omijałam wiele fragmentów, moim zdaniem nudnawych i niepotrzebnych. Narracja prowadzona jest z perspektywy naszego głównego bohatera i możemy to do plusów tej powieści, ponieważ pozwala to nam dowiedzieć się tego, co dzieje się w głowie Travisa, lepiej wczuć w jego sytuację i zagłębić w sercowo-myślowy mętlik. Niestety, to chyba jedna z niewielu rzeczy związanych z Travisem, które mogę ocenić pozytywnie. Ubóstwiam większość męskich bohaterów, męskie narracje i męskie rozterki, a Travisa nie byłam w stanie polubić. Początkowo współczułam mu sytuacji, w której się znalazł, ale w miarę dalszego zagłębiania się w powieść, stawałam się coraz bardziej poirytowana jego zachowaniem. Brakiem zrozumienia dla jego przyjaciół, desperackimi próbami odzyskania dziewczyny, która nie była już jego i mówiła o tym otwarcie od ich pierwszego, ponownego spotkania. Irytował mnie Travis, nie przyjmujący do wiadomości rzeczywistości, w której dane było mu żyć. Początkowo sądziłam, że postacie stworzone przez Whaleya są po prostu płytkie, ale kiedy dobrnęłam do ostatniej strony i pozwoliłam sobie na dłuższą refleksję nad książką, zrozumiałam, że takie właśnie miały być. Bo Travis to zaledwie szesnastolatek, który w dalszym ciągu jest dzieckiem i nie potrafi pogodzić się z tym, że nie było go tak długo, a jego życie uciekło mu przez palce i nikt nie odda mu tego, co miał kiedyś. Przecież nawet i my - dorośli ludzie nie potrafimy pogodzić się z biegiem czasu, z odejściem ukochanych, a jak ma poradzić sobie z tym nastolatek, widzący w swym powrocie do żywych jedynie zmarnowane szanse?

Trudno mi ocenić "Chłopaka, który stracił głowę". To nie tak, że książka jest zła; to ja miałam co do niej zbyt wysokie wymagania i liczyłam na dylematy rozdzierające serce, a takowych niestety nie otrzymałam. Przekonałam się sama, że nie jest to pozycja obowiązkowa, ale również nieszkodliwa. Taka, którą możemy poczytać dla przyjemności, ale nic nie stracimy, jeżeli po nią nie sięgniemy, ponieważ mogła zostać napisana dużo lepiej. Infantylność Travisa zostaje usprawiedliwiona jego wiekiem, a historia pozwala nam zastanowić się nad tym, czy my również pragnęlibyśmy odzyskać nasze dawne życie za wszelką cenę. Opowieść o Travisie to opowieść, która porusza temat odnajdywania swego miejsca w świecie, poddawania się zmianom i godzenia z tym, że życie nie zawsze wygląda tak jakbyśmy sobie tego życzyli. To historia o śmierci nas samych i o bliskich, którym dane jest żyć w świecie pozbawionym naszej obecności. A dla mnie to przede wszystkim lekcja życia o tym, że czasu nie da się cofnąć i musimy po prostu żyć dalej, starając się zbudować nasze szczęście w teraźniejszości, w której obecnie się znajdujemy i że tak naprawdę, zależy ono tylko i wyłącznie od nas.

http://ksiazkowoholizm.blogspot.com/2016/05/chopak-ktory-straci-gowe-john-corey.html

http://ksiazkowoholizm.blogspot.com/2016/05/chopak-ktory-straci-gowe-john-corey.html
Travis to szesnastoletni chłopak, którego życie zostało wywrócone do góry nogami przez nieuleczalnego raka. Ma wspaniałych rodziców, oddanego przyjaciela, kochającą dziewczynę i zerowe szanse na przeżycie. Postanawia poddać się eksperymentowi medycznemu, w którym jego ciało zostaje odcięte...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

http://ksiazkowoholizm.blogspot.com/2016/05/zawsze-stane-przy-tobie-gayle-forman_12.html
Większości z nas ośrodki dla trudnych nastolatków kojarzą się z prawdziwymi kłopotami, demoralizacją, problemami z narkotykami i alkoholem. Wydaje się, że trafiają tam młodzi ludzie z poważnymi zaburzeniami i kompletnym nieprzystosowaniem się do środowiska, że na przymusowe leczenie kieruję ich sąd lub specjalne służby. Ale co jeśli odsyłają nas tam rodzice, tylko dlatego, że ważymy zbyt dużo czy wolimy umawiać się z dziewczynami? Czy brak akceptacji ze strony naszych rodziców nie jest już najdotkliwszą karą, największym upokorzeniem i przykrością?
Britt zostaje zesłana do Red Rock przez ojca i macochę, którzy uważają, że właśnie tam dziewczynie pomogą uporać się z pewnymi trudnościami. Nie mają jednak pojęcia, a tak naprawdę nie chcą przyjąć do wiadomości tego, że Red Rock to tak naprawdę ośrodek prowadzony przez niewykształcony personel, okrutnego Szeryfa i psycholog specjalizującą się w znęcaniu nad pacjentkami. Jedynym pocieszeniem Britt są cztery poznane tam dziewczyny - V, Bebe, Martha i Cassie, które pozwolą przetrwać Britt okres adaptacyjny i będą ją wspierać w dalszych etapach "leczenia", a z czasem pomogą opracować plan mający doprowadzić do zamknięcia ośrodka.

Uwierzcie mi, że sięgnięcie po książkę dla nastolatek, która nie opowiada kolejnej historii miłosnej, która nie ocieka słodyczą i nie zawiera w sobie znienawidzonych trójkątów, było naprawdę ogromną przyjemnością. Czasami wydaje mi się, że autorki literatury młodzieżowej zapominają o tym, że nastolatki zmagają się z masą problemów i nie są nimi jedyne zawody miłosne. Gayle Forman zaprezentowała się w szczytowej formie, udowadniając, że można stworzyć świetną opowieść young adult na bazie uczuć innych niż miłość czy namiętność. To przede wszystkim opowieść o przyjaźni, która narodziła się pomiędzy piątką dziewczyn zamkniętych w świecie niesprawiedliwości, upokorzeń i chorych zasad. O braku akceptacji ze strony najbliższych nam osób, o niezrozumieniu młodych ludzi i przyczynach nastoletniego buntu, który niekiedy ma podstawy głęboko zakorzenione w naszej dramatycznej, nieszczęśliwej przeszłości. "Zawsze stanę przy tobie" to pozycja, w której temat dorastania plasuje się na pierwszym miejscu, ale nie jest on denny, z lekka głupiutki czy stereotypowy. Pomimo tego, że wspominałam o braku miłostek, znajdziemy jeden z wątków, który opowiada o niej, ale jest to wątek poboczny, będący dodatkiem do opowiadanej historii a nie jej tłem, co również należy dodać do plusów tej powieści.

Mając na uwadze moją niechęć do większości książkowych bohaterek, Britt stała się jedną z najlepszych damskich postaci, które poznałam w tym roku. Równie ciepłym uczuciem obdarzyłam pozostałe jej przyjaciółki osadzone w Red Rock. Wszystkie zostały osadzone w Red Rock z powodu głupoty ich własnych rodzin i chorych nadziei, że ktokolwiek pomoże im córkom wyleczyć się z nieakceptowanej przez nich normalności. Britt, odrobinę zbuntowana, z włosami przefarbowanymi na czarno i miłością w sercu do muzyki i swojego zespołu, któremu tak naprawdę poświęca całe życie (szczególnie nocy i to tak naprawdę spowodowało, że trafiła do Red Rock) to bohaterka twardo stąpająca po ziemi. Plastycznie skonstruowana postać, przeżywająca na naszych oczach przemianę i dorastającą do wybaczenia swojemu ojcu. Zmiana niestety nie została spowodowana cudownym leczeniem psychologów z Red Rock, ale swoją determinacją i desperackim pragnieniem wydostania się z tego chorego miejsca. Bo tak naprawdę to nie pacjentki cierpią tam na poważne zaburzenia psychiczne, ale pracownicy Red Rock. Metody stosowane przez wspomnianego wcześniej Szeryfa czy ich naczelną psycholog, doprowadzały mnie niekiedy do furii. Było mi naprawdę trudno czytać te fragmenty, ponieważ emocje targały mną niezwykle mocno i wywoływały we mnie prawdziwą złość, przede wszystkim na rodziców dziewczyn, które zostały przez nich pozostawione same sobie. Ich system kar, wielostopniowa struktura "leczenia", obojętność na uczucia pacjentek - wszystkie te czynniki składają się na koszmarny obraz ośrodka, nagradzającego donosicielstwo i wyglądającego na dobry jedynie z pozoru.

Książka to opis walki dziewczyn. Ich walki o powrót do normalnego życia, o bycie sobą w takiej postaci, w jakiej one pragną sobą być, bez względu na zachcianki ich rodziców czy społeczeństwa. Walka, która nie miałaby miejsca bez cudownej przyjaźni, umiejętności poświęcenia swych przywilejów dla dobra reszty współtowarzyszek, umiejętności ryzykowania w imię słusznej sprawy. Problemy dziewczyn wzruszają i uświadamiają, że niektórzy z nas naprawdę przeżywają w życiu niesprawiedliwe rzeczy. Spotykamy się z problematyką choroby psychicznej, ze strachem przed przyszłością, z wykluczeniem przez społeczeństwo i przez własne rodziny, które podejmują czasami złe decyzje w imię słusznych przesłanek - tak jak ojciec Britt. To dobra opowieść, dosyć krótka, ale i treściwa, w której akcja postępuje odpowiednio szybko. Być może nie jest to must have, ale z pewnością pozycja, która zadowoli wiele z Was i będzie cudowną odskocznią od romansideł, wyzwalającą równie silne emocje jak i książki o miłości. Bo czy tak naprawdę to nie przyjaźń i pozostawanie zawsze sobą są w życiu piękniejsze niż miłosne uniesienia?
http://ksiazkowoholizm.blogspot.com/2016/05/zawsze-stane-przy-tobie-gayle-forman_12.html

http://ksiazkowoholizm.blogspot.com/2016/05/zawsze-stane-przy-tobie-gayle-forman_12.html
Większości z nas ośrodki dla trudnych nastolatków kojarzą się z prawdziwymi kłopotami, demoralizacją, problemami z narkotykami i alkoholem. Wydaje się, że trafiają tam młodzi ludzie z poważnymi zaburzeniami i kompletnym nieprzystosowaniem się do środowiska, że na przymusowe leczenie...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

http://ksiazkowoholizm.blogspot.com/2016/05/wybacz-mi-leonardzie-matthew-quick.html
Jak wielu zagubionych, samotnych i skrzywdzonych przez życie nastolatków mijamy każdego dnia? Jak wielu nieszczęśliwych osób nie dostrzegamy w tłumie, bierzemy ich za dziwaków czy wyśmiewamy, ponieważ wydają się być inni? Jak wielu tragedii moglibyśmy uniknąć, pozbywając się znieczulicy i stając wrażliwym na potrzeby innych ludzi, wsłuchiwać w ich prośby, czasem wręcz ledwie słyszalne błagania? Możecie się domyślić, że "Wybacz mi, Leonardzie" dogłębnie mnie poruszyła. Już sam opis książki, który widnieje na okładce, daje dużo do myślenia i skłania do sięgnięcia po tę pozycję: "Leonard Peacock kończy osiemnaście lat. Z tej okazji szykuje prezenty dla przyjaciół, goli głowę na łyso i zabiera do szkoły pistolet.... Tego dnia zamierza rozliczyć się z przeszłością i dorosłymi, którzy go nie rozumieją. W świecie Leonarda nie ma miejsca na kompromisy, wszystko jest albo czarne, albo białe [...]". A jak Wy spędziliście swoje osiemnaste urodziny? Jak bardzo nieszczęśliwym trzeba być, aby podjąć tak dramatyczne postanowienia, a to wszystko w swoją osiemnastkę.

Głównym bohaterem książki jest osiemnastoletni Leonard, pozostawiony sam sobie, pozbawiony miłości i opieki matki, robiącej karierę projektantki mody i twardej ręki ojca, który uciekł do Ameryki Południowej, aby uniknąć odsiadki w więzieniu. Leonard nie ma zbyt wielu przyjaciół, a Ci których ma, są dość ekscentryczni - staruszek mieszkający obok, Irańczyk Baback, w którego grę na skrzypcach wsłuchuje się codziennie nasz bohater, nie zamieniając z nastoletnim muzykiem, praktycznie żadnego słowa; Lauren wierząca głęboko w Chrystusa i próbująca, bezskutecznie, nawrócić ludzi mknących przez stację metra. I na koniec Her Silverman, który odegra w życiu Leonarda jedną z najważniejszych ról. Kiedyś był także Asher, ale obecnie to on jest powodem większości cierpień chłopaka i to z jego powodu Leonard decyduje się zabrać pistolet do szkoły. Wszystkie te postacie pozwalają nam poznać naszego głównego bohatera z zupełnie innej strony. Leonard to niesamowicie mądry, wrażliwy i dobry chłopak, który potrafi zrobić dla innych naprawdę wiele, ale ciężar bólu i niezrozumienia zaczął go w pewnym momencie przerastać. Moim ulubionym bohaterem okazał się Her Silverman - nauczyciel Leonarda, który nigdy nie podwija rękawów swej koszuli i intryguje tym jednocześnie Leonarda. Szkoły powinny być przepełnione takimi nauczycielami, a nasze życie osobami, które będą w stanie wszystko dla nas rzucić i wyciągnąć w naszą stronę pomocną dłoń, prawdziwie się o nas troszcząc. Barwne, realistyczne postacie, które z jednej strony wydają się być nieprawdopodobne i stworzone jedynie na potrzeby książki, ale z drugiej... każdego dnia mijamy na ulicy multum dziewczyn podobnych do Lauren, gorliwie w coś wierzących, dziesiątki chłopaków będących jak Baback i gotowych walczyć o wolność swego kraju czy Her Silvermanów, którzy są gotowi nieść dobro, ale czasem nie mają komu, bo ludziom brak odwagi poprosić o pomoc...

Akcja powieści obejmuje zaledwie dwa dni, a narracja prowadzona jest z perspektywy Leonarda, który wielokrotnie cofa się do swych wspomnień, prowadząc nas przez zakamarki swego umysłu i duszy, odsłaniając stopniowo najskrytsze tajemnice, łamiące czytelnikom serca z powodu rażącej niesprawiedliwości, okrutności i smutku, który wypełniał ostatnie lata życia Leonarda. Jego opowieść przejmie i złamie Wam serca. W książce znajdziemy również kilka "Listów z przyszłości", a ich wytłumaczenie zarysowuje się wraz z rozwojem wydarzeń. To właśnie one doprowadziły mnie do łez. Niesamowita wizja przyszłości, która okazuje się być dobra, a życie szczęśliwe. Przewrotność losu, który zmienia swój bieg o 180 stopni i przynosi nam rzeczy, na które warto czekać. Oprócz listów znajdziemy także kilkadziesiąt przypisów, będących miłym urozmaiceniem lektury. Matthew Quick ma naprawdę wielki talent. Ogromną umiejętność poruszania tematów ważnych i potrzebnych, często przemilczanych z powodu swej trudności. Opowiada o nich w sposób lekki, wciągający, potrafiący czasami rozbawić, czasami wzruszyć, ale z pewnością wiele nas nauczyć. Jego świetny styl pisania porywa, a akcja nawet przez moment nie stoi w miejscu, wszystko jest przedstawione niezwykle płynnie, oddziałując na nasze emocje i sprawiając, że nie sposób oderwać się od lektury.

"Wybacz mi, Leonardzie" to książka potrzebna. Książka z rodzaju tych, których wciąż jest za mało, a których powinno być jak najwięcej, aby takie historie mogły docierać do jak największej liczby czytelników. To książka opowiadającą o dorastaniu, o niezrozumieniu, o roli rodziny w życiu każdego z nas. Książka, która dotyka tematu samotności, strachu, zrezygnowania i poddania się z walki o własne szczęście. Niesamowita opowieść o mądrych ludziach, o tym, że kiedyś będzie lepiej, że musi być lepiej i nigdy, przenigdy nie wolno się nam poddawać, bo nie wiem, co takiego przyniesie nam przyszłość i czy nie będzie to szczęście...
http://ksiazkowoholizm.blogspot.com/2016/05/wybacz-mi-leonardzie-matthew-quick.html

http://ksiazkowoholizm.blogspot.com/2016/05/wybacz-mi-leonardzie-matthew-quick.html
Jak wielu zagubionych, samotnych i skrzywdzonych przez życie nastolatków mijamy każdego dnia? Jak wielu nieszczęśliwych osób nie dostrzegamy w tłumie, bierzemy ich za dziwaków czy wyśmiewamy, ponieważ wydają się być inni? Jak wielu tragedii moglibyśmy uniknąć, pozbywając się znieczulicy i...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

http://ksiazkowoholizm.blogspot.com/2016/04/prawie-jak-gwiazda-rocka-matthew-quick.html

"Prawie jak gwiazda rocka" przewija się od dawna na stronach internetowych księgarń i blogów recenzenckich, przeważnie otrzymując niezwykle pozytywne oceny. O dobrym odbiorze książki świadczą też urywki recenzji zamieszczonych na pierwszych stronach egzemplarza. Podchodziłam do nich z pewną dozą sceptycyzmu, uważając, że jestem już odrobinę za stara na te opowieści, że prawdziwy dinozaur ze mnie, nastoletnie dramaty głównej bohaterki nie będą potrafiły mnie wzruszyć, a styl będzie tak prosty, że odłożę ją na bok po pierwszych stu stronach. O mamuniu, bardziej mylić się nie mogłam. Amber Appleton to siedemnastolatka, która mieszka w szkolnym busie razem ze swoją matką i psem. Budzi się skoro świt, aby ich obecne miejsce zamieszkania nie zostało zdemaskowane, zamiast zimowej kurtki ubiera na siebie kilka par swetrów, a ciepłą kołdrę zastępuje futrem swego pieska. Prawda, że można by od razu rzucić się z mostu? Amber jednak tego nie robi. Działa w Federacji Fantastycznych Fanatyków Franksa, przyjaźni się z chorym na autyzm Rickym, uczy angielskiego Chrystusowe Diwy z Korei i próbuje rozśmieszyć Joan Sędziwą i innych mieszkańców domu spokojnej starości, których dzieci nie odwiedzały od kilku lat. Czy ktokolwiek z nas potrafi czynić tak wiele dobra, mając dach nad głową, ciepły posiłek i kilka kurtek na zmianę, których nie posiadała Amber? Prawdopodobnie nikt.

Cała książka opisana jest z perspektywy Amber. Mamy okazję śledzić jej monologi skierowane do Boga, urocze opowieści z czasów, kiedy jej matka bywała jeszcze trzeźwa czy po prostu przeżyć jeden dzień z niezwykłą dziewczyną i zastanowić się na moment nad sensem swojego życia. Mówię poważnie, ta historia naprawdę do tego skłania. Początkowo irytowałam się na nieco dziecinny język, którym posługuje się Amber w swoich opowieściach, ale szybko udało mi się do niego przyzwyczaić i niejeden raz uśmiechałam się, czytając opinie Amber na dany temat. Bohaterzy są niezwykle barwnie skonstruowani, a akcja zaskakuje czytelnika, targając jego emocjami i kojąc je jednocześnie uroczymi haiku, które Amber wymieniała z Szeregowcem Jacksonem, pijąc z nim zieloną herbatkę. Jestem osobą niezwykle wrażliwą na krzywdę innych ludzi. Prawdziwa ze mnie świruska, która ratuje wszystkie zwierzaki, wpłaca pieniądze na zbiórki charytatywne czy organizuje za darmo półkolonie dla dzieci. Myślę, że dlatego tak bardzo zżyłam się z Amber i ogromnie ją polubiłam. Ale czy nie sposób jest tego nie zrobić? Która nastolatka ma tak wielkie serce dla innych, pomimo prawdziwych problemów, z którymi nie powinno mierzyć się żadne dziecko. To niepoprawna optymistka, która wierzy, że zawsze wszystko się ułoży. Ludzka i prawdziwa, uśmiechająca się praktycznie przez cały czas do innych osób, ale płacząca cichutko wieczorami, tęskniąc za prawdziwym domem. Amber to bohaterka niezwykłej opowieści, która nie raz i nie dwa doprowadzi nas do łez, a jej historia pokaże, że aby na świecie istniało dobro, musi istnieć także i zło oraz że wiara połączona z miłością i przyjaźnią to największa moc tego świata.

"Prawie jak gwiazda rocka" obudzi w Was niesamowite emocje. Jestem twarda i przeważnie wzruszam się jedynie na krótką chwilę, ale w pewnych momentach tej książki łzy ciekły mi ciurkiem po policzkach. Zapragniecie przytulić swoje mamy, ścisnąć mocno rąbek swojej kołdry, rozsmakować się w kromce chleba niczym w najlepszym daniu i poczuć, że żyjecie. Bo pomimo tak wielu kłopotów w swoich nastoletnim życiu, Amber naprawdę to robiła. Pozostawała zawsze sobą, wierną swym przekonaniom i przepełnioną chęcią czynienia dobra. Po przeczytaniu tej historii, pobiegniecie szybko do najbliższego schroniska, domu dziecka czy domu starców i zapragniecie pomagać. Ponownie uśmiechniecie się do świata i siebie samych, pokrzepiając swe serce historią Amber i odnajdziecie w niej nadzieję na to, że skoro udało się tej dziewczynie, że skoro i ona podniosła się po najboleśniejszym upadku, to Wy jesteście w stanie przenosić góry. To historia o sile przyjaźni i czekaniu w ciszy na drugą osobą. O oswajaniu się z bólem straty, bólem utraconych wartości i przekonań oraz łzami, które oczyszczają nasze serca i pozwalają na przyjęcie nowych doświadczeń życiowych. Niech morał płynący z tej książki przyświeca Wam każdego dnia, a w natłoku codziennych obowiązków i luksusów, których nie doświadczała Amber, zróbcie dobry uczynek dla innych, bo dzięki temu nie tylko świat staje się piękniejszy, ale przede wszystkim i my sami. Poczujcie się jak gwiazda rocka. Prawie jak gwiazda rocka.

http://ksiazkowoholizm.blogspot.com/2016/04/prawie-jak-gwiazda-rocka-matthew-quick.html

"Prawie jak gwiazda rocka" przewija się od dawna na stronach internetowych księgarń i blogów recenzenckich, przeważnie otrzymując niezwykle pozytywne oceny. O dobrym odbiorze książki świadczą też urywki recenzji zamieszczonych na pierwszych stronach egzemplarza. Podchodziłam do nich z...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

http://ksiazkowoholizm.blogspot.com/2016/04/piata-fala-rick-yancey.html

Wydawać by się mogło, że o inwazji obcych na naszą planetę zostało napisane już wystarczająco dużo. Przerobiliśmy typowe schematy, w których Marsjanie nas atakują, przejmują władzę nad Ziemią, kontrolują nasze umysły i doprowadzają do całkowitej zagłady ludzkości. Mieliśmy również śmiercionośne wirusy, gigantyczne fale tsunami i trzęsienia ziemi. Powstało wiele książek czy filmów, które dotyczyły tej tematyki. Każdy jednak trzymał się tylko jednego schematu, zaś "Piąta fala" to książka, która łączy w sobie to wszystko. Wyobrażaliście sobie kiedyś najazd obcych na naszą kulę? Czy Wy również wyobrażacie ich sobie jako zielone stwory z czarnymi oczami? Czy wydaje się Wam, że będziemy w stanie odeprzeć atak technologii, o której nam się nawet nie śniło? Zostanie nas tylko garstka. Przeżyjemy pierwszą falę, która spowoduje wyłączenie urządzeń elektrycznych na całym świecie. Przeżyjemy drugą falę, która zaleje powierzchnię ziemi. Przeżyjemy trzecią, która okaże się zabójczym wirusem. Czwartą falę "uciszaczy". Ale czy ludzkość przetrwa piątą z fal? Czy pozostanie na świecie chociaż jedna osoba, mająca wiarę w to, że jest w stanie przeciwstawić się ponadludzkim istotom i umysłom? Przekonajcie się o tym sami.

Bohaterką powieści Yanceya jest nastoletnia Cassie, jedna z niewielu (a może i jedyna) ocalona, którą przy życiu trzyma przyrzeczenie dane bratu. Niegdyś zwykła nastolatka, zakochana w najprzystojniejszym chłopaku w szkole, przeżywająca zwykłe rozterki i mająca kochającą, szczęśliwą rodzinę. Niegdyś. Cassie wprowadza nas w świat ogarnięty kosmiczną zagładą, nieustającą walką o życie i strachem przed każdym napotkanym człowiekiem, któremu nie można zaufać. Narracja w powieści zmienia się przy każdym większym dziale, na który podzielony jest książka. Płynne przejścia pomiędzy fragmentami historii, opisywanymi z perspektywy czterech różnych bohaterów, łączą opowieść w jedną, spójną całość. Tradycyjnie - nie zostałam fanką Cassie i jej narracji. Momentami podziwiałam ją za determinację i siłę do staczania nieustającej walki ze światem, ale przede wszystkim ze samą sobą, ale przez większość część czasu niezwykle denerwowały mnie jej przemyślenia. Czy któraś z nas, tracąc całe swoje dotychczasowe życie, naprawdę zastanawiałaby się wieczorami nad przeciętnością swojej urody, chłopakiem, z którym zamieniła w szkole zaledwie kilka słów czy zabiciem kogoś za hamburgera? Rozumiem, że brało się to stąd, że bohaterami książki byli nastolatkowie i to do nich głównie skierowana była ta powieść, ale Cassie zdawała się być niesamowicie głupiutka, niezdecydowana, naiwna, a jej uczucia zbyt płytkie. Muszę za to pochwalić pozostałą część bohaterów, którzy przypadli mi do gustu i tutaj możemy już mówić o dobrze skonstruowanych postaciach. Zaskakujących, głębokich i wnoszących coś konkretnego do książki, wzbudzających pozytywne uczucia i sprawiających, że modlimy się o ich przeżycie (czego o Cassie powiedzieć nie mogłam).

Jeżeli chcielibyście poczuć się zaskoczeni, przeczytać powieść z wartką akcją, emocjami narastającymi z każdą stroną i punktem kulminacyjnym, to zdecydowanie mogę polecić Wam "Piątą falę". Zakochacie się we wrogu, który złamie Wasze serca, a później poskleja je na kawałki. Będziecie mocno kibicować swoim ulubionymi bohaterom i wstrzymywać oddech, bojąc się tego co przeczytacie w następnym akapicie. To dobra książka, z dobrze skonstruowaną fabułą. Pojawia się w niej wątek miłosny, ale nie jest on przesadzony i nie zalewa nas słodkością. Jest raczej umiarkowany i wydaje się być całkiem realny, nie spotkamy się z miłosnymi scenami w blasku Księżyca i całe szczęście, ponieważ nie o to w tej książce chodzi. To dodatek do głównych wydarzeń, tło dla postępującej akcji. Mamy tutaj także poruszony temat naszych osobistych wartości i rodziny jako najważniejszej z nich. Odkupienia swych win, składanych obietnic i pobudek, które pchają nas do niemożliwego, do przekraczania wszelkich granic i wiary w powodzenie planu, który może być czystym samobójstwem.

Sama koncepcja powieści jest moim zdaniem świetna. Ujęcie najazdu obcych w pięciu falach to kapitalny, innowacyjny pomysł, a środki, którym posługują się przybysze w walce z ludzkością mogą wprowadzić w przerażenie. To wszystko wydaje się być z jednej strony tak logiczne, a z drugiej nieprawdopodobne i pomimo tego, że nie wierzę w większość zjawisk paranormalnych czy wizję inwazji obcych na naszą planetę, to w pewnych momentach zaczęłam zastanawiać się nad możliwością spełnienia się wizji przedstawionej w "Piątej fali". Uwielbiam powieści katastroficzne, chociaż momentami napawają mnie one lękiem i doprowadzają do gorzej przespanych nocy. Ludzka wyobraźnia jest niesamowita w kreowaniu świata ogarniętego zniszczeniem, a autorowi udało stworzyć się powieść, która łączy w sobie wszystkie elementy układanki i scala w jedno większość narzędzi wykorzystywanych do opisania potwornej zagłady ludzkości.

Pomimo irytującej narracji Cassie i odrobinę za małej ilości fragmentów traktujących o ich życiu podczas trzech pierwszych fal, to oceniam "Piątą falę" jako dobrą pozycję. Zawiera wszystko to co powinna zawierać - interesującą fabułę, porywających bohaterów, lekkie pióro i zaskakujące zakończenie, które sprawia, że chcemy jak najszybciej sięgnąć po kolejną część cyklu. Z pewnością to zrobię i Was również do tego zachęcam!

http://ksiazkowoholizm.blogspot.com/2016/04/piata-fala-rick-yancey.html

Wydawać by się mogło, że o inwazji obcych na naszą planetę zostało napisane już wystarczająco dużo. Przerobiliśmy typowe schematy, w których Marsjanie nas atakują, przejmują władzę nad Ziemią, kontrolują nasze umysły i doprowadzają do całkowitej zagłady ludzkości. Mieliśmy również śmiercionośne wirusy,...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Okładka książki W ramionach gwiazd Amie Kaufman, Meagan Spooner
Ocena 7,4
W ramionach gw... Amie Kaufman, Meaga...

Na półkach: , ,

http://ksiazkowoholizm.blogspot.com/2016/04/w-ramionach-gwiazd-amie-kaufman-meagan.html
Książkę pochłonęłam w mgnieniu oka i pomimo, że skończyłam czytać ją dwa dni temu, to w dalszym ciągu obracam w dłoni przepięknie wydany tom i wyrywkowo wybieram strony, które czytam ponownie. Dołączcie do mnie. Opuśćcie mury swoich szkół, biurko w pracy, wskoczcie w zieloną suknię balową czy oficerski mundur, zerwijcie wszystkie kartki z kalendarza i przenieście się w przyszłość. Unieście w niebo, prosto do gwiezdnego Titanica. Prosto w ramiona gwiazd!

http://ksiazkowoholizm.blogspot.com/2016/04/w-ramionach-gwiazd-amie-kaufman-meagan.html
Książkę pochłonęłam w mgnieniu oka i pomimo, że skończyłam czytać ją dwa dni temu, to w dalszym ciągu obracam w dłoni przepięknie wydany tom i wyrywkowo wybieram strony, które czytam ponownie. Dołączcie do mnie. Opuśćcie mury swoich szkół, biurko w pracy, wskoczcie w zieloną suknię...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

http://ksiazkowoholizm.blogspot.com/
Sama nie do końca wiem w jaki sposób oceniam tę książkę. Spodziewałam się po niej naprawdę wiele. Miałam otrzymać wciągającą, porywającą historię okraszoną wskazówkami, które mylą czytelnika zamiast doprowadzić go do rozwikłania zagadki. Pragnęłam zapałać sympatią do profilera, który jest głównym bohaterem całego cyklu. Nic z tych rzeczy nie miało miejsca. To nie tak, że jestem kompletnie rozczarowana książką i nigdy więcej nie sięgnę po twórczość Bondy. Tyle tylko, że "Sprawa Niny Frank" nie okazała się moim ulubionym kryminałem, strzałem w dziesiątkę czy początkiem fascynującej przygody z polskim kryminałem a tego oczekiwałam. Uważam, że uczynienie z głównego śledczego profilera i psychologa policyjnego, Huberta Meyera, było świetnym zabiegiem. Przeważnie w powieściach kryminalnych, sprawy zbrodni wyjaśniają zwykli detektywi czy policjanci. Tutaj mamy możliwość poznania kogoś zupełnie innego, przypominającego bardziej agentów FBI niż naszych policjantów. Pomimo tego, że sam sposób skonstruowania Meyera nie przypadł mi do gustu i nie został on moją ulubioną postacią, to muszę powiedzieć, że czytanie fragmentów z profilowaniem ofiary i zabójcy było niezwykle interesujące. Z pewnością spodoba się to fanom historii o seryjnych mordercach i trudnych, kryminalnych sprawach.

"Sprawa Niny Frank" to książka napisana prostym językiem, którą czyta się szybko, a akcja jest w miarę dynamiczna. Mamy styczność z typowym schematem kryminałów: wprowadzenie do historii, zabójstwo, rozbieranie życia ofiary na kawałki, typowanie morderców i odkrycie tego właściwego. Mnie osobiście historia nie trzymała w napięciu, nie zjadałam kartek, aby dowiedzieć się kto zamordował, a tego można spodziewać się po naprawdę dobrym kryminale. W zasadzie mogłabym odłożyć ją na półkę bez wiedzy dotyczącej mordercy i chyba nic by to nie zmieniło. Całość podzielona jest na krótkie rozdziały, a każdy z nich opatrzony jest cytatem. Sposób narracji przypomina mi powieści Lackberg. Historia opowiadana jest z różnych perspektyw. Pomimo tego, że całość skupia się głównie na Meyerze, to mamy możliwość obserwowania przebiegu wydarzeń jako miejscowi policjanci czy bibliotekarka Lidka. Na plus można zaliczyć również to, że historia ma miejsce w małej miejscowości nad Bugiem. Wprowadza to w niej pewien specyficzny klimat, którego z pewnością nie moglibyśmy odczuć, gdyby akcja działa się w dużym mieście.

Jeżeli chodzi o samą zagadkę kryminalną to nie była ona niczym niezwykłym. Wyjaśnienie dotyczące morderstwa jest odrobinę naciągane i dorabiane, trudno mi w nie uwierzyć, w zasadzie zabójca wziął się z powietrza i w treści znajdujemy naprawdę mało wskazówek, które dotyczą jego osoby. W książce możemy przeczytać także fragmenty pamiętnika Niny Frank, tytułowej bohaterki i ofiary brutalnego morderstwa. Fragmenty pamiętnika, który przedstawia tragiczną przeszłość Niny, tłumaczy po części niektóre zachowania słynnej aktorki, ale i przeraża jej okrucieństwem, bezdusznością i zagubieniem w swoim własnym życiu. Pomimo tego Nina niesamowicie mnie irytowała i chociaż fragmenty z jej pamiętnika były ciekawe, to nie mogłam jej znieść, najgorszy typ człowieka z możliwych.

Sądzę, że "Sprawa Niny Frank" to kryminał, który można polecić osobom rozpoczynającym swoją przygodę z tym gatunkiem. To powieść lekka, z całkiem dobrym początkiem, ale kiepskimi ostatnimi rozdziałami, których mogłoby w ogóle nie być i chyba nie do końca zrozumiałam ich sens, a tym bardziej zasadność bycia. Są od niej lepsze kryminały, ale i gorsze. To tradycyjny średniak z plusem, któremu teoretycznie nie można za dużo zarzucić, ale pozostawia po sobie pewien niedosyt. Przeczytajcie, jeżeli jesteście ciekawi i książka wpadnie Wam w ręce, ale jeżeli nie to nie ma się o co martwić.

http://ksiazkowoholizm.blogspot.com/

http://ksiazkowoholizm.blogspot.com/
Sama nie do końca wiem w jaki sposób oceniam tę książkę. Spodziewałam się po niej naprawdę wiele. Miałam otrzymać wciągającą, porywającą historię okraszoną wskazówkami, które mylą czytelnika zamiast doprowadzić go do rozwikłania zagadki. Pragnęłam zapałać sympatią do profilera, który jest głównym bohaterem całego cyklu. Nic z tych rzeczy...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to