-
Artykuły
Sięgnij po najlepsze książki! Laureatki i laureaci 17. Nagrody Literackiej WarszawyLubimyCzytać1 -
Artykuły
„Five Broken Blades. Pięć pękniętych ostrzy”. Wygraj książkę i box z gadżetamiLubimyCzytać4 -
Artykuły
Siedem książek na siedem dni, czyli książki tego tygodnia pod patronatem LubimyczytaćLubimyCzytać4 -
Artykuły
James Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński9
Biblioteczka
2021-05-18
2022-09-04
Bristol wysikuje więcej kokainy niż inne europejskie miasta jak Londyn czy Amsterdam. Wskazuje na to stężenie benzoesanowego metabolitu tego narkotyku zawartego w ściekach. Trochę to niesprawiedliwie wystawione świadectwo dla tego pięknego, łączącego historię z nowoczesnością, tętniącego życiem miasta – gdyż tak naprawdę nie przeprowadzono testów porównawczych w wielu miastach. Fakt jednak pozostaje faktem – Bristol narkotykami stoi.
Ślady narkotyków, leków i pestycydów od dawna są w wodzie pitnej w różnych rejonach świata. Ale odnalezienie ich w ciałach słodkowodnych krewetek z rzek przepływających przez rolnicze tereny hrabstwa Suffolk, to już zjawisko dużo bardziej niepokojące groźbą zaburzenia lokalnego ekosystemu.
44 tysiące przestępstw z użyciem noży, popełnionych tylko w jednym roku w Anglii czy tysiąc śmierci spowodowanych narkotykami w samej tylko Szkocji (co stanowi największy odsetek w całej Europie) – to kolejne szokujące dane przedstawione na wstępie książki ‘County Lines’.
County Lines, to siatka przerzutowa gangów narkotykowych, rozciągająca się po małych miasteczkach i rejonach wiejskich. To nie lokalna ‘dealerka’, ale handel narkotykami z dala od miejsca zamieszkania. Nie na drobną skalę, lecz w rozproszony na owe właśnie ‘powiatowe ścieżki’ sposób.
To wojna.
Wojna podjazdowa przegrywana z kretesem.
Gangi - 1, policja - 0.
W swojej książce "County lines" dziennikarz śledczy Jason Farrell omawia wszystkie etapy tego narkotykowego podziemia. Od sposobu, w jaki narkotyki dostają się na Wyspę (np. w postaci rozcieńczonej, w … ciałach żywych rybek akwariowych) , przez metody rekrutowania ‘mułów’ czyli kurierów rozprowadzających narkotyki, wykorzystywanie dzieci, aż po nieśmiałe propozycje rozwiązań. Farrell analizuje zjawiska bardzo dogłębnie i szczegółowo, docierając do różnych poziomów narkotykowej struktury przestępczej, często narażając się na poważne niebezpieczeństwo. Rozmawia z szefami gangów, z dziećmi dźgającymi się nawzajem nożami na ulicach brytyjskich miast i miasteczek, z najemnymi zabójcami i wreszcie z samymi narkomanami, znajdującymi się w każdej warstwie społecznej. Każdy z nich ma swój, jak najbardziej uzasadniony i we własnych oczach usprawiedliwiony powód, dla którego w tym siedzi.
Niepozorna matka, której nierzucający się w oczy wygląd jest zamierzonym kamuflażem, przenosząca co tydzień kilogramy narkotyków w torebce po to tylko, żeby nie musiał robić tego jej syn, kukułcze gniazda czyli wdzieranie się do mieszkań starszych lub niepełnosprawnych osób i urządzanie tam melin i tymczasowych punktów pakowania ‘działek’, celowe uzależnianie coraz to młodszych konsumentów czy okradanie dealerów po to tylko, by związać ich finansowo i przez to zmusić do dalszej współpracy, to tylko kilka ze stosowanych przez gangi ‘powiatowych ścieżek’ metod.
I chyba najbardziej szokujące – szczególnie, że mające miejsce w XXI w. w kraju z mocno rozbudowanym systemem społecznej kontroli i opieki - wciąganie w przestępcze procedury dzieci; dziewięcio-, dziesięciolatków, nierzadko przemycanych z innych krajów i nielegalnie przehandlowywanych.
Zwabionych obietnicą bogactwa i bezproblemowego życia, zmanipulowanych, zastraszanych, odizolowywanych od rodziny i znajomych, czasami nawet więzionych w obskurnych mieszkankach, bez należytych warunków bytowych, bez jedzenia czy toalety.
Książka napisana jest w sposób wciągający. Trudno się od niej oderwać, ale … w tym właśnie tkwi jej ‘słabość’. Przez to bowiem, że skala i struktura rynku narkotykowego są opisane dość szczegółowo to (w mojej skromnej, pokrętnej opinii) przyćmiewa to przekaz. To książka o szeroko zakrojonym przemyśle narkotykowym. Tytułowe ‘powiatowe ścieżki’, mimo że wspominane na każdym kroku, zostały przytłoczone skalą zjawiska.
Nie chcę tu na siłę doszukiwać się negatywów, gdyż naprawdę jest to kawał dobrego dziennikarstwa śledczego. Jednakże jako osoba, która uczestniczyła w kilku zorganizowanych dla rodziców szkoleniach na temat ‘County Lines’ uważam, że książka Farrella nie wystraszyła wystarczająco tych, do których była skierowana. Kartele narkotykowe, gangi uliczne, dźganie nożami czy handel dziećmi – wszystko to dla przeciętnego, mieszkającego w spokojnym miasteczku czy dzielnicy, ciężko pracującego człowieka wydaje się bowiem bardzo odległe.
A tymczasem ‘ścieżki powiatowe’ to misternie opracowany model biznesowy, zatrudniający psychologów, socjologów i specjalistów od komunikacji do szkolenia swoich ‘rekruterów’.
Największym zagrożeniem ze strony ‘County Lines’ – czego w moim mniemaniu książka nie pokazała wystarczająco mocno – jest myślenie ‘to-niemożliwe-żeby-dotyczyło-to-mojego-dziecka’. Uzależnianie od narkotyków to tylko jedna ze strategii, na którą wiele rozsądnych dzieci ze zwykłych, niepatologicznych rodzin się nie nabierze. Ale już ‘samo’ przewożenie pakunków z miasteczka do miasteczka może być kuszące, bo finansowo korzystne. Kto bowiem będzie podejrzewał jadącą podmiejskim autobusem nastoletnią dziewczynkę w szkolnym mundurku o podrzucanie ich do umówionego punktu odbioru? Albo drobnego, ułożonego prymusa z tzw. dobrego domu o zarządzanie lokalną siatką dystrybucyjną?
Zagrożeniem jest to, że zrekrutowane przymusem, podstępem czy podarunkami ofiary szybko przeradzają się w sprawców.
Zagrożeniem jest to, że ci co werbują, dokładnie wiedzą, jak znaleźć słaby punkt: jednemu zaoferują ochronę, innemu łatwy zarobek, a jeszcze innemu zainteresowanie, którego mu od lat brakowało.
W ostatnim rozdziale Farrell próbuje zasugerować jakie jest rozwiązanie problemu: zająć się nie tylko gangami, ale samymi narkomanami, gdyż gdzie jest popyt, zawsze będzie podaż.
Jednak chyba sam autor zdaje sobie sprawę z naiwności takiego myślenia, mówiąc, że ‘the war on drugs is being lost’.
Trudno mi polecać tę książkę, gdyż raczej nie zostanie wydana na polskim rynku.
Ale zdecydowanie polecam zainteresowanie się tematem.
Bo powiatowe ścieżki prędzej czy później i w Polsce zapełnią się (jeśli już się nie zapełniają) przenoszącymi narkotykowe zawiniątka ‘mułami’.
Bristol wysikuje więcej kokainy niż inne europejskie miasta jak Londyn czy Amsterdam. Wskazuje na to stężenie benzoesanowego metabolitu tego narkotyku zawartego w ściekach. Trochę to niesprawiedliwie wystawione świadectwo dla tego pięknego, łączącego historię z nowoczesnością, tętniącego życiem miasta – gdyż tak naprawdę nie przeprowadzono testów porównawczych w wielu...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Moje pierwsze spotkanie z Jenny Eclair to latająca po scenie, rozebrana do rosołu (a właściwie tylko do bardzo przeciętnej i niepasującej do siebie bielizny) starsza pani, wykrzykująca coś na temat kryzysu wieku średniego, waginy i życia seksualnego po menopauzie.
ZUPEŁNIE nie moja ‘stylistyka’ i poczucie humoru.
Ot, przypadkowo kliknięty filmik na youtube.
ALE … po otrząśnięciu się z pierwszego szoku i po obejrzeniu paru minut stwierdzam jednak, że pani jest osobą bardzo odważną i mimo że (w moim odczuciu) balansuje na granicy dobrego smaku, to pod płaszczykiem ironii i absurdu przemyca tematy, które dla wielu osób są równie trudne (bo spychane do strefy tabu) co ważne. Obśmiewając oswaja. Nie zazdrości – co podkreśla z całą stanowczością – gwieździe popu, Madonnie coraz to młodszych kochanków. Woli 68 letniego męża emeryta. No wiadomo!
Dlatego też, zobaczywszy jej książkę ‘Older and Wider’ w pozycjach proponowanych przez Audible (internet śledzi i podsłuchuje; to fakt od dawna znany) – zaskakuję sama siebie i dodaję ją do koszyka.
I ABSOLUTNIE NIE ŻAŁUJĘ!
Tytuł parodiuje angielskie powiedzenie ‘older and wiser’ (starsza i mądrzejsza) i nawiązuje do jednej z najczęstszych bolączek wieku przekwitania … łapania zbędnych i bardzo nielubianych kilogramów (wider – dla nieznających angielskiego – znaczy ‘szerszy’).
Alfabet menopauzy.
„Kto by chciał o tym czytać?”- można spytać.
A jednak książka ta ma świetne recenzje, i to wychodzące zarówno spod klawiatury pań jak i panów!
I jest to zupełnie uzasadnione. Jenny Eclair wpisuje się, jeśli wręcz nie jest prekursorem, w miłościwie panujący w brytyjskiej telewizji i prasie ruch oswajania menopauzy. O menopauzie się mówi w popularnych programach publicystycznych, w telewizji śniadaniowej, w wiadomościach.
I zanim – potencjalny czytelniku – uznasz, że właśnie udało mi się totalnie zniechęcić cię to tej lektury, jeśli myślisz, że dogłębne omawianie fizjologii kobiet nie zasługuje nawet na cień twojego zainteresowania, jeśli zastanawiasz się czy menopauza może być rzeczywiście wdzięcznym tematem jakiejkolwiek konwersacji pomyśl sobie o jednym: Prędzej czy później temat cię dotknie. Albo jako kobietę, albo jako jej partnera lub bliską osobę.
A jeśli tak, to czy nie lepiej zjeść tę żabę ze szczyptą humoru?
‘Older and Wider’ w wykonaniu samej autorki, co w przypadku satyryka dodaje dodatkowego cymesu, wywoływało nie tylko uśmiech na mojej twarzy, ale też spontaniczne wybuchy śmiechu – coś, co nie zdarza mi się często. Na szczęście ‘zacisze’ mojego samochodu było ku temu sprzyjającym środowiskiem.
Bardzo gorąco polecam, tym bardziej, że książka oprócz ogromnej dawki humoru i (auto)ironii ma także drugie, refleksyjne dno.
A tu wspomniany na wstępie filmik. Domyślam się, że może parę osób skutecznie odstraszyć od autorki, ale namawiam do wyjścia poza utarte szlaki myślowe.
https://www.youtube.com/watch?v=WBVpCvsY1Xw
Moje pierwsze spotkanie z Jenny Eclair to latająca po scenie, rozebrana do rosołu (a właściwie tylko do bardzo przeciętnej i niepasującej do siebie bielizny) starsza pani, wykrzykująca coś na temat kryzysu wieku średniego, waginy i życia seksualnego po menopauzie.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toZUPEŁNIE nie moja ‘stylistyka’ i poczucie humoru.
Ot, przypadkowo kliknięty filmik na youtube.
ALE … po...