rozwiń zwiń

Pisanie od zawsze towarzyszyło mi w najważniejszych chwilach w życiu. Rozmowa z Anną Chaber

LubimyCzytać LubimyCzytać
27.04.2022

„Do wesela się wyrobię” to najnowsza książka Anny Chaber. O ślubnej gorączce, pisarskich inspiracjach oraz sile przyjaźni opowiada autorka.

Pisanie od zawsze towarzyszyło mi w najważniejszych chwilach w życiu. Rozmowa z Anną Chaber fot. Adam Słowikowski

[Opis wydawcy] Ile jesteś w stanie zrobić dla kogoś naprawdę ci bliskiego? Pierścionek? Jest. Sukienka? Jest. Tort? Jest. A przynajmniej tak się Oli wydawało. Przed ołtarz jej się nie spieszy, a do samej instytucji małżeństwa podchodzi z dużą dozą ostrożności. Gdy jednak jej najlepsza przyjaciółka Ala w ostatniej chwili zostaje bez konsultantki ślubnej, postanawia podjąć się organizacji tego wymarzonego dnia. Nie przewidziała, że ktoś jej starania będzie sabotować. Zgubiony pierścionek, niepasująca suknia, czy kryzys tortowy to tylko kilka z piętrzących się problemów. Ola jednak łatwo się nie poddaje. Zaopatrzona w plan działania, cynizm i niemal siostrzaną miłość do swojej przyjaciółki, robi wszystko, by ze wszystkim do wesela się wyrobić.

Twój debiut książkowy „Zaproś mnie na pumpkin latte” był owocem konkursu na powieść o tematyce jesiennej organizowanego przez wydawnictwo Czwarta Strona. Czy wygrana w konkursie była dla ciebie zaskoczeniem?

Anna Chaber: Wiadomo, że każdy uczestnik czy uczestniczka takiego konkursu wysyła swój tekst w konkretnym celu – żeby wygrać i spełnić marzenie o wydaniu powieści. Od początku wiedziałam, że moja historia jest porządnie napisana, i liczyłam, że nawet jeśli nie wygra w konkursie, to uda mi się ją kiedyś wydać. Z czasem pojawiło się więcej wątpliwości. Widziałam, że spłynęło ponad sto tekstów, wiele z nich na pewno przepięknych. Ogłoszenie wyników nieuchronnie się zbliżało, a moja skrzynka mailowa wciąż świeciła pustkami. Pogodziłam się z myślą, że jednak nie wygrałam. Gdy dosłownie dzień później dostałam wiadomość, że zajęłam pierwsze miejsce, był to jeden z najszczęśliwszych dni w moim życiu.

— Gdzie ci się oświadczył? — zreflektowałam się. Jak sroka rzuciłam się na błyskotkę, a nie spytałam o tak ważne dla Ali okoliczności. Choć przyznam, że zagadnęłam o nie bardziej z grzeczności niż z ciekawości. Jak wspomniałam, daleko mi do zachwycania się romansami. Alicja była zaręczona. Przetworzyłam ten fakt jak komputer dane i cieszyłam się jej szczęściem. Tyle.

Anna Chaber, „Do wesela się wyrobię”

Czy pisanie towarzyszyło ci od zawsze? Kiedy nastąpił moment w którym postanowiłaś wyjść ze swoimi opowieściami do szerszego grona odbiorców?

Lubiłam puszczać wodze wyobraźni od dzieciństwa, chyba większość moich ulubionych zabaw polegała na wymyślaniu historii. W czwartej klasie podstawówki wysłałam opowiadanie na konkurs o zwierzakach („Z pamiętnika rozbrykanego chomika” – muszę odnaleźć gdzieś ten tekst!) i zdobyłam wyróżnienie na szczeblu wojewódzkim. Ale wtedy nie myślałam, że w przyszłości chciałabym zostać pisarką. Bardziej na serio zaczęłam pisać, gdy w wieku czternastu lat odkryłam, że programu Word można używać do innych dokumentów niż szkolne rozprawki!

Pisanie towarzyszyło mi w ważnych chwilach w życiu – zamiast przelewać myśli na papier w formie pamiętnika, wolałam przekazywać te emocje w moich wymyślonych historiach, rozgrywających się w fantastycznych światach. Po cichu marzyłam o wydaniu książki, ale do 2019 roku były to takie marzenia „na kiedyś”. Gdy pewnego dnia prawie zostałam potrącona w drodze do pracy (podobnie jak Karolina, bohaterka mojej drugiej powieści „To tylko zimowy blues”), zaczęłam myśleć o tym, czego byłoby mi najbardziej żal, gdyby jednak wypadek był poważniejszy. Od razu w głowie pojawiło się pisanie!

Zaczęłam nieśmiało wysyłać moje teksty do wydawnictw, a w 2020 roku, za namową męża, przerzuciłam się na pisanie powieści obyczajowych, by spróbować moich sił w nowym gatunku.

Twoja nowa książka „Do wesela się wyrobię” to powieść o dwóch przyjaciółkach i ich perypetiach związanych z organizacją ślubu. W powieści pojawia się śledzenie pana młodego, sabotowanie przygotowań czy fotografka ślubna, która wyjeżdża na zdjęcia do Afganistanu. Skąd bierzesz pomysły na historie zawarte w swoich powieściach?

Układanie fabuły powieści to dla mnie jedyne w swoim rodzaju puzzle – często już przy tytule roboczym mam w głowie wybrane sceny, które muszą się pojawić (z zakończeniem włącznie – zawsze wiem, jak skończy się historia). Potem muszę odnaleźć kawałki, które będą pasować. Lubię czytać wieści ze świata, słucham przypadkowych historii. Mieszam doświadczenia własne, bliskich mi osób czy też znajomych z pracy. Lubię używać znanych motywów literackich, ale w nieco inny, przewrotny sposób. Część wymyślam. Oczywiście wszystko trzeba odpowiednio podkolorować, by pasowało do całości.

Opowiedziała, że zrobili sobie późnowieczorny spacer po mieście, choć zmęczona po całodniowym chodzeniu, nie miała na niego ochoty. Tymek jednak nalegał. Gdy przechodzili koło słynnej Fontana di Trevi, nawet w nocy obleganej przez turystów, uklęknął i poprosił ją o rękę. — Tak mnie wymęczył tym zwiedzaniem, że nie miałam siły mu odmówić. — Ala się uśmiechnęła.

Anna Chaber, „Do wesela się wyrobię”

Na swoim koncie masz również książkę o tematyce zimowej „To tylko zimowy blues”. Czy lubisz zimę i w jakiej porze roku pisze ci się najlepiej?

Uwielbiam grudzień i świąteczną gorączkę, ale nie lubię okresu ponoworocznego. Dopada mnie wtedy właśnie zimowy blues. „To tylko zimowy blues” był wyzwaniem, które postawiłam sama przed sobą – jak odnaleźć pozytywy w tych zimnych miesiącach? Chciałam stworzyć książkę, która co roku będzie podtrzymywać mnie i czytelniczki na duchu w oczekiwaniu na wiosnę. 

Co do pisania, to najlepiej pisze mi się, gdy mam trochę więcej czasu – w weekendy lub w trakcie urlopu, ale nie jest to związane ze szczególną porą roku.

Od wielu lat mieszkasz za granicą, a mimo to w twoich powieściach pojawia się wiele wątków tak charakterystycznych dla życia w Polsce. Jak to robisz, że mimo wieloletniego przebywania poza granicami naszego kraju tak świetnie potrafisz uchwycić polskie realia?

Oczywiście mieszkam i żyję w Belgii, ale nie jestem bardzo odcięta od Polski. Śledzę codziennie informacje z tego kraju czy też konta polskich aktywistów w mediach społecznościowych. Moi najbliżsi wciąż tutaj są, a mój mąż, mimo że mieszka w Brukseli, pracuje dla polskiej instytucji. Czuję się bardzo związana z Polską.

Tematyka ślubna jest dziś bardzo popularna. Często słyszymy o dwuletnich terminach rezerwacji sali ślubnej, fotografa itp. W swojej powieści świetnie oddałaś ślubną gorączkę. Czy twoje przygotowania do ślubu wyglądały podobnie?

Rzeczywiście inspiracje do niektórych elementów książki czerpałam z własnych ślubnych doświadczeń. Do tej pory pamiętam, jak ciężko było ponad rok przed ślubem znaleźć odpowiednią salę, a świetny DJ też trafił nam się łutem szczęścia. Gdy dziewięć miesięcy przed weselem chciałam przymierzyć pierwszą suknię ślubną, pani w salonie spojrzała na mnie z przyganą i powiedziała: „Dopiero teraz?! Trzeba zamówić już w tym tygodniu, inaczej nie będzie gotowa!”. Podobnie jak u panny młodej w książce, mój makijaż ślubny był robiony w Sephorze, bo po próbnym make-upie u zarezerwowanej wizażystki wyglądałam jak czterolatka, która dorwała się do kosmetyczki własnej mamy. Na szczęście wszystko udało się sprawnie ogarnąć i ślub wspominam jako najlepszy dzień w moim życiu.

Sądzę, że mój długoletni pobyt za granicą zmienił mój punkt widzenia na wiele spraw, takich jak prawa kobiet, rynek pracy, pomoc socjalna. Dzięki temu mogę poruszać te ważne społecznie tematy w inny sposób.

Czy myślałaś o tym, aby twoi bohaterowie byli jednak obcokrajowcami? Czy nie kusi cię, aby akcję powieści przenieść za granicę?

Moją pierwszą powieść, „Zaproś mnie na pumpkin latte” umiejscowiłam w bliżej nieokreślonym kraju – chciałam, żeby historia była jak najbardziej uniwersalna i nieco bajkowa. Kolejne dzieją się już w polskiej rzeczywistości, bo potrzebowały bardziej precyzyjnych realiów. Nie wiem, czy w najbliższym czasie którykolwiek z moich głównych bohaterów będzie obcokrajowcem, musiałabym w stu procentach być pewna, że tworzę bohatera z krwi i kości, a nie na podstawie stereotypów. Przy kreowaniu takich postaci trzeba naprawdę dobrze znać kulturę danego kraju. Trafiłam na polskie powieści, które wywołały we mnie zgrzytanie zębów, bo np. Amerykanie przy rozmowie o pogodzie podawali stopnie Celsjusza, choć w rzeczywistości używają skali Fahrenheita. Wolałabym uniknąć takich błędów.

Mam pomysły na kilka historii dziejących się za granicą, w krajach, które dobrze poznałam i z polskimi emigrantkami jako bohaterkami. Myślę, że zabiorę się do tych powieści w kolejnym roku.

„Do wesela się wyrobię” to pierwsza książka z serii „Przyjaciółki od Serca”. Czy możesz zdradzić, czego możemy spodziewać się w kolejnych częściach?

Nie chcę zdradzić zbyt wiele, bo mam ogólny zamysł na całą serię, ale kto wie, czy jakaś nagła myśl nie popchnie fabuły w innym kierunku. W drugim tomie na pewno poruszę temat samotności i potrzeby bliskości w czasie pandemii. Ogólnie pragnę, aby ten cykl, zgodnie z tytułem, skupiał się na przyjaźni i jej różnych odcieniach, ale też na pokazaniu, że szczęście nie jest rezultatem wyłącznie jednych wyborów życiowych.

W „Do wesela się wyrobię” oprócz oczywistej tematyki weselnej bardzo widoczne są wątki relacji między bohaterami. Ola organizuje wesele swojej najlepszej przyjaciółce, pokazujesz również relację między Olą a jej rodzeństwem, które – przyznam szczerze – bardzo mnie wzruszyły. Czy ty również masz przyjaciółkę, której zorganizowałabyś wesele, lub może taką, która zorganizowałaby wesele tobie?

Z zawodu jestem menadżerką projektów i zaraz po pisaniu jest to moja ulubiona praca. Uwielbiam „ogarniać” rzeczy. Mam kilka wspaniałych przyjaciółek (i przyjaciół), ale nie powierzyłabym im planowania wesela od A do Z, bo po prostu mnie samej sprawiało to wiele radości. Nie byłam jednak Zosią Samosią i czułam wielkie wsparcie w znajomych – przyjaciel zaprojektował mi zaproszenia, przyjaciółka wykonała prezenty dla gości, bliska znajoma podjęła się uwiecznienia tego dnia na zdjęciach. Jeśli w przyszłości któraś przyjaciółka będzie potrzebowała pomocy przy organizacji jakiegoś dużego wydarzenia, to zawsze służę pomocą! Zresztą znajomi na pewno to wiedzą, od dawna piekę im ciasta na różne okazje, a wiadomo, że dobre jedzenie stanowi ważną część udanej imprezy. Na moje wesele też sama upiekłam tort ślubny.

W swoich powieściach sięgnęłaś już po tematykę jesienną, zimową oraz weselną. Jakie są twoje najbliższe plany na kolejne powieści?

Niedawno skończyłam tworzyć powieść, która dzieje się jesienią, ale główny wątek skupia się na roli przeznaczenia w naszym życiu.

Aktualnie piszę powieść bożonarodzeniową. To będzie inna, bardzo refleksyjna książka. Niedawno odszedł mój tata i próbuję upamiętnić go w tej historii, ale też oswoić się ze smutkiem i żałobą.
A potem wrócę do cyklu „Przyjaciółki od Serca” o Oli i jej perypetiach.

Anna Chaber – pochodzi z Opola, ale od kilkunastu lat mieszka za granicą – aktualnie w Brukseli. Szczęśliwa żona, a od niedawna mama. Z wykształcenia inżynierka chemiczka, na co dzień pracuje jako managerka projektów w dziale badań i rozwoju. W pracy i pry­watnie pasjonuje się kwestiami zrównoważonego rozwoju i środowiska. Uwielbia czytać, a jej ulubio­nym autorem jest Terry Pratchett.

Przeczytaj fragment książki:

Do wesela się wyrobię

Issuu is a digital publishing platform that makes it simple to publish magazines, catalogs, newspapers, books, and more online. Easily share your publications and get them in front of Issuu's millions of monthly readers.

Książka „Do wesela się wyrobię” jest już dostępna w sprzedaży.

Artykuł sponsorowany.


komentarze [1]

Sortuj:
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
LubimyCzytać 27.04.2022 11:00
Administrator

Zapraszamy do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post