„Niebiosa miasteczka Mercury”zdjęłam wreszcie z Regału Czytelniczej Hańby i pochłonęłam jednym tchem.

To wielka gratka dla miłośników klimatów obecnych w powieściach Fanny Flagg, ale także Flennery O’Connor i Williama Faulknera – pisarzy ukazujących amerykańskie Południe, chociaż robiących to w różny sposób.

Brad Watson opisuje codzienność tytułowego miasteczka, w którym roi się od plotek, czasem wybuchają skandale i popełniane są przestępstwa. Prowincjonalna mentalność zderza się tu z nowoczesnością, za którą wielu mieszkańców nie przepada, ale nie jest w stanie jej powstrzymać.

Akcja rozgrywa się na przestrzeni niemal stu lat, zaczynając się od wydarzeń z początku XX wieku. Nie zawsze płynie ona jednak linearnie, co bardzo ubarwia całość. Dzięki retrospekcjom poznajemy wiele tajemnic z życia bohaterów, wśród których aż roi się od wszelkiej maści dziwaków.

Mamy tu marzycieli i racjonalistów, życiowych szczęściarzy i pechowców, nieszczęśliwe zakochanych, zdradzających i zdradzanych małżonków, zdewociałe matki i teściowe, wredne siostry, zazdrosnych braci i nieobliczalnych ojców…
Są alkoholicy i abstynenci, ludzie żyjący tylko teraźniejszością i wspominający przeszłość oraz rozmyślający o przyszłości… Można by wymieniać i wymieniać, gdyż to prawdziwa menażeria.
Jedne postacie darzy się sympatią, inne irytują, jeszcze inne wzruszają albo bawią do łez.

Na przestrzeni wielu lat do małego Mercury zaglądają także wielkie wydarzenia i ich skutki – obie wojny światowe oraz zmiany społeczne i polityczne związane z wszechobecnym na Południu rasizmem.
Tu wciąż ludzie dzielą się na białych i czarnych, a segregacja rasowa przybiera nieraz tak bardzo na sile, że prowadzi do tragedii.

Całość napisana jest wyjątkowo barwnym i pięknym językiem, w którym liryzm przeplata się z dosadnością, a niektóre dialogi oraz opisy robią tak ogromne wrażenie, że czyta się je z chęcią nawet kilka razy.
Każdy z bohaterów, nawet epizodycznych, ma swoją historię i jest oryginalnie sportretowany.
Powieść bawi, ale też wzrusza i daje wiele do myślenia na temat upływu czasu, relacji międzyludzkich, rodzinnych konfliktów, miłości i przyjaźni, marzeń i roli, jaką ludziom - często wbrew ich woli - przypisuje jakiś system.
Czyta się szybko i z przyjemnością. To książka, którą na pewno będę długo nosić w sercu.
Polecam z czystym sumieniem, nie tylko miłośnikom tematyki związanej z amerykańskim Południem.

„Niebiosa miasteczka Mercury”zdjęłam wreszcie z Regału Czytelniczej Hańby i pochłonęłam jednym tchem.

To wielka gratka dla miłośników klimatów obecnych w powieściach Fanny Flagg, ale także Flennery O’Connor i Williama Faulknera – pisarzy ukazujących amerykańskie Południe, chociaż robiących to w różny sposób.

Brad Watson opisuje codzienność tytułowego miasteczka, w którym...