rozwińzwiń

Święci w dziejach Narodu Polskiego

Okładka książki Święci w dziejach Narodu Polskiego Feliks Koneczny
Okładka książki Święci w dziejach Narodu Polskiego
Feliks Koneczny Wydawnictwo: Prohibita historia
656 str. 10 godz. 56 min.
Kategoria:
historia
Wydawnictwo:
Prohibita
Data wydania:
2022-03-22
Data 1. wyd. pol.:
1985-01-01
Liczba stron:
656
Czas czytania
10 godz. 56 min.
Język:
polski
ISBN:
9788365546906
Tagi:
Historia
Średnia ocen

7,7 7,7 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,7 / 10
32 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
64
35

Na półkach:

Bardzo pożyteczna lektura. Wydaje się, że autor pisał ją niejako dla pokrzepienia serc Polskich katolików ukazując jak wielki wpływ mieli na historie naszego narodu święci KK. Na pewno głównie dzięki temu, że Bóg obdarzył łaską gorliwości, pobożności i pokory tak wielu naszych rodaków jesteśmy dziś chyba jedynym choć w części katolickim krajem. Jak długo jeszcze nim będziemy to zależy od tego czy pojawią się nowi "giganci' jak św. Wojciech od którego autor zaczyna i św. Ignacy Skorupka na którym chyba kończy.

Bardzo pożyteczna lektura. Wydaje się, że autor pisał ją niejako dla pokrzepienia serc Polskich katolików ukazując jak wielki wpływ mieli na historie naszego narodu święci KK. Na pewno głównie dzięki temu, że Bóg obdarzył łaską gorliwości, pobożności i pokory tak wielu naszych rodaków jesteśmy dziś chyba jedynym choć w części katolickim krajem. Jak długo jeszcze nim...

więcej Pokaż mimo to

avatar
132
32

Na półkach:

Książka opowiada o historii Polski i świętych w jej dziejach. Pokazuje jak ważna jest religia katolicka dla narodu polskiego.

Książka opowiada o historii Polski i świętych w jej dziejach. Pokazuje jak ważna jest religia katolicka dla narodu polskiego.

Pokaż mimo to

avatar
50
564

Na półkach:

Autor opisał postaci świętych polskich począwszy od 10 w. aż do początku 20 w. (do Wielkiej Wojny). Ogrom wiedzy niestety nie służy jej wiarygodności. Interesuję się historią Polski, czytałam/słuchałam wielu książek z tego tematu i dlatego nie zgadzam się ze wszystkimi charakterystykami poszczególnych postaci historycznych. Książka warta zapoznania ze względu na wiele faktów, o których nie wiemy, a które rzucają nieco inne światło na wydarzenia historyczne od powszechnej wiedzy.

Autor opisał postaci świętych polskich począwszy od 10 w. aż do początku 20 w. (do Wielkiej Wojny). Ogrom wiedzy niestety nie służy jej wiarygodności. Interesuję się historią Polski, czytałam/słuchałam wielu książek z tego tematu i dlatego nie zgadzam się ze wszystkimi charakterystykami poszczególnych postaci historycznych. Książka warta zapoznania ze względu na wiele...

więcej Pokaż mimo to

avatar
611
568

Na półkach:

Jakim był historykiem, to widać było już w 1890, gdy Antoni Prochaska tak ocenił jego pracę o Krzyżakach „rezultat pracy p. Konecznego dla historyków równa się zeru” („Kwartalnik Historyczny” Lwów 1890, R. 4, s. 385) choć na wyrost dodawał jakoby „nie można mu odmówić przenikliwości i zmysłu krytycznego, wnikającego głęboko w przedmiot ciekawy i ważny” (tamże, s. 381).
Koneczny był „historiozofem”, kimś dla kogo prawda istnieje o tyle, o ile zgodna z jego wizjami, a jak to ujął w „Rozważaniach o wojnie domowej” Paweł Jasienica „należy odróżniać wiedzę od wizji”, zaś Arnaldo Momigliano „Beware of the historian – prophet !” („Strzeż się historyków – proroków !” Leopold Łabędź „Bez złudzeń. Wybór pism 1962 – 1988” Londyn 1988 s. 43).

Powiela tu bałamuctwa „Dziejów Polski opowiedzianych dla młodzieży” i dodaje kolejne.
Podobnie naiwno – infantylny styl (istotnie w sam raz dla „młodzieży”),z mnóstwem wykrzykników i gołosłownymi zapewnieniami, w rodzaju „spodziewamy się, że książka ta przynieść może niemało pożytku umysłowego i moralnego”. Kto „my”?
Wpierw o dawnych, dobrych czasach Imperium Rzymskiego.
„Nie na próżno mówili sobie chrześcijanie dawnych wieków, iż sama Opatrzność zezwoliła utworzyć Rzymianom olbrzymie państwo. Szerzenie ewangelii było ułatwione, skoro można było dotrzeć do tylu ludów, nie natrafiając na granice państwowe. Pod jednym rządem była Europa po Dunaj i Ren, Azja Mniejsza i północna Afryka!”
O rzucaniu lwom na pożarcie za wyznawanie chrześcijaństwa ani słowa.
„Przecież nawet za czasów pogaństwa obowiązywało u Rzymian jednożeństwo, nietykalność własności prywatnej, a prawo prywatne miało ogromną powagę; aż do późnych czasów utrzymali też praworządność, to znaczy, że nawet głowę państwa obowiązywało prawo. Panował u Rzymian ład i porządek publiczny, bezpieczeństwo i trwałość stosunków.”
Dość zajrzeć do dowolnego podręcznika prawa rzymskiego, by przeczytać coś innego : princeps legibus solutus (cesarz stoi ponad prawem),quod principi placuit legis habet vigorem (co podoba się cesarzowi, jest prawem). A jak poczytać Tacyta czy Swetoniusza, to ciarki przechodzą od tego bezpieczeństwa i ładu.
Ale może o jakimś innym Imperium mowa …

Jednym z zarzutów stawianych Mahometowi jest niewolnictwo („pozostawił zaś niewolnictwo, zezwolił na wielożeństwo” itd.),można by pomyśleć, że w Imperium Rzymskim niewolnictwa nie było, w każdym Koneczny jakoś nie pisze, by było.

To co ma do powiedzenia o obrazoburstwie też co najmniej uproszczone (między innymi „okres obrazoburstwa obejmował lata 717 – 842, trwał więc całych 125 lat” w rzeczywistości 726 – 787 i 813 – 842 zatem nie całych),Ostrogorski w „Dziejach Bizancjum” opisuje to ze znacznie większym znawstwem. O ile w ogóle można porównywać ich obu ...

Do bałamuctw wplata świętych, co też czyni po swojemu.
Cyryl i Metody „na nowy język liturgiczny wybrali jedno z narzeczy języka bułgarskiego, mianowicie macedońskie. Nie tylko przetłumaczyli na ten język księgi liturgiczne, ale obmyślili też stosowne abecadło, nazwane głagolicą (wyraz "głagol" oznacza dźwięk) i poczęli szerzyć nowy obrządek Cerkwi bizantyńskiej. Ale Bizancjum temu nie sprzyjało, wymagając jednostajności; popadli święci bracia w niełaskę w Carogrodzie także z tego względu, że obstawali bezwarunkowo za jednością z Rzymem.” Żywoty ich głoszą co innego, byli prześladowani nie przez Bizancjum a przez duchowieństwo łacińskie za obrzędy w języku słowiańskim. Koneczny też o tym napomyka, jednak daje typowe dla siebie „wyjaśnienie” : otóż było to przejawem „bizantynizmu” ...

W czasie wojen Chrobrego z Henrykiem II Bruno z Kwerfurtu był po stronie księcia polskiego, Koneczny podkreśla „Na czele niemieckich przyjaciół Bolesława stał właśnie św. Bruno (...) Co najlepszego Niemcy wydały, to stało po stronie polskiej, ze świętym Pańskim na czele!” To, że Henryk II także do świętych został zaliczany, Koneczny pomija, w końcu potrzebna komu ta wiadomość?

O Grunwaldzie ma do powiedzenia „miało zwycięstwo grunwaldzkie ogromne znaczenie moralne przez to, iż pokazało, że można zwyciężyć Krzyżaków, którzy dotychczas uchodzili za niezwyciężonych”, czyli Łokietek pod Płowcami ich nie zwyciężył? Przecież „siedemdziesięcioletni już król polski brał osobiście udział w walkach z Krzyżakami, a w r. 1331 odniósł świetne zwycięstwo pod Płowcami.” To jak w końcu? Zamiast „nieprzebranych zasobów” krzyżackich w Malborku, jakimi raczył w „Dziejach …”, fantazjuje jakoby „nie dało się wszakże wyzyskać należycie zwycięstw (pod Grunwaldem i drugiego pod Koronowem),bo tymczasem ruszył od południa na samą stolicę państwa, na Kraków, ów Zygmunt Luksemburczyk. Miał on dziwne szczęście do koron i został już nawet cesarzem niemieckim, ale nie zaprzestał myśli o polskiej koronie. Ciągle mu się marzyło, że musi Jagiełłę pozbawić tronu i dlatego sprzymierzył się z Krzyżakami przeciw Polsce. Kiedy z Zakonem było krucho, Luksemburczyk urządził od Węgier wyprawę na Kraków i tym sposobem zmusił króla Władysława Jagiełłę, który oblegał już stolicę Krzyżaków, Malbork, żeby wycofał wojsko polskie z Prus, bo trzeba było spieszyć na obronę własnej stolicy. Bądź co bądź uszczuplało się państwo Krzyżaków, bo musieli zwrócić Polsce ziemię dobrzyńską, a Litwie Żmudź, którą im przedtem odstąpił Witold.”
Kiedyż to Zygmunt Luksemburczyk ruszył na Kraków? Nigdy, jedynie jego wojska jesienią 1410 spaliły Stary Sącz. Ziemię Dobrzyńską Krzyżacy musieli zwrócić już wcześniej, na mocy układu w Raciążku w 1404. Żmudź zaś oddawali jedynie „na czas życia Witolda i Jagiełły” (zastrzeżenie odwołane dopiero w układzie melneńskim z 1422).

O wyniku wojny 13 – letniej „Bądź co bądź, doczekano się wreszcie plonów grunwaldzkiego zwycięstwa i Polska opierała się wreszcie o swe Morze Bałtyckie i rozporządzała całym biegiem Wisły”, pomija, że można było to (i znacznie więcej) uzyskać zaraz po Grunwaldzie. Kronikę Długosza cytuje, gdy odpowiada to jego założeniom „Teraz szczęśliwym mienię siebie i swoich współczesnych, że oczy nasze oglądają połączenie krajów ojczystych w jedną całość, a szczęśliwszym byłbym jeszcze, gdybym doczekał za łaską Bożą także zjednoczenia z Polską Śląska, [ziemi lubuskiej i słupskiej, w których są trzy biskupstwa, od Bolesława Wielkiego króla polskiego i Mieczysława, ojca jego założone, to jest wrocławskie, lubuskie i kamieńskie]. Z radością zstępowałbym do grobu i słodszy miałbym w nim odpoczynek.” (o pokoju toruńskim 1466, w nawiasie kwadratowym dalszy ciąg, opuszczony bez zaznaczenia),a nie cytuje tego, co nie odpowiada, jak o pokoju toruńskim z 1411 „Dziwić się zaiste potrzeba, że w tym układaniu wiecznego przymierza ani król Władysław, ani Witold wielki książę Litewski, ani nikt inny nic zwrócił na to uwagi, jaką Królestwo Polskie ponosiło krzywdę przez oderwanie ziem, które wtedy mogły być odzyskane, i że ich nie bolała strata powiatów dawniej część Królestwa stanowiących, a których w czasie oblężenia zamku Marienburga sami Krzyżacy Polakom odstępowali. Jakoż Władysław król Polski nie troskał się bynajmniej o odzyskanie krajów swego Królestwa, to jest ziemi Pomorskiej, Chełmińskiej i Michałowskiej. W obecnym układaniu pokoju pominął ten warunek, którego w czasie oblężenia zamku Marienburga nawet przyjąć nie chciał, gdy mu go sami Krzyżacy ofiarowali. Mniemał, wraz z Aleksandrem wielkim książęciem Litewskim, że dosyć miał na tym, iż Litwa odzyskiwała swoją całość, choć z krzywdą i uszczupleniem Królestwa Polskiego, które winien był na pierwszym mieć względzie. Lubo zaś panowie radcy czuli bardzo tak wielką Królestwa stratę, nie śmieli jednak nic przeciw niej mówić, aby króla i książęcia nie obrazili. A tak przez największą nieroztropność króla i książęcia, równie jak panów radnych, sławne owo i pamiętne pod Grunwaldem zwycięstwo na nic prawie, owszem na sromotę wyszło, gdy żadnej Królestwu Polskiemu nie przyniosło korzyści; Litwa tylko znakomite zebrała z niego plony.” („Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście” t. 4 Kraków 1869 s. 110, tłum. Karol Mecherzyński, pisownia uwspółcześniona).

Gdy mowa o soborze w Konstancji („Zjechało 33 kardynałów, 5 patriarchów, 47 arcybiskupów, 228 biskupów, około 500 prałatów i przeszło 5000 uczonych kapłanów, nadto mnóstwo świeckich. Pozjeżdżali monarchowie i książęta, poselstwa wszystkich państw katolickich i poselstwa nawet z Azji i Afryki; 37 uniwersytetów przysłało swoich delegatów.” itp. itd.) wychwalając słusznie Pawła Włodkowica, przyczyny zwołania soboru ogranicza do Husa (którego nie omieszkał oskarżyć o „bizantynizm”, jakże by inaczej ...),konieczność położenia kresu schizmie (trzech papieży jednocześnie) starannie omija.

Gdy mowa o Piotrze Skardze, same zachwyty, próżno było szukać „że Skarga, jako wróg demokracji, napiorunował się dużo na swary, zwady i wrzaski, na marudne obieranie marszałków, na uporczywe obstawanie przy instrukcjach, ale parlamentaryzmowi zdrowych zasad nie wpajał, przeciwnie, najzupełniej nie w porę chwalił męża "mądrego", który za wielkością person i liczbą większą nie idzie, gdzie prawdy nie widzi, "do dobrych i lepszych, nie do ludniejszych przystaje". Takich nauk szlachta nasza nie potrzebowała.” (Władysław Konopczyński „Liberum veto” Kraków 1918 s. 223)

Czasem powtarza rewelacyje z poprzednich książek, czasem tworzy zupełnie inaczej, nie zaznaczając nie tylko przyczyny odmiany, lecz nawet, że do jakiejś doszło.

Zdanie „Nowy car, Wasyl Szujski, zawierał przymierze z Karolem Sudermańskim przeciwko Zygmuntowi III, więc mu król wypowiedział wojnę” (1609) powielone z „Dziejów ...”, tym samym pomija zlekceważenie przez Zygmunta Artykułu 4 Henrykowskiego, zabraniającego rozpoczynania wojny zaczepnej bez zgody Sejmu. Po za tym Zygmunt zamierzał był wojnę przynajmniej rok wcześniej, zatem zapewne wynalazł by inny casus belli.
W „Dziejach …” fantazjował, jak „rycerstwo polskie marzyło o wojnie z Turcją” etc. Tu fantazjuje jeszcze bardziej :
„Wzmagało się w Polsce coraz mocniej życie publiczne katolickie, zwłaszcza że na czele tego ruchu stał ciągle tron. Władysław IV obejmował swym umysłem wszystko, od szkół aż do spraw wielkiej polityki, do spraw pokoju i wojny. A wszystko miało być pobożne, z celem religijnym zarazem. Celem polityki królewskiej – odzyskanie dla Kościoła Bałkanów, a cel ten popierał gorliwie naród polski. Do tej wojny przygotowywała się Polska zawsze, nieustannie.” Swoją drogą Władysław IV, który bez krępacji zdradzał żonę, jako wzór pobożności ?
W „Skrócie do historii Polski” zgodnie z prawdą o Władysławie IV „nie chciał sobie jednak zadać trudu, żeby dla zamiarów tych pozyskiwać sejm; postanowił obejść się bez sejmu i wojnę z Turcją Polsce narzucić.”
W „Dziejach ...” pokrętnie, ale jednak, napomykał o oporze Sejmu przeciw tej wojnie.
Tu zaś jedynie „Władysław IV, nosząc się z zamiarami wielkiej wojny tureckiej, podwoił rejestr [kozacki] z 6 000 na 12 000. Zgłosiło się aż cztery razy tyle, bo 24 000. Wziął ich król wszystkich, a widoczne było, że mógłby ich mieć nie tylko 30 000, ale choćby 60 000. Było to królowi na rękę, bo postanowił już pochód na Krym” tak po prostu „podwoił”, „wziął”, „postanowił” …
Trochę dalej mgliście „Łamać ustawy polskie zdarzało się też Władysławowi IV”, bez podania jak.

Dezinformacje z „Dziejów …” jakoby w ugodzie hadziackiej „Kozacy zostają szlachtą”, a Jan Kazimierz w pokoju oliwskim „zrzekł się tytułu szwedzkiego” powtórzone jakby nigdy nic. Zdumiewające, z jakim uporem potrafił powielać banialuki, nawet te, dla których nie było „ideologicznego” uzasadnienia.

Do tego dochodzi dowolność w określaniu patriotów i sprzedawczyków.
„Dzieje …” prawidłowo wymieniają twórców Targowicy: Ksawery Branicki, Seweryn Rzewuski i Szczęsny Potocki.
Tu mowa o bezimiennych magnatach „którzy chcieli trząść krajem dla swojej prywaty. Ci utworzyli konfederację w mieście Targowicy” w rzeczywistości w Petersburgu „i przyzwali pomoc rosyjską celem przywrócenia dawnych przestarzałych ustaw.”
Czemu bezimiennych? Wcześniej bowiem, w 1767 jeden z nich był wśród wywiezionych przez carskiego ambasadora „było to czterech wybitnych dostojników w państwie polskim: hetman polny Wacław Rzewuski i syn jego Seweryn poseł podolski, tudzież dwóch biskupów: uczony Józef Załuski, biskup kijowski, twórca biblioteki publicznej w Warszawie i biskup krakowski Kajetan Sołtyk. Wszyscy posiadają wyższy stopień kultury umysłowej i należą do świeczników ówczesnej Polski.” Jednak to żadne usprawiedliwienie pominięcia późniejszej zdrady.

Tradycyjnie dochodząc do Wielopolskiego popada w niedorzeczny zachwyt. Wszystko, co margrabia wydumał było cudne i wspaniałe (o rozwiązaniu Towarzystwa Rolniczego i wynikłej z tego rzezi 8 kwietnia 1861 znów nic). Nawet wzmiankę o brance do carskiej armii, o której coś napomykał w „Dziejach …”, pominął całkowicie. Za to „Tajny rząd postanowił urządzić powstanie bezwarunkowo; wszystko jedno, czy potrzebne, czy niepotrzebne, czy korzystne czy szkodliwe. Nikt nie wiedział, kto zasiada w tajnym "rządzie narodowym"; zbyt późno wykryło się, że były to same młokosy” etc. Zbędnym byłoby zapytanie, na jakiej podstawie Koneczny twierdził to wszystko. Materiały ogłoszone w „Historii powstania narodu polskiego” Agatona Gillera (Paryż 1867 – 1871),„Pamiętniki o powstaniu styczniowem” Józefa Kajetana Janowskiego (Lwów 1923 – 1931),opracowania „Historja powstania 1863 i 1864 r.” Bolesława Limanowskiego (Lwów 1888),„Dzieje 1863 r.” Walerego Przyborowskiego (Kraków 1897),„Rok 1863” Józefa Dąbrowskiego ps. Grabiec (Poznań 1913 i późniejsze wydania),że wymieniam tylko najsławniejsze, ukazały się zanim Koneczny nasmarał swoje dyrdymały. Nic go nie zmuszało do tego wtedy, tym bardziej nic nie zmusza do powielania tego obecnie bez choćby odrobiny komentarza.

Jakim był historykiem, to widać było już w 1890, gdy Antoni Prochaska tak ocenił jego pracę o Krzyżakach „rezultat pracy p. Konecznego dla historyków równa się zeru” („Kwartalnik Historyczny” Lwów 1890, R. 4, s. 385) choć na wyrost dodawał jakoby „nie można mu odmówić przenikliwości i zmysłu krytycznego, wnikającego głęboko w przedmiot ciekawy i ważny” (tamże, s....

więcej Pokaż mimo to

avatar
4032
16

Na półkach:

Z taką ilością błędów faktograficznych Koneczny (a może Komiczny) nie zdałby dziś matury z historii. W moim wydaniu nawet jego fan Jacek Bartyzel tłumaczy go z tych błędów .... starością.

Z taką ilością błędów faktograficznych Koneczny (a może Komiczny) nie zdałby dziś matury z historii. W moim wydaniu nawet jego fan Jacek Bartyzel tłumaczy go z tych błędów .... starością.

Pokaż mimo to

avatar
22
6

Na półkach:

Klasyka! Chętnie do niej wrócę. Myślę, że wiele młodych ludzi zyskałoby na inspirowaniu się ideałami Świętych Kościoła Katolickiego jakie znajdujemy w książce Święci w dziejach narodu polskiego.

Klasyka! Chętnie do niej wrócę. Myślę, że wiele młodych ludzi zyskałoby na inspirowaniu się ideałami Świętych Kościoła Katolickiego jakie znajdujemy w książce Święci w dziejach narodu polskiego.

Pokaż mimo to

avatar
144
20

Na półkach: ,

Fajnie napisana historia Polski ze Świętymi na pierwszym planie. Myślę, że ta lektura może umocnić duchowo każego Katolika i wzbudzić poczucie dumy z dokonań polskich Świętych w momentach potęgi Polski jak i w tych najcieższych okresach.

Fajnie napisana historia Polski ze Świętymi na pierwszym planie. Myślę, że ta lektura może umocnić duchowo każego Katolika i wzbudzić poczucie dumy z dokonań polskich Świętych w momentach potęgi Polski jak i w tych najcieższych okresach.

Pokaż mimo to

avatar
887
213

Na półkach: ,

Niezwykle bogata i ciekawa panorama naszej historii, gdzie splatały się losy Kościoła i Państwa, losy świętych i grzeszników.
Autor z wielką erudycją opisuje wielkich duchem “Bożych Szaleńców”. Koneczny ukazuje nam nie tylko świętych oficjalnie ogłoszonych, ale także tych którzy na takie miano zasługują. Polecam tę książkę wszystkich zainteresowanym historia Kościoła w Polsce oraz hagiografią.

Niezwykle bogata i ciekawa panorama naszej historii, gdzie splatały się losy Kościoła i Państwa, losy świętych i grzeszników.
Autor z wielką erudycją opisuje wielkich duchem “Bożych Szaleńców”. Koneczny ukazuje nam nie tylko świętych oficjalnie ogłoszonych, ale także tych którzy na takie miano zasługują. Polecam tę książkę wszystkich zainteresowanym historia Kościoła w...

więcej Pokaż mimo to

avatar
4055
404

Na półkach: , ,

Autora myślę przedstawiać nie trzeba, to niezwykle ciekawa postać okresu przedwojennego, najwybitniejszy polski historiozof, którego prace na wiele lat zniknęły z polskich bibliotek, a i on sam został skazany na zapomnienie, które tak naprawdę zaczęło się jeszcze w latach trzydziestych, kiedy to władze sanacyjnej Polski zmusiły go do pójścia na wcześniejszą emeryturę i nie pozwoliły na rozpowszechnianie jego dzieł i poglądów, uważając, że są one sprzeczne z ideami głoszonymi przez oficjalne czynniki państwowe i mogą narobić wiele zamieszania w umysłach studentów, co w konsekwencji mogłoby doprowadzić do niepotrzebnych zamieszek czy intelektualnego rejwachu kompletnie niepotrzebnego młodej demokracji. Koneczny jest twórcą oryginalnej teorii dotyczącej koncepcji cywilizacji i jej kulturowych odmian. Jego spojrzenie na rozwój społeczeństwa oraz dominującej roli idei w historii było bardzo nowatorskie, a ponieważ łączył to z ogromnym wkładem jaki miał Kościół katolicki wzbudzał liczne kontrowersje i dyskusje. Tak samo jak również bardzo krytyczna ocena wpływu Żydów na dzieje Polski nie przysporzyło mu sympatii. Niniejsza pozycja jest w dorobku Konecznego bardzo ważna. Nie jest to bowiem typowa hagiografia, która za cel stawiałaby sobie trochę cukierkową prezentacje polskich świętych oraz pokazująca ich nadzwyczajne i cudowne życie i działania. To, co jest jej walorem, to nie unikająca dosadności i soczystości rzetelnie opracowana historycznie analiza sytuująca ich w konkretnym tle dziejowym, odkrywająca niuanse i zależności jakie były ich udziałem, wprowadzająca nas w tradycje, zwyczaje i wszystkie konteksty decydujące o ich wyborach i decyzjach. Nie unika kontrowersji, korzystając z dostępnych materiałów badawczych, pokazuje jak różne czynniki wpływały na ich drogi do świętości, z czym się musieli zmagać i jaką przeszli drogę, jak bardzo ich osobista pobożność musiała zmagać się z koniunkturalnymi interesami tych, którzy religie traktowali jako użyteczne narzędzie potrzebne do, nie tyle nawracania czy raczej podbijania ziem, i ile razy musieli stanąć w sprzeciwie do władcy buntując się przed jego niemoralnymi postawami, które piętnowali i krytykowali, co w wielu przypadkach doprowadziło do ich śmierci. Jak bardzo skomplikowana i trudna to była historia, i jak wielką rolę w chrystianizacji ale i w budowaniu państwowości odegrał Kościół, i ci, którzy z dziełem ewangelizacji dotarli na ziemie polskie, i jak mamy wielkie postacie, a dziś wielkich orędowników u Boga w niebie, opowiada nam ta niezwykła książka, której przeczytanie wprowadzi nas w inny świat i pokaże prawdziwe, nieznane karty z dziejów naszej ojczyzny.

Autora myślę przedstawiać nie trzeba, to niezwykle ciekawa postać okresu przedwojennego, najwybitniejszy polski historiozof, którego prace na wiele lat zniknęły z polskich bibliotek, a i on sam został skazany na zapomnienie, które tak naprawdę zaczęło się jeszcze w latach trzydziestych, kiedy to władze sanacyjnej Polski zmusiły go do pójścia na wcześniejszą emeryturę i nie...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    65
  • Przeczytane
    42
  • Posiadam
    15
  • Historia
    6
  • Teraz czytam
    5
  • 2014
    2
  • EBook
    2
  • Ulubione
    2
  • Chcę w prezencie
    2
  • Chcę kupić
    1

Cytaty

Więcej
Feliks Koneczny Święci w dziejach narodu polskiego Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także

Ciekawostki historyczne