Bóg jest czerwony. Opowieść o tym, jak chrześcijaństwo przetrwało i rozkwitło w komunistycznych Chinach
- Kategoria:
- reportaż
- Seria:
- Reportaż
- Tytuł oryginału:
- God is red. The secret story of how christianity survived and flourished in comunist China
- Wydawnictwo:
- Czarne
- Data wydania:
- 2014-04-18
- Data 1. wyd. pol.:
- 2014-04-18
- Liczba stron:
- 239
- Czas czytania
- 3 godz. 59 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788375367300
- Tłumacz:
- Barbara Gadomska
- Tagi:
- Chiny komunizm chrześcijaństwo
Gdy dziennikarz Liao Yiwu po raz pierwszy zetknął się z żywiołową chrześcijańską społecznością w oficjalnie świeckich Chinach, niewiele wiedział o chrześcijaństwie. Co więcej, uczono go, że religia jest złem, a wyznają ją tylko ludzie sprowadzeni na manowce, sekciarze lub imperialistyczni szpiedzy. Jednak jako autor dzieł w Chinach zakazanych, a nawet karanych więzieniem, Liao czuł pewne pobratymstwo z chińskimi chrześcijanami, którzy tak jak on niezłomnie domagają się prawa do wolności wypowiedzi i poszukują znaczenia w pełnym sprzeczności społeczeństwie.
Nie chcąc, by jego naród stracił pamięć o przeszłości ani by odrzucał teraźniejszość, Liao podjął się dokumentowania nieznanych wcześniej historii nieugiętych wyznawców, których wiary w Boga totalitarnym władzom nie udało się złamać. Należą do nich, między innymi:
- ponad stuletnia zakonnica, która wytrwała w wierze pomimo bicia, głodu i kilkudziesięciu lat ciężkiej fizycznej pracy, i która wciąż walczy o zwrot kościelnej ziemi bezprawnie zagarniętej przez państwo;
- chirurg, który porzucił lukratywną posadę kierownika państwowego szpitala, by w odległych górskich regionach południowo-zachodnich Chin leczyć ludzi za darmo;
- protestancki pastor, obecnie upamiętniony posągiem w Opactwie Westminsterskim w Londynie, stracony podczas rewolucji kulturalnej jako „niereformowalny kontrrewolucjonista”.
Ta mimo wszystko triumfująca opowieść o kościele rozkwitającym na przekór wszelkim przeciwnościom jest zarówno przejmującą rozmową o polityce i duchowości, jak wzruszającym hołdem oddanym niezłomnym pasterzom wiary, którzy stanowią dowód, że rząd totalitarny nie może sprawować kontroli nad tym, co znajduje się w ludzkich sercach.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Za Boga i wiarę
Właściwie nie wiem, dlaczego sięgnęłam po książkę „Bóg jest czerwony”. Chyba zadziałało stereotypowe zdziwienie: chrześcijanie w Chinach? Oczywiste, że polska i europejska tożsamość kulturowa opiera się na chrześcijaństwie, że Kościół prowadzi działalność misyjną poza Europą. Ta jednak skojarzyła mi się przede wszystkim z Afryką. A Azja?
Pierwsze moja reakcja uruchomiła zaciekawienie, tym bardziej, że autorem tekstu wydanego przez Czarne jest Liao Yiwu, którego znam z interesującego, a zakazanego w Chinach reportażu „Prowadzący umarłych. Opowieści prawdziwe. Chiny z perspektywy nizin społecznych” (Czarne, 2011).
„Bóg jest czerwony. Opowieść o tym, jak chrześcijaństwo przetrwało i rozkwitło w komunistycznych Chinach” opowiada świadectwami kilku chrześcijan o odrodzeniu religii w komunistycznym państwie rządzonym przez Mao Zedonga. Właściwa część książki poprzedzona jest wstępem chińskiego tłumacza na język angielski Wenguang Huanga, który przypomina, że chrześcijaństwo pojawiło się w Chinach w VII wieku, choć rozwinęło się dopiero w XIX, gdy do odległego azjatyckiego państwa mogli przybyć europejscy misjonarze. Tłumacz daje dodatkowe informacje związane z okolicznościami powstania książki i osobą samego autora, chińskiego dysydenta mieszkającego w Berlinie, dokąd uciekł przed komunistycznym reżimem, który dostrzegł w młodym jeszcze pisarzu antykomunistę i boleśnie to spostrzeżenie autorowi przekazał (więzienie za poemat o Tiananmen 1989r.). Warto dodać, że dziennikarz deklaruje się jako ateista. Tym bardziej docenić należy jego umiejętność otwarcia się na rozmówcę i stworzenia takiej atmosfery, że chce on opowiadać o swoich doświadczeniach.
Zebrane w trzy części eseje sygnowane są nazwami miejscowości, które odwiedzał pisarz, gromadząc materiały, są nie tylko wyznaniem wiary ludzi, którzy w ateistycznym państwie (słynne hasło: religia to opium dla duszy ludu i narzędzie inwazji, służące uciskowi narodu chińskiego) heroicznie trwają przy swoich przekonaniach. Są również kolejną opowieścią o funkcjonowaniu opresyjnego, nieprzyjaznego człowiekowi systemu.
Kiedy zastanawiałam się nad pisaniem recenzji, przypominał mi się Sienkiewicz i jego „Quo vadis”. Pisarz, nagrodzony Nagrodą Nobla, sportretował świat rodzącego się chrześcijaństwa skonfrontowany ze światem przesytu cywilizacji starożytnego Rzymu. Nie można oczywiście zestawić fikcji literackiej z końca XIX wieku z literaturą faktu, jednak igrzyska dla ludu, w których chrześcijanie grali główną, acz tragiczną, rolę w Sienkiewiczowskim obrazie świata sprzed 2 tysięcy lat, ciągle są urządzane. Chińscy wrogowie ludu, w tym chrześcijanie, bywali nękani więzieniem, ale i publicznie wykonywano na nich egzekucje, musieli uczestniczyć w propagandowych wiecach, na których wskazywano zdrajców lub zmuszano ludzi do samooskarżeń. Plądrowano domy i niszczono kościoły, urządzano pokazowe demonstracje siły. Wreszcie też próbowano wprząc religię w system państwowy, organizując oficjalne kościoły. Niemal zabawnie brzmi fragment rozmowy autora z Xu Yonghai, lekarzem i kaznodzieją w podziemnym kościele protestanckim:
- Nie chodzę do kościoła - odezwałem się w końcu.
- Ja też nie chodzę do kościoła - roześmiał się. - Wszystkie są kontrolowane przez rząd.
Chrześcijanin, jeśli chce nim pozostać, musi wybierać między kościołami oficjalnymi (Chiński Chrześcijański Patriotyczny Ruch Trzech Samodzielności, Patriotyczne Stowarzyszenie Katolików Chińskich) a nielegalnymi, podziemnymi, domowymi. Te wybory nie są łatwe, bo ile można poświęcić dla wiary - zdrowie, wolność własną, rodzinę, życie? Komu zaufać, jeśli w ogóle można?
Liao Yiwu oddaje głos chrześcijanom, wykształconym, hierarchom kościołów, zakonnicom i prostym wyznawcom. Nie sposób przekazać tego, z czym zmagali się i zmagają do dziś ci ludzie w imię wiary w Boga. O jednym z nich autor mówi w rozmowie z jego synem: Długo siedziałem w więzieniu, ale wciąż nie mogę sobie wyobrazić takiej determinacji jak pańskiego ojca.
Współczesny wierzący Europejczyk nie musi się ukrywać, nie umiera za wiarę, zyskał względne bezpieczeństwo, kto wie jednak, czy nie za cenę pewnej religijnej prostoty, naiwności i żarliwości właściwej pierwszym chrześcijanom. Może można tego doświadczyć, sięgając po reportaż Yiwu, już za sprawą okładki ze zdjęciem Qilai Shen.
Jeśli Bóg nie jest dla Was ważny, podążcie śladami autora, szukając razem z nim tego, co innym każe przyjąć niezłomną postawę w imię wartości wyższych.
Warto pamiętać, że w raporcie chrześcijańskiej organizacji non-profit Open Doors wspierającej prześladowanych współwyznawców Chiny zajmują 37 miejsce (dane na 2014 r.).
Justyna Radomińska
Oceny
Książka na półkach
- 467
- 283
- 88
- 21
- 17
- 12
- 9
- 8
- 7
- 5
Cytaty
Siostra Zhang była niewątpliwie szalona, ale nie na skutek szaleństwa.
OPINIE i DYSKUSJE
To już moje trzecie spotkanie z reportażami Yiwu i tak sobie myślę, że "Prowadzącym umarłych" postawił poprzeczkę tak wysoko, że już żadna inna jego książka mnie tak nie zachwyci ;). Co nie znaczy, że nie podoba mi się patrzenie na Chiny oczami tego dziennikarza, którego książki we własnym państwie były zakazane, a on sam spędził nawet trochę czasu w więzieniu.
"Bóg jest czerwony" to zbiór wywiadów i opowieści o chrześcijaństwie w Chinach, zebranych na przestrzeni lat - kiedy Yiwu jeszcze mieszkał w kraju (w 2011 roku uciekł do Niemiec). Myślę, że podtytuł nie do końca oddaje treść książki, bo choć autor faktycznie opowiada o przetrwaniu religii w czasach komunistycznych, to o jej rozkwicie raczej wiele tu nie przeczytamy. Większość jego rozmówców to chrześcijanie, którym faktycznie udało się przetrwać czystki religijne, zwłaszcza podczas rewolucji kulturalnej Mao. Jednak z ich wspomnień wyławia się obraz dawnych, lepszych dla religii czasów - sama podczas lektury miałam wrażenie, że chrześcijaństwo w Chinach najlepsze lata już miało za sobą. Nie da się jednak zaprzeczyć, że tragiczne wspomnienia bohaterów reportażu, wydarzenia, które dotknęły ich i ich bliskich, poruszają, czyta się je bardzo dobrze. Zresztą Yiwu dobrze pisze i te tłumaczenia pomiędzy chińskim - angielskim - polskim nie zepsuły dobrego stylu :). Inna bajka, że pewnie w Chinach znalazłoby się wiele osób, których historie z tamtych czasów byłyby równie poruszające - niezależnie od wyznawanej przez nie religii - bo cóż, takie to były czasy...
Ja jakoś ostatnio całkiem sporo czytałam o Chinach i "Bóg jest czerwony" wpasowało mi się w ten trend lektur. Chyba jednak przyda mi się trochę odpoczynku od czytania o tym kraju, a reportaż Yiwu - wciąż bardzo dobry w odbiorze - świetnie się nadawał na takie zakończenie ;)
To już moje trzecie spotkanie z reportażami Yiwu i tak sobie myślę, że "Prowadzącym umarłych" postawił poprzeczkę tak wysoko, że już żadna inna jego książka mnie tak nie zachwyci ;). Co nie znaczy, że nie podoba mi się patrzenie na Chiny oczami tego dziennikarza, którego książki we własnym państwie były zakazane, a on sam spędził nawet trochę czasu w więzieniu.
więcej Pokaż mimo to"Bóg jest...
"Optymistyczne we wstrząsających relacjach Liao Yiwu jest to, że najważniejsze i najcenniejsze, bo uniwersalne, wartości ludzkie okazują się niezniszczalne" - tak rozpoczyna swoją recenzję tej książki wybitny politolog i sinolog, prof. Jan Rowiński.
Ta książka jest bardzo surowa swojej formie, poszukujący pięknych opisów przyrody, wątków historycznych, czy wewnętrznych przeżyć autora będą rozczarowani. Zdecydowana większość książki to kilkanaście wywiadów z osobami związanymi z różnymi nurtami chrześcijańskich kościołów domowych (czyli nieuznawanych przez chińskie władze) o prześladowaniach, które najczęściej nie skończyły się wraz ze śmiercią Mao. Przywódcy, który jak zazdrosny bóg, nie tolerował żadnych innych kultów.
"Optymistyczne we wstrząsających relacjach Liao Yiwu jest to, że najważniejsze i najcenniejsze, bo uniwersalne, wartości ludzkie okazują się niezniszczalne" - tak rozpoczyna swoją recenzję tej książki wybitny politolog i sinolog, prof. Jan Rowiński.
więcej Pokaż mimo toTa książka jest bardzo surowa swojej formie, poszukujący pięknych opisów przyrody, wątków historycznych, czy wewnętrznych...
Reportaże chińskiego dysydenta i byłego więźnia politycznego o losie chrześcijan w jego kraju pod rządami partii komunistycznej. Pisane dość obiektywnie, albowiem Liao Yiwu nie nie podziela poglądów religijnych swoich bohaterów. Ale na pewno ich podziwia, bo i jest za co.
Autor opowiada o losie chrześcijan – świeckich i duchownych, różnych wyznań, przede wszystkim protestanckich, ale i o katolikach. Najczęściej oddaje głos swoim bohaterom,co uwiarygadnia przekaz. To co ich łączy z punktu widzenia zewnętrznego obserwatora, to ten sam los. Trudne początki, prześladowania – szczególnie w latach rewolucji kulturalnej i niepewna sytuacja obecnie.
Rządząca partia powołała bowiem posłuszne sobie kościoły, m.in. katolickie i protestanckie. I jak pisze autor ludzie do nich uczęszczają, bowiem nie mają wyboru. Trudno ich za to potępiać.
Ale liczniejsze są kościoły podziemne, do których ciągle przystępują kolejni wierni, teraz za cenę rezygnacji z kariery a kiedyś – nawet życia.
Liao Yiwu nie pisze historii prześladowania chrześcijan w komunistycznych Chinach. Opisuje konkretne przypadki poszczególnych osób i ich rodzin oraz bliskich. Nie spoilerując – na tle losów wielu z nich to co spotykało najbardziej niezłomnych chrześcijan w Europejskich krajach komunistycznych to w porównaniu z losem ich chińskich współwyznawców co najwyżej szykany.
Na szczęście część z nich dożyła czasów, kiedy znowu mogli – w ograniczonym zakresie ale jednak – praktykować. I tym co ich łączy w relacjach Liao Yiwu – niezależnie od wyznania i pochodzenia (oprócz głównej narodowości – Chińczyków Han -w ChRL mieszka wiele innych ludów) jest spokój.
Reportaże chińskiego dysydenta i byłego więźnia politycznego o losie chrześcijan w jego kraju pod rządami partii komunistycznej. Pisane dość obiektywnie, albowiem Liao Yiwu nie nie podziela poglądów religijnych swoich bohaterów. Ale na pewno ich podziwia, bo i jest za co.
więcej Pokaż mimo toAutor opowiada o losie chrześcijan – świeckich i duchownych, różnych wyznań, przede wszystkim...
Ostanio przeczytałam kolejny reportaż od @wydawnictwoczarne. Liao Yiwu znałam już z jego książki "Prowadzący umarłych", tym razem styl i konstrukcja reportażu są bardzo podobne. Yiwu postanowił przyjrzeć się życiu chrześcijan w Chinach, których jest zdecydowanie więcej, niż mogłoby się nam wydawać. Książka jest zbiorem osiemnastu rozmów, głównie z mniejszościami narodowymi żyjącymi z dala od stolicy. Opowiadają oni przerażające rzeczy na temat prześladowań za czasów Mao i rewolucji kulturalnej, na szczęście większość rozmówców wyszło cało z tych strasznych lat i z optymizmem patrzy w przyszłość. Najciekawszym wywiadem tej części okazała się rozmowa z wędrownym lekarzem. Ostania część opowiada o Pekińskich chrześcijanach, którzy pogardzają oficjalnym, sterowanym przez państwo kościołem, spotykając się w tzw. kościołach domowych. Z tej części najbardziej zaskoczyła mnie ostatnia rozmowa z młodym mężczyzną, który wstąpił do kościoła jako dorosły człowiek. Jego spojrzenie na wiarę i rolę kościoła w Chinach stoi w całkowitej opozycji do wszystkich wcześniejszych rozmów, staje się głosem nowego pokolenia.
Jeśli interesuje Was tematyka Państwa Środka, polecam serdecznie reportaż "Bóg jest czerwony", to ważny głos otwierający oczy na ten ogromny, wciąż słabo znany kraj.
Ostanio przeczytałam kolejny reportaż od @wydawnictwoczarne. Liao Yiwu znałam już z jego książki "Prowadzący umarłych", tym razem styl i konstrukcja reportażu są bardzo podobne. Yiwu postanowił przyjrzeć się życiu chrześcijan w Chinach, których jest zdecydowanie więcej, niż mogłoby się nam wydawać. Książka jest zbiorem osiemnastu rozmów, głównie z mniejszościami narodowymi...
więcej Pokaż mimo toTo książka która uczy. Uczy przede wszystkim pokory i prawdziwej wiary. Opisany przez Liao Yiwu los chrześcijan w Chinach po wielkiej rewolucji kulturalnej poraża skalą i masowością prześladowań. A jednak Kościół w Chinach mimo straszliwych cierpień przetrwał i z mozołem odradza się w małych społecznościach. Doskonała lektura dla wszystkich, którzy poszukują prawdziwego oblicza chrześcijańskiego Kościoła.
To książka która uczy. Uczy przede wszystkim pokory i prawdziwej wiary. Opisany przez Liao Yiwu los chrześcijan w Chinach po wielkiej rewolucji kulturalnej poraża skalą i masowością prześladowań. A jednak Kościół w Chinach mimo straszliwych cierpień przetrwał i z mozołem odradza się w małych społecznościach. Doskonała lektura dla wszystkich, którzy poszukują prawdziwego...
więcej Pokaż mimo to“Bóg jest czerwony. Opowieść o tym, jak chrześcijaństwo przetrwało i rozkwitło w komunistycznych Chinach” to reportaż Liao Yiwu o tym, jak, wydawałoby się najsilniejsza aktualnie religia świata, od wielu lat poddawana jest prześladowaniom, na które władze państwa nie tyko pozwalają, ale dodatkowo podżegają do konfliktu. Polityczny wymiar sporu wydaje się szczególnie okrutny, kiedy zważymy, że ofiarami stają się bezbronni i niewinni ludzie, bardzo często tacy, którzy nie posiadają wyższego wykształcenia i tak naprawdę nie stanowią zagrożenia dla ustroju. Wszystkie zbrodnie dokonywane na ich życiu są zamiatane pod dywan, nie mówi się o nich głośno.
Osoby, z którymi rozmawia autor książki to wierni, którzy albo są częścią różnych Kościołów od urodzenia, albo zostali nawróceni. Podejmowany jest temat misjonarzy z Europy, którzy przyjeżdżali do Azji, żeby głosić Dobrą Nowinę. To dzięki nim bardzo wielu Chińczyków uwierzyło w Boga i do tej pory, mimo przeciwności, jest gotowych brać udział w nabożeństwach chrześcijańskich. Ciekawe jest to, jak bardzo wiara zbliżyła do siebie tych ludzi. Choć różni ich przynależność do danego wyznania (znaleźć możemy np. katolików czy protestantów),to łączy ich wiara w tego samego Boga, który, jak mówią, daje im siłę, żeby stawiać czoła wszystkim nieprzyjemnościom, jakich doświadczają ze strony władz państwa. Religia nijak nie pasuje do komunistycznego świata Chin, dlatego obywatele z nią związani są prześladowani, często otrzymują cielesne kary za odwagę do powiedzenia głośno o swoim wyznaniu. Podczas organizowanych wieców potępienia właściciele ziemscy często poddawani są torturom, ku przestrodze innych ludzi. Mimo wielu cierpień, jakie dotykają mieszkańców Chin, oni nadal potrafią ze spokojem przechodzić przez wszystkie trudy, a nawet pozwalają sobie raz na jakiś czas na świętowanie i celebrowanie swojej wiary. Najciekawsze jest to, jak bardzo wierni okazują skruchę i wybaczają swoim oprawcom, czasem nawet ich broniąc, odrzucając na bok własne emocje i zauważając obiektywne wady systemu.
Liao Yiwu podróżował w wiele miejsc, często bardzo trudno dostępnych, aby zdobyć informacje z pierwszej ręki, od ludzi, którzy są silnie związani z Kościołem i mogą wnieść do dyskusji swoje doświadczenia. Wywiadów z wiernymi jest w książce naprawdę dużo, dzięki czemu dostajemy przekrój wielu perspektyw, nie tylko mieszkańców wsi, ale również miasteczek czy dużego miasta. Są to ludzie bliscy śmierci, ale również młodzi działacze, którzy nadal chcą poprawić swój status, przestać chować się w czasie modlitwy. I choć ludzie ci pochodzą z różnych środowisk łączy ich bardzo podobne, ascetyczne podejście do życia i gotowość nie tyle do walki, co do dyskusji. Ta niestety jednak nie ma prawa się stoczyć w państwie, jakim są Chiny, zdominowane przez cenzurę i brutalność.
Podczas czytania reportażu, wzbiera w człowieku coraz większa irytacja, że opisane wydarzenia miały prawo się zdarzyć, momentami wręcz jesteśmy wprowadzeni w stan niedowierzania. Po chwili jednak przypomina nam się o wszystkich wydarzeniach opisywanych w mediach przez lata. Jednak lektura tej książki nie jest tak komfortowa jak oglądanie materiału w telewizji. Podczas czytania mamy do czynienia z prostymi ludźmi, którzy nie chcą zazwyczaj mieszać się w politykę i jej zawirowania. Chcą jedynie mieć prawo do swojej wiary. A jest im ono odbierane, co zadaje prawdopodobnie jeszcze większy cios niż kary cielesne.
Reportaż zdecydowanie jest godny polecenia, otwiera drzwi do kultury, o której wiemy niewiele i pokazuje, że to, co dzieje się poza naszym zasięgiem może dotyczyć również naszych przekonań i ważne jest, żeby nie pozwolić zdominować się przez jednostki, które chcą naszego zniewolenia. Walka bohaterów książki jest trudna i praktycznie nie przynosi żadnych efektów, ale pozwala innym członkom społeczności poczuć się lepiej i pokazuje im, że nie są sami. Od wiernych z reportażu można nauczyć się wiele pokory i miłości, która prowadzi ich przez ciężkie czasy, które nie zdają się zbliżać kresu.
“Bóg jest czerwony. Opowieść o tym, jak chrześcijaństwo przetrwało i rozkwitło w komunistycznych Chinach” to reportaż Liao Yiwu o tym, jak, wydawałoby się najsilniejsza aktualnie religia świata, od wielu lat poddawana jest prześladowaniom, na które władze państwa nie tyko pozwalają, ale dodatkowo podżegają do konfliktu. Polityczny wymiar sporu wydaje się szczególnie...
więcej Pokaż mimo toJest Bóg, ale trzeba pamiętać, że w Chinach ponad Bogiem jest Partia. Ciekawa walka Chińczyków o istnienie chrześcijaństwa w ich regionie, pomimo wielu przeciwności losu. Niektórzy zrezygnowali i podupadli, inni dołożyli Partię do tej układanki, a inni walczyli (i wciąż walczą) do końca. A czasem koniec był na wyciągnięcie ręki. Ciekawa pozycja, jednak nie wiem czy taki z kolei must read.
Jest Bóg, ale trzeba pamiętać, że w Chinach ponad Bogiem jest Partia. Ciekawa walka Chińczyków o istnienie chrześcijaństwa w ich regionie, pomimo wielu przeciwności losu. Niektórzy zrezygnowali i podupadli, inni dołożyli Partię do tej układanki, a inni walczyli (i wciąż walczą) do końca. A czasem koniec był na wyciągnięcie ręki. Ciekawa pozycja, jednak nie wiem czy taki z...
więcej Pokaż mimo toTrochę męczyłem, ale plus za rozdział o „Lekarzu”.
Trochę męczyłem, ale plus za rozdział o „Lekarzu”.
Pokaż mimo toCi ludzie pokazali, że są prawdziwymi chrześcijanami. U nas w wielkich miastach stoi kościół obok kościoła, Msze świętych do wyboru do koloru, a ludzi garstka. Może dopiero w sytuacji prześladowań, nasza wiara zostałaby zweryfikowana? Obyśmy nie musieli się o tym przekonywać
Ci ludzie pokazali, że są prawdziwymi chrześcijanami. U nas w wielkich miastach stoi kościół obok kościoła, Msze świętych do wyboru do koloru, a ludzi garstka. Może dopiero w sytuacji prześladowań, nasza wiara zostałaby zweryfikowana? Obyśmy nie musieli się o tym przekonywać
Pokaż mimo toJakimś cudem chrześcijańskie bolączki wzięły mnie mocniej niż się spodziewałem. Po części to pewnie zasługa samej formy opowieści, skonstruowanej z wywiadów, które czynią całość przystępniejszą i nieco powstrzymują od narzekania, że poszczególne historie bywają na tyle powtarzalne, że w pewnym momencie lektury byłem w stanie przewidzieć jak potoczy się opowieść danego bohatera. Ale paradoksalnie to dobrze. Yiwu umyślnie kreuje tę pętlę tragedii i cierpienia, by w kontrze postawić akceptację i czasowy dystans. Bez cynizmu, bez fanatycznego poświęcenia okropieństwom i represjom co cenię mocno. Więcej tu silnej woli niż boskich interwencji, więcej człowieka niż absolutu, a tego w sumie szukam w takich opowiastkach.
Jakimś cudem chrześcijańskie bolączki wzięły mnie mocniej niż się spodziewałem. Po części to pewnie zasługa samej formy opowieści, skonstruowanej z wywiadów, które czynią całość przystępniejszą i nieco powstrzymują od narzekania, że poszczególne historie bywają na tyle powtarzalne, że w pewnym momencie lektury byłem w stanie przewidzieć jak potoczy się opowieść danego...
więcej Pokaż mimo to