-
ArtykułyLiteracki kanon i niezmienny stres na egzaminie dojrzałości – o czym warto pamiętać przed maturą?Marcin Waincetel16
-
ArtykułyTrendy kwietnia 2024: młodzieżowy film, fantastyczny serial, „Chłopki” i Remigiusz MrózEwa Cieślik2
-
ArtykułyKsiążka za ile chcesz? Czy to się może opłacić? Rozmowa z Jakubem ĆwiekiemLubimyCzytać2
-
Artykuły„Fabryka szpiegów” – rosyjscy agenci i demony wojny. Polityczny thriller Piotra GajdzińskiegoMarcin Waincetel2
Cytaty z tagiem "szpital psychiatryczny" [12]
[ + Dodaj cytat]Świat wydaje mi się nierealny, jakbym oglądała go przez kalejdoskop z samymi czarnymi szkiełkami. Budynki sprawiają wrażenie zniekształconych, ludzkie głosy docierają do mnie ze zdwojoną siłą i powodują ból w uszach. Ulice, które tak dobrze znam, są… karykaturalne. Czuję się obco, mam wrażenie, że wszyscy się na mnie gapią.
W końcu Uba otworzył depozyt i dostałam wszystkie cuda dotąd nie niedozwolone: telefon, golarkę, pasek, zapalniczkę i sznurówki. Mogłam teraz się ciąć, dusić i wieszać o każdej porze dnia i nocy.
Zaczynam myśleć, że lekarze są moimi wrogami. Podejrzliwie patrzę na pielęgniarkę przez okno w akwarium. Siedzi franca i się gapi. Nie spuszcza nas z oka, raz patrzy na mnie, raz na Jenny. Ta ostatnia ciągle się modli. Skarbie, Bóg ci nie pomoże. Twój mąż pojedzie do Iraku i będziesz musiała z tym żyć. Takie jest życie, brutalne. Nie ma złudzeń.
Przecież gdzieś tam musi być coś lepszego, coś wartościowego. Trzeba żyć i pozwolić, by los przyniósł nam to wszystko, co ma przynieść. Przecież życie nie jest pasmem niepowodzeń. Kiedyś karta musi się odwrócić.
To dyskretna prywatna klinika psychiatryczna. Sanatorium, tak brzmi oficjalna nazwa: Sanatorium Dorothy Lyndwick. W takich przybytkach bogaci ludzie ukrywają tych członków rodziny, którzy ich zdaniem nie powinni się kręcić na widoku...
W ciągu trzech lat na moim dyżurze zmarło pięcioro dzieci. I tak wpadłam w depresję. Znowu byłam bezsilna. Chciałam pomóc tym dzieciom, ale nie potrafiłam. Myślałam, że mogę się bawić w Boga, ale życie pokazało, że nie mam żadnej władzy. Żadnej – podkreśla.
Azyl (...) to zdradliwe słowo. Przy jednym oddechu oznacza sanktuarium, miejsce schronienia, bezpieczną przystań. Przy następnym jego znaczenie zapętla się: azyl staje się przytułkiem, zakładem dla obłąkanych, dziurą, w której zagrzebują się złamane umysły.
Jest takie miejsce, dokąd potajemnie udają się ludzie i giną na jakiś czas z oczu znajomych. Wyjeżdżają tam na dłużej czy krócej, opuszczają swój dom jakby ukradkiem, nie informując, gdzie się wybierają, nie podając nikomu nowego adresu. Ich krewni czy przyjaciele, ci nieliczni, którzy wiedzą, dokąd wyjechali, nie zdradzają tego i w ogóle niechętnie o nich wówczas mówią. Zagadnięci o nieobecnego, który tak nagle zniknął z zakładu pracy, domu, podwórka, odpowiadają z zakłopotaniem, pokrętnie albo kłamliwie, jakby uczynił coś bardzo złego, kompromitując siebie oraz swoją rodzinę, coś czego nie sposób mu wybaczyć, ale o czym nie chcą i nie mogą powiedzieć. Nie informują, w jaki sposób wyjechał- czy został zabrany siłą, wbrew swojej woli, czy też świadomie wybrał się w tajemniczą podróż. Nikt więc nie może się dowiedzieć, jak i gdzie teraz żyje ani w jakich warunkach przebywa.
On też kiedy wróci, nie mówi nikomu, gdzie spędził ten czas. Na pytania, dokąd wyjechał, odpowiada wymijająco albo zbywa je milczeniem. Nie zwierza się, nie opowiada, jak tam było. Jest takie miejsce (...) dokąd od stu lat przybywają ludzie po to, by uporać się z samymi sobą: ze swoją psychozą załamaniem nerwowym czy nałogiem. (...) Ci, którzy nie muszą w nich przebywać ani odwiedzać najbliższych, omijają je trwożliwie. Nie chcą wiedzieć ani nawet dopuścić do siebie myśli, że każdy może tam kiedyś trafić.
Chyba nigdzie życie nie jest tak jednostajne, jak w tej oficynie.
Dla rodzica pierwsze wizyty na oddziale są wstrząsającym przeżyciem. Trzeba przywyknąć do obrazków, które w normalnej sytuacji wywołują szok.