Cytaty z tagiem "indywidualność" [50]
[ + Dodaj cytat]..w człowieku tkwi nieodparta potrzeba bycia akceptowanym. Za wszelką cenę musicie jednak zaufać tym cząstkom swojej osobowości, które wyróżniają was spośród innych i sprawiają, że jesteście niepowtarzalni. Nawet jeśli wyróżniająca was cecha jest dziwna czy nieakceptowana.
Problem polega na tym - powiedział Craig - że wszyscy wiecznie porównują jednych do drugich i to odbiera ludziom indywidualność.
Nie ma ludzi podobnych do mnie. Jestem jedyny w swoim rodzaju.
Indywidualność i własne zdanie są i owszem, cenne, znacznie niekiedy bardziej warte uznania i pochwały niźli tępe i baranie posłuszeństwo. Aliści są takie sprawy, w których zwierzchność ma rację absolutną i jest nieomylna". (s. 119)
Ludzkie ciało jest różnorakie w formach, zachowaniach, w rozmiarach, kształtach i kolorach i patrzenie na jedno konkretne ludzkie ciało oznacza pojmowanie tego jednego ludzkiego ciała i żadnego innego.
Największym indywidualistą jest ten, kto nie ma żadnej indywidualności.
W tym nieznacznym przesunięciu, które proponujemy wprowadzić do historii idei, a które polega na badaniu nie przedstawień, mogących istnieć za dyskursami, lecz dyskursów jako regularnych i odrębnych serii wydarzeń - w tym nieznacznym przesunięciu obawiam się odnaleźć coś w rodzaju małej (i być może ohydnej) maszynerii, pozwalającej wprowadzić do samych korzeni myślenia: przypadek, nieciągłość i materialność. Potrójna groźba, którą pewna forma historii próbuje zaklinać, opowiadając o ciągłym rozwoju idealnej konieczności.
Zaparło mi oddech. Nigdy przed tymi ostatnimi dniami nie przeczuwałem, co to znaczy „istnieć”, Byłem jak inni, jak ci, którzy przechadzają się nad brzegiem morza w wiosennych ubraniach. Mówiłem jak oni: „morze jest zielone; ten biały punkt, tam wysoko, to jest mewa”. Ale nie czułem, że to istnieje, że mewa jest „mewą-istniejącą”; normalnie istnienie ukrywa się. Jest tutaj, wokół nas, w nas, jest nami, nie można powiedzieć dwu słów, nie mówiąc o nim, a przecież nie dotykamy go. Kiedy myślałem, że o nim myślę, prawdopodobnie nie myślałem o niczym, miałem pustą głowę lub jedynie to jedno słowo w głowie, słowo „być”. Albo morze, myślałem...jak by to powiedzieć? Myślałem przynależnością, mówiłem sobie, że morze przynależy do klasy przedmiotów zielonych lub że zieleń należy do cech morza. Nawet gdy spoglądałem na rzeczy, byłem o sto mil od myśli, że istnieją: ukazywały mi się jako dekoracja. Brałem je do ręki, służyły mi jako narzędzia, przewidywałem ich opór. Ale wszystko to odbywało się na powierzchni. Gdyby mnie zapytano, czym jest istnienie, odpowiedziałbym w dobrej wierze, że to nic nie jest, jedynie pusta forma, która dokłada się do rzeczy od zewnątrz, nie zmieniając niczego w ich naturze. A potem nagle przyszło, było jasne jak dzień – nagle istnienie odsłoniło się. Straciło obojętny wygląd abstrakcyjnej kategorii: to była właśnie miazga rzeczy, ten korzeń był ugnieciony z istnienia. Lub raczej korzeń, pręty ogrodzenia, ławka, rzadki trawnik, wszystko to zniknęło, różnorodność rzeczy, ich indywidualność była tylko pozorem, lakierem. Ten lakier rozpłynął się, pozostały masy monstrualne i miękkie, w bezładzie – nagie, nagością przerażającą i obsceniczną.