-
ArtykułyCzytamy w weekend. 10 maja 2024LubimyCzytać258
-
Artykuły„Lepiej skupić się na tym, żeby swoją historię dobrze opowiedzieć”: wywiad z Anną KańtochSonia Miniewicz1
-
Artykuły„Piszę to, co sama bym przeczytała”: wywiad z Mags GreenSonia Miniewicz1
-
ArtykułyOficjalnie: „Władca Pierścieni” powraca. I to z Peterem JacksonemKonrad Wrzesiński9
Cytaty z tagiem "azja" [34]
[ + Dodaj cytat]Rezygnacja z samolotów przywróciła mi poczucie niespodzianki i zaskoczenia. Jeśli przez jakiś czas będziesz udawać niewidomego, usiłując skompensować ów brak, wyostrzą się inne zmysły. Podobny jest efekt rezygnacji z samolotu: podróż pociągiem, na długi czas zamykająca w niewielkiej przestrzeni, daje na nowo rozkwitnąć przywiędłej ciekawości szczegółów. Zaczynasz się interesować tym, co się dzieje dookoła i co przemyka za oknami. W samolocie uczysz się nie patrzeć i nie słuchać: ludzie i rozmowy powtarzają się z męczącą jednostajnością. Po trzech dekadach latania nie potrafię sobie przypomnieć ani jednego współpasażera. Zupełnie inaczej jest w pociągu, a przynajmniej pociągu azjatyckim: dni, posiłki i znużenie dzielisz z ludźmi, których inaczej by się nie poznało, a niektórych niepodobna zapomnieć.
Tysiące myśli i emocji przelatuje przez głowę, tworząc totalny chaos. Ale są też takie miejsca, w których z niewiadomych przyczyn mój umysł, bez jakiegokolwiek wysiłku z mojej strony, jest całkowicie czysty, spokojny i klarowny. I nie ma tu znaczenia, czy dane miejsce jest głośne czy ciche. Wydaje się, że po prostu różne przestrzenie mają specjalną atmosferę, energię. Gdy siedzę pod drzewem bodhi, moja świadomość jest całkowicie pusta, cicha. Żadna myśl się w niej nie pojawia. Jest tylko czysta przytomność i gotowość niesienia pomocy innym.
Miewam czasem takie momenty w życiu, kiedy czuję się tak nieważnym i nieznaczącym istnieniem, że świat wokół pochłania mnie bez reszty. Zatracam siebie w tym, co jest, w tym, co mnie otacza. Właściwie to w tym momencie nie ma mnie ani świata wokół. Tak naprawdę nie ma też żadnego pokawałkowanego momentu. Jest tylko tak, jak właśnie jest.
Gdy kładę się na łóżku, orzeźwiony podmuchami wiatraka, zamykam oczy. Tańczą przede mną, spowite w mlecznej mgle kadzideł, bakłażanowo - marchewkowe latawce. Unoszą się nad kolorowymi budynkami, które jakby specjalnie zostały zrobione z masali przypraw indyjskich. Z nieba pada deszcz garnków, misek, ubrań i bransoletek. Zamiast odgłosów piorunów słychać trąbienie klaksonów i przeciągłe muczenie krów. Otwieram oczy i wyglądam za okno. Rzeczywistość spod zamkniętych powiek wcale nie różni się aż tak bardzo od rzeczywistości na zewnątrz.
Nie tam, żeby kogoś coś tutaj krępowało. W żadnym wypadku! Wszyscy wykorzystują moment euforii i dołączają do szalonej zabawy. No i panna młoda nie ma nic przeciwko, że ladyboy tańczy swój seksualny taniec wokół jej męża. Ba, sama zachęca go oklaskami i krzykami. Nawet loża szyderców się przerzedziła i już tylko dwójka staruszków w niej siedzi. Reszta wesoło podryguje. A wokół dzieci huśtają się na huśtawkach i sobie pląsają. „Zasłońmy im oczy!” – powiedziałby ksiądz z kościelnej ambony. Ale chyba nie tajwańskiej.
Docieramy do szczytu, na którym znajduje się kompleks świątynny. Siadam zupełnie sam w głównej świątyni. Przede mną Budda medytuje w skupieniu. Wkoło szumi zimny wiatr, a o dach uderzają krople zziębniętego deszczu. Odczuwam podniosłość tej chwili. Niewątpliwie jestem w samym sercu ducha Haguro.
Była trzecia nad ranem, a ja właśnie wylądowałam na lotnisku w Bangalurze na południu Indii. Bez żadnych rezerwacji i jakiegokolwiek pomysłu co dalej, pierwszy raz w Azji i pierwszy raz sama gdziekolwiek.
Cóż za straszliwym wynalazkiem jest turystyka, jedna z najbardziej złowrogich gałęzi przemysłu! To za jej sprawą cały świat stał się jednym wielkim parkiem rozrywki, bezgranicznym Disneylandem... Azjatycki starzec, widząc wymierzony w siebie obiektyw, odwraca się, kryjąc twarz, gdyż boi się, że aparat pozbawi go czegoś bardzo osobistego, czego już nigdy nie odzyska. I czy aby nie ma racji? Czy aby dziesiątki tysięcy zdjęć zrobionych przez znudzonych turystów nie odarły naszych świątyń ze świętości, a pomników z patyny wielkości?
Zachód ich rozczarował. Nie dorósł do ich siły nabywczej, a demokracja nie była dla posiadaczy zagranicznych paszportów.
[Der Westen hatte sie enttäuscht. Er war ihrer Kaufkraft nicht gewachsen, und die Demokratie galt nicht für die Inhaber ausländischer Pässe.]
s.152.
Ambicje mogą przyjąć tylko taką formę, na jaką pozwala świat, w którym się rodzą. Są one jednak bardzo kiepskim towarem eksportowym. Inne narody czuły się obrażone napuszonymi roszczeniami Japonii, uważając je co najmniej za impertynencję. A jednak japońscy oficerowie i żołnierze w kolejno podbijanych krajach nie przestawali się dziwić, dlaczego mieszkańcy nie witają wkraczających oddziałów. Czyż Japonia nie ofiarowywała im miejsca w hierarchii, jakkolwiek niskie by ono było? I czy nie pragną zachowania hierarchii nawet ci, którzy stoją na jej najniższych szczeblach?