cytaty z książki "Blask fantastyczny"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Gdyby bogowie chcieli, żeby ludzie latali, daliby wszystkim bilety lotnicze.
Była jednak za duża na złodziejkę, zbyt uczciwa na skrytobójczynię, zbyt inteligentna na żonę i zbyt dumna, by podjąć jedyną powszechnie dostępną damską profesję.
Dlatego została wojowniczką.
Najważniejsze we wspomnieniach jest to, żeby mieć się gdzie zatrzymać i tam je wspominać.
Człowiek nigdzie naprawdę nie był, póki nie wróci do domu.
Kiedy pierwsi badacze z ciepłych krain wokół Okrągłego Morza dotarli do chłodnych obszarów w głębi lądu, wypełniali białe plamy na mapach, chwytając najbliższego tubylca, wskazując jakiś odległy element krajobrazu i bardzo wyraźnie, głośno zadając pytanie. Potem zapisywali to, co odpowiedziała im zaskoczona ofiara. I tak w całych generacjach atlasów zostały uwiecznione takie geograficzne cuda jak „Jakaś Góra”, „Nie Wiem”, „Co?”, i oczywiście „Twój Palec, Durniu”.
W każdym normalnym człowieku tkwi szaleniec i próbuje wydostać się na zewnątrz (...) Nikt szybciej nie popada w obłęd niż osoba całkowicie normalna
Kto wcześnie się z łóżka zbiera, ten wcześnie umiera.
- Czy to wariat ?
- Coś w tym rodzaju. Ale wariat, który ma bardzo, bardzo dużo pieniędzy.
- W takim razie nie jeszt wariatem. Bywałem w świecie. Kiedy człowiek ma bardżo dużo pieniędży, jeszt po prosztu ekszczentryczny.
Dysk, jako że jest płaski, nie posiada prawdziwego horyzontu. Niektórzy żądni przygód żeglarze, którym od długiego wpatrywania się w jajka i pomarańcze przychodzą do głowy głupie pomysły, próbowali czasem dopłynąć na antypody. I szybko się przekonywali, dlaczego odległe statki wyglądają czasem tak, jakby ginęły za krawędzią świata. Dlatego mianowicie, że giną za krawędzią świata.
Mówi się, że cisza jest przeciwieństwem hałasu. Nieprawda. Cisza jest tylko brakiem hałasu. Cisza byłaby straszliwym harmiderem w porównaniu z nagłą, cichą implozją bezdźwięczności, która trafiła magów z siłą wybuchu dmuchawca.
(...) powiedział Rincewind jak najuprzejmiej, uśmiechnięty niczym nekrofil w kostnicy.
Kiedy mag ma już dosyć szukania tłuczonego szkła w jedzeniu, ma już dosyć życia.
- Aha. Jak myślisz, czy w lesie można znaleźć coś do jedzenia?
- Tak - stwierdził z goryczą mag. - Nas.
- Mam trochę żołędzi, gdybyście mieli ochotę - zaproponowało uprzejmie drzewo.
Przez chwilę siedzieli w wilgotnym milczeniu.
- Rincewind, drzewo powiedziało...
- Drzewa nie mówią - warknął Rincewind. - To ważne, żeby o tym nie zapominać.
- Przecież sam słyszałeś... Rincewind westchnął.
- Posłuchaj - zaczął. - Cała rzecz sprowadza się do podstaw biologii. Jeśli chcesz mówić, musisz posiadać odpowiednie wyposażenie, takie jak płuca, wargi i...
- Struny głosowe - podpowiedziało drzewo.
- No właśnie - zgodził się mag. A potem zamknął usta i posępnie zapatrzył się w deszcz.
[...] Dwukwiat nie tylko patrzy na świat przez różowe okulary ... postrzega go również różowym mózgiem i słyszy różowymi uszami.
Early to rise, early to bed, makes a man healthy, wealthy and dead.
- Co? Zabiją ją?
- Tak.
- Dlaczego?
- Mnie o to nie pytaj. Żeby wyrosły plony, żeby księżyc wyszedł na niebie albo żeby cokolwiek. A może po prostu lubią zabijać ludzi. Na tym właśnie polega religia.
Obywateli Dysku z pretensjami do wyższej kultury zawsze irytowała myśl, że rządzą nimi bogowie, dla których przykładem wzniosłego przeżycia artystycznego jest dzwonek do drzwi z melodyjką.
Niewidoczny Uniwersytet nigdy nie przyjmował kobiet na studia; tłumaczono mętnie, że w grę wchodzą problemy z kanalizacją, lecz rzeczywistą przyczyną była niewypowiedziana trwoga, że gdyby pozwolić kobietom na zabawy z magią, prawdopodobnie radziłyby sobie znakomicie.
Wielki jak światy. Stary jak Czas. Cierpliwy jak cegła.
Cały problem z niewyobrażalnymi potworami polega na tym, że aż nazbyt łatwo je sobie wyobrazić.
Śmierc Dysku był tradycjonalistą. Miał prawo do dumy z jakości świadczonych przez siebie usług, a przez większość czasu chodził ponury, gdyż nikt go nie doceniał. Przypominał, że nikt nie lęka się samej śmierci, ale bólu, rozdzielenia i zapomnienia.
- Kupiłem go w sklepie. - usprawiedliwił się Dwukwiat. - Powiedziałem, że szukam podróżnego kufra.
- I taki własnie ci się dostał - mruknął Rincewind.
- Jest wyjątkowo lojalny.
- Tak. Jeśli właśnie lojalności oczekujesz od walizki...
-Ta gwiazda, przyjacielu - odparł. - Nie zauważyliście jej na niebie?
- Trudno nie zauważyć.
- Podobno zderzy się z nami w Noc Strzeżenia Wiedźm. Morza się zagotują, krainy Dysku pękną, królowie runą w proch, a miasta będą niczym jeziora szkła. Uciekam w góry.
- Czy to pomoże? - powątpiewał Rincewind.
- Nie, ale stamtąd będzie lepszy widok.
Ktoś, kto całe życie spędził pod gołym niebem, umie docenić solidną, grubą księgę. Jeśli człowiek ostrożnie wyrywa kartki, taka księga wystarczy na cały rok rozpalania ognisk. Nieraz garść wilgotnych gałązek i sucha książka mogą ocalić życie. A kiedy ma się ochotę zapalić i nie można znaleźć fajki, książka jest niezastąpiona.
Podstawowy dogmat wiary owej religii brzmiał: jeśli drzewo było dobrym drzewem, jeśli prowadziło życie czyste, przyzwoite i uczciwe, może być pewne przyszłego życia po śmierci. A jeśli było drzewem naprawdę dobrym, kiedyś dostąpi reinkarnacji jako pięć tysięcy rolek papieru toaletowego.
Nie zwariowałeś - uspokoił sam siebie. - Nie zacząłeś rozmawiać z drzewami, nawet kiedy drzewa z tobą rozmawiały.
Nie był dobry ani zły, ani okrutny, ani wyjątkowy pod jakimkolwiek względem prócz jednego: podniósł przeciętność do rangi sztuki. Posiadał umysł tak zimny, bezlitosny i logiczny jak zbocza Piekła.
- Czy mogę w czymś pomóc? - zapytał uprzejmie głos.
- Nie jesteś drzewem, prawda? - Rincewind wciąż patrzył prosto przed siebie.
- Nie żartuj. Drzewa nie potrafią mówić.
- Przepraszam. Ostatnio miałem pewne kłopoty z drzewami...
Wiesz jak to jest.
- Nie bardzo. Jestem kamieniem.
NIE TAKA. ŚMIERĆ WOJOWNIKA ALBO STARCA CZY DZIECKA... TĘ ROZUMIEM. UŚMIERZAM BÓL I ŁAGODZĘ CIERPIENIE. ALE TEJ ŚMIERCI UMYSŁÓW NIE ROZUMIEM