cytaty z książek autora "Chantal Delsol"
W tej chwili żałujesz, że wyjeżdżasz, prawda? Boisz się, że nie wszystko zostało powiedziane. Ale nie da się wszystkiego powiedzieć. Nigdy. Na ogół nie mówimy właśnie najistotniejszego.
Tam, gdzie zanika wiara religijna, pozostaje tradycja. Tam, gdzie wiara odwołuje się do historii świętej, do prawdy także do rozumu, zwykła tradycja odwołuje się do życia społeczeństw w perspektywie długiego trwania, które to życie ukształtowało ludzi w taki lub inny sposób, przyzwyczajając ich do uznawania pewnych zasad.
Tożsamość jest raczej matrycą, zawsze żywym źródłem, które rodzi wciąż nowe byty. (...) Pozwala rodzić od nowa. Co to znaczy? To znaczy: dostarczać elementarnych, podstawowych zasad, aby można było na ich gruncie budować coś lepiej dostosowanego do obecnego czasu.
Żyjemy nie tylko w obecnym społeczeństwie składającym się z żywych ludzi, lecz w tym, co Max Scheler nazywał "społeczeństwem aniołów i dusz", mając na myśli społeczeństwo zamieszkane również przez niezliczonych umarłych, którzy zostawili nam swoje dzieła, oraz przez niezliczonych spadkobierców naszych dzisiejszych dzieł.
Im jesteś starszy, tym mniej masz przed sobą przyszłości. I nie tylko ze względu na uciekający czas, ale przede wszystkim dlatego, że zawęża się krąg twoich możliwości.
Każda cywilizacja, ze swoimi prawami i obyczajami, została zakorzeniona w pierwotnych wierzeniach. Gdy wierzenia się załamują, prawa i obyczaje będą jeszcze przez jakiś czas trwać bez uzasadnień, siłą przyzwyczajenia - taki stan nie utrzyma się jednak długo, bo i one ostatecznie upadną pod zarzutem braku legitymizacji. Tym, co tworzy cywilizację, nie jest prawda - gdyż wszystkie pretendują do jej posiadania - ale wiara w prawdę. I jedynie ta wiara gwarantuje trwałość w czasie pierwotnych wyborów.
Dzisiaj nasz świat jest rozbity i nierzeczywisty, a nasze pojęcia są ułomne. Żyjemy na resztkach tego, czego fundamenty stale podkopujemy.
Tak więc mamy obowiązki nie tylko wobec przyrody, wobec świata naturalnego. Mamy również obowiązki w stosunku do świata kulturowego.
Od zawsze twierdzę, iż warto czytać jedynie dwa rodzaje książek: te, których nie rozumiemy i te, z którymi się nie zgadzamy. Pierwsze poszerzają naszą wiedzę, drugie otwierają debatę. Nie mam wątpliwości, iż książka Delsol to must read dla wszystkich zainteresowanych szeroko rozumianym życiem społecznym i jego współczesnymi problemami, dla filozofów i teologów, a przede wszystkim dla duszpasterzy. Zaznajomienie się z nią wyjaśni wiele trudnych do zrozumienia zjawisk, z jakimi na co dzień się spotykamy.
ks. Robert J.Woźniak (z wstępu do książki).
Mamy obowiązki wobec naszego świata kulturowego i powinniśmy dbać o jego spójność, bo od tej spójności zależy jego ocalenie. Żyjący ludzie są pasterzami swojego świata.
Kryteria godności są zmienne, zależne od miejsca i epoki. Chrześcijanie pozwalali kiedyś traktować jak zwierzęta ludzi, o których sądzili, że nie mają duszy. Inni maltretowali tych, którzy należeli do złej klasy społecznej albo złej rasy. Dzisiaj determinujące staje się kryterium zdrowia: jesteśmy już bardzo blisko zabijania ludzi bardzo chorych.
Stajemy się, można rzec, azjatyccy: nie wiemy, co jest prawdziwe i nie możemy tego wiedzieć, ale przynajmniej możemy poznać dobro i je praktykować. Zostaliśmy przepełnieni dogmatami, które teraz postrzegamy jako niepewne, jakbyśmy zostali oszukani. W rzeczywistości te dogmaty były mitami - oto myślenie nam współczesnych" "metafizyka - jak pisał Borges - to rozdział literatury fantastycznej". W ten sposób nasz świat uwolniony od metafizyki staje się estetyzujący i równocześnie moralny.
W naszych wolnych społeczeństwach dotkliwie brakuje wolności myśli (101).
Wierzymy na przykład, że demokracja jest technicznym systemem, który można wprowadzić wszędzie, podczas gdy jest ona kulturą mającą głębokie korzenie, której nie można ustanowić na zawołanie. Sądzimy, że religia może zniknąć bez szkody dla tego, co stanowi jej zaplecze. To naiwność.
Śmierć epoki chrześcijańskiej nie jest z pewnością śmiercią nagłą. Zresztą, z pewnymi wyjątkami, cywilizacje nie umierają nagle: zanikają stopniowo, w licznych konwulsjach. Cywilizacja chrześcijańska od dwóch stuleci walczy o to, aby nie umrzeć, i na tym polega ta poruszająca i heroiczna agonia.
To właśnie z choroby wolności rodzą się zbrodnicze systemy (94).
...ludzka wolność nie może istnieć poza polem egzystencjonalnego niepokoju, który nie odrzuca tajemnic, lecz je uznaje.
Ważyć się na to, aby być czymś, to wielkie ryzyko (73).
Jeśli racjonalizm oświecenia jest niebezpieczny, to dlatego, że odrzuca równocześnie tak wiarę religijną, jak i starożytne tradycje i przesądy, na których wspiera się społeczeństwo. Bardzo dużo ludzi nie potrzebuje Boga, aby dobrze żyć i dobrze czynić. Ich moralność, ich etyka opierają się na zwyczajach, tradycjach, a nawet na przesądach zawartych w ich przekonaniach moralnych. Racjonalizm oświecenia wymazuje wszystko jednocześnie, tradycję i wiarę. Pozostawia spaloną ziemię, gdzie trawa już nie odrasta.
My kochamy tylko wątpienie i tylko wątpienia nigdy nie poddajemy w wątpliwość. Stanowi ono zatem rdzeń naszego kulturowego wyboru.
Współcześni ludzie Zachodu przyłączający się do duchowości czy religii wschodnich, takich jak buddyzm, nie przyjmują ich moralności, ale jedynie ich duchowość (którą utożsamiają często z rozwojem osobistym). Ich moralność pochodzi od państwa, jak u starożytnych pogan, gdzie bogowie wymagali obrzędów i ofiar, ale gdzie tylko państwo wymagało sprawiedliwości.
Opis jego cech [człowieka] nie wyczerpuje wiedzy o nim. Jeżeli będziemy go badać przez lupę cząstka po cząstce albo obierać cierpliwie jak cebulę, aby poznać jego tajemnicę, znajdziemy tylko mięso. Ponieważ kategorycznie nie zgadzamy się na traktowanie go jako kawałka mięsa, nie możemy sprowadzać jego własności do tych, o których mówi nauka. Wykraczając poza biologie i paleontologię, człowiek jest buntem przeciwko kondycji zwierzęcej i transcendencją w stosunku do przyrody. Myśląc wszechświat, który go nie myśli, jest historią pełną znaczeń, a właśnie to wymyka się nauce. [...] Człowiek jest tym przemijającym stworzeniem, które nadaje światu imię. Bełkotliwie formułując jakiś sens, powołuje do istnienia wszechświat, który bez niego pogrążyłby się w drętwocie nieświadomości (24-25).
Godność nie zna kryterium i nie wymaga decyzji. Nie można dysponować jej kryteriami. Jest nieopisywalna, niedefiniowalna, nienazywalna, nieanalizowalna, nieodmienialna, niewypowiadalna, niedająca się określić, do niczego nie redukowalna, niewyrażalna, nieklasyfikowalna, niepojmowalmna i nieusuwalna, zatem bezwarunkowa. Musimy ocalić tajemnicę przynajmniej po to, aby ocalić godność.
Jednostka pozbawiona zdolności do krytycznego sądu wydaje nam się nieludzka, należy do innego świata, może do świata demonów, a może ubogich duchem, w każdym razie brakuje jej czegoś istotnego.
Jeden z celów wychowania polega na stopniowym odsłanianiu dramatów, z których utkane jest istnienie, aby dziecko uczyło się je pokonywać i wyrobiło w sobie niezbędne zaufanie, a zarazem odwagę. Utrzymywanie dziecka w złudzeniu egzystencji pewnej i stabilnej jest równoznaczne ze skazywaniem go na wieczną opiekę.
... najgorszą postacią duszy jest ta, która utraciła nadzieję i zaufanie do człowieczeństwa.
Żeby podziwiać, trzeba mieć w sobie pewnego rodzaju naiwność lub niewinność, w każdym razie zgodę na to, że nie wszystko się wiem i nie wszystko się posiada.
Nadzieja jest przeciwieństwem przeznaczenia.
Jedność rodzaju ludzkiego opiera się na wspólnej kondycji. Ludzie różnią się od innych gatunków nie pod względem biologicznym, lecz ze względu na szczególne spojrzenie, jakim patrzą na świat, aby zadawać mu pytania. Człowiekiem czyni zdziwienie i pytanie, czyli tragiczne rozumienie skończoności. Człowieka odróżnia szczególny sposób zamieszkiwania ziemi [...] (25).
Nadzieja stanowi całkowite przeciwieństwo mądrości. Jest pokorą:polega na jasnym przyznaniu, że nie posiadamy wszystkiego. Że nasza niesamowystarczalność jest zasadnicza, a jednocześnie życiodajna, dlatego nie próbujmy jej kamuflować, bo będziemy żyć w kłamstwie i próżności; nie próbujmy jej pokonywać, bo jest osnową naszego bycia i musielibyśmy zniszczyć samych siebie, aby ją usunąć. Stawiajmy jej czoła ze środkami, jakimi dysponujemy.