cytaty z książek autora "Patrick White"
Brak litości dla zwierząt (...) jest pierwszym sygnałem okrucieństwa w naturze ludzkiej.
-Nie należy pytać malarzy, nikogo nie należy prosić o wytłumaczenie. Zawsze będziesz wiedział tylko tyle, ile sam odkryjesz przebijając mur własną głową.
-Oskarżała mnie, że kocham sam siebie. Jakże bym mógł? Za dużo o sobie wiem.
[...] problem, który mnie często nurtuje: problem naszej wrodzonej przeciętności, ale ufam, że to nie jest stan ostateczny, nieodwołalny, raczej twórcze źródło nieskończonej różnorodności i subtelności.
Przekonał się, że łatwiej jest znosić życie, gdy się już niczego oczekuje.
Ludzie akceptują łatwo litość jako składnik abstrakcyjnej dobroci, nie chcą jej przyjmować ani uznać za to, czym w istocie jest: wrażliwą powłoką innego człowieka.
Jakże żałosne ofiary składają ludzie na ołtarzu, który sam jest dość chwiejny i stara się usunąć i sprzed oczu, od butelek taniego wina aż do nie wyznanych gnijących grzechów.
- Nie wiem, po co w ogóle wyjeżdżaliśmy - powiedziała Rhoda.
- Człowiek i tak wszędzie jest tylko sobą.
Życie, jak Waldo zaczął z czasem rozumieć, jest bliźniaczą świadomością, którą czasem człowieka szturchuje, czasem mu przeszkadza, lecz z którą w nieoczekiwanych momentach można niekiedy nawiązać kontakt, jednocześnie zwierzęcy i subtelny.
Grób [...], wykopano w pustej jeszcze części cmentarza, ale, jak pocieszająco obiecywał pastor Plumpton, cały teren niedługo się zapełni.
Problemy same się rozwiązują, gdy dzień się wyłania z nocy.
Ale starego Niemca kochała za błogość brzęku dnia, gdy oporne wiadra szczękały głośno, a kury drzemały w pisku, za wieczory, których twarzą były przywiędłe słoneczniki. Wszystko to teraz utraciła.
Wielu starych ludzi, raz na zawsze nakręconych jak zegarki, boi się regulować na nowo mechanizm, żeby sprężyna ostatecznie nie pękła.
-Moralność! - powiedziała Lizzie. - W nosie mam moralność. Wymysł ludzi, którzy urodzili się zimni jak ryby i nic ich nie kusi.
(W normalnym stanie umysłu nigdy nie dawał wciągnąć się w rozmowę o swoim malarstwie, tak samo jak unikał osób, które chciały dyskutować o różnych odmianach aktu seksualnego.)
Ale wiem, że są pewne rzeczy, o których nie da się mówić. Można tylko je robić. Być niejako nimi.
Zawsze są sposoby i kruczki, by wyminąć rzeczywistość, która przestała być rzeczywista.
Od artystów nie można spodziewać się czegoś więcej niż sztuki. Gdyby człowiek tego oczekiwał, mógłby zapomnieć o sztuce i umrzeć ze wstydu widząc, jaką ludzkość oni nam odsłaniają.
Ludziom, którzy osiągnęli już pewien poziom, niełatwo zdecydować się na świadomą pracę nad sobą. Jedni wcześnie dochodzą do wniosku, że ich doskonałość nie zniosłaby takiej zniewagi. Inni odkrywają, że teoria dostarcza im więcej intelektualnej przyjemności niż praktyka. Tylko nieliczni, najbardziej uparci, nie zważając na trudności opuszczają rozkoszną krainę własnych wyobrażeń o sobie i brną przez pustynie upokorzeń i satysfakcji.
Człowiek w ogóle myśli i za dużo, i za mało. Chciałby to mężczyzna zejść się z kobietą albo kobieta z mężczyzną, jakby się zastanowili, ile z tego będzie biedy, ile razy ich spotka oszustwo i zdrada?
Sekrety są bardziej interesujące, jeśli nie są tak zupełnie sekretami.
Jakbyśmy się wciąż pytali, co jest moralne, a co nie, tobyśmy chodzili głodni, nic, tylko się zwinąć w kłębek i zdechnąć.
Albo się człowiek odwraca raz na zawsze od tych, którzy byli świadkami jego młodości, albo się godzi wyznać jej nagość i wtedy nawet wstyd na słodki smak melancholii.
Fizyczna miłość wydawała mu się teraz jak gdyby wesołym wyścigiem z przeszkodami, w którym ostatecznie prawie każdy zawodnik zasługuje na dyskwalifikację za mniejsze lub większe oszustwa.
Na razie mógł tylko leżeć i obliczać sumę prac swojego życia, nigdy nie zacierających się w świadomości, w przeciwieństwie do wieku, bo zawsze zapominał, ile przeżył; wiek jest czymś obcym człowiekowi, narzuconym mu przez innych ludzi.
Zawsze myślał o śmierci jak o przeszkodzie w ukończeniu dzieła i dlatego tak go przerażała.
Śmierć zawsze uważałem za coś w rodzaju literackiego konceptu.