cytaty z książek autora "Herbert George Wells"
Moja pewność siebie zbiła ich z tropu. Zwierzę potrafi być zawzięte i przebiegłe, ale na to, by kłamać w żywe oczy,trzeba być stuprocentowym człowiekiem.
Ciągła zmienność, niebezpieczeństwa i trudy wyrabiają sprężystość umysłu. (...) Nie ma inteligencji, gdy nie ma zmiany i potrzeby zmiany.
A kiedy sprawy tak się układają, że ludzie zaczynają odczuwać konieczność działania, zaraz znajdują się słabi albo tacy, co słabną na samą myśl o potrzebie ruszenia mózgiem, i zawsze wykombinują taką religię, co zabrania wszystkiego, górnolotną i głoszącą ufność i pokorę wobec prześladowców i poddanie się woli Stwórcy!
Wojna ta powinna była nauczyć nas przynajmniej jednego. Litości dla wszystkich tych bezrozumnych stworzeń, które znosić muszą nasze nad sobą panowanie.
Słabych ani głupich nie chcemy. Znów będzie się żyło naprawdę, a bezużyteczni, uciążliwi i szkodliwi muszą wymrzeć. Powinni wymrzeć. Powinni sami chcieć wymrzeć. Bo ostatecznie żyć po to, by psuć rodzaj ludzki to nielojalność.
My, ludzie, ostrzymy się na kamieniu szlifierskim bólu i konieczności (...).
Na pociechę jednak pozostały mi te dwa dziwne białe kwiaty - zeschłe już, sczerniałe, zmięte i rozsypujące się w proch; świadczą one, że nawet wtedy, kiedy rozum i siła już znikły, uczucia wdzięczności i tkliwości wzajemnej pozostały w sercu człowieka.
... śmierć nie jest wcale czymś strasznym, jedynie strach czyni ją przykrą.
Zwierze zawsze może być dzikie i przebiegłe, ale powiedzieć jakieś kłamstwo- to zaiste potrafi tylko człowiek!
Cóż za pożytek z religii, jeśli kruszy się ona w obliczu nieszczęścia? Proszę pomyśleć, ile zła wyrządziły ludzkości trzęsienia ziemi, powodzie, wojny, wybuchy wulkanów! Czy panu zdaje się, że Bóg ubezpieczył Weybridge od wypadku? Człowieku, Bóg to nie agent ubezpieczeniowy.
(...) we wznoszeniu się cywilizacji widział tylko rosnącą górę głupstw i błędów, która musi kiedyś runąć miażdżąc tych, co ją wznosili. Jeżeli nawet tak jest istotnie, to powinniśmy jednakże żyć tak, jak gdyby było inaczej.
Owa teraźniejszość - pomyślałem - jest jedynie logicznym następstwem przeszłości. Siła może być tylko dziedzictwem potrzeby; bezpieczeństwo daje w nagrodę niemoc.
Znaczenie, jakie rozkosz i ból mają dla ludzi, to miara ich zwierzęcości, to zapisane w ludziach piętno zwierzęcia, od którego się wywodzą. Ból! Ból i przyjemność istnieją tylko tak długo, jak długo tarzamy się w prochu...
Trudy i wolność: oto warunki, pośród których człowiek czynny, silny i rozważny ostaje się, a słabszy ginie, i które wynagradzają współdziałanie ludzi zdolnych, wynagradzają opanowanie, stanowczość i cierpliwość.
Ciągła zmienność, niebezpieczeństwa i trudy wyrabiają sprężystość umysłu. Jest to jedno z praw przyrody, na które nie zwracamy uwagi. Zwierzę doskonale przystosowane do otoczenia jest też i doskonałym mechanizmem. Przyroda ucieka się do inteligencji dopiero wtedy, kiedy nawyk i instynkt już nie wystarczają. Nie ma inteligencji, gdy nie ma zmiany i potrzeby zmiany. Inteligencja bywa udziałem tylko takich zwierząt, które napotykają ogromną rozmaitość niebezpieczeństw i potrzeb.
Bo, widzi pan, tamci wszyscy, co żyli w tych domkach, te przeklęte kupczyki nawykłe do łatwego życia, byliby do niczego. To ludzie bez ducha, bez dumnych snów, bez wzniosłych porywów. A człowiek bez tego to zwykły tchórz, to szmata. Umieli tylko spieszyć się codziennie do pracy. Widziałem ich setkami, jak z drugim śniadaniem w garści gonili jak wściekli do pociągu, aby tylko nie spóźnić się, tylko jak najwcześniej otworzyć te swoje marne sklepiki i ciułać te swoje głupie groszaki. Widziałem, jak potem gonili do domu, żeby się tylko nie spóźnić na obiad i, broń Boże, nie jeść chłodnej zupy; jak siedzieli wieczorami w domu ze strachu przed bandytami; jak szli do łóżek ze swoimi żonami, nie dlatego, że je kochali, ale dlatego, że było to wygodne i nie komplikowało ich nędznej wegetacji. W powszednie dni ubezpieczali się ze strachu przed jakimś wypadkiem na tym świecie, a w niedziele - ze strachu przed życiem pozagrobowym. Tak jakby piekło było dla królików!
Zanim jednak surowo ich potępimy, przywołajmy z pamięci okrucieństwa i spustoszenia, jakie zostawia po sobie człowiek. Eksterminacji poddaliśmy wszak nie tylko pewne gatunki zwierząt, takie jak bizon czy ptak dodo, ale również całe populacje niższych rasowo ludzi. Tasmańczyków, na przykład, bez wątpienia będących ludźmi, doszczętnie wytępili przybysze z Europy w ciągu trwającej pół wieku wojny. Czy wolno nam zatem stroić się w szatki apostołów miłosierdzi i skarżyć się na Marsjan, wojujących z podobnych naszym pobudek?
Moja pewność siebie zbiła ich z tropu. Zwierzę potrafi być zawzięte i przebiegłe, ale na to, by kłamać w żywe oczy, trzeba być stuprocentowym człowiekiem.
Jesteśmy tylko widmami - powiedział - widmami widm, nasze pragnienia są jak cienie obłoków, nasza wola jak słoma wirująca na wietrze (...).
Z kolei prześladowało mnie uczucie, iż nie jestem rozumną istota ludzką, ale zwierzęciem, które na skutek osobliwego zaburzenia mózgu błąka się samotnie (...)
Ale, dzięki Bogu, takie stany nachodzą mnie coraz rzadziej (...)
Usunąwszy się od gwarów miast i tłumów, spędzam dni wśród uczonych ksiąg - jasnych okien naszej ziemskiej egzystencji, w których płonie blask ludzkich dusz. Dnie spędzam na lekturze (...), a w bezchmurne noce oddaję się często obserwacjom astronomicznym. Bo chociaż nie wiem, jak to się dzieje ani dlaczego tak jest, ale właśnie tam, w roziskrzonym gwiazdami niebie, mieszka poczucie bezmiernego spokoju i bezpieczeństwa.
Gdy noc zstępuje na Ziemię, setki tysięcy ludzi, którzy powinni spać, leżą z otwartymi oczyma, dręczeni trwogą przed zbrodniarzami, przed okrutnym współzawodnictwem, przed własną nieudolnością, chorzy na niepojęte choroby, zgnębieni niedorzecznymi sporami, zrozpaczeni i wzburzeni do szaleństwa z powodu zdławionych impulsów lub tłumionych przewrotnych pragnień...
Umysł człowieka pojął już prawdę, iż życie jest nieustanną walką o byt. Wydaje się, że prawdę tę wyznawali również Marsjanie.
Chciałem zapalić papierosa, ale nie miałem zapałek.
Dla kreteńskiego dżentelmena z r. 2500 przed Chr. żelazo było rzadkim metalem, który spadał z nieba i był raczej przedmiotem podziwu niż codziennego użytku (...). Koń był dla Kreteńczyka stworzeniem zgoła legendarnym, rodzajem nadosła, który przebywał gdzieś w posępnych krajach północnych, daleko za Czarnym Morzem (...). Italia była wówczas pustą krainą pokrytą gęstymi lasami; smagli Etruskowie nie przywędrowali tam jeszcze ze swych siedzib w Azji Mniejszej. I być może pewnego dnia ten dżentelmen kreteński przyszedł do portu i ujrzał tam jeńca, który zwrócił jego uwagę (...). Być może nasz Kreteńczyk próbował z nim mówić i posłyszał odpowiedź w jakimś niezrozumiałym szwargocie (...) był to Aryjczyk, dziwny zaś szwargot, jakim się posługiwał, miał się z biegiem czasu zróżnicować w sanskryt, język perski, grecki, łaciński, niemiecki, angielski - większość głównych języków świata.
Na widok morza pani Elphinstone, mimo pełnych otuchy słów swej szwagierki, uległa panice. Nigdy jeszcze nie wyjeżdżała poza granice Anglii i woli raczej umrzeć, niż znaleźć się sama, bez przyjaciół, w obcym kraju. Jak wynikało z jej słów, biedaczka wyobrażała sobie widocznie Francuzów nie lepszymi od Marsjan.
(...)podobieństwo płci będzie ostatecznie tym, czego należy oczekiwać, bowiem siła mężczyzny i miękkość kobiety, instytucja rodziny i różnica zawodów są tylko konieczną potrzebą wojowniczego wieku siły fizycznej.
- Twarz ze snu - twarz ze snu. Była piękna. Nie tą pięknością, która przeraża, chłodną i adorującą, jak piękność świętej; ani pięknością, która roznieca potężne pasje; była to raczej jakaś promienność - słodkie wargi, składające się w uśmiech i poważne szare oczy. A poza tym poruszała się z gracją, tak jakby miała swój udział we wszystkim, co urocze i wdzięczne...".
Bo chociaż nie wiem, jak się to dzieje ani dlaczego tak jest, ale właśnie tam, w roziskrzonym gwiazdami niebie, mieszka poczucie bezmiernego spokoju i bezpieczeństwa. I myślę, że jedynie w odwiecznych, wszechogarniających prawach materii, a nie w codziennych troskach, upadkach i kłopotach, tą ludzką cząstką, która odróżnia nas od zwierząt, szukać musimy pociechy i nadziei.