cytaty z książek autora "Osamu Dazai"
Na umór pije się z rozdrażnienia i złości, gdy nie można wyrazić tego, co się myśli. Ci, którzy zawsze potrafią jasno wypowiadać swoje myśli, nie piją na umór.
(...) nieszczęśliwi ludzie są wrażliwi na nieszczęście innych.
Kiedy udawałem przedwcześnie dojrzałego, ludzie zaczęli plotkować, że jestem przedwcześnie dojrzały. Kiedy udawałem lenia, ludzie opowiadali, że jestem leniem. Kiedy udawałem, że nie potrafię pisać powieści, ogłaszali, że nie potrafię pisać. Kiedy udawałem, że kłamię, ludzie mówili, że jestem kłamcą. Kiedy udawałem, że jestem bogaty, ludzie opowiadali, że jestem bogaczem. Kiedy udawałem obojętność, ludzie mówili, że jestem zimnym draniem. Ale kiedy naprawdę było mi ciężko i mimo woli wydawałem jęki bólu, ludzie opowiadali, że udaję cierpienie.
Nic tu się nie zgadza.
Czyż nie jest tak, że dwie osoby w ogóle się nawzajem nie rozumieją? Że nawet jeśli uważają się za serdecznych przyjaciół, naprawdę nic o sobie nie wiedzą? I tak przeżywają w tej nieświadomości całe życie, po czym opłakują przyjaciela, gdy w gazecie przeczytają jego nekrolog.
Mogłem wierzyć w piekło, ale nie umiałem uwierzyć, że istnieje raj.
Ten, kto z miną triumfującej wyższości będzie potępiał moje samobójstwo i mówił, że powinienem był trwać do końca, a nigdy nie wyciągnął do mnie pomocnej ręki, jest zapewne wielkim geniuszem, takim, co to równie dobrze mógłby poradzić cesarzowi, aby otworzył kiosk warzywny.
Lata doświadczenia nauczyły mnie jednak, że kiedy kobieta dostaje ataku histerii, najlepiej dać jej coś słodkiego do zjedzenia.
s.52, 53
Tsuneko wynajmowała piętro w domu jakiegoś cieśli w Honjo. Popijałem sobie na leżąco herbatę u niej na górze, podpierając ręką policzek tak, jakbym okropnie cierpiał z powodu bólu zęba, i nie próbowałem nawet ukryć przygnębienia, które mnie nie opuszczało. Myślę, że lubiła patrzeć, jak poleguję u niej w tej pozie. Wyglądała, jak gdyby owiewał ją zimny, przejmujący wiatr, unoszący podmuchami zeschnięte liście. Sprawiała wrażenie kobiety całkowicie opuszczonej.(...)"Jestem taka nieszczęśliwa" – w moim przekonaniu jedno takie krótkie wyznanie wzbudziłoby więcej współczucia niż najdłuższa opowieść życia kobiety. I dziwię się jak bardzo, że nie zdarzyło mi się do tej pory od żadnej kobiety usłyszeć takich słów. Co prawda Tsuneko nie powiedziała wprost: Jestem taka nieszczęśliwa", ale coś jak wąziutki, bezgłośny strumień skrajnego nieszczęścia opływał jej ciało, a kiedy się do niej przesunąłem, sam również znalazłem się w zasięgu oddziaływania tego prądu, który połączony z moją skrajną melancholią, sprawił, że niczym "zwiędły liść osiadający na podwodnej skale" uwolniłem się od strachu i niepokoju.
Ale była to tylko jedna noc. Rano znowu okazałem się tym samym żałosnym pozerem, płytkim dowcipnisiem. Tchórz boi się nawet własnego szczęścia. Może skaleczyć się nawet kłębuszkiem waty. Szczęście może go zranić. Zależało mi, żeby jak najszybciej, zanim się poranię, odejść. No i, swoim zwyczajem, zacząłem rozciągać tę moją błazeńską zasłonę dymną.
- Powiadają: "koniec pieniędzy - koniec romansu", ale według mnie interpretuje się to opacznie.
Utraciłem prawo do nazywania się człowiekiem. Definitywnie przestałem już nim być.
Niekiedy myślałem sobie nawet, że gdyby z tych, powiedzmy, dziesięciu worków nieszczęść, które dźwigałem na barkach, ktoś wziął na siebie choćby jeden, toby się chyba pod nim załamał.
[...] im bardziej bałem się ludzi, ty bardziej byłem lubiany, a im bardziej mnie lubili, tym bardziej się ich bałem, i to kazało mi przed wszystkimi uciekać.
Żeby tylko nie narazić się swoją osobą, być nikim, być powietrzem, niebem – to pragnienie wzbierało we mnie nieustannie.
Wydaje mi się, że życie ludzkie pełne jest przejawów jaskrawej, jawnej nieszczerości, do tego stopnia, że oszukujący się nawzajem ludzie nie zdają sobie nawet sprawy, że się oszukują, ani też o dziwo, nie czują się z tym źle.
Człowiek, który ma prawo do życia, powinien mieć również prawo do śmierci.
Czekać. Ach, w życiu człowiek cieszy się, gniewa, smuci, to znów nienawidzi, lecz te uczucia zajmują ledwie jeden procent życia. Pozostałe dziewięćdziesiąt dziewięć — czy nie spędzamy go, po prostu czekając?
Czy to liczba mnoga od "człowieka"? Na czym polega istota tego "społeczeństwa"? (…)
(Społeczeństwo tego nie zniesie.
To nie społeczeństwo. To ty tego nie zniesiesz, prawda?)
(Jeśli popełnisz coś takiego, społeczeństwo wymierzy ci straszliwą karę.
Nie społeczeństwo, tylko ty, prawda?)
(Ani się spostrzeżesz, jak społeczeństwo cię załatwi.
To nie społeczeństwo, to ty mnie załatwisz.)
.
Chcę umrzeć. Muszę umrzeć. Już sam fakt, że żyję, jest źródłem grzechu.
Wszyscy ludzie są tacy sami.
Cóż to za nikczemne słowa. Degradują one same siebie, degradują też człowieka, pozbawione są bowiem dumy; to słowa, które niosą ze sobą rezygnację z wszelkiego wysiłku.
Granica miedzy niewinnością a złem jest cienka jak kartka papieru.
Zbrodnia i kara. Dostojewski. Te słowa zamigotały mi gdzieś w zakamarkach mózgu i zdumiały mnie. A gdyby tak pan Dosto zestawił je razem nie jako synonimy, tylko antonimy?
Żeby tylko nie narazić się swoją swoją osobą, być nikim, być powietrzem, niebem - to pragnienie wzbierało we mnie nieustannie.
-Najbardziej lubię róże, tyle że one kwitną przez cztery pory roku. Zastanawiam się, czy ludzie, którzy lubią róże, muszą umierać po czterykroć? Raz wiosną, raz latem, raz jesienią i raz zimą.
Robisz czasem wrażenie samotnego, strasznie przygnębionego, a to jeszcze bardziej działa na kobiety.
Nie pojmuję tylko, jak można wieść beztroskie życie, dopuszczając się jednocześnie niegodziwych czynów.
Teraz nie jestem ani szczęśliwy, ani nieszczęśliwy.
Wszystko przemija.
Jutro pewnie znowu będzie taki sam dzień. Szczęście nigdy do mnie nie przyjdzie. Już to wiem. Ale chyba lepiej jest zasypiać z przekonaniem, że przyjdzie, że jutro na pewno przyjdzie.
Ciężko jest zrozumieć, że jak umierasz, przestajesz istnieć. To nie ma sensu.