cytaty z książek autora "Gregor von Rezzori"
Wyobraźcie sobie moi młodzi przyjaciele, że większość ludzi zna życie tylko ze słyszenia.
Prasa kłamie jeszcze częściej i głupiej niż wszyscy kłamcy razem wzięci.
Tę obywatelską cnotę cenię bez porównania wyżej od szowinizmu tych, co sądzą, że przemianowanie nazw ulic i środków płatniczych oraz przetłumaczenie na ich język policyjnych rozporządzeń i ustaw podatkowych oraz tabliczek z zakazami ustawianych w publicznych parkach upoważnia ich do rozwalania łbów współobywatelom innej niż oni nacji.
Pozostaję sługą prawdy ale sługą niewidzialnym (…). Mam na myśli przypadek, gdyby ktoś wpadł na fatalny pomysł podawania mnie jako źródła tej czy informacji. Natomiast nie mam nic przeciwko szerzeniu nadanych przeze mnie wiadomości bez wymieniania mojego nazwiska.
Bo czy to nam szczególnie do gustu przypada, co jest nam pokrewne, czy też to co, jak powiadają, stanowi nasze przeciwieństwo; czy nadajemy konkretną postać obrazom, które od urodzenia nosimy w sobie, czy też te obrazy określają nasze upodobania, które odnajdujemy w innych obrazach, pozostanie tajemnicą.
Czernopolanie kochali dzień i jego bijącą w oczy rzeczywistość. Nic przeto nie pozostawało w tym mieście przemilczane i niczego nie udało się nigdy ukryć. Nie tolerowano tam żadnego udawania, nie pozwalano owijać niczego w bawełnę, wszelkie preteksty lekceważono, każde oszustwo musiało wyjść na jaw.
Ulice Czernopola za dnia były widownią jawnego łajdactwa, brutalnego sobkostwa, bezwstydnej nikczemności. Mieszkańcy miasta śmiali się, płakali, kochali, okradali się i tłukli na targowiskach, płodzili pod płotami, umierali w rynsztoku.
To pierwszorzędna zasada wychowawcza. Na demoralizowanie dzieci nigdy nie jest za wcześnie.
Wieszanie Efraima Perko nie miałoby sensu, bo żaden stryczek nie zniósłby kontaktu z jego szyją.
Dzieci wychowywać się nie da. W najgorszym wypadku można je wytresować, w najlepszym rozwinąć pewne cechy. Nie sposób w nie coś zasiać, a wydobyć na światło dziennie można jedynie to, co już wcześniej w nich było. Sądzę też, że daremne byłyby próby wyplenienia z nich czegokolwiek.
Ogarnęła nas wielka, beznadziejna niemoc – zarzewie smutku, który nie miał nas już nigdy opuścić: nasze dzieciństwo zostało zamordowane. (...) Wiem, że dziewczynka Tania od tego uderzenia w twarz umarła. Mając 20 lat, zaziębiła się i zmarła na zapalenie płuc. Ale ja wiem, że praprzyczyną jej wczesnej śmierci było tamto uderzenie.
Zwycięskiemu pochodowi nowoczesności stawiała tutaj czoła nieugięta krzepa zapomnianej przez Boga prowincji.
Wszystkie narody, śpiewając swoje pieśni, upajają się ich brzmieniem, Niemcy zaś śpiewając, upajają się sobą.
Była geniuszem czułości, który unika rutyny powszechnie w erotyce stosowanych wstępnych gestów, budząc wyrafinowaną rozkosz wydłużaniem drogi do celu niewinnie-grzeszną pośrednią grą.
W Czernopolu stosunek do głupoty miał niemal tkliwy charakter. To ironiczna ocena wszelkiej dziwaczności przybierała tak czułą postać. Wielcy głupcy żyjący w tym mieście budzili wciąż na nowo pełne radosnego podniecenia zdumienie.
Każdy bowiem jest zdany na własną samotność, zarówno człowiek, jak i miasto.
Przekonaliśmy się wtedy nie o tym, że – jak to przeważnie bywało - Żydzi również są ludźmi, ale że przeciwnie: niektórzy ludzie są Żydami. Odkryliśmy przy okazji, że wcale nie właściwości ludzi zwanych Żydami decydowały o ich przynależności do określonej rasy, tylko specyficzny sposób, w jaki się wyrażali i poruszali; że więc nie ma żadnych ”typowo żydowskich” cech, a istnieje jedynie charakterystyczny dla Żydów sposób manifestowania cech typowo ludzkich.
Wszystkie niezwykle subtelne elementy jej twarzy: delikatne dziewczęce policzki, mały zgrabny nosek, ogromne, szeroko rozstawione szare oczy, kształtna bródka i zachwycająco zarysowane usta pokrywała gruba warstwa szminki, zamieniając śliczną, młodziutką buzie w przerażającą maskę . (…) Patrzenie na nią wymagało odwagi, i to należało jej zebrać więcej niż na ogół potrzeba, aby znieść spojrzenie drugiego człowieka. (…) Z maski tej młodej dziewczyny ulicznej wyzierało ku nam oblicze śmierci.
- Chciałam tylko prosić o wyjaśnienie, jakiego rodzaju lekcja odbywa się tutaj w tej chwili? – zapytała ciotka Elwira
- Mówi pani do nas stylem not dyplomatycznych, łaskawa pani. My jesteśmy zwyczajni Żydzi. A przedmiotem lekcji, w której brała pani właśnie udział, była religia mojżeszowa.
- Czy to za wiedzą i zgodą madame Aritonowicz udziela się tego rodzaju lekcji uczniom nieżydowskim? - zapytała ciotka Elwira tonem wyraźnie zgorszonym, do żywego dotknięta w swej chrześcijańskiej godności. (…) Pozwolono nam pozostać w instytucie przynajmniej do końca semestru, oczywiście bez dalszego brania udziału w żydowskich lekcjach religii.
Wygarbowani wiatrem wieśniacy, którym bezlitosne słońce podolskiego lata wypaliło resztki mózgu spod spiczastych barankowych czapek; których buszujące po rozległych równinach lodowate wichry pozbawiły ostatków rozumu; wszyscy oni śmiali się tak, że łzy im spływały wzdłuż zrytych głębokimi bruzdami policzków; bili się sękatymi rękami po wychudzonych udach, aż się z konopnych portek i zgrzebnych koszul kurzyło; pochylali zgarbione plecy jeszcze niżej, to znów przechylali się do tyłu tak że głowa spadała im na kark, i dobywali śmiech z twardych pysków o żółtych, zepsutych zębach, godząc to w górę ku niebu, to w dół ku ziemi.
Wszystko, co słyszeliśmy (od dr. Arona Salzmanna) było przeniknięte duchem cudownej pobożności i równie cudownej, mądrej i pogodnej tolerancji, która poziomem moralnym znacznie przewyższała zaciętość dziekana "Miecia" Chmielewskiego, usiłującego nam wmówić, że my jako Austriacy, czyli prawie Niemcy – a wiec protestanci – nie mamy żadnych szans, by stać się prawdziwymi katolikami i że obowiązkiem każdego prawdziwego katolika jest występowanie w roli jeszcze prawdziwszego Polaka.
I w ogóle zawsze wierzcie we wszystko i w nic równocześnie. Jest to przepis polecany głównie przez adeptów psychologii. Zasadnicza przyczyna jej wielkiej popularności polega na tym, że w ogólnym zastosowaniu ma zawsze rację, a w poszczególnych wypadkach – nigdy. Sięgajcie więc zawsze po pierwszą z brzegu interpretację i zaraz potem po najbardziej od niej odległą.
Nigdzie nie spotkacie fanatyków równie tolerancyjnych i liberałów równie zaciekłych , jak u nas.
Żyje tam obok siebie z tuzin najrozmaitszych narodowości i dobre pół tuzina zawzięcie się zwalczających wyznań religijnych, które - darząc się wzajemnie zgodną niechęcią - równocześnie prowadzą ze sobą ożywione interesy. Nigdzie nie spotkacie fanatyków równie tolerancyjnych i liberałów równie zaciekłych , jak u nas. Nigdzie też wstyd nie jest doznawany słabiej, zaś naiwność nie bywa cechą rzadszą niż tutaj.