Jesteśmy społecznością, która kocha książki

Zdradzona i porzucona przez chłopaka, którego rodzice na dodatek wyrzucili ją z pracy, rozgoryczona Kylie Hart pozbywa się pozostałości po byłym. Przez nieuwagę w kontenerze, będącym własnością organizacji filantropijnej, lądują też jej własne klucze i komórka. Wejść po nie do pojemnika nie było trudno, gorzej z wydostaniem się z niego, zwłaszcza że jest Thanksgiving i na pomoc nie bardzo można liczyć. Jednak ratunek nadchodzi, w osobie Luke’a Luview, policjanta z pobliskiego miasteczka Love You, który w drugą rocznicę tragicznej śmierci żony decyduje się wreszcie oddać resztki jej garderoby na cele charytatywne. Okoliczności prowadzące do tego spotkania, mimo smutnych wydarzeń je poprzedzających w życiu obojga, przedstawione są w iście burleskowym stylu. Nawet popisy sześcioletniej córki Luke’a, Harriet, której Kylie zostaje tymczasową nianią, nie umywają się pod względem humoru do sceny zmagań z kontenerem odzieżowym. Prawdę mówiąc zresztą, w ogóle spodziewałam się po powieści więcej wdzięku i lekkości. Tymczasem wszystko, co się w niej dzieje, począwszy od wspomnień sprzed piętnastu lat, czyli pierwszego pocałunku nastoletnich wówczas protagonistów, aż po trudną decyzję, jaką obecnie musi podjąć Kylie i reakcji Luke’a na tę sytuację, podszyte jest dziwną mieszanką fatalizmu i histerii, zażegnywaną naturalnie poprzez magię miasteczka ogarniętego obsesją Miłości. Autentycznej czy sztucznie nadmuchiwanej przekonaniem, że aby sobie wzajemnie pomagać wszyscy muszą o wszystkich wszystko wiedzieć? Dlatego, na przykład, pula zakładów na temat daty pierwszej wspólnej nocy Kylie i Luke’a sięga wśród mieszkańców niewygórowanej lecz realnej kwoty 450 dolarów. A z drugiej strony, w pełni zrozumiała wydaje się decyzja mamy Kylie, która piętnoście lat temu uciekła z Love You w Maine do Indiany nie z powodu zdrady męża i rozwodu, ale w obawie przed reakcją współmieszkańców. Natomiast jej córka, wyedukowana i w miarę doświadczona specjalistka od tworzenia programów dla dzieci, mając do wyboru współpracę z prestiżową nowojorską stacją KidzdocTV i ciepłą posadkę w lokalnej bibliotece, wybierze …. Mimo że nie uważam się za feministkę, samo zajmowanie się takim dylematem przez ładnych sto kilkadziesiąt stron spowodowało zgrzytanie zębami, którego bynajmniej nie osłabiła jedna z finalnych deklaracji zakochanego policjanta, że za nią gotów jest nawet do NY…